Jędrzejewicz - Noce Ukraińskie albo Rodowód Geniusza.txt

(895 KB) Pobierz
j- J�Pft^ji^F�TOWWI� WSWi^&W' *       ' e~ ^'S^^^-^SP",

Taras Szewczenko. Fotografia z roku 1860

JERZY J�DRZEJEWICZ

" *
 

i
"
� p
t
NOCE UKRAI�SKIE
albo RODOW�D GENIUSZA
opowie�� o Szewczence #   *   *

^
�
l
*
"
�
(t
 

l
t
L
LUDOWA SPӣDZIELNIA WYDAWNICZA

j

 

Opracowanie graficzne
BARBARA   KASTEN - P S Z CZ ӣK OWSKA

LUDOWA  SPӣDZIELNIA  WYDAWNICZA 1970

Wielko�ci! komu nazw� tw� przydano, ten t�gich sil od�ywia w sobie moce i dusz� trwa. wielekro� powo�an�, �wiec�c� w d�ugie narodowe noce.
St. Wyspia�ski

PROLOG
PRZEDWIO�NIE
W drugiej po�owie marca tysi�c osiemset dwudziestego pi�tego roku na prawobrze�nej naddnieprza�skiej Ukrainie panowa�y dokuczliwe s�oty. Zima by�a ostra i d�uga, a teraz, o przedwio�niu, raptem si� wszystko odmieni�o, powia� ciep�y wiatr po�udniowy, zrobi�a si� odwil�. Kruki i or�y siada�y na mogi�ach, mok�y na deszczu i bez ustanku kraka�y, jakby chc�c jeszcze wi�kszy deszcz z nieba wywo�a�. Krasnopiersie gile i brunatno-��te jemio�uchy skaka�y po ga��ziach drzew, a trznadle cisn�y si� jak zwykle do ob�r pomi�dzy byd�o.
W Kiry��wce, le��cej na po�owie drogi pomi�dzy Czerkasami a Humaniem, ranek dwudziestego pierwszego marca nie r�ni� si� niczym od innych rank�w z ca�ego minionego tygodnia. W nocy hula�a wichura i ci�a mokrym �niegiem, kt�ry szybko topnia�, nape�niaj�c rowy i do�y brudn�, m�tn� wod�. Ludzie id�cy z rana do zwyk�ych zaj�� babrali si� w b�ocie.
W jednej z chat, na skraju wsi, za szybkami ma�ego okna przez ca�� noc migota� p�omie� �wiecy. Ju� dzie� si� zaczai, a w oknie dalej b�yszcza�o w�t�e �wiate�ko.
-  7 -

By�a to stara, uboga chata, wychodz�ca przycz�kiem na ulic�. Do zagrody prowadxi�a furtka w p�ocie, spoza kt�rego wygl�da�o kilka stuletnich grusz i jab�oni. Na chacie br�zowi�a si� s�omiana strzecha i czernia� gruby komin. Do furtki przylega�y ko�lawe wrota; tu� obok nich ros�a wierzba z uschni�tym wierzcho�kiem. Za wierzb� sta�a k�unia, czyli stodo�a, a dalej po pochy�o�ci wzg�rka pi�� si� sad wi�niowy. Mi�dzy jego drzewami widnia�a spora pasieka.
Za sadem rozpostar�a si� lewada, za lewad� dolina, a w dolinie ciek� w�ziutki strumyk, obsadzony zaros�em brzost�w, kalin i rokit. Jeszcze dalej, za wzg�rkiem, ci�gn�� si� p�at pola, obramowany smug� sosnowego lasu.
Do �cian chaty od spodu przywar�y niskie przyzby. Nad przyzb� od strony podw�rza zwiesza� si� niski daszek.
Wn�trze sk�ada�o si� z pod�u�nej sionki, obszernej, ale niezbyt widnej izby, pobielonej kred�, oraz ma�ej komory. W k�cie g��wnym wisia� obraz, os�oni�ty r�cznikiem wyszywanym czerwon� i granatow� w��czk�, a przed obrazem p�on�a �wieca. Pod oknem sta� niedu�y st�, opodal za� bodnia, czyli beczka z wiekiem. �awki by�y czyste, ziemia dobrze ubita i zamazana glin�. Na policach sprz�t wszelki, starannie ustawiony. Skrzynia wzorzysta w jednym k�cie. Na przypiecku dzie�a chlebna. P�ki zi� rozmaitych u belki pu�apu.
W komorze na pos�aniu ze s�omy przykryty baranim tu�ubem le�a� ch�op pa�szczy�niany Hryhorij Szew-czenko.
Jako� pod koniec listopada wyruszy� z wa�ka czu-mack� do Kijowa i w drodze powrotnej, w grudniu,
- 8 -

gdy nagle chwyci�a zima, przezi�bi� si� i zachorza�. Przywieziono go prawie bez czucia, bez si�.
Dwa miesi�ce tak le�a�; kaszla�, dusi� si�, charka� i �ycie z niego powoli uchodzi�o.
Czumacy, kt�rzy z nim razem wr�cili, opowiadali o mrozach i zadymkach �nie�nych, jakie ich w czasie podr�y gn�bi�y. Hryhorij wytrzyma�by to wszystko, gdyby by� lepiej odziany. Ale ta baranica, kt�r� mia� na sobie, dawno ju� grza� przesta�a: dziura ko�o dziury, �ata na �acie.
Hryhorij Szewczenko nigdy nie zapomina� o dzieciach. Sobie wszystkiego odmawia� , ale im, je�eli tylko m�g�, niczego nie �a�owa�.
I teraz, kiedy powr�ci� z Kijowa, ka�de otrzyma�o od niego hostyne�. Najpierw oczywi�cie zosta�y obdarowane dzieci drugiej �ony - Stepanko, Jawdocha i Oksana. Potem dopiero w�asne. Jaryna dosta�a piernik nadziewany marchwi�, niewidoma Maryjka - z pierwszego ma��e�stwa - makagig�, Josyp - pszenny placuszek w kszta�cie kogucika, jednoroczna Maria - od drugiej �ony - grzechotk�. Najstarszy syn, Mykyta, dosta� prawdziw� pi�k� stolarsk�.
Jedenastoletniego Tarasa ojciec obdarowa� na ostatku. Przywo�a� syna i kaza� mu wyj�� z podr�nej torby p�aski pakunek, zawini�ty w szmatk�.
- Lubysz rysuwaty - powiedzia�.
Taras rozwin�� szmatk� i ujrza� barwny obrazek przedstawiaj�cy Kozaka na koniu, z pik� w r�ku i rusznic� przy siodle. Ko� p�dzi� galopem, a Kozak �mia� si� szczerz�c bia�e z�by.
- Ce Kozak Mamaj - obja�ni� ojciec.
Taras by� tak przej�ty, �e s�owa nie m�g� wym�wi�.
- 9 -

Ko�o po�udnia wiatr ucich�, chmury si� rozsun�y, wyjrza�o blade s�o�ce. Smutny dzie� marcowy nieco si� wypogodzi�. Resztki �niegu zacz�y szybko taja�.
Przyszed� dziadek Iwan.
- Pomahaj Boh! - pozdrowi� obecnych.
- Dobryde�, didusiu! - odpowiedzia� za wszystkich Taras. Macocha obrzuci�a go nienawistnym wzrokiem.
- Wynesy pomyji! - burkn�a.
Ch�opiec wzi�� obur�cz wiadro z pomyjami i wyszed� na dw�r. Kiedy wr�ci� do izby, zobaczy�, �e dziadek siedzi pod piecem na �awie, a ojciec rusza g�ow� i obziera si�, jakby kogo� szuka�.
Taras chcia� podej�� do ojca, ale macocha znowu krzykn�a:
- Prynesy wody!
Taras przyni�s� pe�ne wiadro wody. I teraz chcia� podbiec do ojca, ale zn�w us�ysza�:
- Sidaj, �ery! Czoho p�utajeszsia!
Taras usiad� na pod�odze obok miski z barszczem, z kt�rej jedli Jaryna, Maryjka i Josyp. Troje dzieci macochy siedzia�o przy stole.
Dziadek niecierpliwie poruszy� si� i mrukn�� co� pod nosem. Taras us�ysza� tylko:
- ...hrim-baba!
Nie wiadomo, co by jeszcze dla Tarasa wynik�o ze z�ych zwyczaj�w macochy i oburzenia dziadka, ale skrzypn�y drzwi i wesz�a Kateryna Krasicka, najstarsza c�rka gospodarza, kt�ra od �lubu, to znaczy od dw�ch lat, mieszka�a z m�em we wsi Zielona D�browa, w s�siedztwie Kiry��wki. Tu� po Katerynie zjawi� si� Mykyta.
- 10 -

Chory jakby tylko na to czeka�. Wspar� si� na r�ce i patrzy� w stron� c�rki. Kateryna podbieg�a do ojca, uca�owa�a go i, nachylona nad nim, s�ucha�a, a on szepta�:
- Zwy... dida... ditok...
M�oda kobieta skin�a r�k�. Wsta� z �awy dziadek i zbli�y� si� do syna. Dzieci Hryhorija zostawi�y misk� na pod�odze i przyfrun�y za dziadkiem. Tylko macocha ze swoj� tr�jk� zatrzyma�a si� opodal.
]S[a twarz chorego pad� ju� cie� wieczno�ci. Twardy ch�op ukrai�ski zachowa� jednak do�� si�y na t� ostatni� chwil�, by spe�ni� sw�j naj�wi�tszy obowi�zek: rozporz�dzi� mieniem i po�egna� bliskich.
M�wi� cicho, z przerwami, niezbyt wyra�nie, tak �e dziadek i Kateryna musieli dobrze ws�uchiwa� si� w jego s�owa. Wymienia� wszystkie dzieci po kolei, b�ogos�awi� i ka�demu wydzieli� cz�stk� spu�cizny. Chat� odda� Mykycie, jako najstarszemu, remanent, czyli inwentarz - Josypowi, skrzyni� z mizern� chudob� po matce - c�rkom. �onie zostawi� grosiwo od�o�one na czarn� godzin� i nakaza�, aby zaj�a si� pogrzebem.
Tarasa wymieni� na ostatku.
Z mi�o�ci� wpatrzy� si� w syna i g�osem nadspodziewanie mocnym powiedzia�:
- Synowi mojemu Tarasowi z spadszczyny pisla mene niczoho ne treba. Win ne bud� abyjakoju ludy-noju; z joho wyjd� abo szczo� du�e dobre, abo we�yke �edaszczo; dla nioho moja spadszczyna abo niczoho ne znaczytyme, abo niczoho ne pomo�e.
I kieruj�c spojrzenie na dziadka, doda� jeszcze, ale ju� ca�kiem cicho:
- Taras... powynen... uczytysia...
W chwil� p�niej g�owa opad�a mu na piersi. Z gard�a doby�o si� rz�enie. Ch�op ci�ko westchn�� i ucich� na zawsze.
- li -

Przyszli s�siedzi. Przyszed� diak cerkiewny, Piotr Bo-horski, wysoki, barczysty dr�gal, cuchn�cy tytoniem i w�dk�, kt�ry rok temu nasta� do Kiry��wki.
Macocha nakry�a st� obrusem i postawi�a butelk� gorza�ki oraz wielk� mich� warenyk�w, potem zwr�ci�a si� do diaka:
- Ta jakszczo wasza �aska, pane diacze, to proszu.
Diak nie da� si� namawia�.
Gdy sobie podjad� i podpi�, zacz��, �piewa� psa�terz. �piewa� czysto i �adnie, d�wi�cznym i grzmi�cym basem, chocia� mu troch� przeszkadza�a czkawka.
Dziadek marszczy� si� gniewnie, a wreszcie uj�� p�acz�cego Tarasa za r�k� i wyprowadzi� na dw�r.
Na wierzcho�ku wierzby siedzia�a sroka bia�oboka i zanosi�a si� piskliwym skrzekotem.
Poszli mi�dzy go�ymi drzewami sadu na szczyt wzg�rka, a stamt�d w stron� dziadkowej chaty. Zachodnie s�o�ce sia�o czerwonawy blask i o�ywia�o szary krajobraz przedwio�nia. Tylko b�r sosnowy w oddali ciemni� si� jak wieniec na skroniach �mierci.
Taras szed� i my�la� o tym, co mu powiedzia� ojciec. �ykaj�c gorzkie �zy, zapyta� dziadka:
- A czy ja budu malarem? Dziadek popatrzy� na niego i odrzek�:
- Budesz.
Blask s�o�ca sta� si� jaskra wszy i silniej zapachnia�o stepowe przedwio�nie.

CZʌ�   PIERWSZA
OB�OKI NAD KIRY��WK�
Ta cz�� Kijowszczyzny, kt�ra le�y na prawym brzegu Dniepru, jest najrdzenniejsz� i najs�awniejsz� dzielnic� Ukrainy. A ze wszystkich jej powiat�w zwino-gr�dzki powiat wyr�nia si� r�norodn� i malownicz� przyrod�. Nie ma on charakteru wybitnie stepowego jak inne dzielnice ukrai�skie; pasma wzg�rk�w przecinaj� go wszerz i wzd�u�, a liczne jary i ukryte w nich lasy, bajraki, przepysznie rze�bi� i urozmaicaj� teren. W dawnych wiekach zalesienie powiatu przedstawia�o si� jeszcze wspanialej. Na "dzikich polach" pe�no by�o d�br�w i czarnole�nych gaj�w.
Przez ziemi� zwinogr�dzk� z p�nocy na po�udnie p�ynie rzeczka Zgni�y Tykicz, przyjmuj�c z lewej strony We�niank�, Berezank�, Bojark�, Szpo�� i inne, a z prawej Pohiblak z Czerninem, Bo�winkiem i Skopilko-wem, Buzank� z Szubin�, Zwinogr�dk�, Tykicz G�rski i Wielk� Wy�.
T�dy bieg� ongi� s�ynny Czarny Szlak. Wynurzywszy si� z Czarnego Lasu nad Dnieprem, pomi�dzy uj�ciami
- 13 -

Soko��wki i Nosak�wki, na wierzchowisku Ingulca wchodzi� w wododzia� Dniepru i Bohu, szed� naprz�d pomi�dzy Lasem �ebedy�skim a Romczynem i Werbi-czem, potem wkracza� na grz�d� mi�dzy dop�ywy Rosi i Zgni�ego Tykicza i dociera� do Bia�ej Cerkwi. St�d jedno rami� szlaku kierowa�o si� w stron� Polesia, a drugie ku Wy�ynie Machnowieckiej, ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin