Ariosto Lodovico - Orland Szalony t.1i2.pdf

(3271 KB) Pobierz
1048730318.001.png
LUDOVICO ARIOSTO
ORLAND SZALONY
TŁUMACZYŁ P IOTR K OCHANOWSKI
W YDAŁ J AN C ZUBEK
N AKŁADEM A KADEMII U MIEJĘTNOŚCI
K RAKÓW 1905
W latach 1483-1496 opuszcza drukarską prasę „Orland zakochany” Matteo Maria Boiarda ,
skrzący się feerią bajkowych obrazów, miłosnych awantur i rycerskich przygód. Ale wspomniany
poemat nie został ukończony. Fakt ten zręcznie wykorzystuje Lodovico Ariosto (1474-1533),
czołowy literat włoskiego odrodzenia. Jego „Orland szalony” ( Orlando Furioso) będący swoistym
appendixem do utworu Boiarda, stanowi zarazem samodzielną, świetnie ukształtowaną strukturę
tekstową. Zauważmy przy sposobności, że w tytule renesansowego eposu Ariosta widnieje imię
bohatera średniowiecznych opowieści, osadzone w antykizującym kontekście („Oszalały Herkules”
Eurypidesa, „Herkules szalejący” Seneki). Cóż to za zgrabna synteza różnorakich tradycji!
Pierwszą wersje „Orlanda” publikuje Ariosto w 1516, drugą pięć lat później, ostateczną w 1532.
Trzecia redakcja liczy niemal 40 000 wierszy i składa się z 46 pieśni. Tak więc włoska epopeja jest
dłuższa niż „Iliada” i „Odyseja” razem wzięte, czterokrotnie obszerniejsza od naszego „Pana
Tadeusza” i dwunastokrotnie od angielskiego „Beowulfa”. Ogromnemu dziełu Ariosta daleko jednak
do „stychometrycznego rekordu”. Przecież staroindyjska „Mahabharata” liczy ok. 120 000
dwuwierszy.
„Orland szalony” przytłacza mnogością wątków, epizodów i dygresji. Wszelako brak klarownej,
jednolitej linii kompozycyjnej nie prowadzi do totalnego chaosu, nie skazuje czytelnika na lekturową
katorgę. Dbając o zachowanie minimum rygoru intelektualnego, Arosto sprawnie i logicznie operuje
sygnałami korelacji – scala przerwane wątki oraz określa związki zachodzące między
przeplatającymi się ciągami tematycznymi. Owa swoboda artystyczna sprzyja piętrzeniu kontrastów,
sprzyja zmianom emocjonalnego klimatu. Zresztą na konieczność wprowadzenia różnobrzmiących
„epickich melodii” wskazuje sam narrator:
Ale mi trzeba czynić tak, jako dobremu
Lutniście, na biesiadzie zacnej grającemu,
Który głosy odmienia, bijąc w te i w owe
Strony, czasem basowe, czasem tenorowe [1] .
Ariosto nawiązuje do tradycji epiki bohaterskiej (głównie średniowiecznej, choć nie lekceważy i
wzorów antycznych), ale ten krąg inspiracji w pewnym tylko stopniu decyduje o gatunkowym obliczu
„Orlanda szalonego”. W dziele nadwornego poety Estów na plan pierwszy wysuwają się bowiem,
podobnie jak w literaturze arturiańskiej, „romansowe atrakcje”: miłosne perypetie, cudowne
przygody, fantastyczne wyprawy, magiczne przedmioty itp. Wypada tu nadmienić, iż kompozycyjno-
opisowe właściwości „Orlanda szalonego” spotkały się z krytyką XVI-wiecznych admiratorów
starożytnej epiki. Jednakże ich opinie nie były powszechnie akceptowane: „Twórcy poetyk
renesansowych różnili się między sobą w poglądzie na nowy gatunek epicki, który zwali na ogół
romansem czy romansem awanturniczym. Arystoteles nie tylko nie ułatwiał jego obrony, ale
przeciwnie, wzmagał wątpliwości, czy można taki utwór jak „Orland szalony” stawiać na równi z
wielka epika grecko-rzymską. We Włoszech pierwszy uznał równoważność arcydzieła Ariosta
wobec „Iliady”, „Odysei” i „Eneidy” Giraldi Cinzio. We Francji Joachim du Bella zalecał pisarzom
naśladowanie zarówno Homera i Wergiliusza, jak Ariosta, podkreślając, że to ostatnie zalecenie
poczytuje za akt odwagi ze swojej strony”[2].
Fabuła „Orlanda” została zogniskowana wokół trzech głównych wątków: wojny chrześcijan z
saracenami, miłosnej udręki tytułowego bohatera oraz historii afektu Rugiera i Bradamanty. Wątek
batalistyczny ukazuje walki o Paryż, które rycerze Karola Wielkiego toczą z pogańskimi hufcami
dowodzonymi przez Agramanta, afrykańskiego władcę.
Agramanta wspierają liczni sojusznicy, m. in. król Marsylio (Marsyl z „Pieśni o Rolandzie”) i
Rodomont z Algieru, najznakomitszy saraceński zagończyk. W sferę tych pojedynków i szturmów od
czasu do czasu ingerują nadprzyrodzone istoty (np. archanioł Gabriel) i alegoryczne postacie (np.
Niezgoda, Zazdrość, Milczenie). „Aresowe zabawy” kończą się jednak klęską antychrześcijańskiego
obozu.
Ariosto jest piewcą potęgi miłości, miłości zmysłowej i namiętnej, tragicznej i radosnej,
lubieżnej i delikatnej. W jej sidła wpada także olbrzymi Orland, siostrzeniec Karola Wielkiego,
beznadziejnie zakochany w królewnie Angelice. Tę śliczną dziewicę wykreował Ariosto z
błyskotliwym talentem, wdziękiem i znawstwem sekretów erotyzmu. We włoskiej epopei „raz po raz
pojawia się ona na widowni, ale po chwili znika przy pomocy czarodziejskiego pierścienia, jak
bajeczny ptak rajski to tu, to tam ulata i rozwiewa się w jakiejś otoczy świetlistej”[3].
Niemal całe ciało Orlanda jest odporne na ciosy oręża (częściowa atrosja!). „Niemal całe”, gdyż
syn Milona z Anglantu posiada słabe punkty, które mogą ulec zranieniu – podeszwy stóp. Zresztą tego
typu motywy, związane z archaicznymi konwencjami kształtowania wizerunku bajkowo-epopeicznego
bohatera, nie są w dziele Ariosta niczym osobliwym. Na przykład Ferat (w oryg. Ferraú, Ferrauto)
też został obdarzony słabym punktem – pępkiem.
Nie wiem, jeśli to wiecie, że beło stwardziało
Przez czary wszystko prawie Feratowe ciało
Okrom tam, kędy dziecię, kiedy u macierze
W żywocie jeszcze leży, pierwszy pokarm bierze;
I póki jeno beł żyw, zawsze tę część ciała,
Która będąc wątpliwa, ranom podlegała,
Ubezpieczał jako mógł, sposobem wszelakiem
Z wyprawnego żelaza blachem siedmiorakiem [4].
Orland jest wojownikiem odmiennym od Amadisa z Galii, bohatera romansów rycerskich,
którego imię rozsławił w Europie utwór Garcii Rodriqueza de Montalva, jednego z
wczesnorenesansowych pisarzy hiszpańskich.
Hrabia Orland, dowiedziawszy się, że Angelika oddała Midorowi „kwiat różej długo
pilnowany”, popada w obłęd. Szlachetny heros zatraca cechy rozumnej istoty, przeistaczając się w
nagą bestię, która morduje ludzi, zabija zwierzęta, wyrywa drzewa. Postępuje on zatem na przekór
sądowi sformułowanemu ongiś przez Senekę Filozofa: „Przecież i dla cierpienia obowiązuje pewna
norma umiarkowania”[5].
Motyw szaleństwa z miłości przydaje ekspresji rozlicznym opowieściom, m.in. „Rycerzowi w
tygrysiej skórze” Szoty Rustaweliego, XII-wiecznej gruzińskiej epopei. Jest również obecny w
parodiującym romanse rycerskie „Don Kichocie” Cervantesa. Wystarczy choćby przypomnieć scenę,
w której półnagi, owładnięty uczuciem do Dulcynei hidalgo z mancy zastanawia się, czy powinien
naśladować furiata Orlanda, czy melancholijnego Amadisa z Galii. Widzimy zatem, iż „adwersarz
wiatraków” usiłuje trawiącą go namiętność wtłoczyć w odpowiedni stereotyp.
Szaleństwo Orlanda nie trwa wiecznie. Oto do akcji wkracza wspaniały Astolf, bohater jeżdżący
na skrzydlatym Hipogryfie, posiadacz cudownego rogu i magicznej księgi. Astolf z baśniową
swobodą porusza się po bezkresnych terytoriach: dociera do raju ziemskiego, opisanego w „Boskiej
Komedii” i malowanego przez Hieronima Boscha, a stamtąd – korzystając z pomocy archanioła Jana
– na wozie proroka Eliasza pędzi do królestwa Luny. Jest to wyjątkowo owocna ekskursja! Z
księżycowego globu Astolf przywozi ampułkę wypełnioną rozumem, który uleciał z głowy
nieszczęsnego Orlanda. Zawartość naczynia, wlana do nosa pomyleńca, wywołuje błyskawiczne
skutki: heros odzyskuje pierwotną mądrość i zapomina o płochych amorach. Nawiasem mówiąc,
uzdrowiony szaleniec występuje także w „Dziejach Dionizosa” Nonnosa z Panopolis. Jest nim syn
Zeusa i Semele, a funkcję lekarstwa na fiksację pełni mleko olimpijskiej bogini.
Orland zostaje dotknięty aberracją umysłową, gdyż postępował wbrew swemu powołaniu.
Stwórca obdarzył hrabiego ciałem twardszym od żelaza, by ułatwić mu walkę z Saracenami, obronę
chrześcijańskiego dominium.
Ulegając urokom poganki z „żyznego Kataju”, Orland zaniechał wykonywania planu Opatrzności i
dlatego musiał ponieść surową karę. Ariosto zarysowuje paralelę między średniowiecznym herosem
i grzesznym biblijnym Nabuchodonozorem, który z wyroku Jahwe przez siedem lat prowadził
bezmyślny, zwierzęcy żywot (Dn. 4,28-31). I Nabuchodonozor, i Orland doznają iluminacji moralnej.
Siostrzeniec cesarza Karola znowu staje się chlubą chrześcijańskiego rycerstwa, a jego szabla
Duryndana po dawnemu rozłupuje pogańskie szyszaki.
Z barwnych ogniw narracyjnych (przygody, rozłąki, rozterki kobiecej duszy, gra prawdy i pozoru
itp.) formuje Ariosto opowieść o miłości Saracena Rugiera i Bradamanty – dziewicy-wojownika.
Rugier o to heros karmiony lwim szpikiem przez maga Atlanta (podobne jadło aplikuje Achillesowi
centaur Chirion), potomek trojańskiego Hektora. Owego hiperrycerza bierze do „sercowej niewoli”
czarownica Alcyna, którą Ariosto portretuje zgodnie z kanonami dworskiej estetyki, jakże naturalnej
w macierzystej kulturze Petrarki, Boccaccia, Poliziana:
Sotto due negri e sottilissimi archi
son duo negri occhi, anzi duo chiari soli,
pietosi a riguardare, a mover parchi;
itorno cui par ch’Amor scherzi e voli,
e ch’indi tutta la faretra scarchi,
e che visibilmente i cori involi:
quindi il naso per mezzo il viso scende,
che non truova l’Invidia ove l’emende
[...]
Zgłoś jeśli naruszono regulamin