016 FOSTER CZAS NA POTOP T3.txt

(15 KB) Pobierz
ROZDZIAŁ 10
   
   
   Hunnar był tak zdenerwowany, że nie mógł usiedzieć na miejscu. Spacerował tam i z powrotem po jadalni Slanderscree stroszšc dany i szczękajšc kłami. Ucieczka była wykluczona. Kotwice klipra lodowego owinięto wokół potężnych pali, a na pokładzie Corfu ustawił straż. Wróciwszy na statek wyjanili załodze, w jakiej znaleli się sytuacji. Teraz marynarze i żołnierze naradzali się na pokładzie, a Hwang i jej towarzysze niespokojnie omawiali możliwoci w kabinie, która została zarezerwowana dla nich. Byli tam oczywicie obecni Elfa, Ethan i Skua. Ta-hoding, Suaxus dal-Jagger i oficerowie Slanderscree siedzieli z boku.
    Nie rozumiem jednego, co takiego złego jest w ofercie, którš nam przedstawiono.  Drugi oficer Mousokka oparł się o cianę i skrzyżował ramiona.
    Nie możesz dopucić, żeby kto w taki sposób wywracał ci twój wiat do góry nogami  usiłował wyjanić mu Ethan.
    Czemu nie?  Oficer spojrzał na niego ostro, a potem powiódł oczami po pokoju.  Nie wiem jak pozostałym z was, ale mnie podoba się ten pomysł, żeby zawsze było mi ciepło. To, że bez końca jest u nas zimno, nie znaczy, że mamy się z tego cieszyć. Nigdy mnie nie zachwycał północny wiatr. Jeżeli nasze ciała zaadaptujš się do wyższych temperatur, czemu nie mielibymy powitać tej zmiany z radociš?
    I moglibymy też  wtršcił trzeci oficer  zyskać przewagę nad wszystkimi innymi tranami, jak powiada ten człowiek. Żeglujšc pod opiekš Slanderscree może się przeprowadzić tutaj całe Wannome.
    Oznaczałoby to zaczynanie od zera  argumentowała Elfa.  Czy porzucilibycie domy waszych praojców w zamian za przyrzeczenie?
    Jeżeli stanie się tak, jak mówi ten człowiek, którego dnia i tak będziemy zmuszeni je porzucić. Staniemy się jak Złocici Saia.  Kilpit popatrzył na Ethana.  Czy tak?
   Ethan skinšł głowš.
    Ale mówimy o dziesięciu tysišcach lat a nawet więcej, zanim ta przemiana zajdzie w sposób naturalny.
    Czemu nie zaczšć teraz? Ten człowiek twierdzi, że jego pobratymcy nam pomogš. Dostaniemy broń wietlnš i łodzie podniebne do swojego własnego użytku.
    Przecież nie za darmo  warknšł Hunnar.  Za cenę, jakiej nikt z nas nie zna.
   Kilpit poszukał wzrokiem poparcia u Mousokki, potem wzruszył ramionami.
    Nic nie jest za darmo. Możemy zapłacić tym ludziom teraz albo wiatu póniej.
    A co z waszš uniš?  zapytał September.  Co stało się z ideš, że wszyscy tranowie będš współpracować ze sobš dla wspólnego dobra?
    Zostaniemy wszyscy zjednoczeni, kiedy wiat się ogrzeje, a morza umrš. Tyle, że niektórzy z nas majš szansę zjednoczyć się przed wszystkimi innymi.
    Takie myli sprzeczne sš z samš ideš unii. Albo będziemy pracowali razem, jak równy z równym, albo w ogóle nie będziemy mogli pracować wspólnie  mówił dobitnie Hunnar.
    Za dużo tego, żeby zdecydować w jeden dzień  wymamrotał Ta-hoding.  Za dużo. Oczywicie, że nie możemy przyjšć tej rozłamowej propozycji. To nie do pomylenia.
    Może nie do pomylenia dla ciebie  zawarczał Kilpit.  A co zrobisz, kiedy morze się stopi i nie będziesz mógł dowodzić żadnym lodowym statkiem?
    Nauczę się sterować którš z tych podniebnych łodzi. Albo wyuczę się innego zawodu. Jednego nie zrobię na pewno, nie będę narażał na szwank ani moich ideałów, ani wiata, gdzie się urodziłem, tylko dlatego, że jakie wychudłe, wyłysiałe stworzenie skšd tam twierdzi, że tak będzie dla mnie najlepiej.  Popatrzył twardo spode łba na swojego trzeciego oficera.  To o tym wydajecie się zapominać i ty, i Mousokka. My, tranowie, decyzje podejmowalimy zawsze sami. Nie zawsze mielimy najlepsze powody czy motywy ku temu, ale przynajmniej były to nasze własne decyzje. Nie podoba mi się ten pomysł, żeby o przyszłoci mojej i moich kocišt decydował kto inny, nawet gdyby miał mieć jak najlepsze intencje.
    Nie sšdzę, żeby on miał takie dobre zamiary, jak mu się zdaje.  September dłubał w zębie.  Nigdy nie można mieć pewnoci, jak się sprawy majš z takimi fanatycznymi naukowcami. Żyjš w swoich własnych, maleńkich wiatach. Dopóki udaje im się od czasu do czasu dowieć jakiej teorii, sš szczęliwi. Ale tak naprawdę dla nich reszta wszechwiata może się powiesić. Może i mówi przekonywujšco, ale jego argumenty nie budzš zaufania.
    A więc postanowione  powiedział Hunnar stanowczo.  Odrzucamy jego ofertę.
    Ale nie tak od razu  ostrzegł Ethan.  Niech myli, że się wahacie. Musimy zyskać trochę czasu, dopóki nie uda nam się wykombinować, jak się stšd wyrwać, żeby ostrzec władze. Jeżeli istotnie jest to takie korzystne dla tranów przedsięwzięcie i to oni włanie majš odnieć największe korzyci, niech nad jego zaletami debatuje Ksenologiczne Stowarzyszenie Wspólnoty, a nie my.
    To nie ma znaczenia.  Kilpit podniósł się nagle i ruszył do drzwi.  Wy zdecydowalicie za siebie, a my za siebie.
    My?  Hunnarowi zjeżyło się futro. 
   Ta-hoding wstał i przymrużył oczy.
    Kilpit, byłe dobrym i wiernym oficerem, ale teraz posuwasz się za daleko. Zapominasz się.
    Wręcz przeciwnie, mój kapitanie.  W głosie trzeciego oficera wcišż jeszcze dawał się słyszeć lad dawnego poważania.  To włanie o sobie nie wolno mi zapominać.  Mousokka wstał i dołšczył do niego, stajšc po drugiej stronie wyjcia.  O sobie, o moich krewnych, których nie widziałem od ponad roku i o moich przyjaciołach.  Powiódł niespokojnym spojrzeniem po pokoju.  Przysłuchajcie się temu, co sami mówicie! Przebywacie wród tych podniebnych ludzi już tak długo, że zapomnielicie, co to znaczy być tranem. Ja nie zapomniałem. To znaczy przetrwać w możliwie najlepszy sposób. To znaczy dšżyć do zapewnienia korzyci dla siebie i swojej rodziny.
    Nie kwestionowalimy tej koncepcji większej unii  powiedział Mousokka  ponieważ w jej obrębie Sofold byłby pierwszym wród równych sobie. Teraz wy jestecie gotowi odrzucić jeszcze lepszš okazję. My nie.  Otworzył drzwi.
   Do sali gęsiego wsunęli się żołnierze. Chociaż silnie ciskali w łapach broń, niewielu z nich było w stanie podnieć wzrok i spojrzeć w oczy Hunnarowi czy Ta-hodingowi. To, że w ogóle posiadali broń wystarczajšco wyjaniało, co zaszło, ponieważ wczeniej oddziały Corfu rozbroiły załogę. Ethan wysilał wzrok, żeby zobaczyć, co dzieje się za nimi na korytarzu i przeliczyć buntowników.
    Sypnęlicie mrocznš ziemię na swoje dziedzictwo  powiedział Hunnar z napięciem.  Wyparlicie się swej powinnoci względem miasta i Landgrafa i przeszlicie na służbę u obcego króla.
    Nic takiego nie zrobilimy  Mousokka miał niewyranš minę.  To wy przeszlicie na obcš stronę. Na stronę tych podniebnych ludzi.  Ostrym ruchem pokazał głowš na Ethana.
    A na czyjš stronę wycie przeszli  zapytała Elfa z pogardš  czyżby nie na stronę podniebnych ludzi?
    Massul to tran. Corfu też. Ten Bamaputra myli, że ich wykorzystuje; oni sšdzš, że wykorzystujš jego. To nie ma znaczenia. Ci podniebni ludzie majš wietlnš broń i podniebne łodzie. Nie da się ich powstrzymać. Męczennicy to głupcy. Ja nie jestem męczennikiem.
    Da się ich powstrzymać  powiedział mu Ethan.  Jak tylko wyrwiemy się stšd i wrócimy do Asurdunu.
    Znikšd się nie wyrwiecie.  Corfu przepchnšł się do pokoju.  Myli o ucieczce sš daremne. Przynajmniej ci prawidłowo mylšcy tranowie  pokazał na Mousokkę i Kilpita  wyczuli, w którš stronę wieje wiatr.
    Wiatr  powiedział Ta-hoding z godnociš  wieje zawsze na wschód.
    Nie zawsze.  Corfu szeroko się umiechnšł.  Ci podniebni ludzie majš machiny, które potrafiš nagišć także wiatr i słońce dla swoich potrzeb. Potrafiš to zrobić na rzecz tych, którzy sš gotowi z nimi współpracować.  Pozwolił sobie na cichy chichot; w wydaniu trańskim bardziej brzmiało to jak pogwizdywanie niż cokolwiek innego.  Czy naprawdę wierzy  licie, że pozwolimy wam się naradzać i może podjšć decyzję, która by nie odpowiadała naszym interesom, nie postarawszy się wczeniej, i to bez zwlekania, zdobyć sojuszników wród waszych własnych ludzi?  Popatrzył na Ethana i Septembra, w stronę Hunnara i reszty tranów w pokoju.  No, bšdcie rozsšdni, przyjaciele. Dołšczcie do nas. To wasze miasto-państwo, czy unia, czy jak tam to chcecie nazywać może stanšć na czele całej Tran-ky-ky. Zróbcie co rozsšdnego dla waszych dzieci i wnuków, jeżeli już nie dla siebie samych. Bo jedno jest pewne, nastały dla nas nowe czasy.
    Koniecznociš stało się zniszczenie wiata, żeby go ocalić  zamruczał September, ale po terangielsku, tak że tylko ludzie mogli go zrozumieć.
   Corfu rzucił w jego kierunku wciekłe spojrzenie i wykonał wyrazisty gest krótkim mieczem, który miał przy sobie.
    Żadnych rozmów w słowach podniebnych ludzi. W mojej obecnoci macie mówić jak należy.
   Ethan zauważył, że nie wszyscy uzbrojeni tranowie, którzy weszli do pokoju, sš członkami załogi Slanderscree. Corfu chciał mieć gwarancję, że Hunnar nie przecišgnie słowami na swojš stronę wahajšcych się buntowników. To nie najlepszy moment na zmianę zdania, kiedy ma się w plecy wycelowany promiennik. Na ludzi kupca nie będzie miało wpływu oburzenie Hunnara, pogarda Elfy ani nic, co mógłby powiedzieć September.
   Ta-hoding kajał się zdruzgotany.
    Moja wina. Wszystko moja wina. Kapitan, który nie potrafi sprawić, by załoga była lojalna, nie jest wart tege tytułu.
    Nie obwiniaj się  powiedział Kilpit ze współczuciem.  Nie ma to nic wspólnego z tobš, czy twoimi zdolnociami, Ta-hodingu. To ma zwišzek z tym, co my uważamy za najlepsze dla nas i naszej przyszłoci.
    Nadmiernie już się ocišgamy  Mousokka odstšpił o krok i pokazał mieczem na otwarte drzwi.  Już zbyt wiele czasu spędzilimy, przysłuchujšc się słowom tych podniebnych ludzi, robišc to, o co proszš i nie zadajšc żadnych pytań.
    A jak mylisz, kto pocišga za sznurki tej kukły? ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin