Timesharing.doc

(47 KB) Pobierz
Timesharing polega na nabyciu przez konsumenta prawa do korzystania z budynku lub pomieszczenia mieszkalnego, w oznaczonym czasie, w każdym roku, oraz zobowiązaniu się do zapłaty przedsiębiorcy ryczałtowego wynagrodzenia

Timesharing polega na nabyciu przez konsumenta prawa do korzystania z budynku lub pomieszczenia mieszkalnego, w oznaczonym czasie, w każdym roku, oraz zobowiązaniu się do zapłaty przedsiębiorcy ryczałtowego wynagrodzenia.

 

Źródłem europejskiego prawa konsumenckiego o podstawowym znaczeniu dla timesharingu jest dyrektywa 94/47 z dnia 26 października 1994 r. w sprawie ochrony nabywców w odniesieniu do niektórych aspektów umów odnoszących się do nabywania praw do korzystania z nieruchomości w oznaczonym czasie (O.J. L 280 z dnia 29 października 1994 r.). Natomiast prawa konsumenta i obowiązki przedsiębiorcy na poziomie krajowym określa ustawa z dnia 13 lipca 2000 r. o ochronie nabywców prawa korzystania z budynku lub pomieszczenia mieszkalnego w oznaczonym czasie w każdym roku oraz o zmianie ustaw Kodeks cywilny, Kodeks wykroczeń i ustawy o księgach wieczystych i hipotece (Dz.U. Nr 74, poz. 855 z późn. zm.).

Celem dyrektywy (podobnie jak celem innych dyrektyw konsumenckich) jest zapewnienie konsumentowi możliwości korzystania w taki sam sposób z rynku usług timesharingowych w każdym państwie członkowskim UE. W dyrektywie przyjęto zasadę minimalnej harmonizacji, tj. państwa członkowskie mogą dla ochrony konsumenta przyjąć postanowienia bardziej rygorystyczne niż przewiduje dyrektywa.

Cechami charakterystycznymi dyrektywy są:

·         rozbudowany obowiązek informacyjny po stronie profesjonalisty;

·         prawo konsumenta do odstąpienia od umowy bez podania przyczyny, w ciągu 10 dni kalendarzowych od podpisania przez strony umowy (jeżeli nabywca korzysta z prawa odstąpienia od umowy, nie wymaga się od niego pokrycia żadnych kosztów);
umowa timesharingowa zawierana jest na co najmniej trzy lata.

 

Kluby timesharingu

Warto wiedzieć, że nieruchomości timesharingowe to z reguły całe kompleksy wypoczynkowe, bardzo dobrze wyposażone, razem ogrodzone i zarządzane, a timesharing to nie tylko prawo do używania apartamentu czy budynku, ale także prawo do korzystania ze wspólnych basenów, saun, sal gimnastycznych, siłowni, kortów tenisowych itp. W większości umów nabywcy przysługuje też prawo odsprzedaży nieruchomości osobom trzecim. Ponadto niezwykłą zaletą timesharingu jest fakt, że jego nabywcy są skupieni w klubach umożliwiających wymianę nieruchomości na całym świecie. Do największych klubów należą Restorts Condominium International oraz Interval International. Za pośrednictwem takich klubów posiadacz nieruchomości w Hiszpanii może wymienić się apartamentem z posiadaczami apartamentów na Hawajach, w Kołobrzegu, Brazylii, czy Malezji. Ma on także prawo zamiany przysługującego mu okresu korzystania z nieruchomości na inny termin. Z członkostwem w klubach wiążą się określone, wcale nie małe koszty, ale timesharing nie jest przecież instytucją dobroczynną, lecz normalnym interesem.

 

Wakacje w Grecji zamienię na...

Piotr Miączyński 24-07-2003,  (fragment artykułu prasowego)



Kupując czasowe prawo do korzystania z nieruchomości, możesz stracić sporo czasu, pieniędzy, a na dodatek urlop. Jak nie dać się nabrać i na co zwracać uwagę?


Reklamy biur sprzedających nieruchomości w systemie timeshare zachęcają: "Nie musisz wynajmować pokoju! Kup sobie hotel! Wyjdzie taniej", "Timeshare - wakacje na całe życie" albo "Otwieramy przed Tobą świat". Czy to się jednak opłaca?


Jak kupić apartament na Balearach

Timesharing to prawo do korzystania z nieruchomości (hotelu, ośrodka turystycznego, apartamentu) przez kilka lub kilkanaście dni w roku.

Wygląda to tak. Firma buduje np. na Teneryfie apartamentowiec, w którym jest sto pokoi. Każdy pokój wynajmuje 52 osobom (tylu, ile jest tygodni w roku). Każdej osobie na tydzień przez kilka-kilkadziesiąt lat.

Pan X jest więc właścicielem apartamentu w pierwszym tygodniu lipca, pan Y w drugim itd. To jednak nie koniec.

Jeżdżenie przez całe życie na Teneryfę o tej samej porze roku może się znudzić. Ośrodek wypoczynkowy należy więc do klubu urlopowego (dwa największe to Restorts Condominium International i Interval International), który zrzesza inne apartamentowce na świecie działające w systemie timesharing.

Za pośrednictwem takiego klubu tymczasowy właściciel apartamentu na Teneryfie może wymienić swój czas z właścicielami apartamentów w Meksyku, na Hawajach, Grenlandii, Balearach czy Seszelach.

Prawo do korzystania z nieruchomości można odsprzedać, przekazać w spadku czy podarować. Tyle teorii. W praktyce jednak timesharing kryje w sobie wiele pułapek.

Egzotyczna pułapka

Idealny klient biur zajmujących się timesharingiem ma: rodzinę (jego związek musi przy tym trwać przynajmniej trzy lata); 28-60 lat i roczny dochód netto ok. 15 tys. euro. Dobrze, jeśli ma już mieszkanie lub dom oraz samochód.

To wszystko ma zagwarantować, że będzie tzw. osobą odpowiedzialną, o stabilnej sytuacji finansowej - będzie miał stałe dochody na przestrzeni przynajmniej kilku lat oraz nie wycofa się z umowy.

Takich osób biura timesharingowe szukają na kilka sposobów. Po pierwsze, przez telemarketing. Dzwonią do firm i starają się ocenić, który z pracowników może być zainteresowany podobną ofertą.

Po drugie, poprzez ulicznych ankieterów. Szukają dobrze ubranych ludzi, którym wręczają ankiety badające ich sytuację finansową.

Po trzecie, poprzez tańsze wycieczki do egzotycznych krajów. Wybrane osoby dostają pocztą informację, że "wygrały" promocyjną wycieczkę.

Drogi te mają doprowadzić do tego, że wszyscy potencjalni kupcy mają zostać zgromadzeni w jednym miejscu i czasie. Tam rozmawiają z nimi specjalnie przeszkoleni pracownicy, usiłując przekonać do idei timesharingu.

Bazują przy tym przede wszystkim na ludzkich emocjach. Do wyobraźni klientów ma przemawiać egzotyka i luksus. Jedno z biur sprzedających takie usługi kusi np. urokami Meksyku: "to kolonialne kościoły; parna dżungla rozbrzmiewająca krzykami ptaków i małp; plaże o białym piasku i kryształowo czystej wodzie, mariachi w wielkich sombrerach, śpiewający o miłości w największym mieście świata".

Pracownicy biur chcą podpisać umowę od razu w trakcie spotkania, dając jak najmniej czasu do zastanowienia. Klienci zafascynowani pięknymi folderami opisującymi niebywałe walory przyrody nie patrzą, co podpisują.



W rezultacie niektórzy "klubowicze" zamiast w luksusowych apartamentach lądują w zwyczajnych pokojach hotelowych. Po przyjeździe do egzotycznego raju okazuje się, że za niektóre atrakcje - saunę, basen, korty tenisowe, masaż - trzeba dodatkowo płacić. Mimo że pośredniczka z biura zapewniała, że infrastruktura ośrodka będzie dostępna za darmo.
Ponadto zdarza się, że w wykupionych pokojach nie można przeprowadzać żadnych zmian, np. przemeblować wnętrza.

Kłopot pojawia się też, gdy są problemy z realizacją umowy. Timesharing zwykle dotyczy nieruchomości położonej poza granicami kraju. Zgodnie z prawem międzynarodowym podlega więc prawu państwa, w którym się ona znajduje. W razie problemów swoich praw trzeba więc dochodzić przed sądami zagranicznymi.

Jest od tego jeden wyjątek. Jeśli obce prawo nie gwarantuje polskiemu obywatelowi przynajmniej takiego samego poziomu ochrony, jaki daje nasze, to stosuje się polskie przepisy (jaka jest treść naszych regulacji). Czyli jeśli polskie przepisy gwarantują więcej praw, a zagraniczne mniej, to stosuje się te pierwsze.



Czy timesharing się opłaca?

Żeby kupić czasowe prawo do nieruchomości np. na Teneryfie (na 50 lat), trzeba przygotować się na jednorazowy wydatek minimum 4 tys. funtów (24 tys. zł). Kwota ta zazwyczaj jest jednak kilkakrotnie większa. Zwłaszcza jeśli chcemy spędzać wakacje w tzw. sezonie, czyli od czerwca do września.

Do tego dochodzą opłaty za zarządzanie nieruchomością (ok. 200 funtów rocznie - 1,2 tys. zł). Jednak im ośrodek jest starszy (a więc trzeba go remontować), tym opłata rośnie. Po 25 latach użytkowania roczna opłata wynosić może ok. 600 funtów (3,6 tys. zł).

Trzeba też płacić za bilety lotnicze.

Dla porównania wycieczka z renomowanym biurem turystycznym dla dwóch osób na Teneryfę na tydzień w lipcu w czterogwiazdkowym luksusowym hotelu to wydatek ok. 1,3 tys. euro, czyli ok. 5,6 tys. zł.



A więc rachunek wychodzi podobny. Przy czym pewną wadą timesharingu jest konieczność jechania co roku na wakacje (albo szukanie zastępstwa)

Według polskiej ustawy o ochronie nabywców prawa korzystania z budynku lub pomieszczenia mieszkalnego w oznaczonym czasie w każdym roku (weszła w życie 9 grudnia 2000 r.):

·  umowa timesharingu musi być zawarta na co najmniej trzy lata, koniecznie na piśmie;

·  w umowie musi być wyraźnie zaznaczone, kto jest właścicielem prawa, przez jaki czas w roku może korzystać z budynku lub pomieszczenia mieszkalnego, gdzie się budynek lub pomieszczenie znajduje, a także na jaki czas umowa została zawarta;

·  klient może odstąpić od umowy bez podania przyczyny w terminie dziesięciu dni od jej doręczenia. Musi to zrobić na piśmie;

·  przed upływem terminu odstąpienia biuro turystyczne nie może brać od przyszłego właściciela żadnych pieniędzy;

·  firma musi doręczyć potencjalnemu klientowi oprócz umowy (która zazwyczaj jest sporządzana w języku kraju, gdzie znajduje się nieruchomość) także tzw. prospekt. Prospekt musi być po polsku i zawierać imię i nazwisko przedsiębiorcy, określać, na jakich zasadach klient może korzystać z apartamentu (pokoju) oraz infrastruktury ośrodka (np. basenu, sauny) i ile go to będzie kosztować. W prospekcie musi być też informacja, że właściciel prawa może zrezygnować z umowy;

·  jeśli w prospekcie jest napisane co innego niż w umowie, to klienta i biuro obowiązuje treść prospektu.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin