Rozdziały 31-35.doc

(501 KB) Pobierz

Rozdział 31 - To całkiem fajne miejsce...

 

Szóstego czerwca 1987 roku, dwie kobiety, dwóch mężczyzn i czworo dzieci przeszło przez odprawę celną na lotnisku Heathrow w Londynie. Ich papiery dokumenty zawierały wszelkie wymagane wizy, a nikogo nie obchodziło to, że wszyscy nosili to samo nazwisko. W końcu było tylu Blacków dookoła.

 

Nikt też nie zauważ, że daty urodzin w paszportach powtarzają się kilkakrotnie dwaj mężczyźni mieli taką samą datę urodzin, jak trójka starszych dzieci. Jeżeli jednak nawet ktoś zwróciłby na to uwagę, zostałby szybko poinformowany, że mężczyźni ci są bliźniakami, a dzieci trojaczkami. Bardziej szczegółowe wyjaśnienia nie były potrzebne.

 

Tak więc Patryk Black, jego żona Carrie i ich córka Meghan, a także John Black, jego żona Gertruda i ich dzieci Harry, Drake i Hermiona wsiedli do samolotu lecącego do Ameryki, wywołując takie samo zamieszanie, jak każdy kto podróżował z czwórką dzieci.

 

Krótko mówiąc mieli z nimi prawdziwe urwanie głowy.

 

~~oOo~~

 

 

- Przestań mnie popychać mruknęła zirytowana Hermiona.

 

- Nie popycham cię zaprzeczył Harry.

 

- Tak, popychasz.

 

- Nie, nie popycham.

 

- Popychasz.

 

- Nie popycham.

 

- Tak, popy…

 

- Przestańcie! warknęła znużona Aleta, siedząca obok Harryego.

 

- Ale on mnie popycha!

 

- Nieprawda!

 

- Nie obchodzi mnie, kto kogo popycha, albo nie popycha. Oboje macie być cicho w tej chwili!

 

- Albo co? spytał Harry.

 

Chyba jest zmęczony. Zaczyna pyskować.

 

Aleta zniża głos.

 

Albo zabiorę cię do łazienki, uśpię i obudzę dopiero jutro rano. Przegapisz lądowanie samolotu, odprawę, wydawanie bagażu i wszystkie inne fajne rzeczy, które na nas czekają. I to się tyczy was wszystkich.

 

- Ale ja nic nie zrobiłem zaprotestował Draco, wyglądając zza Hermiony.

 

- Zbyt dobrze was znam, lisku. To tylko kwestia czasu. Mam ze sobą kilka eliksirów usypiających o krótkim działaniu. Uśpią was tylko na cztery godziny, więc obudzicie się akurat na dowanie. Kto ma ochotę na drzemkę?

 

- Jak one smakują? spytała Hermiona.

 

- Zaraz sprawdzę. Aleta wyciągnęła fiolkę. Ta porcja ma smak pomarańczowy. Kto chce trochę?

 

Draco i Hermiona podnieśli ręce, a Harry dołączył do nich po chwili wahania. Meghan, siedząca na fotelu po drugiej stronie Alety była pogrążona we śnie; włciwie spała już od dwóch godzin, czyli od początku lotu. Ciągle była jeszcze na tyle mała, że łatwo było ją nieść i nie na tyle duża, żeby podejmować swoje własne decyzje, więc podali jej eliksir przed startem. Starsza trójka natomiast twierdziła, że wytrzymająmiogodzinny lot i zapewniała swoich opiekunów, że bę grzeczni..

 

Trzeba było to przewidzieć.

 

A może nie powinniśmy sadzać ich wszystkich w jednym rzędzie?

 

No dobrze. Zrobiliśmy to, co zrobiliśmy. I w końcu nic wielkiego się nie stało…

 

Aleta podała eliksir. Dzieci szybko wypiły swoje dawki, a zanim Aleta odła puste kubki, Draco i Hermiona zdążyli już zasnąć.

 

Harry ziewnął.

 

- Przepraszam, że byłem niegrzeczny wymruczał do niej, kręc się, żeby lepiej sięyć.

 

- Przeprosiny przyjęte, Zielone Oczko odparła. Przeciągnęła dwoma palcami po swoim policzku, a potem pogłaskała Harryego po twarzy, a on uśmiechnął się lekko, zamykając oczy.

 

To był zwyczajowy gest Sfory na powitanie i pożegnanie, swego rodzaju rytuał. W przeciwieństwie do większości tradycji Sfory, ten akurat wymyśliły wilczki. Dorośli przejęli to od nich i teraz stało się to już czymś naturalnym, powtarzanym przy każdym powitaniu i pożegnaniu, podobnie jak pocałunek czy uścisk. Było to też wygodne w końcu nie w każdym miejscu można było się całować. Jak na przykład w samolocie.

Może któregoś dnia spytam ich, jak to wymyślili. Ale pewnie było to na tyle dawno temu, że sami nie pamiętają.

Jeszcze raz przeciągnęła palcem po policzku, wsunęła dł między siedzenia przed sobą i pogładziła twarz osoby, która tam siedziała.

 

- Mmm mruknął Syriusz. Leta?

 

- We własnej osobie.

 

- Daleko jeszcze?

 

Danger zaśmiała się cicho za jego plecami.

 

Wilczki przy tobie to bułka z bananem.

 

- Co ty nie powiesz… odparł Syriusz. Nie wyciągnąłem krótszej słomki i włnie spałem, więc gdybyś mogła…

 

- Przepraszam, że cię obudziłam powiedziała Aleta z ironią w głosie.

 

Krótsza słomka, zaiste. Sama wybrałam to miejsce… no cóż, mądry Anglik po szkodzie.

 

Ale doskonale to rozumiała. W gruncie rzeczy, skoro wilczki spały, sama nie miałaby nic przeciwko drzemce.

 

Samolot był może trochę zbyt zatłoczony i głny, ale ciągle był dużo lepszym miejscem do spania n dom przy Grimmauld Place. Rozłyli obóz w kuchni, gdy Remus i Syriusz po jednej wyprawie na gó stwierdzili, że piwnica jest najbezpieczniejszym miejscem. Wyczarowali materace i spali po jaskiniowemu. I dla ciepła (nawet w środku lata było tam zimno) i dla poczucia bezpieczeństwa.

 

Cholerny skrzat domowy nie kiwnął nawet palcem. Cieszę się, że pobraliśmy się w mugolskim stylu, bez tej całej magicznej ceremonii to by związało mnie w pewnym stopniu z tą istotą, a szczerze mówiąc, nie mam na to zupełnie ochoty.

 

Nawet zwykłe skrzaty domowe wywoływały u niej gęsią skórkę. Widziała je kilka razy w hogwarckiej kuchni, kiedy Syriusz prosił, żeby się tam spotkali to było dobre miejsce na randkowanie, ponieważ niewielu uczniów wiedziało, gdzie to jest, ale tak naprawdę każdy mó się tam dostać.

 

Stforek po prostu wyolbrzymiał jej zwykłe reakcje ponad wszelkie granice zdrowego rozsądku. Mówiąc bez ogródek, przeraż, przejmował jakimś pierwotnym strachem, którego nie potrafiła pojąć.

 

No dobrze. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, już nigdy nie bę musiała go oglądać. A jeśli nie…

 

Cóż, jak to leciało? „Spal ten most, kiedy przez niego przejdziesz, bo spalone mosty nie mówią."

 

Aleta przymknęła oczy i zaczęła marzyć o nowej Jaskini gdzieś na wsi, z pokojem muzycznym dla siebie, z kuchnią dla Danger, z biblioteką dla Remusa i pokojem do pisania dla Syriusza, z miejscem do zabawy dla wilczków i innych dzieci, z którymi mogły by się bawić, i o tym, żeby już nie musieli uciekać, ukrywać się ani martwić, nigdy więcej…

 

~~oOo~~

 

 

Budynek lotniska był bardzo duży i skomplikowany, ale dzięki jasnemu oznakowaniu trafili wszędzie bez kłopotu. Amy Freeman czekała na nich przy bramie wejściowej. Jeszcze zanim wylecieli z Wielkiej Brytanii, poinformowali ją o swoim przyjeździe.

 

Aleta uściskała swoją ciotkę i przedstawiła jej męża i córkę, a potem brata męża, jego żonę i dzieci. Danger polubiła Amy Freeman od pierwszego wejrzenia. Amy wyglądała bardzo dystyngowanie. Jej białe włosy silnie kontrastowały z ciemną skó...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin