Na śmietniku świata- Zdzisław Józewfowicz.doc

(34 KB) Pobierz
Na śmietniku świata

Na śmietniku świata

Zdzisław Józefowicz

"Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony" (Łk 14,8-11).

Jesteśmy na przyjęciu wraz z Jezusem w domu jednego ze znaczących faryzeuszów. Jest to jednak dziwne przyjęcie. Słyszymy głównie Jezusa. Zgromadzeni milczą. W swej argumentacji są bezsilni wobec prawd, którymi dzieli się Jezus. Pierwsza z nich ma wydźwięk negatywny:

Nie zajmuj miejsca u szczytu

Jezus nie myśli o tym, w jaki sposób utrudnić nam życie. Jego rady są po to, aby ostrzec nas przed kłopotami. Faryzeusze tego nie rozumieli. Gdy Pan zwracał uwagę na sprawy oczywiste, oni milczeli, nie byli w stanie zrezygnować ze schematów i zasad, w których tkwili. Wielu ludzi postępuje obecnie w ten sam sposób - kurczowo trzymają się swoich poglądów na temat Boga, chrześcijaństwa. Nic ich nie wzrusza, są ognioodporni jak azbest. Rada Jezusa uderza jednak w czuły punkt ich myślenia o własnej godności: być ostatnim? - to nie dla mnie.

Dzisiejszy świat nastawiony jest na promowanie ludzi agresywnych, pchających się na pierwsze miejsca. Któż z nas tak naprawdę nie chciałby być pierwszym, zauważanym, stawianym na świeczniku. Jakże zależy nam na ludzkiej aprobacie, nie lubimy się przyznawać, jak bardzo boimy się poniżenia. Chcemy, by nas rozpoznawano, niezależnie od tego jak jesteśmy mali.

Gdybyś przybył do jakiegoś zboru, a tam już ktoś by na ciebie czekał z wyciągniętą dłonią i słowami: "Jakże się cieszę, że przyszedłeś nas odwiedzić. Zechciej podzielić się z nami swoim świadectwem". Czyż nie czułbyś się uhonorowany i zauważony? Gdyby jednak ktoś zwrócił się do ciebie: "Przepraszam, nie dosłyszałem nazwiska... Przepraszam, ale mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia" - i zostałbyś sam. Na pewno czułbyś się zlekceważony.

Świat przepełniony jest wszelkiego rodzaju monumentami, pomnikami, napisami i statuami, które świadczą o ludzkich wielkościach, a kolejka chętnych do przypięcia medalu ciągle się wydłuża. Jeśli w pracy nie będziesz numer 1, wypchną cię na zakładowy śmietnik.

I tu dochodzimy do sedna zwiastowania Pana Jezusa. On sam był wyśmiewany, niedoceniany, wzgardzony. Nie przyjmował honorów. Pod koniec swojej służby został całkowicie opuszczony, odrzucony i wypchnięty za miasto, na śmietnik świata. Tam umarł na krzyżu za tych, co byli na końcu i na początku, za numer pierwszy i ostatni.

Pewnego razu oglądałem zdjęcia kościoła wybudowanego w Ameryce Południowej na wysypisku śmieci. Tam ludzie często żyją na śmietniku i ze śmietnika.

I oto znalazł się misjonarz, który celowo z tymi ludźmi zamieszkał, by głosić im ewangelię. Można ten obraz odnieść do całego współczesnego świata - wielkiego wysypiska różnego rodzaju zanieczyszczeń, a przede wszystkim moralnych.

Wierzących w Jezusa nazwano w Antiochii chrześcijanami, ale tak naprawdę wyznaczono im miejsce na uboczu życia. "Nie przeszkadzajcie nam, nie moralizujcie, żyjcie sobie w katakumbach, bo nie pasujecie do naszych szczytnych celów bycia pierwszymi, najważniejszymi. Nie mówcie nam, że niedziela jest dniem świętym, bo tego dnia robimy najlepszy biznes. Raczej weźcie się do pracy od rana do nocy, bądźcie aktywni i agresywni, wtedy będziecie pierwszymi, a szczęście przyjdzie samo..." i piekło też.

Jezus mówi nam dziś: "nie pchaj się, obumrzyj, wpadnij w glebę"! "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje" (J 12,24).

Być na śmietniku to chyba zbyt wiele, skoro znacznie prostsze i bardziej błahe sprawy dotykają nas do bólu. Jedno maleńkie słowo potrafi rozpalić naszą dumę do białości, a gdzież nam do śmietnika, do bycia ostatnim. Jezus chyba przesadził, zbyt wiele od nas wymaga. Mówię o jednym z najtrudniejszych aspektów naszego życia, o dowartościowaniu i o pysze, któż z nią już sobie poradził?

Dopóki jesteś myszką, jeszcze jest znośnie, ale gdy zamieniasz się w rasowego, butnego szczura, zaczynają się problemy. Księga Kronik opisuje bolesną historię z życia króla Uzzjasza, który zaczął jak "myszka", a skończył jak agresywny "szczur" - 2Krn 26,1-21.

Być na śmietniku to biblijna lekcja prawdziwej świętości, autentycznego chrześcijańskiego życia. Czym byliśmy zanim znalazł nas Jezus? Czyż nie byliśmy wszyscy jak śmieci? On nas odszukał i poddał obróbce. Może musiałeś trafić do spalarni odpadków jako gruda żużlu, ale gdy przeszedłeś ogień Bożego zbawienia, pojawiło się złoto, najwartościowszy kruszec. "(...) i wytopię w tyglu twój żużel, i usunę wszystkie twoje przymieszki (...) nazywać cię będą grodem sprawiedliwości, miastem wiernym" (Iz 1,25). I tu pojawia się pozytywny wydźwięk nauczania Pana Jezusa:

Wyniesienie do godności

Bóg i świat posługują się skrajnie różnymi skalami wartości. Jezus ceni pokorę, oddanie służbie, twoje ostatnie miejsce; w Jego oczach jesteś wówczas pierwszy. Świat natomiast mówi o tobie: "To dziwak, fanatyk, pobożniś".

Obecnie mamy często do czynienia z tandetną, zastępczą świętością. Istnieje jednak Boża świętość - wynosząca na świecznik. Nie musimy zatem sami zabiegać o wywyższenie, godność i uznanie. W oczach Boga wierzący zawsze jest wywyższony, zawsze podniesiony. Jako Boże dzieci wiemy, z jakiego śmietnika zostaliśmy wybrani, by służyć później tym, którzy nadal tam pozostają. Psalmista Dawid powiada: "Wyciągnął mnie z dołu zagłady, z błota grząskiego. Postawił na skale nogi moje. Umocnił kroki moje" (Ps 40,3).

Nie ma przyspieszonych kursów osiągania duchowej dojrzałości. Jedyna możliwa droga do wywyższenia prowadzi przez śmietnik tego świata. Każdy, kto usiłuje podkreślić swoją godność, stanowisko, siłę lub chwałę, będzie poniżony i upokorzony. Istnieje też fałszywa pokora, jedynie chwilowa, bo spodziewa się osiągnąć dzięki temu jakieś korzyści. Łatwo można ją zdemaskować. Kiedy człowiek fałszywie pokorny nie osiągnie tego, co zamierzał lub nie jest szanowany i poważany, wcześniej czy później okaże swoje niezadowolenie, krytycznie będzie się odnosił do tych, którzy stoją wyżej od niego. Prawdziwa pokora zajmuje skromne miejsce, nie ogląda się na ludzi, nie przykuwa niczyjej uwagi. Zrzeka się własnych korzyści, planów, podejmuje się trudnych zadań, które trzeba wykonać bez względu na niewygody; przyjmuje wyznaczone zadanie wiedząc, że może się to spotykać z czyjąś ostrą krytyką.

Jezus ilustruje to przykładem dwóch ludzi, którzy weszli do świątyni, by się modlić. Jeden był faryzeuszem, separatystą trzymającym się dokładnie tradycji i sposobów interpretacji Zakonu. Drugi był człowiekiem zbierającym podatek na rzecz rzymskich okupantów. Faryzeusz okazał się zmanierowanym samochwałą. Jego modlitwa, chociaż była skierowana do Boga, koncentrowała się na nim samym. Wychwalał tylko siebie. "Wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej" (Rz 3,23). Celnik nawet nie próbował pretendować do miana człowieka sprawiedliwego, nie usiłował odwrócić uwagi od swoich grzechów. Stał z dala nie usprawiedliwiając się ani nie zrzucając winy na innych. Wyznał tylko, że jest grzesznikiem i oczekuje miłosierdzia oraz łaski.

W oczach tego świata chrześcijanie są tymi żyjącymi na uboczu, oderwanymi od życia. Funkcjonują na śmietniku, grzebią w odpadkach - sprawach nieistotnych, błahych. W rzeczywistości jednak Boże Królestwo, którego jesteśmy częścią, to najbardziej szlachetny kruszec. Owszem, chcemy pracować na śmietnisku, po to jednak, by znalezione śmieci - zrujnowane ludzkie życie stało się najczystszym złotem.

Jerry Cook napisał: "Nie możemy zamartwiać się tym, co pomyślą albo powiedzą krytycy. Gdzie bowiem Bóg ma posłać "śmieci" do przeróbki i odzysku, jeśli nie będzie mógł ich wysypać na naszym progu? Wyszuka sobie inne miejsce. Jeśli my nie jesteśmy na to gotowi, znajdzie kogoś innego. A przecież chcemy, by Bóg nas używał."

Biblia powiada: "Uniżcie się przed Panem, a wywyższy was" (Jk 4,10); "Ukorzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby was wywyższył czasu swego" (1P 5,6).

Nic nie znaczysz - czy na pewno?

Zdzisław Józefowicz

 

Artykuł jest własnością redakcji Miesięcznika "Chrześcijanin”

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin