Brzezińska Anna - Diabelskie Wrota.pdf
(
110 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Brzezińska Anna - Diabelskie Wrota
Anna Brzezińska
Diabelskie wrota
Ciemna strona kobiety -
diabelskie wrota
Zła kobieta, jak powszechnie wiadomo, jest
bezpośrednią spadkobierczynią
Ewy i posiada całą mroczną spuściznę pramatki,
mianowicie, jest
buntownicza, próżna, pożądliwa i rozplotkowana. Ostatecznie, to jej
nieposłuszeństwo doprowadziło do wygnania z raju, zaś bezmyślne
plotkowanie z
wężem sprawiło, że nie potrafiła na czas rozpoznać
diabelskiej pokusy. Źródło tych i
podobnych wyobrażeń na temat niewiast
znajdziemy w pismach wczesnych
chrześcijańskich ascetów, spośród których
najostrzej wypowiadali się Tertullian (ok.160 -
ok.225) i święty Hieronim.
Ich opinie zostały przejęte przez późniejszych kaznodziejów i towarzyszą
nam przez
całe średniowiecze, a w znacznym stopniu również podczas
odrodzenia, choć humaniści
nieco inaczej rozłożyli akcenty i spośród
licznych niewieścich przywar najczęściej
osławiali głupotę. Nim jednak
zajmiemy się bardziej szczegółowo niewieścimi
przywarami, należy
odpowiedzieć na podstawowe pytanie - czymże właściwie była
niewiasta?
Otóż, jakkolwiek zabawnie to brzmi teologia średniowieczna w znacznym
stopniu przejęła poglądy Arystotelesa, który uważał kobietę za rodzaj
ułomnego,
'niedokończonego' mężczyzny. Wizja owa oddziaływała na kulturę
średniowiecza
zarówno przez korpus dzieł medycznych, ale również przez
pisma scholastyków i w
najogólniejszym zarysie przedstawiała się
następująco: natura dąży do tworzenia dzieł jak
najdoskonalszych, a
takowym jest mężczyzna. Nasienie, złożone w niewieścim łonie,
rozwija się
właśnie ku owemu najdoskonalszemu kształtowi natury, czyli ku
uformowaniu
nowego mężczyzny. Jednakowoż czasami ów proces formowania się
mężczyzny
ulega zahamowaniu i wówczas właśnie powstaje ów niedoskonały, poroniony
mężczyzna - czyli niewiasta. Doktryna owa okazała się o tyle kłopotliwa,
że kobieta
pojmowana jako poroniony mężczyzna, staje się jednym z tworów
przeciwnych naturze,
czyli mówiąc wprost potworem; poniekąd łatwo to
udowodnić, ponieważ Akwinata w
jednym z tekstów ewidentnie zalicza kobietę
do innych potworów Natury.
Z obowiązku należy tu jeszcze wspomnieć o jednej teorii, wedle której
przed
stworzeniem Ewy Adam był hermafrodytą, zaś jego niewieścia część
została zeń
wyekstraktowana przez Boga podczas snu. Począwszy od św.
Augustyna, oficjalna doktryna katolicka dała tej teorii stanowczy odpór,
lecz w
czasach renesansu, wraz z ożywieniem ruchów gnostyckich i
neoplatońskich, znów
zaczyna się o niej nieśmiało pisać. Miała ona
jednakże pewne kłopotliwe konsekwencje.
Mianowicie, skoro Adam został
stworzony na 'obraz i podobieństwo', jego domniemany
hermafrodytyzm
sugerowałby, że Bóg jest również hermafrodytą. Owa gnostycka idea
była
dość atrakcyjna dla myślicieli renesansowych, pojawia się w pismach
Paracelsusa i
marginalnie u teologów, co jest o tyle zabawne, że z kolei
fizjologia renesansowa
stanowczo zalicza hermafrodytów do kategorii
potworów. Jak widać, w tymże miejscu
naszych rozważań o naturze
niewieściej zapachniało nam niemiłym odorkiem herezji. Na
koniec oddajmy
sprawiedliwość scholastykom: dla nich kobieta zawsze była człowiekiem.
W tym miejscu pozwolę sobie powrócić do tematu naszej pogawędki, czyli
właściwie dlaczego diabelskie wrota? Otóż, fraza owa - janua diaboli -
została
sformułowana przez Tertulliana i stała się odtąd czerwoną nicią
moralistyki, a także, jak
podejrzewam, niezawodnym sposobem na poprawianie
sobie nastroju przez co mniej
udane stworzenia ziemskie płci doskonałej.
Rozważania Tertulliana w sposób bezpośredni łączą się z jednym z
zasadniczych
problemów ludzkości: mianowicie, kto jest właściwie
odpowiedzialny za upadek rasy
ludzkiej. Wbrew pozorom, odpowiedzi nie są
tutaj jednoznaczne. Bo z jednej strony, Ewa
została obdarzona słabszymi
władzami umysłowymi, niźli Adam, toteż w konsekwencji,
mniej można było po
niej oczekiwać. Z drugiej strony, to jednak Ewa uległa kuszeniu,
stając
się, wedle frazy Tertulliana, wrotami, przez które diabeł raz a dokładnie
wniknął do
historii ludzkości. I z tego właśnie powodu doświadczona
konsekwencjami niewieściego
plotkarstwa i gadulstwa ludzkość raz na zawsze
postanowiła, że rodzaj niewieści
powinien być po wsze czasy skazany na
milczenie w kościele.
Następstwa sławetnej pogawędki Ewy z diabłem są dość dobrze znane, lecz
warto
tutaj wspomnieć, że średniowieczni i renesansowi moraliści długo
jeszcze wyliczali
typowe niewieście wady. Niektóre z nich, jak pragnienie
dodania sobie uroku i urody
sztucznymi środkami, zdają się z pozoru
moralnie obojętne, jednakże już św. Hieronim
dowiódł przekonująco, że
wypływają one w sposób bezpośredni z grzechów lubieżności,
pychy i
zamiłowania do ziemskich marności. Spośród znanych mi tekstów jedynie św.
Bonawentura zachęca do kontemplowania niewieściego piękna, utrzymując, że
poprzez
ich piękno można się komunikować z Bogiem, lecz ten pogląd, jako
reminiscencja pism
neoplatońskich, jest nader rzadki w pismach
scholastycznych. Niewieścia próżność w
stroju i makijażu była przedmiotem
lamentów moralistów już w II wieku po Chrystusie,
kiedy Tertullian
piętnował nowo nawrócone chrześcijanki za iście pogańskie upodobania
w
dziedzinie stroju. Jego zarzuty dowodzą, że już wtedy arsenał niewieścich
środków
upiększających był wcale znaczny, bowiem wśród rozmaitych
diabelskich pokus
wymienia peruki, tlenienie włosów przy pomocy szafranu
(musiała być to okrutnie
kosztowna kuracja), wybielanie skóry kremami,
malowanie policzków różem i na koniec
powiększanie oczu kredkami.
Wbrew zarzutom o płochość i zmienność, niewiasty najwyraźniej znajdowały
trwałe
upodobanie w owych środkach, bowiem nie znikają one z późniejszych
kazań przeciwko
niewieściej płochości. Z czasem katalog rozrasta się i
wzbogaca o rogate kornety, długie,
wlokące się po ziemi treny, bogate
futra oraz szerokie, powiewne rękawy. Wszystkie owe
cudeńka sztuki
krawieckiej stały się rychło symbolem niewieściej próżności, lecz
niekłamanym pierwszeństwem wśród moralistów cieszyły się rogate przybrania
głowy.
Co ciekawe, wygłaszano przeciwko nim płomieniste kazania na długo
po tym, jak rogate
kornety wyszły z mody i żadna szanująca się elegantka
nie wdziałaby czegoś podobnego:
po raz kolejny kaznodzieje wykazali się
znacznie większą stałością i konserwatyzmem,
niźli niewieścia moda. Nie
znaczy to, oczywiście, że bezpośrednio utożsamiano rogate
czepce z rogami
diabelskimi, zaś same damy modne z diabelskim plemieniem. Jednak na
wielu
miniaturach, jak na przykład w kodeksie z Minster-in-Thanet, widzimy
małego
diabełka wygodnie usadowionego pomiędzy rogami niewieściego
przybrania głowy i
szepczącego plugawe zachęty wprost do niewieściego
ucha. Niechęć do zbytkownych
strojów i nieskromnego wyglądu znajduje swój
wyraz jeszcze wcześniej, w biblijnym
wizerunku Cór Sionu. Tak więc z
jednej strony kaznodzieje narzekają na niewieścią
płochość jako wyraz ich
nieposkromionego pożądania i sposób przywodzenia mężów do
zguby, z drugiej
strony, zarówno ludzie świeccy, jak i duchowni narzekają na
anty-
obywatelski aspekt niewieściej próżności.
Na chwilę powróćmy ze zgniłego Zachodu w granice swojskiej Sarmacji. W
okresie
rozkwitu demokracji szlacheckiej i ideałów państwa obywatelskiego
w kształcie bardzo
mocno inspirowanym poprzez pisma moralne antycznego
Rzymu, znajdujemy wśród
pism panów braci mnóstwo narzekań na niewieścią
próżność. W najnaturalniejszy na
świecie sposób biadano nad upadkiem
czasów współczesnych, używając przy tym
zwrotów retorycznych, które jako
żywo mogłyby zainspirować Jacka Inglota do pewnego
ubarwienia jego
zwyczajowych wystąpień o końcu fantastyki i końcu świata w ogóle. Po
części narzekania owe miały źródło w rosnących wymaganiach finansowych pań
duszek,
które, poznawszy wraz z przybyciem Bony zalety włoszczyzny nie
tylko w warzywnej jej
odmianie, domagały się rosnących wydatków na
cudzoziemską garderobę. Grzmiał na te
nowe porządki Bartosz Paprocki,
którego jakiś krakowski kupczyk odrwił ponoć
okrutnie, grzmieli i inni.
Lecz oprócz finansowego, polemiści szlacheccy podnosili również - a może
przede
wszystkim - aspekt obywatelski owej niewieściej nadpobudliwości w
dziedzinie strojów. I
tutaj najciekawszą ilustracją będzie cytat z Lamentu
Rzeczyspopolitej, utworu
przypisywanego Mikołajowi Rejowi, w którym
Rzeczpospolita lamentuje następującymi
słowy: "Żony wasze we złocie się
stroją, Was, mężów swych, najmniej się boją, Przez
niewieście zbytnie
wszeteczności Upadają moje majętności" Tak więc, odzieżowa
emancypacja
niewiast szła pono w parze z ichniejszą emancypacją spod władzy
mężowskiej, zaś obie po równo są odpowiedzialne za upadek obyczajów i
konsekwentnie
- za upadek kraju.
Teraz, kiedy już mniej więcej poznaliśmy powierzchowność owych płochych
istot,
przyjdzie nam się nieco bliżej rozpatrzeć w powodach i sposobach,
którymi niewiasty
przyczyniały się do upadku Rzeczypospolitej, odrywając
mężów od ich przyrodzonych
obowiązków. A jeszcze wcześniej, zdałoby się
zastanowić, jakież to były obowiązki. Otóż,
w czasach, o których mówimy,
główne szlacheckie obowiązki określał ideał Cyncynata, to
rolnika i
wojownika, który oderwany od pługa ruszał na ratunek ojczyźnie miłej.
Tymczasem, jak zgryźliwie zaznaczali kronikarze, zdarzało się, że od pługa
odrywała owego prawego obywatela bynajmniej nie wojenka, ale młoda hoża
małżonka i,
co gorsza, ta sama wraża siła pędziła go z pól bitewnych na
powrót w domowe pielesze.
Nie był to zresztą wynalazek czasów
Jagiellońskich, bowiem już o Mieszku II, zwanym
także Gnuśnym, pisze
dziejopis [Joachim Bielski]: Z wyprawy się wrócił do Polski a na
wczasy
domowe udał, zwłaszcza mając też żonę po temu młodą, co go do tego wiodła.
Jan Długosz nie omieszkał zgryźliwie zauważyć, że Kazimierz Jagiellończyk
zmarnował początkowe sukcesy w wojnie trzynastoletniej, ponieważ śpieszył
się do
młodej małżonki, która właśnie powiła mu dziecko, podobnie, jak nie
omieszkał nawet w
pośmiertnym portrecie władcy wypomnieć mu nadmiernej
miłości do królowej Halszki.
Mówiliśmy dotychczas o królach i obywatelach, trzeba jednakowoż zaznaczyć,
że
niewiasta jako uosobienie ziemskich, zmysłowych rozkoszy, przeważała
nie tylko nad
surowymi wojownikami, ale i nad najznakomitszym mędrcem
wszechczasów. Według
średniowiecznej legendy sam Arystoteles uległ
niewieścim wdziękom, co samo w sobie
nie jest zdumiewającym wydarzeniem,
ale mędrzec uczynił coś znacznie bardziej
niebezpiecznego: zaślepiony
pożądaniem pozwolił, aby odwróceniu i zachwianiu uległ
społeczny porządek
świata. Bowiem mężczyznę uczyniono panem niewiasty, tymczasem
roznamiętniony Arystoteles obiecał spełnić zgoła wywrotowe życzenie swojej
wybranki
Philis, która oznajmiła, że ulegnie mu nie pierwej, niźli mędrzec
posłuży jej za
wierzchowca. Dlatego na rycinach średniowiecznych oglądamy
dostojnego, brodatego
mędrca na kolanach, zaś na jego grzbiecie we
frywolnej pozie siedzi piękna, młoda Philis,
poniekąd prosta służąca, w
jednej ręce trzymając uzdę usadzoną w pysku dostojnego
mędrca, w drugiej
zgrabny bacik. W owych przedstawieniach kobieta jest panią
mężczyzny, co
chwieje nie tylko porządkiem seksualnym, ale też generalnie, porządkiem
społecznym, bowiem najdalszym i najistotniejszym skutkiem grzechu Ewy było
poddanie
niewiasty we władzę mężczyzny.
Motyw upadku pokazuje, jakie niebezpieczeństwa rodziła obecność w
domostwie
dorodnej, młodej służebnej. Istniały wszelako potwory znacznie
okrutniejsze i
dysponujące większym arsenałem środków do obracania wniwecz
przyrodzonego
porządku świata, mianowicie, złe żony. W całym średniowieczu
bardzo popularny jest
motyw tzw. świata na opak. W świecie tym niewiasty
sięgają po władzę nad
mężczyznami i przyprzęgają ich do niewieścich prac
domowych. Pierwowzorem owego
sponiewieranego mężczyzny był nikt inny, jak
sam Herkules, który w niewoli u królowej
Omfali prządł kądziel, podczas
kiedy królowa w lwiej skórze polowała na dzikie
zwierzęta. Na rycinach
mniej już lwiej skóry - bo też nie wchodziła na wyposażenie
każdego
domostwa - ale oglądamy na nich nieszczęsnych małżonków z tarą w ręce albo
szorujących gary. Najciekawszym przedstawieniem jest tutaj tzw. wojna o
portki, albo
wojna o gacie, jak kto woli ową znamienitą część garderoby
zwać. Nie wiedzieć bowiem
czemu, symbolem wyższości męskiej stało się
prawo do noszenia portek - cóż, każdy ma
taki symbol, na jaki sobie
zasłuży - zaś na naszych wywrotowych rycinach prawo owo jest
w bezlitosny
sposób nadwerężane.
Baby tłuką swoich małżonków warząchwiami i kijami, obdzierając ich do cna
z
portek i przebierając w spódnice, fartuchy oraz inne atrybuty
zniewieścienia, nie
wyłączając rogatych kornetów. Czasami nad ramieniem
wrednej połowicy unosi się
nieznaczny diabełek, zachęcając ją ku dalszym
wysiłkom gwoli obalenia porządku świata.
Na koniec przenieśmy się z
dawnego domostwa na scenę nieco szerszą, czyli w wielki
świat polityki.
Otóż, wśród głównych zalet niewieścich najczęściej wymieniano czystość,
milkliwość, oszczędność, skromność, natomiast ozdobą wszelkich zalet
męskich było
męstwo, a dalej wymowność, wspaniałomyślność, odwaga. Główne
wady były
zaprzeczeniem owych zalet i jak łatwo wywnioskować, w przypadku
kobiet
koncertowały się one wokół nieskromności i rozwiązłości seksualnej.
Tak więc niewieścia moralność - lub jej brak - realizowała się raczej na
forum
prywatnym, niźli publicznym. Kobieta, która wkraczała w domenę
rządów, przekraczała
nie tylko barierę społeczną, ale i moralną, budząc
tym samym zrozumiały niepokój, a
raczej dziki a wrzaskliwy sprzeciw
moralistów.
Ten ostatni dobiera nas bardzo wyraźnie z pism renesansowych, co poniekąd
można
zrozumieć, gdyż dziwnym zrządzeniem losu renesans obfitował we
władczynie, które
sprawowały władzę zza pleców swoich krewnych, jak
osławiona Katarzyna Medycejska
we Francji, albo bardziej bezpośrednio i
bezwstydnie, jak Maria Stuart czy Elżbieta I w
Anglii.
I tutaj kolejny raz pojawia się odwieczny dylemat: albowiem było
powszechnie
wiadomym, że niewiastę wyrokiem niebieskim poddano męskiej
władzy, tymczasem
Elżbieta I nie usiłowała nawet udawać, że sprawuje
władzę w cudzym imieniu. Obawy
współczesnych można najkrócej
scharakteryzować dwoma zarzutami. Jako pierwszy
pozwolę sobie przytoczyć
staropolskie przysłowie, które brzmiało: biada temu domowi,
gdzie krowa
przewodzi wołowi. W formie nieco bardziej literacko wyrafinowanej staje
się
ono wielkim narzekaniem na nadchodzący koniec świata, albowiem podobne
pomieszanie boskiego porządku niezawodnie zapowiada, że rychło się
bezbożne babskie
państwa rozpadną z wielkim hukiem. Drugi powód można
streścić również staropolską
frazą: rychło się nad wszystkie białogłowy
skurwią, skoro królową wielka nierządnica.
Owa cierpka uwaga bardzo
ciekawie pokazuje, że w pewien sposób całe państwo
rozumiano jako rodzaj
żywego organizmu, w którym władca - mężczyzna, oczywiście -
był głową.
Jednocześnie, rodzina królewska była wzorem dla wszystkich rodzin w
państwie i
zachwianie porządku w rodzinie królewskiej automatycznie dawało
pozostałym
niewiastom asumpt do podobnie niecnych brewerii. I jest to
ostatnia omawiana dzisiaj
diabelska furtka.
(referat wygłoszony na Nordconie '99 w Jastrzębiej Górze)
Plik z chomika:
Zabr7
Inne pliki z tego folderu:
Brzezińska Anna - Coś o czarownicach.pdf
(296 KB)
Brzezińska Anna - Kot wiedźmy.pdf
(172 KB)
Brzezińska Anna - Diabelskie Wrota.pdf
(110 KB)
Brzezińska Anna - Królewskie narzeczone.pdf
(74 KB)
Brzezińska Anna - Opowiesci z Wilżyńskiej Doliny.pdf
(1249 KB)
Inne foldery tego chomika:
A. G. Taylor
A. J. Quinnell
Abbott Jeff
Abe Kobo
Abercrombie Joe
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin