Władysław Podkowiński.pdf
(
455 KB
)
Pobierz
49550457 UNPDF
Miło mi powiadomić Czytelników, że
Zwoje
rozpoczynają współpracą z
niezwykle interesującym pismem w Krakowie,
Gazeta Antykwaryczna.
Rynek Sztuki
.
Dziękuję Panu Dr
Jerzemu Huczkowskiemu
, redaktorowi
Gazety
Antytkwarycznej
, i Panu
Jerzemu Madeyskiemu
, autorowi, za zgodę na
zamieszczenie poniższego artykułu w
Zwojach
.
Andrzej Kobos
WŁADYSŁAW PODKOWIŃSKI
– wszędobylski reporter czy rozszalały impresjonista ?
JERZY MADEYSKI
"Gdy po trzydziestosześciodniowej ekspozycji Podkowiński jednego poranka
pociął obraz na kawałki, stał się tak nadzwyczajny hałas w sferach
artystyczno-dziennikarskich, jakiego u nas nie pamiętają. Czyn ten bardzo
"fin de siecle" jak się wielu wyrażało, komentowany był rozmaicie – byli
nawet tacy, którzy szukali pobudek jego w chęci reklamy, znajdując pewne
poparcie swego twierdzenia w przesadnym traktowaniu tego przez brukową
prasę warszawską. Inni widzieli w czynie tym skutek zawodu artysty,
niezadowolonego ze swego dzieła – jeszcze inni wybryk chorobliwej
fantazji..." – pisze Henryk Piątkowski w monografii wydrukowanej po
śmierci artysty.
On bowiem znał chyba prawdziwe intencje przedwcześnie zmarłego malarza.
Choć, kto wie?
Władysław Podkowiński:
Szał uniesień,
1894,
olej na płótnie, 310 x 275 cm.
Muzeum Narodowe w Krakowie.
Czy w ogóle ktokolwiek zdawał sobie wówczas, przed stu i dziesięciu laty,
sprawę z roli, jaką
Szał uniesień
odegra w historii naszej sztuki? Toż w
rzędzie jej sztandarowych obrazów stoją tuż obok siebie patriotyczne
"machiny" Mistrza Jana i płótno młodziutkiego artysty,
Grunwald
i
Szał
.
Najsławniejsze i najbardziej znane. Z pozoru nie łączy ich nic, bo co może
łączyć heroiczny temat z dziełem "rozwiązłym i rozpasanym", a na dodatek
pełnym błędów, o którym jeden z krytyków napisał, że jest ono "karykaturą
kobiety Żmurki na karykaturze konia Regnaulta"? Wbrew pozorom wiele.
Jednoczy je rozmach i pasja. szalony ruch, wewnętrzna dynamika, podjęte
ryzyko i nieliczenie się z nikim i niczym dla osiągnięcia zamierzonego celu.
Oraz to, że były w swym zamierzeniu symboliczne i za symbole zostały
przez współczesnych i potomnych uznane.
Ich autorów natomiast nie łączyło istotnie nic. Stateczny i dostojny Matejko nie
zboczył ani o krok z wiodącej ku wielkości drogi. Znał swoją wartośc i nosił ją
godnie. Podkowiński był jego zaprzeczeniem. Niestały i niepewny swych racji,
o rozwichrzonych myślach i krętej drodze rozwojowej. Z temperamentu...
Właśnie, kim był ze swego temperamentu? Ruchliwym i wszędobylskim
reporterem, zasypującym warszawskie, petersburskie i paryskie pisma
kapitalnymi rysunkami rodzajowymi, czy też rozszalałym impresjonistą ze
skłonnościami do jego skrajnych odcieni w rodzaju zapomnianego już dziś
"vibryzmu"? Czy może prekursorem nowoczesnego symbolizmu na naszym
terenie?
Był jednym i drugim, i trzecim na dodatek. Razem lub oddzielnie, bo szczodra
natura obdarzyła go zdolnością równoczesnego i równoległego wypowiadania
się w paru nader odległych językach. I więcej jeszcze: pozwalała mu z równym
zaangażowaniem przechodzić bezpośrednio od stołu, na którym kreślił
realistyczne, a nawet nazbyt – jak mu zarzucano – szczegółowe wizerunki
dozorców, dam czy furmanów, do sztalug z płótnem, na którym ostrymi
impastami rzucał łamigłówkę jaskrawych form, a od nich do roztańczonych
figlarnie szkieletów. A wszystko z pasją, prowokującą krytyków do sprzeciwu:
"...nie wątpię, że doszedłszy do ostatnich granic absurdu pp. Podkowiński i
Pankiewicz zatrąbią do odwrotu i że rychło ze swego obłędu wyleczą się,
czego im jako ludziom zdolnym z duszy życzę..." – pisze Cezary Jelenta w
roku 1890, a z drugiego krańca wtóruje mu sam Wiktor Gomulicki: "... p.
Podkowiński odznacza się nadmierną ruchliwością umysłu... gonienie za
nowatorstwem jest dla niego nie środkiem, ale celem... Ile razy taki rysunek
doskonały ukaże się w którymś z czasopism, bierze ochota zawołać do artysty,
który ma w sobie coś z Farysa: – stój! na cóź ci lot dalszy! na co ci drogi nowe!
Twórz zawsze takie rysunki jak ostatni, a przysporzysz dość sławy sobie i dość
pożytku sztuce! Beduin jednak napomnień nie słucha i pędzi wciąż dalej i
dalej..."
Władysław Podkowiński:
Konwalia,
1892,
olej na płótnie, 141 x 90 cm.
Muzeum Narodowe w Krakowie.
Kim więc był w istocie Podkowiński? Był ukochanym dzieckiem swojego
czasu, kwintesencją dążeń tamtej, wstrząsanej nieustannymi rewolucjami
epoki. Skupiał w sobie jak kryształ najczystszej wody jej marzenia i
nadawał im kształt widzialny. Był zarazem "artystą wyklętym" i wziętym
portrecistą pięknych pań, zapobiegliwym i potrafiącym dbać o swoje
interesy filistrem i romantykiem oraz raczej platonicznym wyznawcą
"prachuci" Przybyszewskiego. A ponadto był Warszawiakiem z krwi, kości i
przekonania. Nie miał więc w sobie lekkości krakowskiej bohemy i jej
kpiarskiego dystansu do świata z sobą samym na miejscu pierwszym. Był
śmiertelnie serio i wszystko brał ze śmiertelną powagą. Właśnie ta cecha
doprowadziła go do przedwczesnej śmierci.
Władysław Podkowiński:
Autoportret,
1894,
olej na płótnie, 55.5 x 45 cm.
Muzeum Górnośląskie w Bytomiu.
Urodził się 4 lutego 1866 r. w domu przy ul. Wielkiej 1440. Dano mu
imiona Władysław Ansgary, a był jedynym dzieckiem Walerii z Gardowskich
i Antoniego, nadkonduktora kolei warszawsko-wiedeńskiej. Cztery miesiące
później ginie w katastrofie kolejowej jego ojciec. Nie bacząc na tragedię,
matka oddaje go w 1880 r. do szkoły technicznej tejże kolei. W wieku 16
lat porzuca ją jednak dla Rządowej Klasy Rysunkowej prowadzonej przez
Wojciecha Gersona, odgrywającego w Warszawie krakowską rolę Matejki,
acz w swojej skali. Był wszystkim, alfą i omegą sztuki i jej wyrocznią.
Podkowiński, jak wspomina Józef Czapski, "był chłopak wesoły, o rasowej
twarzy, orlim nosie i szerokich szczękach... bardzo przedsiębiorczy i
towarzyski... zaczął już wtedy zarabiać jako ilustrator pism periodycznych.
Ubierał się starannie, przychodził do szkoły z poduszeczką, na której siadał,
by nie zawalać modnych, jasnych spodni, o które szczególnie dbał, nosił też
króciutki, modny paltocik i przewieszony przez ramię aparat "migawkowy"
od Brandla, ostatnia nowość..."
Plik z chomika:
GoodBeats
Inne pliki z tego folderu:
Przesiąknięci Górami Skalistymi.pdf
(1876 KB)
PRIMAVERA TRWAJĄCA.pdf
(170 KB)
Poniższy przeglądowy artykuł stanowi źródłowe rozbudowanie rozważań Ryszarda Kapuścińskiego o sztuce pre.pdf
(1294 KB)
PARYŻ-Próby definicji.pdf
(235 KB)
O Janie Lebensteinie.pdf
(356 KB)
Inne foldery tego chomika:
Materiał Ilustracyjny
Zagadnienia do dyplomu
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin