Danielle Steel - Pora namietnosci.pdf

(1302 KB) Pobierz
Microsoft Word - Steelle Danielle - Pora_namietnosci
DANIELLE STEEL
Pora namiętności
Przekład Małgorzata Samborska
Dla Billa, Beatrix i Nicholasa z miłością
Szczególne podziękowanie dla Nancy Bel Weeks
Gdy pojawia się, radość pada martwa,
dlaczego odziera z kwiatów najlepiej posianą nadzieję?
Hap - Thomas Hardy
Część pierwsza
Rozdział pierwszy
Budzik zadzwonił zaraz po szóstej. Poruszyła się i wyciągając ramię spod prześcieradła
wyłączyła go. Mogła jeszcze przez chwilę udawać, że nic nie słyszała. Jeszcze chwilę podrzemać.
Nie musiała jechać... gdyby tylko nie... i wtedy właśnie zadzwonił telefon.
- Do diabła. - Kaitlin Harper usiadła w łóżku. Długie kasztanowe włosy okalały jej pięknie
opaloną twarz, opadając na ramiona w zaplecionych na noc warkoczach. Telefon zadzwonił
ponownie. Z westchnieniem podniosła słuchawkę, próbując powstrzymać ziewnięcie. Miała usta o
delikatnym rysunku, rozchylające się w uśmiechu, kiedy była szczęśliwa. Dzisiaj jednak w jej
zielonych oczach malowała się powaga. Obudziła się już. O ile łatwiej byłoby zasnąć i zapomnieć
o wszystkim.
- Cześć, Kate.
Uśmiechnęła się, słysząc znajomy głos. Wiedziała, że to Felicja. Nikt poza nią nie wiedział,
gdzie Kate obecnie przebywa.
- Dlaczego wstałaś o tej porze?
- Och, jak zwykle.
Kate roześmiała się głośno.
- Szósta rano? Jak zwykle?
Zbyt dobrze ją znała. Felicja Norman z trudem wyczołgiwała się z łóżka o ósmej, a jej
sekretarka była szczegółowo poinstruowana, jak chronić szefową przed niepotrzebnymi wstrząsami
przynajmniej do dziesiątej. Szósta rano z pewnością nie była właściwą godziną. Chyba dla Kate.
Kate była gotowa codziennie wstawać o tej barbarzyńskiej porze.
- Nie masz nic lepszego do roboty, niż mnie kontrolować, Licjo?.
- Na to wygląda. Co nowego?
Kate niemalże widziała Felicję, jak próbuje się obudzić. Jej świetnie ostrzyżone jasne
włosy, które zazwyczaj sięgały ramion, teraz pewno rozsypały się na poduszce, a starannie
wymanikiurowana dłoń osłaniała błękitne oczy. Tak jak Kate miała twarz modelki o delikatnych
rysach, ale była od niej starsza o dwanaście lat.
- Nic nowego. Wszystko u mnie w porządku.
- To dobrze. Właśnie przyszło mi do głowy, że może chciałabyś się ze mną tam dzisiaj
zobaczyć. - Tam. Anonimowe słowo oznaczające anonimowe miejsce. Felicji chciało się jechać
dwie godziny, by spotkać swoją przyjaciółkę "Tam". Ale po co? Kate powinna teraz radzić sobie
sama. Wiedziała o tym, nie może zawsze liczyć na innych. Za długo już to robiła.
- Nie, Licjo. Wszystko w porządku. Poza tym firma pożegna się z tobą na dobre, jeśli
będziesz bez przerwy w połowie dnia wyjeżdżała, by mi pomatkować.
Felicja Norman była dyrektorką w jednym z najelegantszych domów mody w San
Francisco. Poznała Kate, gdy ta pracowała jako modelka.
- Nie żartuj. Nawet tego nie zauważą. - Felicja kłamała. Kate zrozumiała to od razu, nie
wiedząć nawet, że przyjaciółka miała po południu przygotować pokaz dla Norella. Całą kolekcję
zimową. A za trzy dni Halston. A w przyszłym tygodniu Blass. To było więcej, niż można sobie
wyobrazić, nawet dla Felicji. Kate nie myślała o porach roku ani o pokazach. Nie robiła tego już od
miesięcy.
- A jak tam mój mały przyjaciel? - głos Felicji złagodniał, kiedy o to spytała.
Kate uśmiechnęła się, przesuwając dłonią po swoim wydatnym brzuchu. Jeszcze trzy
tygodnie... trzy tygodnie... i Tom...
- Mój malutki ma się dobrze,
- Skąd możesz być taka pewna, że to będzie chłopiec? Udało ci się przekonać nawet mnie. -
Felicja uśmiechnęła się na myśl o paczce ubranek dziecięcych, które w zeszłym tygodniu zamówiła
na siódmym piętrze w swojej firmie. - Lepiej, żeby to był chłopiec!
Roześmiały się obie.
- Będzie. Tom powiedział... - I cisza. Słowa same się wymknęły. - To bez znaczenia,
kochanie. Nie potrzebuję dzisiaj opieki. Możesz zostać w San Francisco, przespać się jeszcze przez
dwie godziny, a potem spokojnie iść do pracy. Jeśli będę cię potrzebowała, zadzwonię. Obiecuję.
Zaufaj mi.
- Gdzie ja to już słyszałam? - Felicja zaśmiała się niskim, ciepłym głosem do słuchawki. -
Gdybym miała czekać na twój telefon uschłabym wcześniej ze starości. Czy mogę przyjechać na
weekend?
- Znowu? Jak to wytrzymujesz? - Przez ostatnie cztery miesiące Felicja przyjeżdżała prawie
co tydzień. Teraz jednak Kate czekała na nią z utęsknieniem. Pytanie Felicji i odpowiedź Kate były
czczą formalnością.
- Co mam ci przywieźć?
- Felicjo Norman! Jeśli przywieziesz mi jeszcze jedną sukienkę dla ciężarnych, to będę
wrzeszczeć! Gdzie, jak sądzisz, hędę je nosić? Do sklepu? Proszę pani, mieszkam na prowincji.
Znasz to, faceci w podkoszulkach, kobiety w szlafrokach. - W głosie Kate dało się słyszeć
rozbawienie.
Felicji natomiast wcale nie było do śmiechu.
- To twój własny cholerny błąd. Mówiłam ci...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin