UFO wzywa pomocy.pdf

(51 KB) Pobierz
68337569 UNPDF
UFO wzywa pomocy
W roku 1897 S. E. Hayden, niezależny dziennikarz (prowadzący jednocześnie zakład skupu
bawełny) przekazał telegraficznie redakcjom gazet lokalnych w Dallas i Fort Worth niezwykłą
wiadomość. Była to relacja z osady Aurora (stan Teksas) założonej w 1854 r. i liczącej 3000
mieszkańców.
Otóż 19 kwietnia 1897 r. około godz. 6.00 rano mieszkańcy Aurory zostali zaskoczeni widokiem
dziwnego statku powietrznego. XIX-wieczny UFO leciał bezpośrednio nad centralnym placem
osady. Miał kształt cygara. W jego przedniej części paliło się jasne światło. Gdy dotarł nad
północny kraniec miasteczka, zderzył się z wiatrakiem, własnością sędziego, po czym eksplodując
rozleciał się na kawałki. Zbierano je później na obszarze kilku akrów.
Katastrofa ta wyrządziła wiele szkód – telegrafował dziennikarz. – Młyn został doszczętnie
zniszczony, podobnie zbiornik wody i ukochane rabaty sędziego. Zaskoczeni dziennikarze z Dallas i
Grapevine dowiedzieli się z relacji, że znaleziono niesamowicie zmasakrowane szczątki pilota
obiektu. Nie był to zwykły człowiek i na pewno nie pochodził z tego świata – orzekli mieszkańcy.
T. J. Weems stwierdził, że pilot pochodzi z planety Mars. Co ciekawe, wśród szczątków pojazdu
znaleziono tajemnicze dokumenty (prawdopodobnie dziennik podróży). Kartki zapisane były
nieznanymi hieroglifami, których nie można było w żaden sposób odczytać. Gdy wszyscy zbiegli
się na miejsce katastrofy, aby obejrzeć małą, okaleczoną istotę, wspólnie doszli do wniosku że
chociaż pochodzi ona z innego świata, trzeba jej sprawić prawdziwy chrześcijański pogrzeb.
Pozbierali szczątki aparatu powietrznego i powrócili do swoich zwykłych zajęć.
Próba zbadania rzeczywistego przypadku Aurory przeprowadzana była już w naszych czasach,
przez naukowców i specjalistów z dziedziny ufologii. Prawda o tym co się rzeczywiście zdarzyło
19. IV 1897 r. nie została nigdy odkryta. Jeden z najbardziej gorliwych badaczy tego przypadku,
Tommy Blann rozmawiał z dziewięćdziesięcioletnim mężczyzną, któremu ojciec opowiadał o
własnej obserwacji obiektu, gdy ten leciał ponad osadą oraz wspominał o eksplozji, którą słyszał
bardzo wyraźnie. Dzięki starszym mieszkańcom Aurory Blann trafił na miejsce przypuszczalnego
pochówku „marsjanina”. Na kamiennym nagrobku widniała jeszcze pozostałość rzeźby w kształcie
cygara. Detektor wykazał ślady metalu w grobie (czyżby zebrane resztki pojazdu?).
Wystąpiły również rozmaite wątpliwości związane z rzetelnością opisu katastrofy. Okazało się,
że na miejscu opisanym przez Haydena nie znajdował się w owym czasie wiatrak, lecz ogromny
drewiniany kołowrót, czerpiący wodę z umiejscowionej poniżej studni. Badacze konsultowali się
również z ekspertem U. S. Army w kwestii hipotetycznej trajektorii lotu obiektu. Na podstawie
dawnych opowiadań ustalono, że statek powietrzny przyleciał z kierunku południe-południowy
zachód i eksplodował jeszcze przed zderzeniem z kołowrotem. Ciekawe, że w okresie pomiędzy 25
marca i 6 maja 1897 r. zgłoszono aż 36 obserwacji obiektów w kształcie cygara. Między innymi w
stanach: Iowa, Kansas, Nebraska, Oklahoma, Indiana, Texsas. Obiekt, który uległ katastrofie był 27
z kolei na liście obserwacji. Wynika z tego, że nie był jedynym tajemniczym „gościem” Stanów
Zjednoczonych w owym roku.
Jak to zwykle bywa, istnieje również spora grupa sceptyków, wg których nie odnotowano
żadnych dziwnych obserwacji, z katastrofą w Aurorze włącznie. Uważają oni, że raporty zostały
kreowane zupełnie przypadkowo, ponieważ wszelkie informacje przekazywano drogą telegraficzną.
Każdy z telegrafistów podniecony zapewne niezwykłością informacji dodawał własne fantazyjne
elementy raportu. Dziennikarz S. E. Hayden pragnął być może zyskać rozgłos, będąc pierwszym
informującym o zdarzeniu „nie z tej ziemi”.
Słynny naukowiec amerykański zadziwił badaczy UFO przyznając w wywiadzie prasowym, że
rząd amerykański odnalazł szczątki trzech rozbitych obiektów około 50 lat temu i ukrywa ten fakt
do tej pory. Dr Robert Sarbacher, naukowiec, były pracownik Departamentu Obrony, potwierdził
ostatnio jeden z raportów dotyczących obiektów UFO. Powiedział, iż „obiekty UFO są wykonane z
tajemniczego materiału, który jest niewiarygodnie lekki i bardzo wytrzymały. Z całą pewnością są
one zdatne do pokonywania skutków działania ogromnych sil występujących w czasie podróży
kosmicznej”. Dr Sarbacher, który obecnie prowadzi Washington Institute of Technology dodał, że
był swego czasu zaproszony na supertajne spotkanie w Wright Patterson Air Force Base w Dayton,
Ohio, gdzie miano ujawnić kompletne wyniki badań statków kosmicznych (UFO). Dr Sarbacher nie
mógł uczestniczyć w tym spotkaniu, ale brali w nim udział jego koledzy, m. in. Dr Bush i John von
Neumann. Od nich też dowiedział się, że obiekty UFO będące w posiadaniu rzadu jednoznacznie
określono, jako statki kosmiczne z i nnego systemu słonecznego.
Rewelacje dr. Sarbachera potwierdza także tajny dokument rządu kanadyjskiego ujawniony przez
fizyka nuklearnego Standona Friedmana. Ten właśnie dokument głosi, że dr Vanevar Bush
prowadził z ramienia rządu USA badania nad obiektami UFO. „Od lat wiele osób ze sfer rządowych
mówiło o katastrofie UFO w Roswell (Nowy Meksyk), która wydarzyła się w roku 1947. Utrzymuje
się, że elementy pojazdu zostały przewiezione do Wright Patterson Air Base”. Wówczas to dr Bush
zniknął na wiele tygodni i wiele wskazuje na to, że został wezwany do prac badawczych nad
szczątkami UFO z Roswell. Pismo „Sun” z 13 grudnia 1983 r. w artykule pod tytułem: „Rząd
ukrywa obcy statek kosmiczny” podaje informację, że wspomniany uprzednio fizyk dr Standon
Friedman, przed opuszczeniem USA w roku 1980 stwierdził, że uzyskał dostęp do tajnych akt
należących do J. Edgara Hoovera, które szczegółowo opisywały kilka lądowań obiektów UFO w
różnych pustynnych częściach USA. „Była tam również opisana spektakularna katastrofa z 2 lipca
1947 r., która miała miejsce w Roswell”. Informacja ta nie została nigdy ujawniona opinii
publicznej. Początkowo podano informację o katastrofie UFO na terytorium USA, lecz później
wiadomość ta została zdementowana.
W Rendlesham Forest, niedaleko Woodbridge (Suffolk) – W. Brytania odbyło się awaryjne
lądowanie UFO. Tak podały brytyjskie źródła prasowe. Istnieje nawet sugestia, że dowódca bazy
amerykańskich sił powietrznych znajdującej się w pobliżu miejsca zdarzenia był w kontakcie z
obcymi przybyszami do czasu, gdy statek powietrzny został naprawiony i wzniósł się w przestrzeń
kosmiczną. Odnotowano wiele raportów zgłoszonych przez okolicznych mieszkańców, mówiących
o dziwnych światłach na niebie i zakłóceniach w odbiorze programu telewizyjnego. Tajemnicze są
również przyczyny powstania wypalonego miejsca w kształcie koła w poszyciu lasu.
Autorka książki „Sky Crash” Brenda Butler uzyskała informacje od bezpośredniego świadka
awaryjnego lądowania UFO. Jest to jeden z pracowników bazy amerykańskiego lotnictwa. Steve
Roberts (pseudonim), był w tym czasie na patrolu. W pewnym momencie zauważył obiekt, który,
jak uważa, ze względu na złe funkcjonowanie urządzeń napędowych opadł pomiędzy drzewa. Po
chwili zbliżył się do obiektu i obserwował przebieg zdarzeń. Przed aparatem UFO stało kilka
postaci oraz ku jego wielkiemu zdziwieniu dowódca jego macierzystej bazy. Wzrost humanoidów
Roberts określił na około 3 stopy i 2 cale (96,52 cm). Wyglądali identycznie. Ubrani byli w
srebrzyste kostiumy, kręcili się w snopie światła, który padał z podstawy obiektu.
Brenda Butler otrzymała kopię listu zastępcy dowódcy bazy adresowanego do Ministerstwa
Obrony USA. Oto wyjątki: „27 grudnia 1950 r. dwóch członków patrolu widziało niezwykłe światła
poza RAF Woodbridge, przekazali raport o świecącym obiekcie znajdującym się w lesie... obiekt
miał kształt trójkąta i metaliczną obudowę. Zauważono również pulsujące czerwone światło na
szczycie i niebieskie światło u podstawy obiektu”. Ministerstwo Obrony USA oficjalnie zaprzeczyło
treści kopii listu. Steve Roberts został odesłany do USA. Po powrocie zwolniono go ze służby
wojskowej. Poddał się jednak regresji hipnotycznej, podczas której podał wiele informacji: opis
istot, które pilotowały statek powietrzny, szczegóły, w jaki sposób oficer amerykański kontaktował
się z humanoidami, dowody, że US Air Force mogły pomagać w naprawie aparatu UFO.
Od czasu powrotu do życia cywilnego, życie Robertsa stało się pasmem koszmarów. Otrzymuje
telefony z pogróżkami. Został ostrzeżony: „Jeżeli nie zamkniesz gęby, to sami ją tobie zatkamy”.
Miał również kilka rozmów z osobnikami, jak przypuszcza z CIA, podczas których był ostrzegany
(„kule są tanie”). Podczas hipnozy Roberts przypomniał sobie dokładnie twarz humanoidów. Mieli
oni nieproporcjonalnie dużą głowę, duże soczewkowate oczy, szarawą skórę twarzy i srebrzyste
kostiumy, błyszczące w świetle reflektorów. W czasie komunikowania się z dowódcą bazy nie
słyszał żadnych głosów. Porozumiewali się gestami wskazując na dziwny trójkątny obiekt. Później
dowiedział się od swoich przyjaciół z bazy, że amerykański samolot transportowy w ciągu godziny
dostarczył nie rozpoznany ładunek. W jakiś czas później niezidentyfikowany obiekt latający szybko
wystartował.
Czyżby bliskie spotkanie Czwartego Stopnia połączone z techniczną pomocą udzielaną
„Kosmicznym Braciom” były dla US Air Force sprawą normalną, wręcz rutynową?
„Międzygwiezdny statek nadaje sygnał SOS”. Tak zatytułował swój artykuł dziennikarz
czasopisma „Weekly World” z 15 lipca 1986 r. Otóż, okazuje się, że w jednym z najbardziej
supertajnych w dotychczasowej historii projektów, wspólny radziecko-amerykański zespól
naukowców, badał tajemnicze sygnały radiowe pochodzące z przestrzeni kosmicznej. Rozpaczliwe
wezwanie wysłano z planety lub statku międzygwiezdnego 50 tys. lat temu. „Do tej pory nasze
komputery zdołały przetłumaczyć ważniejszą część (wezwanie o pomoc) sygnału radiowego” –
powiedział jeden z amerykańskich astronomów, omawiając przebieg badań. Fragment wezwania
został zestawiony w sensowną informację już w kwietniu 1986 r., lecz fakt ten nie został podobno
podany do publicznej wiadomości. Oto ten fragment:
„KIERUJCIE NAS NA CZWARTY ŚWIAT. WYBUCH. JESTEŚMY W CZASIE 117.098
W 12 GALAKTYCE”.
Można przyjąć, że przedstawiciele obcej inteligencji nadając sygnał szukali swoistej kosmicznej
„latarni morskiej”, która mogłaby wyprowadzić ich z niebezpiecznej sytuacji. Być może kosmici nie
wiedzieli, że owa „latarnia” również będzie wstrząsana wybuchami bomb i eksplozjami reaktorów
jądrowych.
Czwarty Wymiar 12/99
Zgłoś jeśli naruszono regulamin