Nowy3.txt

(25 KB) Pobierz
Cielcowi towarzyszyły Pies Gończy i Wonica. Grupa czekała na wiadomoć od Allana, że flota rozpoczęła atak. Allan zawiadomił mnie, że nowa próba przebicia się również nie przyniosła powodzenia. Gwałtownie zakrzywiana przestrzeń wyrzucała na zewnštrz skupiska jeden gwiazdolot po drugim.
 Już czas!  nadałem sygnał do szturmu i nasze okręty runęły do przodu.
Siedzielimy w sterówce we trzech  Osima dowodził, a ja z Pawłem zajmowałem się obserwacjš. Na osi lotu połyskiwała Pomarańczowa z widocznš w mnożniku kuleczkš jej samotnej planety. Jeżeli tam rzeczywicie były Zływrogi, to powinny przedsięwzišć jakie kroki obronne, chociażby nieskuteczne, lecz niezwłoczne. Lecielimy z cišglć wzrastajšcš szybkociš nie napotykajšc żadnych przeszkód. Nic nie wskazywało na to, że zostalimy wykryci. Trzy gwiazdoloty wtargnęły do wnętrza skupiska.
 Jest zbyt dobrze, aby było naprawdę dobrze  przerwał milczenie Romero.  Pomarańczowa jest podejrzanie spokojna!
Jeżeli Zływrogi zamierzały zrobić nam jaki paskudny kawał, to na razie się z tym nie zdradzały. Nadal lecielimy do przodu w nienaruszonej przestrzeni.
 Wród wielu wariantów omawialimy również i takš sytuację, kiedy Niszczyciele będš starali się zwabić nas w pułapkę  odezwał się Osima.  Czy nie wydaje się panu, admirale, że mamy do czynienia z tym włanie wariantem?
Allan przekazał mi wiadomoć, że Pomarańczowa działa nader energicznie i jedynie na naszym kursie nie ma żadnych oznak jej aktywnoci. Przypuszczenie Osimy stawało się bardzo prawdopodobne. A jednak nie mogłem w nie uwierzyć. Trzeba było dysponować potęgš większš od naszej, odwagš graniczšcš z szaleństwem, aby bez oporu wpucić na swe terytorium trzy gwiazdoloty po tym, czego tam dokonał samotny Pożeracz Przestrzeni.
 Na razie wszystko idzie zgodnie z planem  odpowiedziałem Osimie.  Niszczyciele zostali zaskoczeni.
Przemknęlimy obok samotnych, peryferyjnych gwiazd i nareszcie znalelimy się w centrum Perseusza. Na ekranach odbiorników fal przestrzennych ujrzelimy mnóstwo wietlnych punkcików, które przybliżały się, mnożyły i rosły. To statki Leonida nie czekajšc na rozkaz spieszyły w rejon dokonanego przez nas wyłomu. Przestrzeń nadal była spokojna i bez ladu zakłóceń.
 Wyglšda na to, że przeciwnik stracił głowę i przegapił ostatniš szansę na skuteczne przeciwdziałanie  powiedział Romero, a Osima tylko ze zdumieniem pokiwał głowš.
Wyczerpany napięciem ostatnich godzin zdrzemnšłem się w fotelu. Przynił mi się koszmarny sen, pierwszy z serii zadziwiajšcych widziadeł, które tak często póniej mnie nawiedzały.
Znalazłem się w ogromnej sali, pokrytej kopułš usianš gwiazdami. Ale to był ekran. Doskonale wiedziałem, że oglšdam projekcję gwiazd na suficie, a nie same gwiazdy. Stałem pod cianš sali, potem zaczšłem wzdłuż niej ić, póniej biec. Biegłem po okręgu, którego rednica cišgle się zmniejszała, i po spirali zbliżałem się ku rodkowi hali, dokšd nie chciałem ić, bo tam między podłogš a stropem unosiła się w powietrzu półprzeroczysta kula. Nie wiadomo dlaczego bałem się tej kuli, a jednoczenie co mnie z nieodpartš siłš ku niej popychało. Aby tylko na kulę nie patrzeć, wzniosłem oczy ku sufitowi i ujrzałem na nim wród jaskrawych gwiazd janiejsze od nich punkty, nerwowo miotajšce się w przestrzeni. Wiedziałem, że były to statki naszej floty. Allan uparcie szturmował skupiska i z równym uporem odrzucano go na zewnštrz.
 Zdaje się, że trafiłem we nie do sali obserwacyjnej Zływrogów  powiedziałem po przebudzeniu do towarzyszy.  Pawle, pan jako kronikarz wyprawy powinien zainteresować się idiotycznymi widziadłami, które nawiedzajš jej dowódcę.
 Rzeczywistoć jest gorsza od koszmarnego snu  odparł ponurym głosem Osima.  Proszę zapoznać się z depeszš Allana.
MUK przekazał, że statki Allana, które przebyły już większoć przetartej przez nas trasy, natknęły się nagle na metrykę nieeuklidesowš i zostały zmuszone do
powrotu. Wrota rozwarte dla trzech gwiazdolotów zatrzasnęły się przed pozostałymi statkami floty...
 Druga nowina jest jeszcze ciekawsza  mruknšł Romero.  Proszę spojrzeć na ekran.
Spojrzałem i serce we mnie zamarło. Kršżowniki wroga błyskawicznie brały nas w szyk sferyczny.
 Około dwustu okrętów przeciwko trzem  powiedział Osima.  Majš przed nami respekt, admirale!
 Jeszcze raz się przekonajš, że gołymi rękami nie sposób nas wzišć. Alarm bojowy dla Cielca, Psa Gończego i Wonicy!
Pomknęlimy na spotkanie eskadr przeciwnika.

 Paskudna historia  powiedział Romero ziewajšc.  A co najgorsze, nie widzę żadnego wyjcia z sytuacji.
Minęło już wiele dni od chwili, kiedy rzucilimy się na przeciwnika, a do starcia cišgle nie dochodziło. Atakowane statki uciekały, a nas z kolei dopędzały te, od których staralimy się oddalić. Kiedy zwracalimy się ku nim, uciekały i one. Taktyka wroga była oczywista: nie wypuszczali nas, ale do walki nie chcieli dopucić.
 Gdyby choć jedna nieaktywna gwiazda się odezwała!  wykrzyknšłem ze złociš.  Czyżby w skupisku nie było już żadnego słońca zamieszkanego przez Galaktów?
Romero milczał, ale wiedziałem, o czym myli:
przybylimy tu nie jako turyci, lecz oswobodziciele pokrewnych narodów, którym przydarzyło się nieszczęcie. Teraz sami bylimy w trudnej sytuacji, a osłabłe cywilizacje nie mogły nam pomóc.
Coraz bardziej przygnębiała nas różnica między tym, co działo się w czasie lotu Pożeracza Przestrzeni a tym, z czym spotkalimy się obecnie. Wtedy nieaktywne gwiazdy, które nie potrafiły zmieniać metryki przestrzeni, uporczywie przestrzegały nas przed niebezpieczeństwem, cieszyły się z naszych sukcesów. Teraz przestrzeń była martwa. Nieustannie, całš mocš naszych generatorów, poszukiwalimy przyjaciół, ale przyjaciele nie chcieli się odezwać, powiedzieć, gdzie ich szukać.
 Za sferš kršżowników wroga widać ciemnego karła  zameldował Osima.  Jeżeli go zdobędziemy, zyskamy swobodę manewru.
 Proszę wezwać dowódców statków. Naradzimy się  rozkazałem.
Osima rozkazał statkom wyhamować się w przestrzeń einsteinowskš. Wkrótce Wonica i Pies Gończy pojawiły się na ekranach urzšdzeń optycznych. Zatrzymalimy się w swym ponadwietlnym biegu, a wraz z nami zamarły w oddali kršżowniki wroga.
 Musimy podjšć ważne decyzje  powiedziałem na naradzie kapitanów.  Nie ma sensu dłużej miotać się wokół Pomarańczowej.
 Mam zastrzeżenia do nowego planu  owiadczył Kamagin, kiedy skończyłem mówić. Nasze zapasy substancji aktywnej sš zbyt małe, aby udało się nam pojedynczo zniszczyć wszystkie statki przeciwnika. Wštpię, żeby zdobycie wędrownego karła co w tej sytuacji pomogło.
 Nie zgadza się pan na to?
 Nie. Jestem przeciwny temu, aby gwiazdkę spożytkować jako odskocznię do nowej pogoni za kršżownikami wroga.
 A jeżeli zużyjemy jš na podróż do przyjaznej gwiazdy?
 Może pan podać wspótrzędne takiej gwiazdy? Nie? Wobec tego powiem, że przebijanie się na olep jest równie złe, jak zwyczajne błšdzenie.
 Po cóż więc mamy zdobywać karła?
 Aby uciec do swoich  odparł spokojnie Kamagin.
 Nie chce pan wykorzystać faktu, że pomylnie wtargnęlimy do wnętrza skupiska?  zapytał niemal wrogo Osima, najbardziej wojowniczy z nas.
Kamagin obrócił się ku niemu:
 Wcale nie uważam tego wtargnięcia za pomylne. Moim zdaniem atak zakończył się fiaskiem. Plan przewidywał przecież, że najpierw przedrš się trzy statki, a za nimi cała flota. A co osišgnęlimy? Flota została odrzucona do tyłu, my za miotamy się niczym zwierzę zagnane w pułapkę. Trzeba uciekać!
 Uciekać?  powtórzył Romero z umieszkiem.  Sšdzi pan, drogi kapitanie, że mamy dokšd uciekać? A może pan chce powtórzyć eksperyment Olgi?
 Powtórzyłbym go, gdyby była jaka szansa na powodzenie. Ale od tego czasu Niszczyciele zmšdrzeli i nie pozwolš nam zbliżyć się do swoich planet. Dlatego głosuję za próbš zdobycia wędrownego karła.
 O czym z takim napięciem myli nasz szanowny admirał?  zapytał mnie Romero.
 Wasz szanowny admirał  odparłem tym samym tonem  zgadza się z kapitanem Kamaginem. Mamy zbyt mało sił, aby opanować skupisko. Inwazja nie udała się, pora wracać. Ale tak czy inaczej musimy najpierw zdobyć tę ciemnš gwiazdkę.

Nie przypuszczałem oczywicie, że Niszczyciele oddadzš nam bez boju gwiazdkę, która mknęła między ich okrętami jak przywišzana. W kronice Romera znajdziecie dokładne obliczenia naszego manewru i opis tego, jak nasze trzy gwiazdoloty lecšce dotšd w zwartej grupce rozprysnęły się nagle każdy w swojš stronę, rozbiły precyzyjny szyk Zływrogów, a kiedy znów wzięły kurs na zbliżenie, co najmniej dziesięć kršżowników przeciwnika wraz z ciemnym karłem znalazło się z trzech stron na osi naszego marszu.
Dodam tu tylko, że widowisko panicznej ucieczki wroga było bardzo malownicze. Ani Osima, ani Petri nie cigali uciekinierów, ale Kamagin wzišł odwet za podstępny napad na Mendelejewa w Plejadach. Jeden z kršżowników znalazł się w stożku skutecznego ognia Wonicy i już z niego nie wyszedł. Słońce zapalone przez Kamagina płonęło tylko kilka chwil, lecz jego złowieszczy blask napędził wrogom jeszcze większego strachu.
Póniej nasze gwiazdoloty zawisły nad powierzchniš karta, owietlajšc go dalekosiężnymi reflektorami. Ten kamienisty glob nie przedstawiał dla nikogo żadnej wartoci i można go było bez żalu zniszczyć.
Karzeł tajał, rozlewajšc wokół siebie przestrzeń, parował przestrzeniš według celnego okrelenia Pawła. Wszystko przebiegało zgodnie z planem. Stalimy się niezależni od zakłóceń metryki wytwarzanych przez Zływrogów. Zakłócenia metryki to zmiana struktury przestrzeni już istniejšcej, a tu przestrzeń dopiero powstawała i trzeba było dopiero nadać jej takš lub innš strukturę. Prze-
strzeń rosła, rozszerzała się, a my pędzilimy w tym własnym, nieustannie generowanym pęcherzu ochronnym, pewni siebie i bezpieczni.
Powiedziałem, że wszystko przeb...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin