00:00:04:Synchro do wersji|Tombstone.1993.iNTERNAL.DVDRip.XviD-CULTXviD|by MuRu 00:00:20:Jest rok 1879. Zakończyła się|wojna secesyjna 00:00:23:i eksplozja ekonomiczna|pcha falę migracji na zachód. 00:00:28:Farmerzy, ranczerzy,|mordercy i złodzieje 00:00:31:jadš szukać szczęcia. 00:00:33:Osady na szlaku zmieniajš się|w zbrojne obozy, 00:00:36:gdzie liczba zabójstw jest wyższa,|niż w obecnym Nowym Jork. 00:00:41:Z tego chaosu wyłania się|legendarny stróż prawa 00:00:44:Wyatt Earp, 00:00:45:który odłożył broń i odznakę,|by żyć spokojnie z rodzinš. 00:00:49:Przyjaciel Earpa,|John Doc Holliday 00:00:51:dżentelmen z Południa,|rewolwerowiec i szuler, 00:00:54:także ruszył na Zachód|z nadziejš, 00:00:56:że suchy klimat złagodzi|objawy grulicy. 00:00:59:W Arizonie odkryto srebro. 00:01:01:Tombstone staje się|Mekkš poszukiwaczy. 00:01:04:Sprzedaje się tam z wozów|najmodniejsze paryskie stroje. 00:01:07:Atmosfera chciwoci przycišga|ponad setkę teksańskich bandytów. 00:01:11:Tworzš oni bezlitosny gang, 00:01:14:którego symbolem jest|czerwona szarfa. 00:01:18:Sš pierwszym przykładem 00:01:20:zorganizowanej przestępczoci|w Ameryce. 00:01:23:Nazywajš siebie "Kowbojami". 00:02:56:Zabiłe dwóch Kowbojów. 00:03:32:Chyba wygralimy. 00:03:47:Meksykańscy policjanci. 00:03:53:Każ mu uklęknšć. 00:04:05:Nie uklęknie.|Jest bardzo dumny. 00:04:09:Niech kto mu pomoże. 00:04:16:Dobry strzał, Billy. 00:04:24:Nazywajš mnie|Kyle Bill Brocius. 00:04:27:To ja urzšdziłem to wesele. 00:04:32:Następnym razem, 00:04:34:zejdcie nam z drogi. 00:04:39:Ze mnš nie ma żartów. 00:04:50:Co on mówi? 00:04:53:Że kto ich pomci. 00:04:55:Jaki chory koń, który go|odwiedza... To jakie brednie. 00:05:01:Powiedział na pewno,|co innego, tępaku. 00:05:03:Twój hiszpański|jest gorszy niż angielski. 00:05:09:Zgnijesz w piekle! 00:05:11:Ty pierwszy. 00:05:38:Zjedzmy co, chłopcy. 00:05:40:Apetycznie wyglšda. 00:06:05:Johnny, o co mu chodziło|z tym chorym koniem? 00:06:12:Cytował Apokalipsę. 00:06:17:Oto koń, trupioblady, 00:06:20:a imię jedca jest mierć. 00:06:25:I otchłań mu towarzyszy. 00:07:05:No chod! 00:07:17:Bolało? 00:07:20:Zostaw tego konia|i wracaj do swojej roboty. 00:07:35:Panie Earp!|Nazywam się Crowley Dake. 00:07:40:Jestem szeryfem|federalnym. 00:07:41:- Szkoda fatygi.|- Słucham? 00:07:44:Wycofałem się.|Nie chcę tej pracy. 00:07:47:Chyba mnie pan nie zrozumiał. 00:07:48:To pan mnie nie zrozumiał. 00:07:50:Zrobiłem swoje i chcę się zajšć|własnymi sprawami. 00:07:54:Jadę do Tombstone. 00:07:56:Nie za dużo owsa. 00:07:58:Rozumiem, chce pan zbić|majštek, ale co panu powiem. 00:08:01:Nie można się wzbogacić|zachowujšc czyste sumienie. 00:08:05:Już mam nieczyste,|więc mogę też mieć pienišdze. 00:08:09:Do widzenia. 00:08:14:To na pewno on. 00:08:16:Wszędzie poznałbym|te kwana minę. 00:08:23:O, Boże! Virgil, Morgan! 00:08:30:Witaj! 00:08:33:- Co u was?|- wietnie. 00:08:35:Pamiętasz Allie? 00:08:37:Lepiej żeby pamiętał. 00:08:40:Mała Allie.|I Louise! 00:08:43:Jeste taka liczna.|Leżę u twych stóp. 00:08:45:Dobry wybór. Mama zawsze mówiła,|że Morgan jest najładniejszy. 00:08:48:Ale wolała brzydala. 00:08:51:Racja. 00:08:53:Wyatt? 00:08:54:Mattie, patrz już tu sš. 00:08:56:To Celia Ann,|ale mówcie jej Mattie. 00:08:59:- Miło mi, Mattie.|- Mnie również. 00:09:02:Wyatt, nie znalazłam laudanum|w żadnym sklepie. 00:09:05:Nie szkodzi. 00:09:07:Marzyłem o tym,|od Bóg wie, jak dawna. 00:09:10:Zaczekajcie.|Chodcie tu. Popatrzcie. 00:09:18:Nic nie mów. 00:09:25:Dziękujemy ci, Wyatt.|To wszystko twoja zasługa. 00:09:28:Będziemy bogaci, chłopcy. 00:09:30:Chodmy już. 00:09:32:Wyglšdamy jak siostry 00:09:35:Jest ładna.|Ciekawe, gdzie jš znalazł. 00:09:38:Pewnie tam, gdzie my nasze. 00:09:43:Mówiła, że potrzebujesz laudanum? 00:09:46:- Tak, bardzo.|- Mam je przy sobie. 00:09:53:Uważaj z tym.|Zawiera opium. 00:09:55:Potrzebne mi tylko|czasami przy bólach głowy. 00:09:58:Widziałe Doca,|Kiedy byłe w Prescot? 00:10:01:Tak, mieli akurat z Kate|dobrš passę. 00:10:04:Tęsknię za tym|starym draniem. 00:10:06:Ja nie. 00:10:08:Rozmiesza mnie. 00:10:16:500 dolarów, Holliday.|Wchodzisz? 00:10:29:Musisz mieć ekstra karty. 00:10:37:Dziękuję, kochanie. 00:10:40:Kate, nie masz halki.|To podniecajšce. 00:10:45:Do cholery, Holliday,|wchodzisz, czy nie? 00:10:49:Spokojnie Bailey, wyglšdasz,|jakby miał zaraz pęknšć. 00:10:53:No szybciej. Wchodzisz? 00:10:56:Dobra... 00:10:58:musiałem chyba oszaleć,|ale wchodzę. 00:11:04:Zakryj uszy, skarbie. 00:11:08:Ładna karta, prawda? 00:11:12:Ty sukinsynu! 00:11:14:Uspokój się, Bailey i płać! 00:11:15:Zamknij się! 00:11:17:Bierz forsę i zjeżdżaj. 00:11:19:Mam doć słuchania|twojej gadki. 00:11:24:Gniewamy się, Ed? 00:11:28:Nie boję się twoich spluw. 00:11:31:Bez nich jeste|żałosnym suchotnikiem. 00:11:35:Ed, czemu tak brzydko|mówisz? 00:11:38:Czy to znaczy, że nie jestemy|już przyjaciółmi? 00:11:44:Nie mogę znieć myli,|że już się nie przyjanimy. 00:12:06:Teraz znów możemy być|przyjaciółmi. 00:12:20:Dotkniesz broni|i rozwalę ci łeb! 00:12:32:Musimy chyba|opucić to miasto. 00:12:35:W hotelu pakujš|nasze rzeczy. 00:12:37:Konie czekajš. 00:12:40:A to dlatego|nie włożyła halki. 00:12:45:Moja słodka,|węgierska diablica. 00:12:59:Życzę miłego wieczoru. 00:13:05:Nie zawracajmy sobie głowy|bagażem. 00:14:04:TU LEŻY LESTER MORE.|4 KULE Z 44'. NI MNIEJ NI WIĘCEJ. 00:14:27:Morgan? 00:14:29:Duże miasteczko, co? 00:14:34:Oj, bracie, pachnie w tym|miecie srebrem. 00:14:41:Popatrz na te dziewczyny. 00:14:44:A niech mnie!|W tym miecie się żyje! 00:14:47:Niezłe, co? 00:15:11:Nowo przybyli? 00:15:14:Jestem John Bahan,|szeryf okręgu Cochise. 00:15:16:- Miło mi poznać.|- Kiedy przyjechalicie? 00:15:18:Przed chwilš. Jestem Wyatt Earp,|a to moi bracia, Virgil i Morgan. 00:15:21:Wyatt Earp?|Z Dodge City? 00:15:24:Skończyłem z tym szeryfie.|Biorę się do interesów. 00:15:26:Nawet nie noszę już broni. 00:15:28:Do interesów?|Dobrze pan trafił. 00:15:32:Jestem też poborcš podatkowym, 00:15:34:dowódcš straży pożarnej|i prezesem Ligi Antychińskiej. 00:15:40:Dzień dobry. 00:15:43:Lubię się udzielać. 00:15:46:Macie się gdzie zatrzymać? 00:15:48:Nie, dopiero przyjechalimy. 00:15:50:Bo zasiadam też w komisji|nieruchomoci. 00:15:53:Naprawdę? 00:15:56:I mam akurat do wynajęcia|trzy urocze domki. 00:16:00:Mogę dorzucić bezpłatne|sprzštanie. 00:16:03:Proszę mi wierzyć,|Nie znajdzie pan tu nic lepszego. 00:16:08:Czy ja wiem?|To brzmi zachęcajšco. 00:16:11:Mój człowiek wskaże|wam drogę. 00:16:13:Dziękuję. 00:16:20:Wyatt! 00:16:21:Chod tu! 00:16:23:Poznaj Freda White'a. 00:16:25:To miejscowy szeryf. 00:16:26:Miło mi. 00:16:27:Dużo tu prawa.|Włanie poznałem szeryfa. 00:16:30:Behana?|On nie jest prawem. 00:16:33:Jedynym prawem|sš tu Kowboje. 00:16:35:Kowboje?|Spotkałem paru w Prescot. 00:16:39:Nikt tu nic nie zrobi bez ich zgody.|Tam jest trzech z nich. 00:16:44:Można ich poznać|po tych czerwonych szarfach. 00:16:49:Ale to dzięki Kowbojom|interes się kreci. 00:16:51:A te wszystkie bary? 00:16:53:To główne bogactwo Tombstone.|Zajmujš całš ulicę. 00:16:57:Alkohol, dziewczyny i hazard|24 godziny na dobę. 00:17:01:Można tu zbić fortunę. 00:17:03:Z wyjštkiem Orientala.|To prawdziwa speluna. 00:17:07:Tam nie chodzš nawet|ostrzy gracze. 00:17:10:Trochę szkoda. 00:17:12:Taki ładny lokal|i się marnuje. 00:17:19:Wyatt?|To cały on. 00:17:23:Jak zwykle. 00:17:44:Co panu podać? 00:17:46:Poproszę cygaro. 00:17:48:Zamknijcie się i grajcie,|albo idę do domu. 00:17:50:Dziękuję. 00:17:53:Ładnie tu.|To twoja zasługa? 00:17:56:Jestem Milt Joyce.|Właciciel. 00:17:58:- Wyatt Earp.|- Oczywicie. 00:18:01:Wykładaj królowš, dupku!|Zaraz kto tu oberwie! 00:18:08:Wybacz, że pytam, Mild.|Ale czemu tu tak pusto? 00:18:12:Widzisz tego gocia|pod oknem? 00:18:16:Postaw jeszcze raz na damę,|to rozwalę ci łeb, słyszysz? 00:18:21:Wpadł tu którego dnia,|pomachał rewolwerem, 00:18:23:pobił paru ludzi i wypłoszył|porzšdnych klientów. 00:18:27:Teraz przychodzš tu same męty,|włóczędzy i poganiacze. 00:18:32:To go wyrzuć i we|uczciwego krupiera. 00:18:34:Łatwo ci mówić,|bo jeste tu obcy. 00:18:37:Cholera! 00:18:41:Cholera, Junior! Mówiłem ci,|żeby mi nie dymił w nos! 00:18:48:Chryste, jakbym grał|z dzieciakami mojego brata. 00:18:52:Działacie mi na nerwy. 00:18:56:Chciałe czego? 00:19:00:Powiedzieć ci, że siedzisz|na moim krzele. 00:19:03:Naprawdę? 00:19:05:Tak, naprawdę. 00:19:07:Jak na gocia bez spluwy|jeste doć pyskaty. 00:19:11:Na takiego jak ty|nie trzeba spluwy. 00:19:15:Naprawdę? 00:19:18:Naprawdę. 00:19:22:Strasznie się boję. 00:19:25:Owszem, boisz się.|Widzę to po oczach. 00:19:33:Wyjmij i patrz co się stanie. 00:19:38:Zaczynam mieć doć! 00:19:41:Ja też!|Wyjmij broń i walcz! 00:19:47:Czemu tak stoisz?|Zrób co! 00:19:56:Zrobisz co, czy będziesz tak|stał i krwawił? 00:20:03:Nie? 00:20:08:Tak sadziłem. 00:20:11:Trzymaj Milt. Pamištka. 00:20:15:Powie to nad barem.|A ty się wyno! 00:20:21:I więcej nie wracaj! 00:20:30:No to jak będzie, Milt?|Dasz mi 25 procent udziału? 00:20:41:Dobrze nam idzie. 00:20:44:Dostałem 1/4 udziału|w zyskach Orientalu. 00:20:47:- Dostałe?|- Można tak powiedzieć. 00:20:53:Tylko będziemy musieli|pograć trochę w karty. 00:20:56:A niech cię, Wyatt. 00:20:59:Johnny Taylor! 00:21:02:Odbiło ci? 00:21:03:Doc? 00:21:05:Gdzie się wybierasz|z ta strzelba? 00:21:08:Nie wiedziałem,|że wróciłe? 00:21:16:Jak leci? 00:21:18:Doskonale, Wyatt. 00:21:22:Czeć, Doc. 00:21:27:Wyatt Earp? 00:21:34:Bierzemy się do interesów, Doc.|Wyatt załatwił nam faraona. 00:21:40:Od kiedy faraon to interes? 00:21:42:Sam mówiłe, że hazard|to uczciwy fach. 00:21:45:Mówiłem tak o pokerze. 00:21:47:Tylko ...
dargan3