Paulo Coelho Weronika postanawia umrze� wydawca dedykuje t� ksi��k� tym, kt�rzy mimo przeciwno�ci losu nie trac� nadziei pomaga�a, cho� o tym nie w wiedzia�a O Maryjo, bez grzechu pocz�ta, m�dl si� za nami, kt�rzy si� do Ciebie uciekamy. Amen. Oto da�em wam w�adz�, st�pa� po w�ach... a nic wam nie zaszkodzi. �ukasz, 10, 19 21 listopada 1997 roku Weronika uzna�a, �e nadszed� wreszcie czas, by pope�ni� samob�jstwo. Dok�adnie posprz�ta�a wynajmowany u zakonnic w klasztorze pok�j, wy��czy�a ogrzewanie, umy�a z�by i po�o�y�a si�. Z blatu nocnego stolika wzi�a cztery opakowania tabletek nasennych. Zamiast rozkruszy� je i rozpu�ci� w wodzie postanowi�a bra� jedn� po drugiej, bo zamiar to jedno a nieodwracalno�� czynu to drugie i chcia�a zostawi� sobie mo�liwo�� wycofania si�. Jednak z ka�d� po�ykan� tabletk� utwierdza�a si� w s�uszno�ci swojej decyzji i po pi�ciu minutach opakowania by�y puste. Poniewa� nie wiedzia�a dok�adnie, ile czasu up�ynie zanim straci przytomno��, wzi�a do r�ki le��cy na ��ku, w�a�nie nades�any do biblioteki, w kt�rej pracowa�a, ostatni numer francuskiego czasopisma Homme. Kartkuj�c je zwr�ci�a uwag� na artyku� o grze komputerowej, napisanej przez Paula Coelho, brazylijskiego pisarza, kt�rego mia�a okazj� pozna� podczas jakiej� konferencji w kawiarni hotelu Grand Union. Zamienili wtedy par� s��w i Weronika zosta�a zaproszona na kolacj� organizowan� przez jego wydawc�. By�o na niej zbyt du�o ludzi, by uda�o im si� naprawd� porozmawia�. Jednak dzi�ki temu, �e zna�a autora pomy�la�a o nim jakby o kim� ze swojego otoczenia, a przeczytanie reporta�u o jego pracy mog�o wype�ni� oczekiwanie na �mier�. Zacz�a czyta� artyku� o in- formatyce, kt�ra wcale jej nie interesowa�a. Dok�adnie tak post�powa�a przez ca�e �ycie - zawsze szuka�a �atwizny, albo zadowala�a si� tym co by�o w zasi�gu r�ki - jak cho�by to czasopismo. Jednak ju� pierwsza linijka artyku�u wytr�ci�a j� z naturalnego stanu bierno�ci i po raz pierwszy w �yciu musia�a przyzna�, �e ulubione zdanie jej przyjaci�: "Nic na �wiecie nie zdarza si� przez przypadek" - co� jednak znaczy. Dlaczego dostrzeg�a po�r�d tylu innych w�a�nie te s�owa? I to w chwili, gdy zacz�a umiera�? Jakie tajne przes�anie nios�y ze sob�, je�li tajne przes�ania w og�le istniej�, bo by� mo�e to. co si� za nie uznaje, to tylko zbiegi okoliczno�ci? Ot� dziennikarz rozpoczyna� sw�j artyku� pytaniem: "Gdzie le�y S�owenia?" "Nikt nie wie, gdzie le�y S�owenia - pomy�la�a. - Nikt". Przecie� S�owenia istnia�a naprawd�, tu, w tym pokoju i tam, w widniej�cych na horyzoncie g�rach i na placu, na kt�ry patrze� mog�a z okna. S�owenia to by� jej kraj. Od�o�y�a czasopismo. C� j� teraz mog�a obchodzi� pogarda �wiata, kt�ry lekcewa�y� istnienie S�owe�c�w - nie mia�a ju� nic wsp�lnego ze wzgardzonym narodem. Teraz by�a dumna z samej siebie, �e w ko�cu zdoby�a si� na odwag�, by po�egna� si� z �yciem. C� to za rado�� I �e zrobi�a to w spos�b, o jakim marzy�a - po�ykaj�c tabletki. Poszukiwa�a tych tabletek od prawie sze�ciu miesi�cy. S�dz�c, �e nigdy nie zdo�a ich zdoby�, zacz�a nawet my�le� o podci�ciu �y�, lecz wtedy w pokoju by�oby pe�no krwi i sprawi�aby k�opot zakonnicom. Bardzo by si� zmartwi�y. Ale samob�jcza decyzja zmusza do my�lenia przede wszystkim o sobie, o innych my�li si� p�niej. Zrobi�aby wszystko, byle jej �mier� nie wywo�a�a zbyt wiele zamieszania, ale je�li podci�cie �y� mia�oby si� okaza� jedynym wyj�ciem, to c� - zakonnice mu-sia�yby zapomnie� o ca�ej historii i posprz�ta� pok�j, inaczej nie uda�oby si� im wynaj�� go nikomu, bo ludzie, cho� to ju� schy�ek dwudziestego wieku, wci�� jeszcze wierz� w duchy. Oczywi�cie, mog�a si� r�wnie� rzuci� z dachu jednego z nielicznych wie�owc�w Ljubljany, ale ile� niepotrzebnego cierpienia przysporzy�aby swoim rodzicom? Pr�cz szoku na wie�� o �mierci c�rki, musieliby jeszcze prze�y� identyfikacj� zmasakrowanych zw�ok. Nie, takie rozwi�zanie by�oby gorsze od otwarcia sobie �y�; zostawi�oby Zniezabli�nione rany w pami�ci istot, kt�re pragn�y jedynie jej dobra. "Ze �mierci� c�rki b�d� si� w stanie pogodzi�, ale nigdy nie zapomn� widoku roztrzaskanej czaszki". Mog�a strzeli� do siebie, skoczy� z okna czy si� powiesi� - ale �aden z tych wariant�w nie odpowiada� jej kobiecej naturze. Gdy kobiety decyduj� si� na �mier�, wybieraj� bardziej romantyczne sposoby - otwieraj� sobie �y�y albo przedawkowuj� �rodki nasenne. Opuszczone ksi�niczki czy aktorki Hollywoodu da�y tego rozliczne dowody. Weronika wiedzia�a, �e zawsze trzeba czeka� na w�a�ciwy moment. I rzeczywi�cie tak by�o. Dwaj przyjaciele, poruszeni jej ci�g�ym uskar�aniem si� na bezsenno��, zdobyli od muzyk�w z miejscowej dyskoteki po dwa pude�ka tabletek nasennych. Po�o�y�a je na nocnym stoliku i przez tydzie� flirto-wa�a ze �mierci�, �egnaj�c si� bez zb�dnego sentymentalizmu z tym, co zwie si� �yciem. Teraz by�a szcz�liwa, �e nie cofn�a si�, ale i znudzona, bo nie wiedzia�a, co pocz�� z resztk� czasu, kt�ry jej pozosta�. Wr�ci�a my�lami do dopiero co przeczytanych niedorzeczno�ci. Jak artyku� o komputerach mo�e zaczyna� si� tak idiotycznym zdaniem: "Gdzie le�y S�owenia?". Nie znajduj�c nic ciekawszego, czym mog�aby si� zaj��, postanowi�a przeczyta� go do ko�ca. Okaza�o si�, �e wspomniana gra komputerowa produkowana jest w S�owenii - w tym dziwnym kraju, o kt�rym nikt, pr�cz jego mieszka�c�w, nic nie wie - poniewa� si�a robocza jest tu bardzo tania. Francuska firma, wprowadzaj�c przed kilkoma miesi�cami ten produkt na rynek, wyda�a na zamku w Biedzie przyj�cie dla dziennikarzy z ca�ego �wiata. Weronika przypomnia�a sobie, �e s�ysza�a co� na temat tego bankietu. By� wielkim wydarzeniem w mie�cie nie tylko dlatego, �e zamek zosta� tak przystrojony na t� uroczysto��, by przyda� �redniowiecznej atmosfery grze komputerowej, ale r�wnie� dlatego, i� w lokalnej prasie rozgorza�a polemika o to, �e na przyj�cie zostali zaproszeni dziennikarze z Niemiec, Francji, Anglii, W�och i Hiszpanii, ale ze S�owenii nie zaproszono nikogo. Autor artyku�u - kt�ry do S�owenii przyjecha� po raz pierwszy, bez w�tpienia na koszt organizatora, i zamierza� sp�dzi� mi�o czas, oczarowuj�c koleg�w po fachu i wyg�aszaj�c pozornie tylko interesuj�ce kwestie, pij�c i jedz�c, nie wyjmuj�c grosza z kieszeni - rozpocz�� sw�j artyku� �artem, kt�ry mia� chyba zrobi� wra�enie na przem�drza�ych intelektualistach z jego kraju. Po powrocie opowiedzia� zapewne swoim redakcyjnym kolegom kilka zmy�lonych historii o miejscowych obyczajach, albo o tym, jak bez fantazji ubieraj� si� S�owenki. Ale to ju� by� jego problem. Weronika umiera�a i mia�a na g�owie inne zmartwienia. Chocia�by, czy istnieje �ycie po �mierci, albo, kiedy znajd� jej cia�o. Mimo to-a mo�e w�a�nie dlatego - ten artyku� nie dawa� jej spokoju. Wyjrza�a przez klasztorne okno wychodz�ce na ma�y p�ac w Ljubljanie. "Skoro nikt nie wie, gdzie le�y S�owenia - pomy�la�a - to Ljubljana musi by� dla ludzi jakim� mitem". Tak jak Atlantyda, Lemuria czy inne zagubione kontynenty, kt�re niepokoj� wyobra�ni� cz�owieka. Nikt na �wiecie nie o�mieli�by si� rozpocz�� artyku�u pytaniem, gdzie le�y Mount Everest. Ale w samym �rodku Europy, dziennikarz szanuj�cego si� czasopisma, mo�e bez cienia wstydu zapyta� o S�oweni�, bo wi�kszo�� czytelnik�w nie ma poj�cia, ani gdzie le�y ona, ani tym bardziej jej stolica - Ljubljana. Nagle Weronika odkry�a spos�b na sp�dzenie czasu, kt�ry jej pozosta�. Min�o ju� dziesi�� minut, a ona wci�� nie czu�a �adnej zmiany w organizmie. Ostatnim dzie�em jej �ycia b�dzie list do tego czasopisma, wyja�niaj�cy, �e S�owenia jest jednym z pi�ciu kraj�w, kt�re powsta�y na skutek rozpadu dawnej Jugos�awii. Ten list b�dzie jej listem po�egnalnym, cho� nie wyjawi w nim prawdziwych przyczyn samob�jstwa. Gdy znajd� jej cia�o, dojd� do wniosku, �e odebra�a sobie �ycie, bo w jakim� czasopi�mie nie wiedzieli, gdzie le�y jej kraj. Za�mia�a si�, oczyma wyobra�ni widz�c ju� w prasie artyku�y na temat jej �mierci za narodow� spraw�. Zdumia�o j�, jak szybko zmieni�a zdanie, bo przecie� jeszcze przed chwil� my�la�a co� ca�kiem odwrotnego, �e wcale nie obchodzi jej ten �wiat i jego geograficzne problemy. Napisa�a list. W przyp�ywie dobrego humoru niemal postawi�a pod znakiem zapytania konieczno�� swojej �mierci, ale za�y�a ju� tabletki i by�o za p�no, by si� wycofa�. Miewa�a ju� chwile dobrego nastroju. Nie zabija�a si� dlatego, �e by�a wiecznie smutna, zgorzknia�a czy przygn�biona. Cz�sto popo�udniami rado�nie spacerowa�a ulicami Ljubljany lub obserwowa�a z klasztornego okna swego pokoju p�atki �niegu spadaj�ce na ma�y plac, na kt�rym sta� pomnik poety. Pewnego razu bodaj przez miesi�c buja�a w ob�okach, bo w�a�nie na tym placu jaki� nieznajomy podarowa� jej bukiet kwiat�w. Uwa�a�a si� za osob� ca�kowicie normaln�. A samob�jstwo pope�nia�a z dw�ch prostych powod�w. By�a pewna, �e gdyby obja�ni�a w li�cie po�egnalnym te powody, wielu �udzi przyzna�oby jej racj�. Po pierwsze: jej �ycie by�o monotonne. A kiedy przeminie m�odo�� stanie si� powoli zgorzknia��, schorowan� staruszk�. Wtedy opuszcz� j� przyjaciele. Nie ma co kurczowo trzyma� si� �ycia, kt�re mo�e przynie�� tylko cierpienia. Po drugie: Weronika czyta�a gazety i ogl�da�a telewizj�, �ledzi�a na bie��co wydarzenia na �wiecie. Wszystko by�o nie tak, a ona nie mog�a temu zaradzi� i czu�a si� ca�kowicie bezu�yteczna. Teraz, za chwil� zazna ostatecznego, �mierci. Po niej nast�pi co� absolutnie innego. Sko�czy�a pisa� sw�j list i skupi�a si� na sprawach istotniejszych i bardziej przystaj�cych do chwili, kt�r� w�a�nie �y�a, czy te� raczej, w kt�rej umiera�a. Stara�a si� wyobrazi� sobie �mier�, ale na pr�no. Ale przecie� nie musia�a si� ni� k�opota�, do�wiadczy jej niebawem. Za ile minut? Nie mia�a poj�cia. Radowa�o j�, �e ju� wkr�tce pozna odpowied� na pytanie, kt�re ...
ZuzkaPOGRZEBACZ