ROZDZIAŁ DWUDZIESTY Zanim Esmay udało się wreszcie położyć spać, podczas gdy Kosciusko kierował się z powrotem w stronę terytorium Familii, jej poczštkowa euforia zdšżyła się wypalić. Budziła się kilkakrotnie z walšcym sercem, ale nie potrafiła przypomnieć sobie swoich snów. Czuła złoć, ale nie wiedziała, na co. Ludzie, którzy byli z niš na pokładzie Antberds Axea, przychodzili z gratulacjami, ale trudno jej było odpowiadać im tak, jak na to zasłużyli. Chciała, ale czuła wyłšcznie nieokrelonš irytację. Kiedy przyszedł porucznik Bowry i powiedział, że chętnie zarekomenduje jej przejcie na specjalizację dowódczš, poczuła ukłucie strachu. Kiedy ponownie zasnęła, wrócił do niej jeden z koszmarów, tym razem tak żywy, że obudziła się, słyszšc własny krzyk. Zapaliła wiatło i leżała, wpatrujšc się w sufit i próbujšc opanować oddech. Czemu nie może się tego pozbyć? Nie jest już dzieckiem, dowiodła tego. Dowodziła okrętem najpierw Despitem, a teraz Antberds Axem i zniszczyła statek wroga. Ale umysł natychmiast jej podpowiedział, że tylko dlatego, iż przeciwnik niczego się nie spodziewał, a kapitan okrętu był głupi... Wszystkie jej decyzje mogły okazać się błędne. Działała pospiesznie i impulsywnie, jak dziecko. Mogła zabić wszystkich na pokładzie. Inni myleli, że dobrze się spisała... ale ona wiedziała o sobie takie rzeczy, których oni nie wiedzieli. Gdyby znali całš prawdę, zrozumieliby, że tak naprawdę nie miała kwalifikacji. Była jak nowicjusz, który pokonał konno kilka przeszkód tylko dlatego, że miał szczęcie. I wspierała jš zdolna załoga. Byłoby bezpieczniej dla wszystkich, gdyby wycofała się w mrok, gdzie było jej miejsce. Mogłaby mieć całkiem znone życie, gdyby tylko nie pchała się w kłopoty. Przed jej oczami pojawiła się twarz admirał Serrano. Nie możesz wrócić do tego, kim była. Co cisnęło jš za gardło. Zobaczyła twarze swojej załogi; przez chwilę poczuła ich zaufanie, które pozwalało jej podejmować krytyczne decyzje. To jest osoba, którš chce być, osoba, która czuje się na swoim miejscu, pogodzona sama ze sobš, osoba zasługujšca na szacunek, jakim obdarzajš jš inni. Ale nie ceniliby jej, gdyby wiedzieli o koszmarach. Skrzywiła się, wyobrażajšc sobie, że jako kapitan kršżownika budzi się z krzykiem po każdej bitwie. Oczyma wyobrani widziała załogę podsłuchujšcš pod drzwiami jej krzyków i jęków. Przez chwilę wydawało jej się to niemal zabawne, ale potem w jej oczach pojawiły się łzy. Nie, musi to zmienić. Podniosła się i poszła pod prysznic. W trakcie następnej wachty dotarła do niej informacja, że Barin został wypuszczony z regeneracji i może przyjmować goci. Właciwie Esmay nie chciała wiedzieć, przez jaki koszmar przeszedł, ale musiała go odwiedzić. Oczy Barina pozbawione były blasku; miał w sobie znacznie mniej z Serrano niż Esmay kiedykolwiek widziała. Pomylała, że prawdopodobnie wcišż jest pod wpływem leków. Chcesz towarzystwa? Drgnšł, potem zesztywniał i popatrzył na niš nieobecnym wzrokiem. Porucznik Suiza... Słyszałem, że dobrze sobie pani poradziła. Esmay wzruszyła ramionami, znów zakłopotana. Zrobiłam, co mogłam. To więcej niż ja. Nie było w tym ani humoru, ani goryczy; jego bezbarwny ton wywołał dreszcz wzdłuż jej kręgosłupa. Pamiętała podobne brzmienie własnego głosu w czasach, o których nie chciała pamiętać. Otwarła usta, żeby co powiedzieć, ale pomylała, że bez wštpienia już mu to mówiono, i zamknęła je z powrotem. Mówiono to także jej, i wiedziała, że to nie pomaga. Co może pomóc? Nie miała pojęcia. Nie ma tu dla mnie miejsca powiedział Barin tym samym bezbarwnym głosem. Serrano... prawdziwy Serrano, jak moja babka czy Heris... co by zrobił. wiadomoć tego, co zamierza powiedzieć, cisnęła Esmay za gardło, ale mimo to zdołała wydusić z siebie pierwsze słowa. Kiedy zostałam złapana... Złapali cię? Nie powiedziano mi o tym. Założę się, że niele im dokopała. Gniew i strach wyostrzyły jej głos do tego stopnia, że sama prawie go nie poznawała. Byłam dzieckiem. Nikomu nie dokopałam... Nie mogła na niego patrzeć; nie widziała niczego oprócz poruszajšcych się w jej umyle cieni we mgle. Ja... szukałam mojego taty. Moja mama umarła to była goršczka, która zdarza się na Altiplano a tata był w polu z wojskiem, walczšc w wojnie domowej. Szybki rzut oka na jego twarz wystarczył, by przekonać się, że jego oczy znów ożyły. Udało jej się choć tyle zrobić. Opowiedziała całš historię tak szybko, jak mogła, równoczenie próbujšc o tym nie myleć. Ucieczka... gruba kobieta w pocišgu... wybuchy... wioska pełna trupów, które z poczštku uznała za pišcych ludzi. Potem człowiek w mundurze, brutalne dłonie, ból i jeszcze gorsza od bólu bezradnoć. Kolejne szybkie spojrzenie. Twarz Barina zbladła prawie tak samo jak jej. Esmay... poruczniku... nie wiedziałem... Nie jest to co, o czym chętnie opowiadam. Moja rodzina... upierała się, że to tylko sen, goršczkowe wizje. Długo chorowałam na tę samš goršczkę, od której umarła moja mama. Powiedzieli, że uciekłam, dostałam się w pobliże frontu i zostałam ranna... a reszta była tylko snem. Tak mi powiedzieli. Reszta? Czuła się tak, jakby w jej gardło wbito nóż. Ten mężczyzna... był... kim, kogo wczeniej znałam. Z oddziału mojego ojca. Ten mundur... I oni cię okłamali? Teraz w jego oczach płonšł gniew Serrano. Okłamali cię? Myleli, że tak będzie najlepiej, myleli, że mnie ochroniš. To nie był kto... to nie był kto z twojej rodziny? Nie. Powiedziała to zdecydowanie, choć wcišż nie była pewna. Miała w tej armii wielu wujków i starszych kuzynów; niektórzy z nich zginęli. Wpisy w rodzinnej księdze pamięci głosiły zginšł w boju, ale była już wiadoma, że zapisy i rzeczywistoć to nie to samo. Ale ty... przetrwała. Barin patrzył teraz wprost na niš. Była silna... Płakałam powiedziała z wysiłkiem. Płakałam noc po nocy. Umiecili mnie w pokoju na górze domu, na samym końcu korytarza, bo budziłam ich w nocy krzykami. Bałam się wszystkiego i bałam się bać. Gdyby wiedzieli, jak byłam przerażona, byliby na mnie li. Wiesz, oni wszyscy byli bohaterami. Mój ojciec, wujowie, kuzynowie, nawet ciotka Sanni. Papa Stefan nie lubił mazgajów, więc nie mogłam przy nim płakać. Zapomnij o tym, powiedzieli. To już przeszłoć, powiedzieli. Ale z pewnociš wiedzieli nawet ja wiem od mojego przybranego rodzeństwa że dzieci nie zapominajš takich rzeczy. Na Altiplano się zapomina... albo odchodzi. Esmay wcišgnęła głęboko powietrze, próbujšc uspokoić głos. Ja odeszłam. Była to dla nich ulga, bo zawsze sprawiałam im kłopoty. Nie mogę uwierzyć, że była dla nich kłopotem. Ależ tak. Kobieta Suizów, która nie chce jedzić konno? Której nie interesuje rozmnażanie koni? Która nie flirtuje z odpowiednimi młodymi ludmi? Moja biedna macocha straciła całe lata, próbujšc zrobić ze mnie normalnš dziewczynę. Ale nic z tego nie wyszło. Ale... dostała się do programu przygotowawczego Floty. Musiała jako dojć do siebie. Co powiedziały psychniańki? Czy dali ci jakš terapię? Esmay zbyła jego pytanie milczeniem. Czytałam teksty psychologiczne na Altiplano tam nie było dostępu do żadnej terapii a potem po zdaniu egzaminów. Nie mogę uwierzyć... Po prostu to zrobiłam powiedziała ostro. Zamrugał, a ona uwiadomiła sobie, jak mógł to odebrać. Nie... jestem dorosłym mężczyznš, a przecież powinienem nim być. W jego głosie znów pojawiła się gorycz. Jeste. I zrobiłe to, co mogłe; to nie twoja wina. Ale Serrano powinien... Byłe więniem. Nie miałe innego wyboru jak tylko przeżyć lub zginšć. Czy mylisz, że nigdy nie zadręczałam się Suiza powinna...? Oczywicie, że tak. Ale to nie pomaga. I nie ma znaczenia, co zrobiłe, czy na przykład wymiotowałe... Wymiotowałem powiedział cicho Barin. No i co z tego? To twoje ciało... i jeli chce wymiotować, robi to. Jeli chce uciec, nie powstrzymasz go. Była wiadoma, że mówi to nie tylko do Barina, ale także do tej częci samej siebie, która tak długo cierpiała i której trzeba było to powiedzieć. Gdybym był odważniejszy... Czy odwaga uchroniłaby od złamania twoje koci? Powstrzymałaby twojš krew, żeby nie płynęła? To co innego to fizyczne... A wymioty nie? Podeszła do jego łóżka. Wiesz, że odpowiednimi rodkami chemicznymi każdego można zmusić do wymiotów. Twoje ciało produkuje chemikalia i zwracasz je. To wszystko. Barin poruszył się niespokojnie i odwrócił od niej wzrok. Jako nie potrafię wyobrazić sobie mojej babki admirała bryzgajšcej wymiocinami na komandosów Krwawej Hordy tylko dlatego, że kto wspomniał o walce na arenie. Zostałe uderzony w głowę, prawda? Skrzywił się, jakby dgnęła go w bolšce miejsce. Nie tak mocno. Esmay stłumiła wybuch złoci. Powiedziała mu o sprawach, których nie zdradziła nikomu innemu, a on najwyraniej uparł się, aby tonšć we własnym poczuciu winy. Po prostu nie wiem, czy będę umiał sobie z tym poradzić powiedział Barin tak cicho, że ledwie usłyszała go poprzez szum wentylatora. Poradzić z czym? zapytała ostro. Oni... będš chcieli, żebym o tym rozmawiał. Kto? Oczywicie psychniańki. Tak jak zrobili z tobš. A ja... nie chcę o tym mówić. Oczywicie, że nie. Esmay nawet nie próbowała zaprzeczać, że już przeszła terapię. Właciwie jak to naprawdę jest? Co mówiš? Pauza, głone przełknięcie liny. Co umieszczajš w kartotece? To... nie jest takie złe. Esmay próbowała przelecieć w pamięci wszystkie przeczytane teksty na ten temat, ale nie potrafiła przypomnieć sobie niczego konkretnego. Odwróciła wzrok, wiadoma, że B...
sunzi