480. Hardy Kate - Właściwa diagnoza.pdf

(1016 KB) Pobierz
Hardy Kate - Właściwa diagnoza
446205366.004.png
Kate Hardy
Właściwa diagnoza
Tytuł oryginału: The Doctor's Lost–and–Found Bride
0
446205366.005.png 446205366.006.png 446205366.007.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Przepraszam, ale słyszałem jakieś krzyki.
Marina zamarła na dźwięk tego głosu.
Nie, to na pewno nie on. Przede wszystkim Max Fenton nie pracuje w
szpitalu London Victoria. Co za głupota podejrzewać, że stoi po drugiej stronie
przepierzenia. Znów była wściekła na siebie, że słysząc ten charakterystyczny
głos, od razu myślała o swoim byłym mężu.
Po czterech latach powinna wreszcie się od niego uwolnić. Raz na
zawsze. A tymczasem za każdym razem, gdy widziała postać mężczyzny z
ciemnymi, opadającymi na czoło włosami, gdy słyszała choć trochę podobnie
brzmiący głos, miała przed oczami Maxa. I za każdym razem okazywało się,
że to jakiś nieznajomy, a ona znów wyrzucała sobie, że jest taką idiotką.
Z pewnością nie pojechał za nią do Londynu. Nie po tym, co przeszli.
Podpisał papiery rozwodowe rok temu, a wcześniej przez trzy lata żyli w
separacji. Rzeczywiście, Eve wspominała coś o nowym asystencie w miejsce
Eda, ale nie wymieniła jego nazwiska. Poza tym nowy lekarz miał się pojawić
dopiero w przyszłym tygodniu.
Zasłona kabiny rozsunęła się. Szok był tak duży, że zaniemówiła. A więc
on jednak tu pracuje?
Z całą pewnością należy do personelu. Miał na sobie biały fartuch i
stetoskop niedbale zarzucony na szyję, na plakietce z logo szpitala widniała
jego fotografia i nazwisko wydrukowane dużymi literami. Jak do diabła mogła
nie wiedzieć, że znalazł sobie tutaj pracę?
Patrzyła na niego bez słowa. Nie pamiętała bruzd na jego twarzy. Był
dużo szczuplejszy, ale włosy nadal tak samo opadały mu na czoło i wciąż miał
tak samo stalowoniebieskie oczy. Kiedy w nie spojrzała, serce zabiło jej
1
446205366.001.png
gwałtownie, pomimo tych wszystkich strasznych rzeczy, które między nimi
zaszły.
Przez jeden szalony ułamek sekundy chciała wyciągnąć rękę i go
dotknąć, by upewnić się, że to prawda, a nie halucynacje. Nie miała jednak
prawa go dotykać. Już nie. Z tego, co słyszała, mógł już być żonaty. I mógł być
ojcem. Ta myśl była tak bolesna, że niemal przestała oddychać. A potem
pojawiła się złość. Co on tu do diabła robi? Na świecie jest mnóstwo innych
szpitali. Dlaczego musiał pojawić się właśnie tutaj? Dlaczego znów wpycha się
w jej życie?
Twarz Maxa nie wyrażała żadnych uczuć. Nie dało się z niej odczytać,
czy jego także przepełniała dziwna mieszanina bólu, złości i tęsknoty.
Zerknął na plakietkę Mariny i odwrócił się do kobiety, która na nią
krzyczała. Odezwał się stanowczo, nie zostawiając najmniejszej wątpliwości,
kto tu jest szefem.
– Przeszkadza pani innym pacjentom. Proponowałbym, żeby pani stąd
wyszła, a wtedy doktor Petrelli będzie mogła zająć się swoją pracą. Chyba że
woli pani, żebym zawołał ochronę.
Kobieta wydęła usta, głośno żując gumę.
– Co to za porządki! Przyjeżdżają i zabierają pracę Anglikom.
– W zasadzie nie powinno to pani obchodzić, ale doktor Petrelli jest taką
samą Angielką jak pani. A gdyby nawet nie była, to na tym oddziale
obowiązuje zasada zero tolerancji. Nie ma zgody na takie traktowanie mojego
personelu.
– A ja znam swoje prawa. – Pani Żująca Gumę skrzyżowała ręce na
piersi. – Nie zastraszy mnie pan.
– To pani zachowuje się w sposób niedopuszczalny. Ma pani trzy
sekundy, potem wzywam ochronę. Chyba że wyjdzie pani sama i pozwoli
2
446205366.002.png
doktor Petrelli w spokoju zająć się pacjentką. Pani wybór. – Patrzył na nią
niewzruszenie. –Raz, dwa...
– Będę tuż obok, Ally. Dopilnuj, żeby cię dobrze zbadała. – Kobieta z
gumą pociągnęła głośno nosem i wyszła z kabiny.
Marina wciąż nie mogła wrócić do równowagi po tym, jak Max nazwał ją
swoim personelem. Już od dawna nie była jego – w żadnym sensie.
– Możemy porozmawiać? – Max spojrzał na Marinę, wskazując gestem
zasłonkę.
– Przepraszam na chwilę, pani Marshall. – Marina zwróciła się do
pacjentki. – Zaraz się panią zajmę.
Wyszli za przepierzenie.
– Wszystko w porządku?
Mówił uprzejmym, oficjalnym tonem. Zupełnie inaczej, niż wtedy, gdy
się poznali. Była świeżo upieczoną absolwentką medycyny, przyszła do
szpitala na staż. Pierwszego dnia wszyscy byli potwornie zabiegani, Max
przedstawił się jej przelotnie w ciągu pięciominutowej przerwy, którą z trudem
udało jej się znaleźć, a potem dał jej kawałek czekolady dla podtrzymania sił i
kubek letniej kawy. Na widok jego szerokiego, ciepłego uśmiechu kolana się
pod nią ugięły. Przekonała się, że miłość od pierwszego wejrzenia nie jest
żadnym mitem. Z miejsca zakochała się w Maksie Fentonie.
W ciągu następnych pięciu lat wiele się wydarzyło. Ale skoro mają teraz
razem pracować, uprzejmy chłodny dystans jest jedynym wyjściem.
Spojrzała na jego plakietkę, żeby wiedzieć, jak się do niego zwracać.
„Starszy asystent". A więc to on przyszedł na miejsce Eda. Czyli raczej „panie
doktorze", a nie „proszę pana". Trochę ją to zdziwiło, bo Max był bardzo
skoncentrowany na swojej karierze, więc sądziła, że dość szybko zrobi
specjalizację.
3
446205366.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin