JOANNA CHMIELEWSKA ROMANS WSZECHCZAS�W Wszystko zacz�o si� od tego, �e rozlecia� mi si� samoch�d. Wraca�am z Gda�ska do Warszawy i za Pas��kiem wjecha�am sobie do lasu, �eby nazbiera� kwiatk�w. �ci�le bior�c, nie by�y to kwiatki, tylko jakie� badyle, zaczynaj�ce z siebie co� wypuszcza�. By�a pierwsza po�owa marca, pogoda od kilku dni zrobi�a si� cudownie pi�kna, s�o�ce �wieci�o i flora zd��y�a zareagowa�. Wjazd do lasu za Pas��kiem stanowi� co� w rodzaju p�telki, jakby specjalnie s�u��cej do wje�d�ania, zawracania i wyje�d�ania, wygl�daj�cej sucho, zach�caj�co i niewinnie. Nabra�am si� na te z�udne pozory, p�telka okaza�a si� bagnem do topienia kr�w i zabuksowa�am si� w niej na amen. Powinnam by�a zapewne zatrzyma� kogo� na szosie i wezwa� pomocy, ale tak proste rozwi�zanie sprawy jako� mi nie za�wita�o. Z pomys��w, kt�re mi w�wczas przysz�y do g�owy, jeden by� szczeg�lnie celny, mianowicie: zaczeka� do lata, a� to wszystko wyschnie i stwardnieje, i dopiero wtedy wyjecha�. Ocena pomys�u sprawi�a, �e zamiast post�powa� rozs�dnie, wpad�am w zaci�t� furi�, zgarn�am pod ko�a po�ow� poszycia le�nego i w ko�cu wydosta�am si� z tego bagna ty�em, z rykiem nie gorszym ni� topi�cej si� krowy. Samoch�d by� ju� do�� stary i zu�yty, nie wytrzyma� szale�stwa i w okolicy M�awy rozlecia� si� w drobne kawa�ki. Nie zewn�trznie, oczywi�cie, tylko gdzie� tam w �rodku, w silniku. Dojecha�am do Warszawy na holu, odstawi�am wehiku� do remontu i zacz�am si� pos�ugiwa� komunikacj� miejsk�, g��wnie pospiesznymi autobusami, z ca�kowitym wykluczeniem taks�wek. Jazda samochodem osobowym w charakterze pasa�era denerwowa�a mnie* niewymownie. P�nym wieczorem wraca�am od znajomych ze Starego Miasta. Ci�gle jeszcze przyzwyczajona do w�asnego pojazdu, nie zwa�a�am na up�yw czasu i przeoczy�am fakt, �e o jakiej� tam godzinie autobusy przestaj� kursowa�. Dokona�am tego odkrycia nagle, przerazi�am si� tak, jakby zawis� nade mn� co najmniej jaki� kataklizm, zako�czy�am wizyt� w p� zdania i wybieg�am w takim po�piechu, �e nie zd��y�am nawet spojrze� do lustra i poprawi� koafiury. Na g�owie mia�am peruk�, kt�ra, czu�am to, przekr�ci�a si� nieco i utworzy�a idiotyczn� grzywk�, maquillage rozmaza� mi si� niew�tpliwie po ca�ej twarzy, ale prawdopodobie�stwo spotkania kogo�, komu chcia�abym si� podoba�, wydawa�o si� raczej znikome. Na ulicach by�o ciemno, zimno, mokro i pusto. Wchodz�c z placu Zamkowego w Krakowskie Przedmie�cie ujrza�am id�cego z przeciwka jakiego� faceta, kt�ry na m�j widok zareagowa� do�� osobliwie. Gwa�townie zwolni�, na obliczu ukaza� mu si� kolejno wyraz zaskoczenia, zdumienia i natchnionego zachwytu, nogi uczyni�y jeszcze ze dwa kroki, po czym wros�y w chodnik. Nie chc� twierdzi�, �e nigdy w �yciu na �adnej ulicy w nikim nie wzbudzi�am zachwytu, niemniej jednak takie objawy wstrz�su wyda�y mi si� przesadne. Zastanowi�am si�, czy go przypadkiem nie znam, pomy�la�am, �e musz� widocznie wyj�tkowo g�upio wygl�da�, min�am ten znieruchomia�y s�up i oddali�am si� w kierunku przystanku autobusowego. Znieruchomia�y s�up przemieni� si� zapewne z powrotem w ludzk� istot� i oderwa� od chodnika, bo wysiadaj�c ujrza�am go ponownie. Jecha� tym samym autobusem, razem ze mn�, wysiad� drugimi drzwiami i przygl�da� mi si� z tak przera�liwym nat�eniem, �e wr�cz powietrze przed nim g�stnia�o. Kiedy zbli�a�am si� do domu, szed� za mn�, nie odrywaj�c oczu od moich plec�w. Troch� mnie to zniecierpliwi�o, nabra�am obaw, �e wlezie jeszcze i na klatk� schodow�, nie �yczy�am sobie tego, w bramie odwr�ci�am si� zatem i spojrza�am na niego wzrokiem, od kt�rego powinien by� pa�� trupem na miejscu. Nie pad� .zapewne tylko dlatego, �e w bramie by�o ciemno i nie dawa�o si� dok�adnie dostrzec, co te� ten m�j wzrok wyra�a. On natomiast znajdowa� si� akurat pod latarni� i przy okazji mog�am mu si� przyjrze�. Zaintrygowa� mnie nieco. Do�� wysoki, bardzo szczup�y, czarnow�osy i ciemnooki, z wydatnym, orlim nosem, w wieku tak pod czterdziestk�, ubrany bardzo starannie i przyzwoicie, wr�cz elegancko. W twarzy mia� jak�� niepewn� �agodno�� i zupe�nie nie robi� wra�enia faceta podatnego na idiotyczne coup de foudre'y na �rodku ulicy i spragnionego prymitywnych podrywek. Jego wpatrywanie si� we mnie z owym natchnionym zachwytem by�o ca�kowicie niepoj�te. Razem wzi�wszy, wygl�da� nader nobliwie i nawet sympatycznie, ale mnie si� nie podoba�, poniewa� nie znosz� orlich nos�w. Nazajutrz natkn�am si� na niego w Supersamie i w paru innych miejscach. P�ta� si� dooko�a jak pies ko�o jatki i przygl�da� mi si� z natr�tnym uporem. Obejrza�am si� w szybach wystawowych. Doprawdy, nie by�o �adnego sensownego powodu, dla kt�rego mia�by popada� w taki ob��d na moim tle. Zaraz nast�pnego dnia mia�o miejsce wydarzenie niejako kontrastowe. Wysz�am z domu przera�aj�co wcze�nie, o wp� do dziewi�tej rano, uda�am si� na przystanek i wsiad�am w autobus pospieszny B. Prawdopodobnie co� my�la�am, chocia� o tej porze doby nie mo�na za to r�czy�, w ka�dym razie nie dostrzega�am otoczenia. Dopiero w pobli�u placu Unii wpad� mi nagle w oko osobnik siedz�cy przede mn�, po przeciwnej stronie. Autobus by� prawie pusty i nic mi go nie zas�ania�o. Osobnik w zamy�leniu wpatrywa� si� w przestrze�. By� jasny. Tak jasny, �e bez w�tpienia wpad�by mi w oko nawet w najg�stszym t�umie, a co m�wi� w pustym autobusie! Oko bezmy�lnie zarejestrowa�o widok. Autobus jecha�. Osobnik trwa� w zamy�leniu. Przygl�da�am mu si�, bo nie mia�am nic lepszego do roboty. W jakim� momencie ruszy� mi wreszcie umys�. Zacz�am sobie zgadywa�, kim on mo�e by�. Nie wiadomo dlaczego od razu nabra�am pewno�ci, �e z zawodu musi by� dziennikarzem. Nic innego nie pasowa�o. Nast�pnie pomy�la�am, �e powinien mie� albo samoch�d, albo niezwykle pi�kn� �on�. Samochodu nie ma, bo jedzie autobusem, zostaje �ona... Wprawdzie ja te� jad� autobusem, chocia� mam samoch�d, ale on powinien mie� porz�dniejszy samoch�d, a zatem nie ma, a zatem musi mie� t� niezwykle pi�kn� �on�. Oczyma duszy ujrza�am ow� �on�, powinna by� szczup�a, czarna, g�adko uczesana w kok i ubrana w co� zielonego. Najlepiej w zamsz. Nast�pnie wyda�o mi si�, �e ona go chyba nie kocha albo kocha niedostatecznie, za ma�o, egoistycznie i w og�le jest dla niego niedobra. Kompletna kretynka, dla takiego faceta...! Nast�pnie z pos�pn� melancholi� i gryz�cym �alem pomy�la�am to, co powinnam by�a pomy�le� na wst�pie. �e, oczywi�cie, mn� si� taki nie zainteresuje. Wygl�da jak wcielenie moich wszystkich marze�, blondyn w tym specjalnym typie, kt�ry mi si� ustawicznie b��ka po �yciorysie i w�a�nie u takiego ja nie mam �adnych szans. Na mnie wytrzeszcza g�upowate ga�y czarna niedojda z orlim nosem, a taki jak ten co? Taki jak ten ma mnie w nosie. Diabli nadali, cha�a-monstre... Wysiad�am z autobusu nieco rozgoryczona, poza�atwia�am te koszmarne interesy, kt�re wywlok�y mnie z domu o wschodzie s�o�ca, zrobi�am zakupy i w Delikatesach na Nowym �wiecie ujrza�am zn�w tamtego natr�tnego kretyna z nosem. Uk�oni� mi si�. Beznadziejny idiota. Przez nast�pne dwa dni spotyka�am go na ka�dym kroku, co denerwowa�o mnie z godziny na godzin� bardziej. Co to jest, �eby miasto pe�ne by�o jednego cz�owieka! Gdyby nie zjawisko w autobusie pospiesznym B, by� mo�e odnosi�abym si� do niego mniej nie�yczliwie, w tej sytuacji jednak�e, w obliczu por�wna�, nape�nia� mnie �yw� niech�ci�. W Domach Towarowych Centrum samym uk�onem wyprowadzi� mnie z r�wnowagi tak, �e spowodowa�am rewolucj� w stoisku ze stanikami, buntuj�c klientki informacj�, �e tych rzeczy nie kupuje si� na oko, bo nie na oku si� je nosi, i w og�le mierzy si� na figur�, a nie na swetry i palta. Wybuch�� z tego awantur� wywo�a�am ca�kowicie altruistycznie, sama tam bowiem akurat nic nie kupowa�am. Czarny pomyleniec z orlim nosem nie odrywa� ode mnie zafascynowanego wzroku. Przeczeka� pandemonium w stanikach, przeczeka� kosmetyki, po�czochy i pi�amy i przy m�skich gaciach wreszcie podszed�. Od razu pomy�la�am, �e miejsce sobie wybra� niezwykle romantyczne. - Bardzo pani� przepraszam - powiedzia� troch� nie�mia�o i z zak�opotaniem. - Zapewne dziwi pani�, �e od kilku dni tak si� pani przygl�dam. Mam po temu powody i je�li mo�na, chcia�bym je wyjawi�. G�os mia� mi�y i kulturalny i naprawd� robi� bardzo dobre wra�enie. Moja niech�� do niego bra�a si� wy��cznie z faktu, �e nie by� blondynem z autobusu. - Wcale mnie nie dziwi - odpar�am zgry�liwie. - Doskonale wiem, �e jestem cudownie pi�kna i dlatego pan oka oderwa� nie mo�e. - O Bo�e...! Dla mnie istotnie jest pani cudownie pi�kna, ale z innych przyczyn, ni� pani zapewne s�dzi, i w og�le nie o to chodzi! - A o co? - spyta�am, nieco zaskoczona, ale ci�gle pe�na wrogo�ci. Nie�yczliwo�� bucha�a ze mnie jak �ar z hutniczego pieca. Facet wydawa� si� zdeterminowany. Pospiesznie i z niepokojem rozejrza� si� dooko�a, entourage wyra�nie mu si� nie spodoba�, czemu, zwa�ywszy gacie, trudno si� dziwi�. - Chod�my st�d - za��da� do�� gwa�townie. - Na wszystko pani� prosz�, b�agam, niech si� pani zgodzi mnie wys�ucha�! Tu zaraz, na Sienkiewicza, jest taka ma�a kawiarenka. Mo�e pani sama zap�aci� za swoj� kaw�, je�li ma pani obiekcje, ale niech mi pani po�wi�ci chocia� kwadrans! Chod�my, b�agam pani�! W jego g�osie pojawi� si� nagle nami�tny �ar, nabieraj�cy chwilami akcent�w rozpaczy. Zaskoczy�o mnie to tak, �e przesta�am protestowa�. Ka�dy by przesta�. Poza tym kawy i tak zamierza�am si� napi�, wi�c ostatecznie, co mi szkodzi�o... To, co us�ysza�am, przesz�o moje naj�mielsze oczekiwania. - Musz� pani najpierw wyja�ni� sytuacj� - powiedzia�, patrz�c na mnie wzrokiem pe�nym nie�mia�ej nadziei i mechanicznie gmeraj�c �y�eczk� w fili�ance. - Ot� jest pewna pani... Przepraszam, �e od razu zaczynani od osobistych wynurze�, ale musz�. Bez tego nic si� nie da wyt�umaczy�. Jest pewna pani, kt�ra dla mnie... Jak by tu powiedzie�... Kt�ra jest kobiet� mego �ycia, wzajemnie obdarza mnie uczuciami i niczego bardziej nie pragn�, ni� si� z ni� o�eni�. Zabrzmia�o to jako� dziwnie desperacko i...
ZuzkaPOGRZEBACZ