Lindsay Ciarki
WOJNATROJAŃSKA
Pieśniarz z Itaki
tamtych czasach królestwo bogów leżało bliżej świata ludzkiegoi bogowie często pojawiali się wśród nas, czasem pod swoją postacią,czasem w formie ludzkiej, a niekiedy zwierzęcej. Także ówcześni lu-dzie byli bliżej bogów niż my, a wybitne czyny i niezwykłości zda-rzały się znacznie częściej, przez co tamte historie są szlachetniejszei bogatsze od naszych. Aby historie te nie przepadły w mrokach nieby-tu, postanowiłem zebrać wszystko, co powiedziano o wojnie trojań-skiej — jak się zaczęła, jak przebiegała i jaki miała kres.
Dzisiaj jest dobry dzień na przystąpienie do dzieła. Słońce stoiw zenicie na letnim niebie. Kiedy podnoszę głowę, nad szum morzawybijają się dźwięki liry, śpiewy w mieście i rytmiczny tupot stópw tańcu. Jest święto Apollina. Czterdzieści lat temu Odyseusz wróciłna Itakę i dzień ten głęboko wyrył się w mojej pamięci, ponieważ nie-wiele brakowało, a byłby moim ostatnim.
Byłem dwudziestoletnim młodzieńcem. Do dziś mam w oczach ob-raz siebie leżącego przed zdobionym srebrem tronem. Pamiętam kwaś-ny smak strachu w ustach i zapach krwi w nozdrzach, a kiedy zamy-kam oczy, widzę Odyseusza, który pochyla się nade mną i unosi za-krwawiony miecz.
Nie jestem służebnikiem Aresa, toteż nigdy nie zapoznałem sięz wojną bliżej niż w dniu święta Apollina — i nic pragnę wiedziećo niej więcej. A przecież opowieści, którymi zamierzam was uraczyć,są opowieściami wojennymi i usłyszałem je właśnie od Odyseusza.Jak to może być? Jego syn Telemach ocalił mnie od ślepej furii Odysa,zakrzyknął bowiem, że nie było mnie pomiędzy tymi, co chcieli za-garnąć jego żonę i królestwo. Siedziałem więc przy ogniu w megaro-nie dawno po tym, jak szał minął, a Odyseusz opowiadał te historieswemu synowi.
7
Być może któregoś dnia inny aojdos uczyni dla Odyseusza to, cze-go ja, Femios z Itaki, uczynić nie zdołałem, i przekuje te opowieści napieśń, która do końca świata nie będzie schodziła ludziom z ust. Zanimto nastąpi, niech to, co zapisałem, będzie wspomnieniem uczciwegoczłowieka o wielkich namiętnościach bogów i ludzi.
Część pierwsza
KSIĘGA AFRODYTY
Jabłko niezgody
Ma świecie jest pełno bogów i nikt nie może służyć im wszystkim.Los człowieka zależy więc od tego, których bogów sobie wybierze.Z większości relacji wynika, że wojna trojańska miała swój początekw takim właśnie wyborze, kiedy pewnego gorącego popołudnia trojań-ski bohater Parys został zawezwany przed oblicze bogiń na stokachgóry Ida.
Góry idajskie wznoszą się około dziesięciu mil od morza, za rzekąSkamandcr w tej części królestwa Troi, która zwie się Dardania. Ody-scusz zapewnił mnie, że dardanejski szczep Trojan pielęgnował wów-czas starożytny kult Afrodyty Frygijskiej, wobec czego Parys, późniejjeden z naczelnych pasterzy, dorastał w atmosferze przesyconej uwo-dzicielską potęgą tej bogini. Wydaje się zatem prawdopodobne, żepodczas obrzędu wtajemniczenia na górze Ida zstąpiło na niego widze-nie, w którym objawiła mu się Afrodyta. Nic wolno jednak wprost mó-wić o tych tajemnych rytach, więc my, pieśniarze, musimy odwołaćsię do wyobraźni.
Zaczęło się od niemiłego wrażenia, że jest obserwowany. Pogrążo-ny w zadumie Parys podniósł głowę, lecz zobaczył tylko swoje pasącesię stado. Owce sprawiały wrażenie jeszcze bardziej ospałych od nie-go. Potem kątem oka złapał krótki rozbłysk światła, który po chwiliprzeniósł się na drugą stronę. Otumaniony Parys skierował tam spoj-rzenie i usłyszał cichy śmiech. Na wprost niego, w gęstym sosnowymcieniu, pojawiła się męska postać. Ten wysmukły mężczyzna, w kape-luszu podróżnym z szerokim rondem i lekkiej opończy stał opartyo pień drzewa. Kciuk jednej dłoni zatknął za pasem, gdzie trzymałkaduceusz z białymi wstążkami.
Parys zerwał się na nogi, czuł bowiem, że znajduje się w obecnościboga.
Po niezmąconym błękicie nieba szybował myszołów. W dole roz-ciągał się znajomy widok na rzeki nawadniające równinę trojańską.A przecież Parys miał wrażenie, że wszystko się zmieniło. Nawet po-wietrze było ostrzejsze, jakby znalazł się na większej wysokości.
Bóg Hermes poruszył kaduceuszem.
— Zeus mnie posłał. Musimy pomówić.
Nie widać było, żeby się poruszył, ale po chwili stał obok Parysai zaprosił go do wspólnego legnięcia w trawie, po czym przystąpił doobjaśniania swego poselstwa.
— Wpierw zechciej obejrzeć to — powiedział Hermes.
Z torby przywieszonej u pasa wyjął coś błyszczącego i podał Pary-sowi, a ten patrzył na promień słońca odbity od złotego jabłka, któreleżało na jego dłoni. Obróciwszy je w garści, przebiegł kciukiem posłowach inskrypcji i nic nie rozumiejąc, ponownie skierował spojrze-nie na boga.
— „Dla najpiękniejszej" — wyjaśnił Hermes z uśmiechem. —Ładne, prawda? Nie uwierzyłbyś jednak, ilu przysporzyło kłopotów!To mnie właśnie sprowadza. Bo widzisz, my, bogowie, potrzebujemypomocy. Ale nic z tego nie pojmiesz, zanim nie opowiem ci historiiPeleusa.
Niewykluczone, że tak to się zaczęło, chociaż Odyseusz uparcietwierdził, że wojna trojańska miała swój początek tam, gdzie wszyst-kie wojny — w sercach i umysłach śmiertelników. Doszedł już wtedydo przekonania, że wojna jest straszliwym dziedzictwem przekazywa-nym z pokolenia na pokolenie i ziaren zatargu doszukiwał się w oj-cach mężczyzn, którzy toczyli te bitwy na smaganej wiatrem równinie.Wśród nich był Peleus.
Odys jeszcze w młodości zaprzyjaźnił się z Peleusem, od dawnaliczącym się między najszlachetniejsze dusze pokolenia wielkich achaj-skich herosów. Był czas, kiedy się zdawało, że ze wszystkich śmiertel-ników bogowie najbardziej sprzyjają właśnie Pcleusowi. A przecieżmłody poszukiwacz przygód z Itaki ku swojemu pomieszaniu stwier-dził, że ma do czynienia z człowiekiem przygniecionym troskami, po-
12
nuro wspominającym swoje życie, na któryrfi położyły się cieniemwielkie tragedie. W ciągu jednej nocy Pelcus opowiedział Odyseuszo-wi tyle ze swoich dziejów, ile zdołał bez pogrążania się w rozpaczy.
Zaczęło się od kłótni trzech młodzieńców na wyspie Egina: dwóchz nich znalazło się na wygnaniu, a jeden w krajnie cieni. Pelcus i Tela-mon, którzy dopiero co wyrośli z wieku chłopięcego, byli starszymi sy-nami Ajakosa, króla słynącego w całej Grecji i poza nią z wielkiej po-bożności i sprawiedliwości. Jeśli Ajakos miał jakąś słabość, to taką, żefaworyzował najmłodszego ze swoich synów, wyrostka imieniem Fo-kos, którego powiła nie żona króla, lecz kapłanka kultu fok.
Zazdrośni o uczucia starzejącego się ojca, Pelcus i Tclamon pałalizażartą niechęcią do urodziwego brata przyrodniego, smukłego i umięś-nionego jak foka, od której wziął swoje imię, i wybijającego się wewszystkim, zwłaszcza w sporcie. Ich żal przerodził się w nienawiść,kiedy zaczęli podejrzewać, że Ajakos zamierza wyznaczyć go na-s,tcpciv tomu. Bo w jakim mnym celu król wzywałby go na wys.pq potym, jak Fokos dobrowolnie udał się na stały ląd, aby zapobiec wa-śniom? Tak samo myślała małżonka króla, która zachęcała synów dobronienia swoich interesów.
Dalsze wydarzenia otacza mgła niepewności. Wiemy, że Tclamoni Pelcus wyzwali brata przyrodniego do współzawodnictwa w penta-tlonic. Wiemy, że wyszli z tych zawodów z życiem, a Fokos nic. Wie-my również, że według starszych braci śmierć nastąpiła na skutek nie-szczęśliwego wypadku — kamienny dysk rzucony przez Telamona pe-chowo zboczył z drogi i uderzył Fokosa w głowę. Krążyły wszakżepogłoski, że była więcej niż jedna rana na ciele, które znalezionozresztą w lesie.
Ajakos nie miał wątpliwości co do winy swoich synów i zostalibystraceni, gdyby w porę nic uciekli. Każdy z braci poszedł jednak swojądrogą, co każe mi sądzić, że Pelcus nic kłamał, kiedy zwierzył się swo-jemu przyjacielowi Odyseuszowi, że z niechęcią przystał na Tclamo-nowy plan zamordowania Fokosa.
Jak było, tak było, w każdym razie kiedy ojciec nic dał wiary za-pewnieniom Telamona o jego niewinności, ten znalazł schronienie nawyspie Salaminie, gdzie ożenił się z córką Króla i z czasem zasiadłna tronie. Pelcus zaś uciekł na północ do Tesalii, gdzie wziął go podswoje skrzydła Aktor, król Myrmidonów.
13
Najserdeczniej powitał Peleusa syn króla Aktora, Eurytion. Szybkosię zaprzyjaźnili i kiedy Eurytion poznał wydarzenia na Eginie, zgo-dził się oczyścić Peleusa z przelania krwi Fokosa. Ich przyjaźń przy-pieczętował ślub Peleusa z siostrą Eurytiona Polimelą.
Niedługo po tym zdarzeniu nadeszły wieści o wielkim dziku, którypustoszył stada i plony w sąsiednim królestwie Kalidonu. Kiedy Pe-leus się zwiedział, że wielu spośród największych herosów epoki,łącznie z Tezeuszem i Jazonem, szykuje się do wyprawy na dzika orazże będzie między nimi jego brat Telamon, razem z Eurytionem wyru-szył w drogę.
Jeśli pominąć wyprawy wojenne, trudno byłoby wymienić bardziejkatastrofalną ekspedycję aniżeli łowy na dzika kalidońskiego. Króltego kraju zaniedbał należnych obrzędów, toteż bogini Artemida rzu-ciła na dzika urok i przerażone zwierzę walczyło o życie w przystępieszału. Zanim zdołano go wygnać z gęstwiny, dwóch myśliwych stra-ciło życie, a trzeci został okaleczony. Dziewica Atalanta wypuściłastrzałę, która trafiła dzika za uchem. Telamon ruszył z dzidą, aby do-bić bestię, lecz potknął się o korzeń drzewa i runął na ziemię. Peleuspodbiegł do brata, żeby postawić go na nogi, i zobaczył, że dzik roz-pruwa innego myśliwego. W zbytnim pośpiechu cisnął włócznią, którachybiła celu i utkwiła między żebrami jego przyjaciela Eurytiona.
Mając na sumieniu śmierć dwóch osób, Peleus wiedział, że nie po-trafiłby spojrzeć w oczy Polimeli ani pogrążonemu w żałobie ojcuswego przyjaciela. Udał się zatem do miasta Jolkos z innym myśli-wym, królem Akastosem, i poddał się obrzędowi oczyszczenia. Nadżyciem Peleusa zaczęły się jednak gromadzić jeszcze ciemniejszechmury, gdyż w Jolkos grzesznym uczuciem zapałała do niego Krete-is, żona Akastosa.
Zawstydzony Peleus gasił jej umizgi. Aby pomścić doznane upoko-rzenie, królowa wysłała Polimeli wiadomość, że Peleus ją porzuciłi zamierza poślubić córkę Kreteis. Dwa dni później do Peleusa, którynie wiedział o postępku Kreteis i sądził, że zmył z siebie wszelkiewiny, dotarła wieść, że jego żona się powiesiła.
Wpadł w otchłań rozpaczy, ale próby, którym poddawał go los, natym się nie skończyły. Z obawy o następstwa swego czynu Kreteis po-wiedziała mężowi, że Peleus nastawał na jej cześć. Akastos związałsię jednak z Peleusem w obrzędzie oczyszczenia, nie miał zatem ocho-
14
ty plamić się świętokradczą krwią. Zasięgnął porady swoich kapłanówi zwrócił się do Peleusa z następującym projektem.
— Jeśli będziesz zbyt długo opłakiwał śmierć Polimeli, oszalejeszz żalu — powiedział. — Śmierć Eurytiona to był wypadek. Nie jesteświnien temu, że twoja żona tego nie zniosła. Musisz żyć dalej, Pele-usie. Co ty na to, żebyśmy obaj znowu wyruszyli w góry? Znajdzieszw sobie wolę, by przystąpić ze mną do zawodów myśliwskich?
Sądząc, że przyjaciel ma na względzie wyłącznie jego dobro, Pe-leus uchwycił się tej sposobności do chwilowego zapomnienia o swo-ich cierpieniach. Z włóczniami, sieciami i rozszczekaną sforą psówPeleus i Akastos wyruszyli o świcie na lesiste stoki gór Pclionu. Polo-wali przez cały dzień, a wieczorem zasiedli do uczty pod gwiazdami.Ucieszony, że znajdują się w nieskomplikowanym świecie męskiejkamraderii, Peleus wypił za dużo wina i zapadł w odrętwiały sen tra-wiony koszmarami.
Obudził się zmarznięty przed świtem przy wygasłym ognisku, roz-brojony i otoczony przez obszarpanych centaurów, którzy cuchnęli taksamo jak ich konie i swoją gardłową mową spierali się o to, co zrobićz Peleuscm. Niektórzy byli za tym, żeby zabić go na miejscu, ale ichwódz mówił, że człowiek porzucony przez ludzi z miasta może ich na-uczyć czegoś pożytecznego, toteż postanowili zabrać go do swojegokróla. Przez piarżyska i dębowe gaje zaprowadzili więc Peleusa doprzepastnego wąwozu, w którym huczała woda.
Kiedy zbliżali się ze swoim jeńcem, kobiety, które płaskimi kamie-niami garbowały nad strumieniem zwierzęce skóry, podniosły głowyi umilkły. Przywódca bandy po kamienistej ścieżce wspiął się do ja-skini, której otwór ział w połowie wysokości skalnej ściany. Peleus niewidział żadnych sadyb, ale kawałki spalonej trawy otoczone kamienia-mi wskazywały, gdzie rozpalano ogniska, a przenikliwa woń surowe-go mięsa i zjełczałego mleka drażniła go w nozdrza.
W końcu zaprowadzono go do jaskini, gdzie na posłaniu z liści spo-czywał siwowłosy starzec z ramionami sękatymi i ciemnymi jak drze-wo oliwne. W powietrzu unosił się zapach leczniczych ziół. Starzecpokazał Peleusowi, żeby usiadł obok niego, i bez słowa poczęstowałgo wodą z glinianego dzbana. Potem zmrużył oczy, uśmiechnął się po-wściągliwie i rzekł uprzejmym tonem:
— Opowiedz mi swoje dzieje.
15
Peleus zwierzył się później Odyseuszowi, że podczas pobytu wśródcentaurów odzyskał równowagę ducha, ale prawda jest taka, że miałszczęście, bo wpadł w ich ręce akurat w chwili, kiedy ich król Chironbardzo się troskał o przetrwanie plemienia.
Centaurowie zawsze byli stroniącym od obcych ludem, który pę-dził góralskie życie z dala od mieszkańców miasta i nizinnych rolni-ków. Sam Chiron słynął z mądrości i uzdrowicielskich mocy. Przezwiele lat prowadził coś w rodzaju szkoły, do której wielu królów przy-syłało na wychowanie swoich młodych synów. Pejritoos, król Lapitówz wybrzeża i wychowanek tej szkoły, zachował we wdzięcznej pamię-ci króla Chirona i jego półdzikich centaurów. Zaprosił ich na swojąucztę weselną, ale ktoś popełnił błąd i dał centaurom wina. Nienawyk-li do tego napitku, szybko ogłupieli i zaczęli napastować kobiety. Roz-pętała się krwawa walka, było wielu zabitych i rannych. Od tegostrasznego dnia centaurowie uchodzą wśród niewtajemniczonych zanic całkiem ludzi. Ci, co przeżyli weselną bitkę, uciekli w góry i polo-wano na nich dla rozrywki niby na zwierzęta.
Gdy Peleusa przyprowadzono do jaskini przed oblicze Chirona, cen-taurów ostało się już bardzo niewielu. Odbyli długą rozmowę i jedenw drugim rozpoznał szlachetną duszę, jak również ofiarę niezasłużo-nych cierpień. Peleus nie miał ochoty wracać do świata i z radościąprzyjął zaproszenie Chirona, który zaproponował, żeby Peleus zaleczyłrany na duszy, przez jakiś czas wiodąc proste życie pośród centaurów.
Dni pędził w pocie czoła, nocami zaś nawiedzały go nieprzyjemnesny, które Chiron uczył go odczytywać. Uzdrowicielsko działała teżna niego muzyka centaurów, podszyta świstem wiatru, szumem wodyi jakimś przejmującym urokiem. Wprowadzony w tajemnice Chirona,Peleus ponownie odkrył w swoim życiu sens. Z kolei przyjaźń z Pele-usem przywróciła Chironowi nadzieję, że uda mu się zapewnić swemuludowi przetrwanie, nawiązując dobre stosunki z mieszkańcami miastw dole. A zatem starzec i młodzieniec nawzajem podtrzymywali się naduchu. Ponadto Peleus powiedział, że jeśli będzie miał syna, z pewno-ścią pośle go po nauki do Chirona i będzie zachęcał innych książąt dotego samego.
— Ale wpierw musisz mieć żonę — powiedział Chiron i zobaczył,że twarz Peleusa zaciągnęła się smutkiem na wspomnienie o Polimeli.
16
— Ten mroczny czas już minął i otwiera się przed tobą nowe życie.Kilka nocy temu przyszedł do mnie we śnie pan nieba Zeus i powie-dział, że już pora, aby moja córka wzięła sobie męża.
Peleus był zdumiony, bo nie wiedział, że Chiron ma córkę.
— Tetyda od dawna z nami nie mieszka — wyjaśnił Chiron. —Poszła w ślady matki i została kapłanką kultu mątw na wybrzeżu. Jesttam czczona jako nieśmiertelna bogini. Tetyda jest kobietą wielkiejpiękności. Ślubowała, że wyjdzie za mąż tylko za boga, ale Zeus po-wiedział, że syn zrodzony z Tetydy byłby potężniejszy od swojegoojca, więc należy ją oddać śmiertelnikowi. Tym śmiertelnikiem jesteśty, przyjacielu — ale musisz ją wpierw zdobyć. A to wymaga, byś zo-stał wtajemniczony w misteria jej kultu.
Prawdziwy charakter obrzędów wtajemniczenia mogą w pełni zro-zumieć tylko ci, którzy wezmą w nich udział, mogę przeto jedynie po-wtórzyć to, co Odyseusz usłyszał od Peleusa. Jego pierwsze spotkaniez Tetyda odbyło się na wysepce u wybrzeża Tesalii. Chiron powie-dział Peleusowi, że jego córka często przepływa cieśninę na grzbieciedelfina. Poradził swemu przyjacielowi, żeby się schował pośród skał,to może zaskoczy ją w środku dnia śpiącą w przybrzeżnej pieczarze.
Idąc za wskazówkami swego mentora, Peleus przeprawił się na wy-spę, ukrył za krzewem mirtowym i czekał, aż słońce stanic w zenicie....
izebel