00:00:01:movie info: XVID 576x432 25.0fps 698.2 MB|/SubEdit b.4056 (http://subedit.com.pl)/ 00:02:11:Tato, kto jedzie. 00:02:15:Niech jedzie. 00:02:56:Chyba nie ma pan mi za złe,|że jadę przez pana ziemię?. 00:03:00:- Chyba nie.|- Zmierzam na północ. 00:03:06:Nie spodziewałem się,|tutaj żadnych ogrodzeń. 00:03:11:Witaj chłopcze. 00:03:14:- Obserwowałe mnie jaki czas, prawda?|- Tak. 00:03:19:Lubię takich, którzy|dbajš o swoje. 00:03:24:Wyjdziesz na ludzi. 00:03:31:Dawno nie widziałem krów rasy Jersey. 00:03:34:W tych stronach jest ich znacznie więcej.|Jersey'ów, Holstein'ów... 00:03:40:...i innych ras. 00:03:42:- Wody?|- Dziękuję. 00:04:00:Strasznie pan nerwowy. 00:04:02:Joey! 00:04:05:- Przecież wiesz, że nie można celować w ludzi.|- W nikogo nie celowałem, mamo. 00:04:16:Nastraszyłe mnie, synu. 00:04:20:Chciałem żeby zobaczył pan mojš strzelbę. 00:04:25:Napewno umie pan dobrze strzelać. 00:04:29:- Prawda?|- Nie zgorzej. 00:04:43:Zdaje się że pańscy przyjaciele się spóniajš. 00:04:47:Co tym razem knujš Ryker'owie? 00:04:50:- Ryker'owie?|- Włanie. 00:04:52:Nie rozróżniłbym Ryker'a|od krowy Jersey. 00:04:56:Niech pan nie zapomni zamknšć bramy. 00:05:00:Może pan odłożyć strzelbę?|Wtedy odjadę. 00:05:04:Po co?|Skoro i tak pan odjeżdża. 00:05:07:Wolałbym, żeby stanęło na moim. 00:05:42:Witaj, Starrett !!. 00:05:46:Przeczuwasz kłopoty? 00:05:50:Ja ich nie chcę. 00:05:55:Zdobyłem kontrakt na wołowinę dla rezerwatu. 00:05:58:- Aż tylu musiało przyjechać z tš nowinš?|- Mam interes. 00:06:02:- Do mnie?.|- Własnie'. 00:06:06:Będę potrzebował wszystkich swoich pastwisk. 00:06:08:Jeli skończyłe,|opuć mojš ziemię. 00:06:11:Nie jest twoja? 00:06:14:Do zimy będziesz się musiał z niej wynieć. 00:06:17:- Co jeszcze?|- Ty i inne przybłędy. 00:06:20:- Osadnicy.|- Mógłbym cię zaraz stšd wykurzyć, Ciebie i resztę. 00:06:26:Słuchaj. Czasy usuwania ludzi'|z ich ziemi dawno już mineły. 00:06:31:- Własnie buduja więzienia dla takich jak ty...|- Joe, wystarczy już. 00:06:40:Kim jeste? 00:06:43:Przyjacielem Starrett'a. 00:06:47:Cóż, żeby póniej mi nie mówił,|że Cię nie ostrzegałem. 00:06:51:W porzšdku.|A teraz wynocha z mojej ziemi. 00:07:13:Nie długo będzie kolacja.... 00:07:19:Proszę pana, Ja... 00:07:23:Niech pan zaczeka, proszę... 00:07:27:Odłożę strzelbę.. 00:07:30:Prosze sprawdzić... nawet nie jest naładowana. 00:07:34:- Nie ma naboi?|- Nie, Joey jest za mały by nosić broń. 00:07:38:To jego strzelba. 00:07:42:Chyba teraz wszystko jasne. 00:07:45:Nazywam się Starrett, Joe Starrett,|a to jest Joey. 00:07:51:Słyszał pan co moja żona powiedziała.|Zapraszam. jestem głodny. 00:07:57:- Proszę mówić mi Shane.|- Ostatnio straszę ludzi. 00:08:02:Witaj, Joe. 00:08:06:Żyjemy skromnie,|ale moja żona wietnie gotuje! 00:08:12:Nie długo będzie kolacja.|Tutaj możesz się umyć. 00:08:19:Gdyby Cię to interesowało,tam rozcišga się ziemia Ryker'a. 00:08:25:Myli że cały wiat|należy do niego. 00:08:28:Ludzie starej daty nie rozumiejš, 00:08:31:że przeganianie bydła. 00:08:34:na przestrzeni wielu kilometrów|musi się kiedy skończyć. 00:08:37:Do kresu tej wędrówki,|docierajš tylko szkielety. 00:08:41:Co innego bydło hodowane na mięso|na zamkniętym terenie i dobrze odżywione. 00:08:46:Do takiej hodowli,|jest potrzebna własna ziemia. 00:08:51:Drobny osadnik może pozwolić sobie na kilka sztuk,|ale dzięki plonom ze zboża, 00:08:56:ogrodowi|winiom i mleku, wychodzimy na swoje. 00:09:02:Wychodzimy na swoje, prawda Marian? 00:09:06:Oczywicie. 00:09:14:Znowu ten Cielak.|Joey, Przegoń go !!!. 00:09:21:Joey! Biegnij synu. 00:09:26:Nie zapomnij zamknšć bramy. 00:09:31:Joey! 00:09:35:Do rodka !!! 00:09:40:Nie spytałem sie dokšd jedziesz?. 00:09:44:Trudno powiedzieć.|Tam gdzie nigdy nie byłem. 00:09:55:- Mnie z mojej ziemi zabiorš w sosnowej jesionce.|- Jak to? 00:10:01:Wczeniej będa musieli mnie|zastrzelić. 00:10:04:- Nie mów tak!!.|- Ale to prawa. 00:10:08:Kochasz to miejsce.|Zapucilimy tutaj korzenie. 00:10:11:- Mimo to wolałabym, żeby tak nie mówił.|- To nasz pierwszy prawdziwy dom. 00:10:15:- Co miałe na myli...?|- Joey, Cicho bšd ! nie przeszkadzaj kiedy doroli rozmawiajš. 00:10:19:Sęk w tym że nie mogę podołac sam całej pracy. 00:10:24:Kiedy miałem pomocnika... 00:10:28:Miałem|Ale bracia Ryker'owie trochę go obili, 00:10:31:Więc odszedł obrzucajšc mnie wyzwiskami... 00:10:34:Wybili mu zęby. 00:10:36:Podać zapiekankę? 00:10:40:Skoro nikt nie chce ostatniego kawałka,|Chyba nie mam wyboru. 00:10:57:- Zadajemy szyku?|- Jak to, Pa? 00:11:01:Odwiętne talerze, dodatkowe widelce... 00:11:03:A dla mnie, Mamo? 00:11:06:- O co chodzi, Marian?|- O nic. 00:11:24:Bardzo wykwintna kolacja, Pani Starrett. 00:11:28:Przepraszam. 00:11:34:Dokšd pojechał pan Shane? nawet się nie pożegnał. 00:11:38:Nigdzie nie pojechał, Joey.|Nie zostawiłby broni. 00:11:43:Pójdę do niego. 00:11:46:- Prosiłe go żeby został na noc?|- Zaraz to zrobię. 00:11:55:A niech mnie.|Sama zobacz. 00:12:49:Joe, od czego mamy konie? 00:12:52:Marian, Walczę z tym pniem|od dwóch lat. 00:12:57:Jeli teraz użyję koni,|przegram. 00:13:01:Nic nie zastšpi|siły mięsni i wylanego potu. 00:13:08:W porzšdku. 00:14:41:Bang! Bang! 00:14:46:Żałuję,|że nie mam naboi do tej broni. 00:14:56:- Dzień dobry, Joey.|- Skšd pan wiedział że to ja? 00:15:00:Krowa nie umiałaby podnieć zasówki. 00:15:06:- Dlaczego tak wczenie wstałe?|- Wie pan że zostaje pan na niadanie?. 00:15:11:Oh... Dziękuję. 00:15:14:- Dokšd pan jedzie?|- A jak sšdzisz, Joey? 00:15:21:Chciałbym żeby pan zostal. 00:15:24:- Nauczył mnie strzelać?|- A o to chodzi? 00:15:29:Tato też chciałby aby pan został.|mówił to mamie. 00:15:34:Powiedział, że|sam umie sie obronić , 00:15:38:ale potrzebuje kogo do pomocy na gospodarce. 00:15:41:Napewno nie wyjechałby pan|tylko dlatego, że jest to niebezpieczne. 00:15:44:Joey! 00:15:47:Joey, chod tutaj w tej chwili. 00:15:50:Mam nadzieje że pan tutaj zostanie.|Już idę, mamo! 00:15:55:Zamknij bramę, Joey. 00:15:57:Co robisz na dworze w nocnej koszuli?|Id się ubrać. 00:16:02:Shane, przejedziesz sie do sklepu Graftona po drut? 00:16:07:- Pewnie.|- Zejd z łóżka! 00:16:11:Odłożył go dla mnie. 00:16:14:Przy okazji...|mógłby sobie kupić jakie robocze ubranie . 00:16:19:- Co ci przywie Joey?|- Oranżadę! 00:16:22:Wstydziłby się! Joey. 00:16:24:Bšd ostrożny. Nie chcę by miał kłopoty. 00:16:29:Nie zabiera pan rewolweru? 00:16:31:Nie wiedziałem,|że w miecie jest dzika zwierzyna. 00:16:35:Chod synu. 00:16:48:Joey, wracaj! 00:16:54:Bang! 00:16:56:Bang! 00:16:57:- Do czego strzelasz?|- Do gangu Ryker'a! 00:17:02:- Z jakim skutkiem?|- Jednego nie trafiłem. 00:17:04:Duża strata. 00:17:07:Pa, mam pytanie|Czy Shane nauczy mnie strzelać? 00:17:11:Ja mogę Cię nauczyć|w wolnym czasie. 00:17:17:- Umiesz strzelać tak dobrze jak on??|- Nie widziałem go w akcji. 00:17:22:Ale wštpie. 00:17:24:Nie zabrał rewolweru.|Dlaczego, Pa? 00:17:28:Pojechał na zakupy,|nie na rabunek. 00:17:33:A tak naprawdę? 00:17:38:- Ja też nie noszę broni.|- Dobrze mu z rewolwerem. 00:17:42:- Kto jedzie, Joe.|- Wiem. To Ernie Wright. 00:17:51:Pokonałby go, Pa?|Pokonałby Shane? 00:17:56:- Dosyć już tych pytań!|- Pokonałby? 00:18:00:Oh, możliwe. 00:18:03:Ale nie ma takiej potrzeby|Shane jest po naszej stronie. 00:18:07:Witaj, Joe. 00:18:10:Jak leci, Ernie? 00:18:12:- Kiepsko.|- Co się stało? 00:18:14:Zbieram manatki.|Nie odwołalnie. 00:18:17:- Ale co się stalo?|- Plony szlag trafił. Ryker'owie. 00:18:23:Przecieli druty i bydło stratowały zboże.|Zostały same kikuty. 00:18:27:- Kiedy?|- W nocy. 00:18:29:Wyjeżdżam stšd, i nie próbuj|mnie odwodzić. 00:18:33:- Możesz jeszcze...|- Daruj sobie. 00:18:36:- I tak za długo Ciebie słuchałem.|- W porzšdku, nikt Cię nie zatrzymuje. 00:18:41:Nie zostawia się|domu i ziemi i... 00:18:45:Oh, Ernie, ty... 00:18:47:Jestem wykończony.|Nikt więcej nie będzie mnie nazywać 00:18:52:od winiopasów.|Kto wie co może się jeszcze wydarzyć? 00:18:56:Głowa do góry. 00:18:59:Wieczorem zbierzemy się u mnie|i co wspólnie wymylimy. 00:19:05:Sam nie wiem. 00:19:07:Zawiadomię ludzi.|Gdyby mógł przekaż Shipstead'owi i Torrey'owi. 00:19:12:Dobrze,|ale jeli mamy sie spotkać, 00:19:15:to zdobšd sie na co więcej|niż tylko wygrażanie palcem. 00:19:49:- Co dla pana?|- Ja po drut dla Joe Starrett. 00:19:54:Mylałem,|że już go nie odbierze. 00:19:58:- Pan tu nowy?|- Tak, pracuję dla pana Starrett'a. 00:20:02:- Znajdš się jakies spodnie dla mnie?|- Farmerki? 00:20:06:Ubieram wszystkich osadników. 00:20:14:- Na zapleczu jest przymierzalnia.|- Dziękuję. 00:20:21:Will. 00:20:28:Hej, Will. 00:20:35:Strasznie Cię suszy Chris? 00:20:41:- Will! Kto obsługuje bar?|- Już idę. 00:20:54:- No i? Mogš być?|- Wystarczajšco dobre.. 00:20:56:- Ile płacę?|- Policzmy... 00:21:01:Spodnie, dolar. dwie koszule, 60 centów. 00:21:07:Pasek... 00:21:12:Razem dwa dolary i dwa centy. 00:21:18:Co z tobš?|Zbladłe. 00:21:21:Dawno|Nie kupowałem odzieży. 00:21:25:Pienišdze tracš na wartoci. 00:21:28:Nowy kmiot? 00:21:32:Chyba wyczułem winie. 00:21:35:- Jeszcze co?|- Jest oranżada? 00:21:38:Oczywicie.|Szkoda, że mało kto jš pije. 00:21:43:- Jest w barze.|- Dziękuję. 00:22:00:Will! Nie chcę pić|w wińskim smrodzie. 00:22:13:- Barman.|- Co podać? 00:22:16:Jest oranżada? 00:22:21:Wygoń go stšd.|Czy ja mam to zrobić? 00:22:28:Odstšp mi go, Chris. 00:22:36:Jaka ma być ta oranżada, kmiocie? 00:22:38:Cytrynowa czy Truskawkowa? 00:22:45:Do kogo ta mowa? 00:22:48:Poza tobš|nikogo tu nie ma. 00:22:56:Masz, żeby 00:22:59:pachniał jak mężczyzna. 00:23:02:Prawda, że ładniej pachnie, Grafton?|Chris odkaził wsiura. 00:23:07:Spokojnie. 00:23:10:Pytałem tylko o oranżadę, 00:23:13:winie i pyry. 00:23:17:U któreg...
Spirit72