Macomber Debbie - Wielka tajemnica.pdf

(734 KB) Pobierz
Microsoft Word - Macomber Debbie - Wielka tajemnica.doc
Macomber Debbie
Wielka tajemnica
Meg uważa się za spełnioną kobietę sukcesu. Jednak
Lindsey, jej nastoletnia córka, ma na ten temat inne zdanie.
Jest zła, że po rozwodzie matka wybrała samotne życie.
Zamieszcza w jej imieniu ogłoszenie matrymonialne, a potem
umawia ją na randkę. Wściekła Meg idzie na spotkanie, ale
nie zamierza ukrywać prawdy o intrydze córki. W restauracji
czeka na nią Steve, samotny pracoholik. Świetnie rozumie
złość Meg, on też nie przyszedł na spotkanie z własnej woli.
To siostra odpowiedziała w jego imieniu na anons Lindsey.
Meg i Steve postanawiają zjednoczyć siły, by dać nauczkę
niedoszłym swatkom…
PROLOG
- No i co? Jest? - wyszeptała Lindsey Remington.
Była tak bardzo przejęta, jak tylko piętnastolatki to potrafią. Jej
najlepsza przyjaciółka wertowała strony gazety, ona zaś z
niekłamanym lękiem spoglądała na drzwi pokoju. Strach pomyśleć, co
by się działo, gdyby matka przyłapała ją i Brendę na przeglądaniu
ogłoszeń matrymonialnych w środowej gazecie i odkryła, co zrobiły!
Oczywiście doskonale zdawały sobie sprawę, czym było
samowolne zamieszczenie anonsu w imieniu Meg Remington.
Mówiąc delikatnie, drastycznym nadużyciem zaufania, a gdyby
porzucić delikatny język... Uff! Jednak Lindsey nie miała wątpliwości,
że mama potrzebuje pomocy, ponieważ sama z tą sprawą sobie nie
poradzi. Przecież córka wie najlepiej!
A Lindsey była absolutnie przekonana, że mama bardzo chce
ponownie wyjść za mąż, nawet jeśli sama jeszcze nie zdaje sobie z
tego sprawy. Niestety żadnego kandydata nie było na horyzoncie,
dlatego wspólnie z przyjaciółką napisały anons do prasy.
- Jest! - Brenda z trudem zdusiła krzyki - Tutaj. - Wskazała
palcem ogłoszenie na środku strony. - O mój Boże, naprawdę jest…
Słowo w słowo jak ułożyłyśmy!
Lindsey wzięła od niej gazetę i drżącym z przejęcia głosem
zaczęła czytać.
- Poszukiwany partner doskonały. Jestem nieśmiałą, rozwiedzioną
kobietą, która szuka mężczyzny myślącego o małżeństwie. Wyglądam
jak piękna królewna, gotuję jak dobra mama i całuję jak zakochana
nastolatka. Skrzynka 1234.
- Rany, brzmi lepiej, niż sądziłam - ucieszyła się Brenda.
- Myślisz, że ktoś odpowie?
- Co ty, pękasz? Już widzę tę całą stertę listów. Po prostu nas
zasypie, zobaczysz - tchnęła niczym niezmąconym optymizmem
Brenda.
- Wciąż zadręczam się tym - niespokojnie powiedziała Lindsey -
co napisałyśmy o tych pocałunkach. Całuje jak zakochana nastolatka...
Mówię ci, powinno być, że jej pocałunki smakują jak czekolada.
- To nie pasowało, nie pamiętasz?
Pracowały długo i sumiennie nad ogłoszeniem. Lindsey chciała
napisać, że mama jest olśniewająco piękna i twardo przy tym
obstawała. Jednak Brenda uważała, że tekst musi być zachęcający, ale
również oddający prawdę. I jej strategiczna koncepcja zwyciężyła.
Wiedziały doskonale, że choć Meg nie wygląda jak seksowna
modelka, jednak jest bardzo ładna. A przynajmniej może być, a to z
drobną pomocą magazynów, które Lindsey ostatnio czytała.
- Nie martw się, Linds - łagodziła niepokoje przyjaciółki Brenda. -
Nie tylko się nie martw, ale po prostu się ciesz. Uwierz mi, nic
lepszego nie mogłaś zrobić dla mamy.
Lindsey westchnęła. Miała nadzieję, że jej starania zostaną
docenione... w sensie pozytywnym, rzecz jasna.
- Pamiętaj tylko, że ten facet musi być idealny. Musimy go
wybrać bardzo starannie, wiesz, taki diament znaleziony wśród
połyskujących szkiełek - uderzyła w poetyckie nuty.
- Jasne. Jak nam się jeden nie spodoba, to wybierzemy
następnego. - Brenda była pełna zapału i wierzyła w niezliczoną liczbę
zgłoszeń. - To właśnie jest wspaniałe w naszym planie. Starannie
przejrzymy wszystkie aplikacje, zanim twoja mama z kimkolwiek się
spotka. Tylko pomyśl, ile nastolatek może samodzielnie wybrać sobie
ojczyma? Założę się, że niewiele.
Lindsey spojrzała raz jeszcze na ogłoszenie i przygryzła wargę.
Pomyślała, że gdyby była mężczyzną, zwróciłaby uwagę na jego treść.
Dręczyło ją jednak, że sama nie wiedziała, czy silniejsze jest w niej
podniecenie, czy poczucie winy. To pewne jak w banku, że mama nie
będzie zachwycona, kiedy odkryje ich spisek...
- Wiesz, niektórzy zgłoszą się tylko dlatego, że twoja mama jest
piękna, ale kluczowa jest ta część o gotowaniu - zapewniła ją Brenda.
- Dziadek ożenił się z babcią tylko dlatego, że robiła świetną sałatkę
ziemniaczaną. Sama mi to powiedziała. Uwierzysz w coś takiego?
Lindsey uniosła wzrok. Słowa Brendy zwróciły jej uwagę na
istotny szczegół.
- No właśnie... Skąd będziemy wiedziały, czy kandydat jest
zainteresowany mamą z powodu jej urody, czy kulinarnych
zdolności?
- Nie będziemy, ale to bez znaczenia, bo do tego czasu nasza rola
się skończy. Twoja mama przejmie pałeczkę.
Linds zamyśliła się ponownie. Żałowała, że tak niewiele wie o
facetach. Zaliczyła zaledwie dwie randki, obie na szkolnych
potańcówkach, podczas których mama robiła za przyzwoitkę. Takie
tam randki...
- Nadejdzie dzień, kiedy mama będzie nam wdzięczna - zgodziła
się wreszcie. - Sama przecież często powtarza, że nie należy
rezygnować z marzeń. A to właśnie moje marzenie. Mama potrzebuje
mężczyzny, tylko jeszcze o tym nie wie.
- Nieco wsparcia z naszej strony i wszystko się uda, zobaczysz! -
Brenda wciąż tchnęła optymizmem przez wielkie „O".
- No właśnie, wszystko się uda! - Linds uśmiechnęła się szeroko.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Co one kombinują? - zastanawiała się Meg Remington, zaglądając
do sypialni córki.
Lindsey i Brenda klęczały na dywanie i coś gorączkowo
poszeptywały, gdy jednak Meg odchrząknęła głośno, momentalnie
ucichły.
- Cześć, mamo. - Linds zamrugała nerwowo.
Meg znała to spojrzenie. Najczęściej oznaczało kłopoty.
- Co robicie?
- Nic.
- Zupełnie nic - powtórzyła słodko Brenda.
Meg skrzyżowała ramiona na piersi i oparła się o framugę.
- Ciekawe, dlaczego wam nie wierzę. Macie takie spojrzenie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin