Runciman Steven-manicheizm średniowieczny.doc

(418 KB) Pobierz

 


Rozdział IV

BOGOMILI I

/ięki warunkom geograficznym między zachod­nią Azją i Europą istnieje dogodne połączenie lą­dowe; w średniowieczu szeroko zeń korzystano. W ielkie bizantyjskie drogi brały początek w Ar­menii i na saraceńskich pograniczach, przecina-h płaskowyże Azji Mniejszej, która była wtedy krainą urodzajną i kwitnącą, stamtąd doprowa­dzały podróżnych nad płytkie morze i do stolicy Cesarstwa. Dalej prowadziły przez dzikie Bał-kaii\. a/ do l)ini<i|ii i Adriatyku. Gościńcami tymi rok po roku wędro­wali Armeńczycy, opuszczający rodzinne, ciasne jednak i przeludnione

100


doliny i chętnie osiedlający się w kipiącej gwarem stolicy; niektórzy ko-lonizowali nowe, nieznane krainy zamieszkałe przez prostoduszne na­rody europejskie.

Półwysep Bałkański był w piątym wieku dogodnym osiedlis-kiem. W czasach późnorzymskich prowincja ta należała do najbogat­szych, znajdowało się tam bardzo wiele niewielkich", dobrze jednak pro­sperujących miast handlowych, okoliczni chłopi byli rasą krzepką i zdrową. Łacińskojęzyczni mieszkańcy Półwyspu - z wyjątkiem plemion z położonych na zachodzie gór, gdzie mówiono prymitywnym językiem, który dziś nazywamy albańskim, oraz Greków osiadłych w portach wy­brzeża - byli najlepszymi żołnierzami armii rzymskiej. Gdy jednak Wi-zygoci przekroczyli Dunaj, a cesarz Walens poległ pod Adrianopolem, okres świetności dobiegł końca. Kolejne fale najeźdźców— Gotów, Hn-nów i Awarów - niszczyły pola, z których rolnikom z rzadka tylko uda­wało się zebrać plony. Liczba ludności malała, coraz częściej uchodzono w góry; niektórzy wędrowali na południe w kierunku łańcucha Pindos, bardzo wielu wybierało położone za Dunajem Karpaty - po wielu stule­ciach stawali się Wołochami bądź też Rumunami. Niewielu jednak wo­jowniczych najeźdźców ze wschodu pozostało na zajętych ziemiach, opustoszałe tereny zajął łagodniejszy lud - Słowianie.

Słowiańskie najazdy na Bałkany rozpoczęły się w drugiej poło­wie szóstego wieku. Po upływie stulecia jedynie na Peloponezie, na wzgórzach Albanii i w kilku odosobnionych pasmach górskich pozostali pierwotni mieszkańcy. Słowianie nie byli narodem nomadów. Do opu­szczenia siedzib położonych na dalekich równinach Polski zmusiła ich wzrastająca liczebność oraz czynniki zewnętrzne. Kiedy znajdowali nowe tereny, osiedlali się na nich szczęśliwi i jak poprzednio wiedli sie­lankowe życie, natychmiast zabierając się za uprawę roli; już wkrótce kochali nową ojczyznę jeszcze mocniej niż kraj, z którego przybyli. Nie­kiedy, ulegając wpływom zewnętrznym, najeżdżali jakieś wielkie mia­sto, na przyład Tessaloniki, które musiał bronić sam święty Deme-triusz, zstępując w tym celu z nieba. Najczęściej jednak tworzyli nie­wielkie, skłócone klany, zbyt przepojone lokalnym patriotyzmem, by stworzyć naród.

Organizacja polityczna, której brakowało Słowianom, została nadana im przez późniejszych najeźdźców, gałąź ugrofińskiego narodu Bułgarów. Liczne oddziały Bułgarów przekroczyły w 679 roku Dunaj i na południowym brzegu rzeki zaczęły budować własne królestwo, od­pierając wszystkie ataki wojsk cesarskich, usiłujących wyrzucić ob­cych. Być może, iż na pierwszych terytoriach bałkańskich opanowa­nych przez Bułgarów nie zamieszkiwało zbyt wielu Słowian, wraz jed-

101


nak z rozszerzaniem się władzy najeźdźców pod ich panowanie przecho­dziło coraz więcej ziem zaludnionych Słowianami. Rządziła nimi war­stwa wojowników z możnych rodów, podlegająca (choć nie zawsze ule­gła) wielkiemu chanowi w Plisce położonej na południe od Dunaju.

W ósmym wieku Konstanty n V tak dalece osłabił Królestwo Buł­garów, iż jego \res wydawał się nieunikniony, jednak pod koniec stule­cia nastąpiło -rodzenie, głównie, jak się wydaje, dzięki związkom z in­nym odga!e/i..' iem Bułgarów, zamieszkującym ziemie nad górnym Du­najem. Założycielem nowej dynastii był straszliwy chan Krum, którego wojska wkrótce też zagroziły przedpolom Konstantynopola. W połowie dziewiątego wieku władza Bułgarów rozciągała się od Karyntii aż do Morza Czarnego, od granic Polski do gór nad brzegiem Morza Egej­skiego. Na tych rozległych obszarach wojownicy bułgarscy rządzili sło­wiańskimi chłopami, wkrótce jednak zaczęto zawierać mieszane mał­żeństwa, co spowodowało zacieranie się różnic między dwoma wrogimi plemionami. Język bułgarski wymarł, bułgarscy możnowładcy zaczęli nosić imiona słowiańskie. We wschodnich Bałkanach różnice zniknęły niemal całkowicie. Dalej na zachodzie Słowianie nienawidzili niewiel­kiej grupy orientalnych przybyszów, wysłanych, by nimi rządzili - obca dominacja wpoiła im jednak silniejsze poczucie jedności niż kiedy­kolwiek przedtem. Korzystając z pierwszej nadarzającej się sposobno­ści Chorwaci i Serbowie zrzucili obce jarzmo i rozpoczęli niezawisły byt narodowy. W słowiańskim świecie istniała jednak pewna jednolitość. Słowiański język, którym mówili Bułgarzy znad Morza Czarnego, ro­zumieli również Słowianie z Macedonii, Słowianie z Chorwacji, a nawet Słowianie z leżących daleko na pomocy Moraw.

Armeńczycy wkrótce zaczęli szukać zatrudnienia u chana Buł­garów. W bułgarskiej architekturze dziewiątego wieku widoczny jest wpływ perski, zawdzięczany niewątpliwie architektom armeńskim. Nie potrafimy dziś określić, czy owi Armeńczycy pochodzili z kolonii pau-licjańskich, które Konstantyn V założył w Tracji, czy też przywędrowa­li prosto z Armenii - nie ulega jednak wątpliwości, że niektórzy przyby­sze byli paulicjanami.

W połowie dziewiątego wieku żaden szanujący się władca nie mógł pozostawać poganinem, zatem bułgarski chan Borys, widząc, iż Kościół może wzmocnić autorytet jego autokratycznych rządów, zdecy­dował się przyjąć chrześcijaństwo. Natychmiast też jego kraj zalała fala rozmaitych misjonarzy. Nie ma potrzeby przypominać szczegółów wal­ki patriarchy Konstatynopola z papieżem o przynależność kościelną no­wych wyznawców. W końcu zwyciężył Bizantyjczyk, nadając Bułga-

102


rom prawo do liturgii w języku słowiańskim, którą dla Morawian uło­żyli święci Cyryl i Metody, i która została odrzucona, gdy w Kościele Moraw zwyciężyło stronnictwo germańskie.

W roku 867 papież Mikołaj I pisząc do swego posłusznego pod­ówczas syna, chana Borysa, zauważył z dezaprobatą, iż w jego państwie działają misjonarze zarówno armeńscy, jak i greccy. Nieco później gre­cki opat Piotr Sycylijczyk zadedykował arcybiskupowi Bułgarii, wów­czas słudze patriarchy Konstantynopola, swój traktat skierowany prze­ciwko paulicjanom, ostrzegający adresata, iż owi heretycy zamierzają wysyłać misjonarzy do jego kraju. Możliwe zatem, iż misjonarze, o któ­rych wspomniał Mikołaj I, byli paulicjanami. Oficjalny Kościół Arme­nii był wprawdzie zbyt dumny i jednocześnie zbyt nacjonalistyczny, by zadawać sobie trud prowadzenia pracy misjonarskiej, jednak paulicja-nie z Tracji mogli czuć się zaniepokojeni perspektywą utraty wolności, z której korzystali dzięki temu, iż zamieszkiwali na pograniczu; odtąd mogli zostać wzięci w kleszcze między ortodoksyjne Cesarstwo i nowe, także ortodoksyjne, Królestwo. Ich naturalną bronią stała się zatem propaganda.

Z początku propaganda nie okazała się jednak zbyt skuteczna. Kiedy święty Klemens, pierwszy słowiański biskup kościoła bułgarskie­go zmarł w Macedonii w roku 916, paulicjanizm nie czynił postępów. Wraz z upływem lat warunki zmieniły się na korzyść herezji. Nowa buł­garska hierarchia duchowna zaczęła opływać w dostojeństwa, zbytek, bezskutecznie usiłując dorównać majestatowi Kościoła Bizantyjskiego. Wielki car Symeon, syn Borysa, oraz syn Symeona, Piotr, wykorzystali duchowieństwo jako polityczne narzędzie w rękach monarchii. Mimo nowej słowiańskiej liturgii, duchownym nigdzie nie udało się zdobyć dusz osób z warstw uboższych, być może z wyjątkiem Macedonii, gdzie działali najlepsi słowiańscy misjonarze. Arystokracja dzieliła się na dwie grupy: wojowników pochodzenia bułgarskiego, urażonych postę­powaniem monarchy, oraz nową klasę szlachty dworskiej, skupionej w stolicy państwa i małpującej bizantyjskie zwyczaje. Żadna grupa nie darzyła życzliwymi uczuciami uciskanego słowiańskiego chłopstwa. Chłopom tym daleko bardziej przyjazna i atrakcyjna wydawała się wia­ra armeńskich wygnańców, demokratyczna i kładąca nacisk na nikcze-mność spraw doczesnych.

Bułgarski egzarcha Jan sławiąc schyłek rządów cara Symeona, wspomniał złowróżbnie o tym, wśród poddanych władcy są mani-chejczycy. Dopiero jednak po upływie kilkudziesięciu lat, to znaczy w połowie dziewiątego wieku, słowiańscy chłopi doszli do głosu.

103


n

„Za panowania ortodoksyjnego cara Piotra, na ziemiach buł­garskich żył pewien pop imieniem Bogomił (umiłowany Bogu), który je­dnak w istocie nie był umiłowany Bogu (Bogu ne mit); pop ten był pierw­szym siewcą herezji w Bułgarii". Słowa te napisane pod koniec wieku przez prezbitera Kosmasa zawierają prawie wszystko, co wiemy o naj­wybitniejszym średniowiecznym ludowym herezjarsze. Gdzie i kiedy się urodził i zmarł, u kogo pobierał nauki, kogo nauczał - musi pozostać bez odpowiedzi. Dawniej wciąż rzucano nań klątwy, twierdząc bezpod­stawnie, iż występował jako dwunastu apostołów, bądź też przypisując mu autorstwo (pod imieniem Jeremiasza) heretyckich apokryfów. Jak się jednak wydaje, apostołowie byli późniejszymi przywódcami jego sekty, zaś dowody wskazujące, iż Bogomił i pop Jeremiasz to ta sama osoba, są wątłe. Życie Bogomiła jest spowite tajemnicą. A jednak to właśnie on założył Kościół, który trwał przez stulecia i wywierał wpływ na większość krajów europejskich.

Herezja Bogomiła była zapewne mocno ugruntowana już w roku 950. Wtedy to mniej więcej patriarcha Konstantynopola, Teofilaktes, wuj bułgarskiej carycy Ireny, otrzymał od jej męża - cara Piotra - dwa listy, w których opisany został nowy religijny, zarazem jednak antykle-rykalny ruch, który powstał w podległym mu kraju; car niecierpliwie domagał się rad, jak najskuteczniej uciszyć heretyków. Teofilaktes, choć bardziej niż teologia interesowały go wierzchowce, zastanowił się nad całą sprawą i doszedł do wniosku, iż oto nastąpiło odrodzenie pau-licjanremu. Odpisał zatem, iż symptomy herezji są mu dobrze znane; do listu dołączył katechizm, którego wskazania można było zastosować do heretyków, oraz zbiór teologicznych argumentów służących do nawra­cania zdrajców na łono ortodoksji. Jak się wydaje, powtórzono środki zastosowane przeciw paulicjanom w poprzednim stuleciu. Mimo iż Te­ofilaktes twierdził, iż dobrze zna herezję, z pewnością uczynił na nim wrażenie fakt głoszenia jej w Bułgarii.

List Teofilaktesa został napisany przed rokiem 954. W roku tym patriarcha uległ ciężkiemu wypadkowi podczas jazdy konnej i odtąd stał się niezdolny do pracy; po dwóch latach zmarł. Następną wzmiankę o nowej religii znajdujemy u bułgarskiego gniewnego ortodoksyjnego prezbitera imieniem Kosmas. Po upływie pewnego czasu od roku 977, prawdopodobnie około roku 990, napisał on dzieło demaskujące herez­ję Bogomiła oraz potępiające lenistwo i zbytek ortodoksów, którzy poz­wolili na głoszenie heretyckich poglądów. Dla Kosmasa herezja Bogo­miła była świeżej daty, zaś on sam znał ją z pierwszej ręki. Jeśli zatem

104


jego atak przypominał wcześniejsze greckie napaści na paulicjan, to nie dlatego, że Kosmas po prostu powtarzał je; hogomili istotnie przypomi­nali paulicjan, zarzut Teofilaktesa był usprawiedliwiony.

Postawą polityczną bogomilizmu, czyli wiary Bogomila, była re­akcja słowiańskich chłopów przeciw ich bułgarskim bądź też zgrecza-łym ciemięzcom. Była to reakcja negatywna, defetystyczna, nie ulega jednak wątpliwości, iż przyczyniła się do upadku Bułgarii, który nastą­pił za rządów Piotra i jego synów. Kiedy Kosmas pisał swoje dzieło, szeregi bogomilów były liczne. Niedługo przedtem cesarz Jan Tzimiskes przeprowadził wielkie przenosiny paulicjan na tereny słowiańskie wo­kół Filippolis. Przybycie życzliwych ludzi musiało wzmocnić duchowo bogomilów - być może właśnie ów fakt wyjaśnia niepokój Kosmasa. Za czasów jednak cara Samuela, kiedy to Bułgaria tak dzielnie występowa­ła przeciw Bizancjum, będąc o krok od odzyskania dawnej potęgi, o bo-gomilach prawie nic nie słychać. Ich bierność nie szła w parze z duchem epoki. Legenda o wątpliwej wiarygodności mówi, iż córka wielkiego cara oraz jej brat, byli bogomilami, podobnie jak syn władcy, Jan Wła­dysław (miał on jakoby sekretnie wyznawać tę herezję). Jednak praw­dziwi bogomili nie chcieli przelewać krwi. Jest zatem mało prawdopo­dobne, by ostatni starobułgarski książę-wojownik był ich współwyzna­wcą.

Następne lata, kiedy Bułgaria była prowincją Bizancum, okaza­ły się bardziej sprzyjające ekspansji bogomilizmu; znienawidzeni wład­cy, Grecy, bądź też zgreczali wielmoże - panowali nad chłopstwem. Prawdopodobnie właśnie wtedy miała miejsce wielka schizma bogomi­lów. Oprócz oficjalnego Kościoła bogomilskiego czy też „bułgarskie­go", istniał także Kościół zwany „dragowickim" (nazwa pochodzi od nazwy wioski „Dragawica" położonej na granicy Tracji i Macedonii. Dragowica leżała niedaleko paulicjańskich osad dookoła Filippolis; prawdopodobnie doktryny tego Kościoła, które były daleko bardziej dualistyczne niż doktryny „Bułgarów", reprezentują wczesne poglądy bogomilów - w takiej postaci, w jakiej Bogomił przejął je od paulicjań­skich sąsiadów. Nie wydaje się, by między tymi dwoma odłamami ist­niały jakiekolwiek animozje. W obliczu nieustannych prześladowań he­retycy dobrze wiedzieli, iż na zewnątrz najlepiej nie okazywać żadnych rozdźwięków. Kolejne Kościoły wywodzące się z herezji bogomilizmu dowolnie skłaniały się ku pierwszej bądź drugiej szkole myślenia - na­wet w Europie Zachodniej nazw „dragowicki" bądź też „bułgarski" używano (najczęściej niewłaściwie i w zniekształconej formie) opisując owe dwie herezje.

Schizma bynajmniej nie ograniczała aktywności misjonarskiej bogomilów. Z zapałem poszukiwali nowych wyznawców. Pod koniec je-

105


denastego wieku na dobre zapuścili już korzenie w Macedonii, obok paulicjan. Odłam sekty, znany jako fundaici, wcześniej głosił swoje nauki na wybrzeżach Azji Mniejszej. Nie tylko księstwa Serbii, ale tak...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin