Gruca Kamil - Panowie z Pitchfork.pdf

(1126 KB) Pobierz
1011330334.002.png
Kamil Gruca
1011330334.003.png
PANOWIE z PITCHFORK
Przebaczcie teraz, dostojni słuchacze, Jeśli
zuchwały, ale płytki umysł Śmie wam przed oczy
przedmiot wielkiej treści Na tak nikczemnym
stawiać rusztowaniu.
William Shakespeare, Król Henryk V, w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka Prolog
czyli słów kilka o Francji początków XV wieku ok 1415 przyniósł królestwu Francji oficjalne za-Rk
ończenie wojny domowej i nie tylko oficjalne rozpoczęcie wojny z Anglią. Od 1392 roku, kiedy to
pojawiły się pierwsze objawy choroby psychicznej króla Karola VI, sytuacja polityczna w kraju nie
była stabilna.
Szaleństwo władcy, przeplatane okresami poczytalności, prowadziło do problemów z rządzeniem.
Na początku piętnastego wieku w okresach zwanych absencją monarchy dwie postaci wyrosły na
czołowych przywódców królestwa. Pierwszą z nich był Ludwik ksią-
żę Orleanu, młodszy brat króla, nominowany regentem.
Człowiek o ogromnej ambicji, wielkich zdolnościach dy-plomatycznych i niewielkiej ojcowiźnie,
którą przekazał
mu Karol V. Ta charakterystyka wystarcza, by zrozumieć dążenia odsuniętego od wielkiej polityki
zdolnego księ-
cia, który dzięki szaleństwu brata mógł zyskać na znacze-niu, i rzeczywiście udało mu się to osiągnąć.
Skupiwszy wokół siebie potężnych arystokratów i wziąwszy sobie żonę z bajecznie bogatego
mediolańskiego rodu Yiscon-7
tich, książę stał się bardzo wpływowy. Zapędy Ludwika hamował jednak nie mniej ambitny i bardzo
potężny człowiek, książę Burgundii Jan bez Trwogi. Miał on w swoim władaniu najbardziej
rozwinięte w tamtym rejonie świata hrabstwo Flandrii, a ponadto bogate terytoria na północy i
środkowym wschodzie kraju. Będąc księciem krwi królewskiej (jego dziadkiem był Jan II Dobry),
nie miał zamiaru dzielić swoich wpływów z nikim, a hołd oddawał jedynie królowi.
Dość szybko ogromne królestwo Francji okazało się zbyt małe dla owych dwóch możnych, których
konflikt interesów i wzajemna nienawiść, skrzętnie ukrywana pod uroczystymi obietnicami przyjaźni
i dozgonnego przymierza, ujawniły się dobitnie w 1407 roku. Wkrótce po tym, gdy Ludwik Orleański
pod nieobecność w stolicy Jana bez Trwogi obsadził gros najważniejszych stanowisk pań-
stwowych swoimi sprzymierzeńcami, doszło do bezpre-cedensowego wydarzenia. Kilkunastu
1011330334.004.png
wynajętych morderców zmasakrowało na paryskiej ulicy Vieille du Tempie jadącego z nielicznym
orszakiem Ludwika. Niedługo potem książę Burgundii przyznał się publicznie, że zlecił
to zabójstwo, lecz prędko znalazł dla swojego postępku dobre wyjaśnienie. Przez dobre mamy tu na
myśli: takie, które długo uznawano za wystarczające. W 1408 roku doktor teologii Jean Petit wygłosił
w Paryżu wielogo-dzinną mowę obronną. Postawił w niej niezwykle śmiałą tezę dotyczącą
tyranobójstwa. Stwierdził, że nie tylko nie jest ono naganne, ale wręcz winno być postrzegane jako
obowiązek moralny dobrego księcia.
1011330334.005.png
8
Mimo że przemówienie doktora miało postać sylogizmu, a sylogizm ów był poprawny, nie wszyscy
zgodzili się z opinią uczonego. Poszło, jak to często bywa w nie-zawodnych rozumowaniach, o
przesłanki. Mniej więcej połowa wielkich możnych nie chciała przystać na to, że Ludwik Orleański
był tyranem. Wielu duchownych widziało natomiast problem w uznaniu przesłanki większej, z której
wynikało, że czasami dobrze jest kogoś zabić, co jednak popadało w konflikt z dziesięciorgiem
przykazań.
Zgody nie było, ale z drugiej strony nie było też ludzi, którzy śmieliby się przeciwstawić księciu
Burgundii. Nawet król był bezradny, a co więcej, przez większość czasu, jak się wyżej powiedziało,
niepoczytalny. Wyszło więc na to, że rządy sprawował „tyranobójca".
W 1411 roku dorosły już syn zamordowanego księ-
cia, Karol Orleański, wyrósł na człowieka na tyle silnego, by sprzeciwić się zabójcy ojca. Wybuchła
wojna domo-wa między stronnictwem Burgundii a sprzymierzeńcami Orleanu, których od nazwiska
jednego z ich najokrutniej -
szych przywódców zwano Armaniakami. Podczas trwających latami zmagań zawarto wiele
rozejmów, wielokrotnie przyrzeczono sobie przyjaźń i przymierze, a na-stępnie rozejmy zrywano, a
słowa nie dotrzymywano.
Nawet król dał przykład niezdecydowania, raz stając po jednej, raz po drugiej stronie (a mówimy o
decyzjach podjętych w okresie poczytalności). Żadne stronnictwo nie powstrzymało się od wezwania
na pomoc zamorskich sąsiadów z Anglii. Sąsiedzi natomiast przyglądali się temu zamieszaniu z
wielkim zainteresowaniem i cze-9
kali. W końcu w 1415 nastał pokój, który choć chwiej-ny, miał potrwać dość długo. Ostatecznie
żadni Francuzi nie byli zadowoleni: ani przegrani Burgundczycy, co nie dziwne, ani też ogromnie
wyczerpani zmaganiami Armaniakowie, którzy ostatecznie pozyskali królewską przychylność.
Zadowoleni byli natomiast sąsiedzi, któ-
rych młody i bardzo wojowniczy król, Henryk V, postanowił wpaść z sąsiedzką wizytą...
1011330334.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin