048. Lennox Marion - Ksiazeca para.pdf
(
570 KB
)
Pobierz
4203119 UNPDF
Marion Lennox
Książęca para
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Jedziesz właściwym pasem, powtarzała sobie w myślach,
choć wcale nie była tego pewna.
Trasa, którą przemierzała, była najbardziej fascynują
cą drogą w Alp'Azuri - ośnieżone szczyty z jednej strony,
urwiste przepaści z drugiej, a w dole wzburzone fale mor
skie rozbijające się z hukiem o skalisty brzeg. Wszystko do
koła, średniowieczne zamki i małe rybackie wioski, wyglą
dało jak wyjęte z bajki.
Kiedy zza kolejnego zakrętu wyłoniła się siedziba rodzi
ny królewskiej, aż zaparło jej dech w piersiach. Na urwi
stej grani lśnił zamek z białego kamienia. Jego usytuowanie
wydawało się zaprzeczać prawom fizyki. Przypominał bar
dziej fantastyczną ilustrację niż ludzką siedzibę.
Jeszcze dwa lata temu Jessica Devlin skręciłaby, żeby
zwiedzić tę fascynującą budowlę, ale dziś zależało jej prze
de wszystkim na dotarciu do swojego dostawcy. Starała się
też nie myśleć o pustym miejscu pasażera. Całą uwagę sku
piała na trzymaniu się właściwej strony szosy.
Jesteś na
właściwym pasie, uspokoiła się w duchu ko
lejny raz.
Jechała dość wolno i bardzo uważnie obserwowała dro
gę przed i nad sobą. W pewnej chwili zadrżała. Na ser-
6
Marion Lennox
pentynie drogi ukazał się niebieski kabriolet. Jechał szybko.
Zdecydowanie za szybko, przemknęło jej przez głowę. I co
gorsza, pasem, którym i ona jechała.
Nie miała czasu na zastanawianie się, kto popełnił błąd,
ona czy kierowca kabrioletu. Zahamowała gwałtownie, za
trzymując samochód na wąskim poboczu, tuż nad prze
paścią. Zakręt nie miał żadnych barierek zabezpieczają
cych.
Przez chwilę łudziła się jeszcze, że to tylko jej wyob
raźnia i nadmierna ostrożność. Pocieszała się, że kierowca
drugiego wozu lepiej widzi drogę, ale bała się. Spotkało ją
w życiu tyle złego...
Kabriolet wyskoczył zza zakrętu. Pędził jak oszalały pa
sem, który Jessica uważała za swój.
- Nie! - krzyknęła przerażona i wyciągnęła ręce przed
siebie.
To miał być dzień wesela, ale zamiast uroczystości ślub
nych odbywał się pogrzeb.
- Myślisz, że zrobiła to specjalnie?
Lionel, arcyksiążę Alp'Azuri, z niesmakiem przyglądał
się trumnie. Powinien wspierać i pocieszać wnuka swoje
go brata, ale emocje brały w nim górę.
- Co? Zabiła się? - Raoul nawet nie starał się udawać
smutku. W jego głosie słychać było tylko wściekłość. - Sa
ra? Raczysz żartować.
W tej chwili myślał, że to wszystko jest szalone i głupie.
Nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie, co tu w ogó
le robi i dlaczego udaje doświadczonego przez okrutny los
narzeczonego.
Książęca para
7
Chociaż właściwie wiem, czemu tu jestem, poprawił się
w myślach. Wymagała tego jego pozycja. Raoul, książę-re-
gent Alp'Azuri, obserwował z należną jego pozycji powagą
przygotowania do złożenia w grobie trumny z ciałem jego
narzeczonej.
- Ma dokładnie to, czego chciała - odezwał się do wuj
ka. - Była pijana i tylko zrządzeniu losu zawdzięczamy, że
razem z sobą nie zabrała jeszcze jednej ofiary.
- Ale dlaczego?
- Po wieczorze panieńskim postanowiła pojechać jesz
cze do Vesey i tam spotkać się ze swoim kochankiem. Ko
chankiem! - Raoul powtórzył podniesionym głosem. - Na
sześć dni przed ślubem. Kiedy wszystkie kamery w kra
ju śledziły każdy jej ruch. Jak można tak się zachowywać!
Wiesz, ile alkoholu miała we krwi?
- Przynajmniej udawaj zrozpaczonego - syknął Lionel.
- Dziennikarze patrzą.
- Och, czego ode mnie oczekujesz? Współczucia, zrozu
mienia? Wiesz przecież dobrze, że nie pragnąłem jej śmier
ci, ale też nigdy nie chciałem się z nią żenić. To był twój
pomysł...
- Szczerze wierzyłem, że będzie dla ciebie odpowiednią
żoną - wyznał Lionel, a jego twarz zdradzała cierpienie.
- Sara została wychowana w książęcej rodzinie. Wiedziała,
czego się od niej oczekuje. Poradziłaby sobie z mediami.
- Tak samo, jak poradziła sobie z ukrywaniem kochan
ka? - spytał ironicznie Raoul. - Jak myślisz, ile czasu dzien
nikarze potrzebowaliby na odkrycie tego związku?
- Sarze nawet nie przyszło do głowy, że ty możesz się
tym przejmować - skomentował niepewnie Lionel.
8
Marion Lennox
- I dobrze wiesz, że się nie przejmowałem. Ale prasa to
co innego.
- Och, w końcu by zrozumieli. To miało być przecież
małżeństwo z rozsądku, tu nie chodziło o uczucia. W pa
nujących rodach to rzecz naturalna od wieków. Wszyscy
obywatele tego kraju pragnęli, żebyś wreszcie się ożenił.
No, może poza twoim kuzynem Marcelem. - Twarz Lione-
la wykrzywił grymas gniewu. - Do diabła, Raoul. Dlaczego
tak długo to trwało? To nas stawia w arcytrudnej sytuacji.
- Mnie nie. Ja swoje zrobiłem, teraz się zmywam.
- I co? Tak po prostu zostawiasz bratanka i kraj? - Lio
nel nerwowo zerkał na rodzinę Sary, która najwyraźniej
nie mogła dojść do porozumienia w sprawie ułożenia
kwiatów. - W rękach kogoś takiego jak Marcel? Przecież
on jest rządową marionetką. Ostatnie, co mogło nas ura
tować, to właśnie twoje małżeństwo. - Lionel skrzywił się.
- Spójrz na nich. Zachowują się jak sępy.
- Bo to są sępy - odparł Raoul. - Chcieli tego małżeń
stwa tylko ze względu na pieniądze. O to samo chodziło
Sarze. Pieniądze, władza i prestiż. Szybko doprowadziłaby
kraj do ruiny.
- Chyba nie większej niż nasz premier i Marcel. - Głos
Lionela brzmiał posępnie.
- Zrobiłem, co w mojej mocy. Teraz sam musisz o wszyst
ko zadbać. Wpłyń na Marcela i wszystko się ułoży.
Poruszony do głębi Lionel rzucił na Raoula wystraszo
ne spojrzenie.
- Ja? Żartujesz? Mam siedemdziesiąt siedem lat. Marcel
nie słucha mnie od lat czterdziestu. Wiesz przecież, że ani
on, ani jego żona nie chcą tego chłopca. Oczywiście, każdy,
Plik z chomika:
lid7op.pl
Inne pliki z tego folderu:
430. Nelson Rhonda - Jej bohater_.pdf
(283 KB)
429. Donald Robyn - Nierozerwalne wiezy.pdf
(592 KB)
425. Marinelli Carol - Lekarz marzen.pdf
(419 KB)
424. Kingsley Maggie - Nagly wypadek.pdf
(624 KB)
417. Gordon Abigail - Druga milosc.pdf
(717 KB)
Inne foldery tego chomika:
Harlequin Medical
Harlequin Medical(1)
Harlequin Medical(2)
Harlequin Medical(3)
Harlequin Medical(4)
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin