Czekanowicz Najszczersze kłamstwo.txt

(32 KB) Pobierz
Anna Czekanowicz

najszczersze k�amstwo

Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Czy� tak, jak gdyby zasada twojego post�powania
mia�a si� dzi�ki twojej woli sta� powszechnym
prawem natury.
Immanuel Kant
czarownice
s�ysz� jak skrzypi� meble
s�ysz� jak okno p�acze
zamkn��em oczy i s�ucham
pisze m�j umar�y ojciec
nie umiem nic im opowiedzie�
ani kawa�ka mojego l�ku
o nast�pny �wit
a wszystko r�wniutkimi literami
one s� zupe�nie zagubione
i nie wiem jak si� broni�
przed w�tpliwo�ci� czy mnie s�ysz�
one to my matka i ja
te dwie kobiety w moim domu
prawie takie same
wchodz�ca i wychodz�ca w �wiat�o
odczytuj� po��k�e kartki
ci�gle jeszcze jestem w tym domu
cho� bardziej przypominam mebel
troskliwie przestawiany mo�e drogocenny
tutaj ci�g zapisu si� urywa
i jeszcze chcia�bym
�wi�ty
ekstaza to rze�
dopiero umarli dla �wiata
to ptaszarnia boga
wi�c powiedz mi pi�kny rybaku be�kocz�cych
(nie chodzi o poruszanie wargami
s��w si� nie wymawia)
dlaczego ekstaza to otch�a�
nie bujanie pod niebiosami
i jeszcze cios ostatni
dzwon z ledwo�ci� rozbrzmiewa
p�kni�ty o zm�czonym sercu
i z przera�enia krok w ty�
i cia�o ociekaj�ce potem niepokoju
niegodzien swojego triumfu
wstydzi si� gwa�tu pokory
dokonano ofiary
ogie� ca�opalenia trzeszczy
i wystrzela wprost
do��...
bada palcami rozwini�t� w�osienic� modlitwy
pisa� czubkiem po�amanego paznokcia
sw�j list do boga j�zef z copertino
tak ten od blaise cendrarsa
przesypywa� litery piasku
mi�dzy czarn� stron� sk�ry
a powoli wzst�puj�cym z nim w g�r� powietrzem
panie a wi�c kochasz mnie
chcesz unie�� mnie ku sobie
ale ci�gle jeszcze jestem za ci�ki
odwr�� oczy boj� si� �e b�d� p�aka�
o popatrz ojciec przeor wygra�a mi
pi�ci� wskazuje nieobrane ziemniaki
niezamiecione podw�rze o tak wiem
jestem leniwy i g�upi tak g�upi
�e moja matka nie mog�a mnie kocha�
ojcze widzisz t� kt�ra zakasa�a wysoko sp�dnic�
i wzni�s�szy ku bogu sw�j kszta�tny ty�ek
wi��e s�om� snopy powiedz mi prosz�
czy ona chwali pana czy jej wysoko
odkryte uda ra�� twoje oczy czy mo�e
tak jak ja czujesz mi�e dr�enie
panie
tak chcia�bym by� cz�owiekiem zwyczajnym
ora� w polu mie� dom matk� i kobiet�
tak� jak ta jak pies wiern�
zwierz�ta w zagrodzie i dzieci
. . . . . . . . . . . . . . . .
panie jak dobrotliwie nios� mnie twoje d�onie
jest czas puszczyka sowy
i czas pieczonych jab�ek
zmieszany z zapachem tymianku
kobieto nie l�yj mnie
nie przeklinaj swojej lepszej krwi
ja tylko ci� .... uwznia�lam
ja tylko .... tworz� tw�j czas
dodaj� dusz�
uciele�nieniu twemu
pokochaj mnie
pokochaj
b�d� mniej wystraszona
bardziej rzeczywista
bardziej pewna siebie
pokochaj mnie
zr�b ten pierwszy krok
pozw�l rozwi�za� sobie r�ce
twarz podnie� do nieba
przesta� zgadza� si� na wszystko
�yj nie b�j si� �yj
g�os kobiecy
mon chere theophile
popatrz na t� dziewczyn�
kt�ra w rogu poczekalni
skubie paznokcie
przygryza koniuszek r�owego j�zyka
i nie widz�c nikogo
prze�wietla swoimi oczami ludzi
o mon chere theophile
tak bardzo chcia�abym
m�c zajrze� jej przez rami�
i zobaczy� co zapisuje w czarnym notesie
czy pisze list do kochanka
kt�ry w�a�nie j� porzuci�
zobacz mon chere jaka smutna
ta ma�a och jaka pi�kna
patrzysz na ni� jakby� nie widzia�
i sk�d ta zmarszczka mi�dzy brwiami
theophile jeste� daleko
poca�uj mnie prosz�
dotknij mnie uszczypnij
zobacz ona patrzy na nas
nie ona patrzy na ciebie
wstr�tna dziwka theophile
odezwij si� cho� jednym s�owem
jest mi smutno ach to straszne
ty te� na ni� patrzysz
u�miechasz si� oszala�e� chyba
to obrzydliwe ona wabi ci� jak samiczka
czy� nie widzi �e nie jeste� sam
�e jeste� w towarzystwie damy
w moim wreszcie towarzystwie
co ja m�wi� nigdy tak nie patrzy�e�
na mnie jak na t� obc� teraz
mon chere uspok�j si� dok�d idziesz
nie odchod� . . . . . . . . . . o bo�e!
a na mojej ulicy
ko�o drugiej nad ranem
codziennie czyha �mier�
samotna niedostrzegana
przez puste senne okna
zaczepia samotnych przechodni�w
�ciga ich szumem drzew
chce im ofiarowa� siebie
czy widzia� kto� �mierci �mier�
nie chce �adnych pieni�dzy
za darmo wszystko da
ch�odny poca�unek
�miertelny u�cisk ramion
mi�o�� ca�� rozkoszy krzyk
codziennie ju� ko�o trzeciej
otwieram szeroko okna
zapalam dyskretne �wiat�o
i prosz� j� przyjd�
zazdrosna kobieta
zazdrosna kobieta �egna w progu m�czyzn�
u�miech jej ust przeradza si� naraz w z�o�� i nienawi��
czaj�c� si� w k�cikach oczu
m�� zazdrosnej kobiety ca�uje j� czule w czo�o
i �agodnie odchodzi przed zakr�tem odwraca si� jeszcze
macha r�k� potem idzie ulicami patrzy na dziewczyny
pali papierosa kupuje kwiaty wsiada do taks�wki odje�d�a
zazdrosna kobieta sama w domu prasuje prze�cierad�a
wyciera kurze przyjmuje kochanka przygotowuje kolacj�
szoruje pod�og� pisze na kartce znie�� nie mog�
tej ci�g�ej zazdro�ci idzie do �azienki poprawia makija�
zazdrosna kobieta wyskakuje przez okno nad ranem
bo�e na wysoko�ci i ty kochany
mo�e to pierwsza i ostatnia modlitwa
w ciemno�ci niewypowiedzianego s�owa
braku wiary
niech si� dzieje co si� ma dzia�
i oto w�a�nie si� modl�
skoro nie ja tworz� sw�j dzie� i noc
skoro niedotykana niedotkni�ta mimochodem
rzucam spojrzenia obcym m�czyznom
gdybym mog�a uwierzy� nie ba�abym si� tego dnia
w kt�rym pozwol� czyjemu� cia�u wej��
we mnie ale po to tylko
�eby a� do p�aczu triumfu bola�o to cudze pragnienie
i wtedy pe�na okrucie�stwa
jakie dane jest tylko kobietom
b�d� szepta� twoje imi� niechc�cy
ale tak �eby s�ysza� i cierpia�
jak ja b�d� cierpia�a �e nie jest tob�
�e to nie twoje r�ce tak misternie
rze�bi� bruzdy na moim ciele
�e to nie ty szepczesz najczulsze �wi�stwa
jakie da� mo�e tylko mi�o��
�e to nie ty a� do krzyku rozpaczy
chcesz mnie poczu� dotykaj�c
niedotkni�t� kt�ra z u�miechem
wybaczaj�cym ch�opi�ce zapatrzenie
lekka wstaj� i id� dalej
czas, kt�ry udaje �e przemija
nie zdradza si� nigdy ostatniej kobiety
ostatni sen zostaje nieopowiedziany
dzie� ostatni nie ma ko�ca
i nie da ci ju� nic ostatni kochanek
ostatnie s�owo nie jest nigdy krzykiem
a wiersz ostatni jest nienapisany
w ziemi� wsi�ka krew
obraz si� otwiera i wychodzi z ram
powolny owal cia�a zapowiada �wit
wyci�gaj�c z mroku kontury
sprz�t�w nienawistnych
co zbieg�y si� w k�t twojego pokoju
i teraz burz� znowu cierpk� krew
mojego kochanka
jeste�my na skraju przepa�ci
balansujemy na jedwabnej linie
kt�r� przytroczyli�my sobie do szyi
naszej pod kt�r� wci�� pulsuje ta odrobina jeszcze
osobno�ci mojej nie do ko�ca zabranej p�ci�
ziele� nie jest zielona a czerwie� to bunt
nie zgub wszystkiego w br�zie nie zama�
bezkolorem b��kitu be�kotu nie otwieraj mi oczu
nie rozpl�tuj r�k nie pozwalaj mi zasn��
nie wychod� nie zamykaj nie wracaj do ram
czarownica
wysmuk�a sosno czarny d�bie
pieczaro mroczna na trz�sawiskach
zaklinam was
gdzie nieprzeliczone rzesze
przekl�tych kobiet nie wt�oczonych
w ca�� czer� �wiata
przypalonych garnk�w czyszczonych parkiet�w
smrodu gotuj�cego si� bielizny i innego prania
krwi miesi�cznej i krzyku w po�ogu
m�czyzny kr�la�byka pana rozkoszy
tam mnie znajdziecie
gdzie te wszystkie kobiety
kt�re co roku innego chc� kochanka
i kt�re szczuj� si� same heksa heksa
kt�re chc� w�ada� i walczy�
bezdomne tu�aj�ce si�
po obrze�ach dnia i nocy
�wietlistymi oczami podpalaj�ce mrok
tam jestem
krucha szklana lecz
niest�ukiwalna dla was
rani�ca j�trz�ce si� rany
wci�� nowo zatrutymi zio�ami
gdzie budujecie pe�ne ognia
stosy nienawi�ci
do kt�rych chcecie mnie przyku�
na kt�rych chcecie bym sp�on�a
i wiatrem kt�ry rozniesie m�j proch
i przyniesie m�j wysoki krzyk
by da� wam ciemn� rozkosz
tam zawsze trwam
70x7+1
t a k
wi�c przyjd� ju� wreszcie
czekam na ciebie tu za tymi drzwiami
z drewna i metalu czekam spragniona
obmy�lam imiona wszystkie niedotkni�te
jeszcze kt�rymi mog� ci� nazwa� przyjd�
nie ka� na siebie czeka� nie dr�cz mnie
teraz kiedy zgadzam si� na wszystko
na wi�cej stokrotnie ni� kiedy kusi�e� mnie
rado�ci� wiecznego spe�nienia
znowu
znowu czuj� tw�j oddech
tu� przy moim uchu dr��cy
kt�ry spiesznie umyka gdy odwracam g�ow�
czuj� twoje p�on�ce oczy kt�re pr�bujesz ukry�
pod swoimi przezroczystymi powiekami
twoje gor�ce r�ce tu� za moim karkiem czuj�
tw�j chrapliwy g�os nienarodzony w krtani
ca�� twoj� okrutn� machinacj� czuj�
a� do szczytu wo�ania
wiem wszystko
wiem wszystko musz� odrzuci�
to czym zawsze ci� wyp�dza�am zaklinaj�c
zapalonymi lampami �eby� nigdy nie powr�ci�
do ko�ca oddam ci ka�d� moj� my�l
przysi�gam na wieczne pot�pienie wierno��
przysi�gam przyzwolenie �e od nowa mnie stworzysz
na obraz sw�j i podobie�stwo �e nauczysz
szale�stwa si�y mi�o�ci swojej i w�adzy
nauczysz sza
ta
n i e
zaklinanie
nie w szaro�ci jestem
w czerni co najwy�ej st�pam
w ruin� i �mier�
a teraz je�li chcesz
nie wiem co to rozkosz
�aden m�czyzna
nie b�dzie mnie mia�
jestem jak palony kryszta�
kt�rego nie mo�na dotkn��
b�yskiem z�b�w szk�a
�eby si� nie zrani�
patrz�c jak otwiera si� szczelina
i ro�nie obficie krwi�
ustami zranionego zd�awionego
a teraz je�li chcesz spr�buj
nikt nie mo�e naprawd�
do ko�ca mnie kocha�
wi�c codziennie szeptem
przepowiadam �mier�
wgryzam si� z�bami w czerwone jab�ko
by nareszcie m�g� przyp�yn�� kruk
a jab�ko w moich r�kach
gnij�ce i rozpadaj�ce si� upad�o
a teraz je�li chcesz spr�buj
spr�buj krzyku cudu
swoich powt�rnych narodzin
mojego g�osu spr�buj
i swojej r�ki lekko w�lizguj�cej si�
mi�dzy moje �ci�ni�te kolana
ust spr�buj
by �agodnie rozchyli�y si�
a potem znowu ku sobie uciek�y
tak by� od palc�w st�p poczynaj�c
pr�bowa� wsun�� si� w m�j sen
cho� b�dziesz wiedzia� przecie�
�e nie ma w nim miejsca
dla ciebie l�ku zach�anno�ci
a teraz je�li chcesz
jest tylko ostrze no�a
na twoj� nag��
cich� i pokorn� �mier�
ko�ysanka
przecie� t� pie��, kt�r� teraz opowiadam tobie,
t� kt�r� teraz s�ysz� szamoc�c� si� w czubkach
uszu mog�abym pisa� wsz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin