Courths-Mahler Jadwiga - Sprzedane dusze.txt

(351 KB) Pobierz
JADWIGA COURTHS-MAHLER
sprzedane dusze



Adaptacja i redakcja tekstu HALINA KUTYBOWA
Redakcja techniczna LECH DOBRZA�SKI
Projekt graficzny ok�adki i strony tytu�owej MAREK MOSI�SKI
MIEJSKA BIBlrortKAPIMICZNA
11-806 Zabrze, ul. Woir.o^, ^J
 951
ISBN 83-85397-00-0
Wydanie pierwsze powojenne, P.P.U. AKAPIT sp. z o.o. Katowice
Nak�ad 70 000+150 egz. Ark. wyd. 11,60, ark. druk. 11,5.
Papier offset, kl. III, 70 g, rola 61 cm
Rzeszowskie Zak�ady Graficzne
Rzesz�w, ul. p�k. Lisa-Kuli 19
Zam.  1319/91
R�a Rietberg mia�a dwana�cie lat, gdy umar� jej ojciec; matk� straci�a dwa lata wcze�niej. Matka umar�a przy urodzeniu syna, kt�rego wyda�a na �wiat po trzynastu latach ma��e�stwa. M�� jej tak gor�co pragn�� tego syna, �e gdy oznajmiono mu, i� si� urodzi�, uwa�a� si� za najszcz�liwszego w �wiecie cz�owieka. Uradowany pobieg� do �o�a swej �ony, kt�r� bardzo kocha� i obsypa� jej r�ce poca�unkami. Spojrza�a z bladym u�miechem na m�a i spyta�a cicho:
�  Teraz chyba niczego nie brak ci do szcz�cia, ukochany Albercie?
�  Nie, jestem niewypowiedzianie szcz�liwy � odpar� ma��onek. Poniewa� kazano mu wyj�� z pokoju, przycisn�� raz tylko do serca
swego ma�ego synka, po czym spiesznie si� oddali�. Pod��y� do swej c�reczki R�y i oznajmi� jej, �e urodzi� si� braciszek.
Dziewczynka ucieszy�a si� ogromnie nie przeczuwaj�c, �e przyjdzie jej drogo okupi� t� rado��. Ojciec r�wnie� nie spodziewa� si�, �e w tak kr�tkim czasie zostanie rozbite jego szcz�cie, �e szybkim krokiem zmierza cierpienie.
Jeszcze tego samego wieczoru zmar�a jego �ona, a nast�pnego rana i male�ki synek.
Mo�e te� ma�a delikatna duszyczka wiedzia�a, jak �le bywa na �wiecie bez pieszczoty macierzy�skiej, w ka�dym razie � male�stwo umar�o.
Wypadki te zrobi�y wielkie wra�enie na R�y Rietberg. By�a zbyt m�oda, aby m�c poj�� ca�y ogrom nieszcz�cia, lecz do�� rozumna,
3

by odczu� ca�� g��bi� b�lu i zorientowa� si�, jak wielk� ponios�a strat�. Po �mierci matki i brata, ojciec jej omal nie straci� zmys��w z rozpaczy, a bole�� jego widzia�o i rozumia�o dziecko.
Dziesi�cioletnia w�wczas, ogromnie subtelna i wra�liwa dziewczynka, szybko dojrza�a podczas owych okropnych dni.
Wyczuwa�a intuicyjnie, �e powinna zape�ni� �ycie z�amanemu na duszy cz�owiekowi, �e powinna uczyni� wszystko, aby si� uspokoi� i przyszed� do siebie. Nie rozumia�a, dlaczego ojciec oskar�a si�, �e sta� si� przyczyn� �mierci ukochanej �ony. M�wi�, i� B�g ukara� go za to, �e nie zadowoli� si� dotychczasowym szcz�ciem i posiadaniem dobrej �ony i male�kiej c�reczki.
Te nami�tne oskar�enia, zgo�a niestosowne dla uszu dziesi�cioletniej dziewczynki, sprawi�y na R�y g��bokie wra�enie, aczkolwiek nie mog�a jeszcze wtedy ogarn�� my�l�, ani nawet przeczu� przysz�ych wypadk�w �ycia. Dziecko to sta�o si� prawdziw� bohaterk�, usi�uj�c pocieszy� ojca, cho� samo by�o smutne i przygn�bione.
Ojciec jednak od chwili, gdy spotka� go straszny cios, nie odzyska� ju� weso�o�ci, ani nawet spokoju. R�a podczas ostatnich dw�ch lat, kt�re sp�dzi�a u jego boku, dojrza�a w cieniu cierpienia. Sta�a si� cicha, zr�wnowa�ona, gotowa do ka�dej ofiary i po�wi�cenia. Z natury �ywa i weso�a, stara�a si� zwyci�y� panuj�c� w domu atmosfer� smutku i cierpienia. A gdy udawa�o si� jej wywo�a� blady, sm�tny u�miech na ustach ojca, w�wczas uwa�a�a to za najwspanialsz� nagrod� za swoje starania, bowiem u�wiadamia�a sobie, �e wnios�a troch� s�o�ca w jego smutne �ycie.
W dwa lata po �mierci �ony, dok�adnie w rocznic� tego dnia, gdy powi�a syna, Albert Rietberg uleg� wypadkowi, jad�c samochodem na uniwersytet. By� on profesorem, wybitnym filologiem � j�zykoznawc�. Uchodzi� za znakomito��, a przed �lubem podr�owa� po ca�ym �wiecie, studiuj�c rozmaite j�zyki i narzecza.
Po katastrofie przewieziono go do domu w stanie bardzo gro�nym. Zosta�o mu jednak tyle czasu, �eby sporz�dzi� testament. Spadkobierczyni� swego bardzo znacznego maj�tku mianowa� R��, przy czym uczyni� jej opiekunem Herberta Rietberga, swego kuzyna, jedynego krewnego z linii m�skiej, kt�ry pozosta� przy �yciu. Przywo�ano go szybko do �o�a umieraj�cego, a Herbert Rietberg przy-
rzek�, �e b�dzie si� serdecznie i troskliwie opiekowa� R�. Profesor Rietberg udzieli� mu jeszcze kilku rad i wskaz�wek, dotycz�cych przysz�o�ci c�rki i jej wychowania. Nie zna� dobrze swego kuzyna, lecz uwa�a� go za uczciwego, szlachetnego cz�owieka. Wiedzia�, �e nie posiada on maj�tku, lecz zajmuje dobrze p�atn� posad� i �yje w dobrych warunkach. A poniewa� by� jedynym jego krewnym przeto s�dzi�, �e nadaje si� w zupe�no�ci na opiekuna R�y.
R�a siedzia�a z szeroko otwartymi, przera�onymi oczyma przy �o�u swego ojca, nie zwracaj�c uwagi na nikogo. Przeczuwa�a, pe�na strachu, �e oto �mier� wyci�ga znowu r�ce, aby zabra� jej najdro�szego cz�owieka, jedynego, kt�ry pozosta� jej na �wiecie. Z trudem t�umi�a g�o�ny szloch, zachowuj�c si� cicho, przez wzgl�d na ukochanego ojca. Albert Rietberg wyda� ostatnie tchnienie, trzymaj�c w stygn�cej d�oni r�k� c�reczki. Gdy powiedziano R�y, �e ojciec nie �yje, pad�a bez jednego s�owa przed ��kiem na kolana, spogl�daj�c z l�kiem w jego martw�, blad� twarz...
Nie krzycza�a, nie p�aka�a, lecz osun�a si� ko�o zw�ok ojca, bezsilna i z�amana, przygnieciona okrutnym b�lem, kt�ry zalewa� jej ma�e serduszko.
Zmartwia�a z l�ku, przed strasznym losem, kt�ry wydziera� jej po kolei wszystkich bliskich ludzi. Nie wypuszcza�a z r�k d�oni ojca, p�ki wreszcie nie poczu�a martwego ch�odu.
Wtedy ca�a dr��ca pozwoli�a si� wyprowadzi� do innego pokoju.
Nie potrafi�a jednak serdecznie zap�aka�, nie znalaz�a ani jednej �zy. M�wiono, �e R�a jest dziwnym dzieckiem.
Kuzyn ojca, kt�ry zosta� jej opiekunem prawnym, zaprowadzi� j� do swej �ony. Z pocz�tku ciotka przyj�a dziewczynk� bardzo nieprzychylnie, gniewaj�c si� na m�a, �e przysporzy� jej tyle k�opotu. R�a s�ysza�a to, a osch�o�� ciotki dotkn�a bole�nie dr��ce, zbola�e dziecko. Wuj pozostawi� R�� pod opiek� s�u��cej, a sam wyszed� z �on� do innego pokoju. Tam mi�dzy ma��onkami odby�a si� d�uga rozmowa, a gdy ukazali si� znowu, zachowanie ciotki wobec R�y uleg�o zupe�nej zmianie. Zbli�y�a si� serdecznie do dziewczynki, obsypuj�c j� pieszczotami, lecz wra�liwe dziecko wyczu�o instynktownie, �e tkliwo�� ciotki jest udana i nieszczera. R�a nie potrafi�a jako� nabra� serca do tej kobiety, ani te� do jej m�a i to nie tylko
dlatego, �e dawniej widywa�a ich bardzo rzadko i �e byli jej obcy. Dziewczynka wyczuwa�a intuicyjnie fa�sz i ob�ud� we wszystkich objawach czu�o�ci, kt�rych nie szcz�dzili jej krewni. Nie mog�a si� w ich s�owach doszuka� szczerego uczucia, tote� zamkn�a si� w sobie. Ten stosunek nigdy nie uleg� zmianie, cho� R�a by�a spokojnym i pos�usznym dzieckiem. Skrywa�a przed nimi trwo�liwie swoje �ycie wewn�trzne. Nie mog�a si� do nich w �aden spos�b zbli�y�, cho� nie s�ysza�a nawet o czym wuj Herbert rozmawia� owego pami�tnego dnia ze swoj� �on�.
Rozmowa ta potoczy�a si� w ten spos�b, �e pani Helena obsypa�a swego ma��onka wyrzutami. Mia�a mu bardzo za z�e, �e przyj�� obowi�zek wychowania c�rki Alberta Rietberga i �e przysparza jej trosk i k�opot�w. M�� jednak, po wys�uchaniu tych wym�wek, odpowiedzia�:
� Pos�uchaj spokojnie, Heleno, a na pewno zmienisz zdanie. R�a jest spadkobierczyni� swego ojca, kt�ry pozostawi� jej o wiele wi�cej, ni� si� tego mo�na by�o spodziewa�, s�dz�c po skromnym trybie �ycia, jaki prowadzi�. Zaleci� on w testamencie, aby R�a otrzyma�a staranne wykszta�cenie, aby nie szcz�dzono wydatk�w na jej wychowanie, aby prowadzi�a takie �ycie, jak dotychczas. Ka�dego lata ma odbywa� pi�kn� podr� i u�ywa� wszelkich rozrywek i przyjemno�ci, na jakie mog� wystarczy� odsetki od kapita�u. Odsetki z jej maj�tku mog� by� wydane na koszt jej utrzymania i wykszta�cenia. Albert wiedzia�, �e nie jeste�my zamo�ni i �e posiadam jedynie moj� pensj�, tote� uczyni� wszystko, aby nam ul�y�. Urz�dzimy si� tak, aby�my tak�e w przysz�o�ci mogli �y� z tych procent�w, a przy tym b�dziemy �y� znacznie lepiej ni� obecnie. Pojmujesz chyba, ile b�dziemy mieli korzy�ci,  gdy R�a zamieszka u nas, pod nasz� opiek�. Ona ma prowadzi� wystawne �ycie, wi�c i my b�dziemy je prowadzili, b�dziemy z ni� razem podr�owali i zakosztujemy wszelkich rozrywek i przyjemno�ci. Dziewczyna liczy obecnie lat dwana�cie, mo�emy wi�c a� do jej pe�noletno�ci, to znaczy przez dziewi�� lat, utrzymywa� si� na jej koszt. Odsetki wynosz� oko�o pi�tnastu tysi�cy marek rocznie.  Moj� pensj� b�dziemy sk�adali do banku, wi�c sobie troch� grosza zaoszcz�dzimy. Ca�y maj�tek ma�ej jest z�o�ony w pewnych papierach. Przy tym Albert przed �mierci� za-
proponowa� mi, �eby�my si� przeprowadzili do jego mieszkania, aby dziecko nie musia�o zmienia� otoczenia, do kt�rego przywyk�o. To ci chyba odpowiada? Pomy�l tylko, to pi�kne, siedmiopokojowe mieszkanie, w eleganckiej dzielnicy, urz�dzone z komfortem, przepy-sznie umeblowane... Komorne b�dzie oczywi�cie p�acone z dochod�w R�y. Nasze meble oddamy na przechowanie, odbierzemy je dopiero w razie potrzeby. Pojmujesz chyba teraz, �e przyjmuj�c R�� do siebie, nie b�dziemy mieli �adnego k�opotu. Nigdy nie zdarzy nam si� taka sposobno��, �eby poprawi� troch� nasze skromne warunki. Dzieci nie mamy, R�a wydaje si� cich�, pos�uszn�, uleg�� dziewczynk�, nietrudn� do prowadzenia. Nie b�dziesz z ni� mia�a wiele k�opotu, bo mo�emy przecie� przyj�� jeszcze jedn� s�u��c�. C� ty na to? Pani Helena wys�ucha�a st�w m�a z zapartym tchem. Oczy jej zal�ni�y chciwo�ci�.
�  W   domu   tym  jest   przecie�  mn�stwo   kryszta��w,   srebra, porcelany... Czy b�dziemy mogli tego u�ywa�? � spyta�a.
M�� skin�� g�ow�.
�  Naturalnie moja droga.  Przez dziewi�� lat b�dziemy mieli w tym mieszkaniu nieograniczon� w�adz�...
Helena by�a zadowolona.
�  Je�li tak, to inna sprawa � rzek�a � oczywi�cie, �e nie mo�emy nie skorzysta� z takiej okazji. A teraz chod� ze mn� do dziecka, musimy je pocieszy�.
Tak si� te� sta�o, lecz subtelna R�a, wyczu�a w czu�o�ciach ciotki nut� fa�szu. Zauwa�y�a, �e ta kobieta musia�a mie� zapewne jaki� pow�d,...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin