Listy pana A P Sinetta do Mistrza K H.pdf

(187 KB) Pobierz
Microsoft Word - listy.doc
1
www.teozofia.org – Teozofia w Polsce
Listy pana A..P.Sinetta do Mistrza K.H
Zapraszam do zapoznania si z korespondencj pana A.P.Sinetta otrzyman od jednego
ze „starszych braci” a dokładniej Mistrza K.H (Kout-Houmi) ,podczas swojego pobytu
w Indiach,Tybecie i Nepalu.
List 1.
Poprosiłem pewnego dnia pani Bławatska, czy nie mogłaby przesła jednemu z braci
mego listu. Wiedz c, jak bardzo s niedost pni, mał miałem nadziej , aby pro ba moja
została uwzgl dniona. Pani Bławatska odpowiedziała mi jednak, e spróbuje to uczyni ;
wówczas napisałem list, zwracaj cy si do „Nieznanego Brata", i wr czyłem go pani
Bławatskiej. Miałem widocznie szcz liwy pomysł, gdy list ten stał si zawi zkiem
niezwykle zajmuj cej korespondencji.
Kiedy pisałem ów list, zdawało mi si , e najbardziej przekonywaj cym zjawiskiem
byłoby otrzymanie w Indiach egzemplarza londy skiego „Timesa" z dat tego samego dnia.
Mówiłem sobie, i maj c taki dowód w r ku, potrafi przekona ka dego, e siła
okultystyczna mo e wywoła zjawiska, wymykaj ce si spod analizy oficjalnej wiedzy.
Przez par dni nie wiedziałem, co si stało z mym listem, lecz wkrótce pani Bławatska
uprzedziła mnie, e otrzymam na odpowied . Dowiedziałem si nast pnie, i nie mogła ona
pocz tkowo znale brata, który by chciał ze mn korespondowa ; dopiero za pomoc swego
psychicznego telegrafu otrzymała zadowalaj c odpowied od jednego z braci, z którym nie
komunikowała si przez dłu szy czas. Zgodził si on na przyj cie mego listu i na danie na
odpowiedzi. -
Dowiedziawszy si o tym, ałowałem, e nie napisałem obszerniej, i wzi łem si do
pisania drugiego listu, nie czekaj c na odpowied na pierwszy.
Po kilku dniach znalazłem pewnego wieczora na mym biurku list od tajemniczego
korespondenta. Był on rodem z Pend abu, jak si potem dowiedziałem, i od najmłodszych lat
zajmował si studiami okultystycznymi. Dzi ki swemu krewnemu, równie okulty cie, został
wysłany do Europy, gdzie otrzymał wykształcenie wy sze podług programu nauk na
Zachodzie; po powrocie do i Indii został wtajemniczony w wiedz Wschodu. Z punktu l
widzenia Europejczyków mo e si to zdawa zupełnym | odwróceniem porz dku rzeczy, nad
czym zreszt nie mam zamiaru tu dyskutowa . Mój korespondent dał mi i si pozna pod
imieniem Kout-Houmi Lal Sing; było to | jego imi mistyczne, pochodzenia tybeta skiego,
okulty ci bowiem przy ostatecznym wtajemniczeniu przybieraj nowe imiona. List zaczynał
si od odpowiedzi na s wyra one przeze mnie yczenie. Kout-Houmi był zdania, i wła nie
dlatego, e do wiadczenie z numerem „Timesa" zamkn łoby usta wszystkim sceptykom, jest
ono niemo liwe. wiat bowiem nie jest jeszcze zupełnie do tego przygotowany.
„My działamy za pomoc sił naturalnych, a nie nadprzyrodzonych. Nauka jednak w
tym stadium, w którym znajduje si obecnie na Zachodzie, nie byłaby w mo no ci zda sobie
sprawy z nadzwyczajno ci, wykonanych w jej imieniu; z drugiej za strony ciemne masy
uwa ałyby to za cud; umysł osób, które byłyby wiadkami takiego zjawiska, byłby silnie
wstrz ni ty i rezultat okazałby si opłakany. Byłby on ujemny nawet dla pana, gdy
2
www.teozofia.org – Teozofia w Polsce
poci gn łby za sob fatalne skutki. Kto o mieli si bowiem da wiatu innowacje,
przechodz ce jego poj cie, temu nie wiadomo ludzka gotowa przypisa stosunki ze sfer
ciemno ci, której dwie trzecie waszej rasy jeszcze obecnie si obawia.
Pomy l pan, czy w jego otoczeniu znalazłoby si du o osób zdolnych do zajmowania
si tymi zawiłymi problemami? Mo na by je policzy na palcach jednej r ki. Nasze stulecie
chlubi si , i oswobodziło geniusza, który tak długo uwi ziony był w p tach dogmatyzmu i
nietolerancji — geniusza wiedzy, m dro ci i swobody my li. Powiada pan, i umysł ludzki nie
jest ju skr powany i gotów na przyj cie wszelkiej prawdy, daj cej si dowie . Czy jeste
tego zupełnie pewny, mój szanowny przyjacielu? Wiedza do wiadczalna nie datuje si dopiero
od roku 1662, kiedy Bacon, Robert Boyle i biskup J. Chaster zamienili, na mocy przywileju
królewskiego, swoje „niewidzialne kolegium" na „Towarzystwo, zach caj ce do wiedzy
eksperymentalnej". Wiele wieków przed powstaniem tego towarzystwa, niektórzy ludzie,
nale cy do ró nych pokole , popychani dz poznania praw natury, studiowali je i zgł biali
jej tajemnice. Posiedli te znajomo tych praw w stopniu niesko czenie przewy szaj cym
nauk oficjaln .
Obecnie niektórzy z waszych uczonych skłaniaj si do uwierzenia w istnienie tej
tajemnej wiedzy; chcieliby jednak, aby pokazano im fakty, które by z łatwo ci dały si nagi
do ich sposobu bada , i tylko wówczas uznaliby ich rzeczywisto . Je eli rzuci okiem na
wst p do „Micro-grafii", od razu mo na zauwa y , i dla Hooke'a daleko mniejsz wag ma
wzajemny stosunek przedmiotów, ni ich działanie zewn trzne na nasze umysły. Tote Newton
znalazł w nim najwi kszego przeciwnika swych wietnych teorii. Współcze ni Hooke'owie s ,
niestety, nader liczni. Podobnie jak ten człowiek, który był wykształcony, a jednocze nie
nieo wiecony, wasi obecni uczeni mało zajmuj si tym, aby z powi zania faktów fizycznych
wydoby klucz, który by obja nił im tajemne siły przyrody; idzie im głównie o stworzenie
klasyfikacji potrzebnej do naukowych do wiadcze . W ten sposób główna zaleta jakiej
hipotezy polega dla nich nie na tym, aby była ona prawdziwa, lecz by pozornie miała za sob
słuszno .
Tyle co do stanowiska oficjalnej nauki; co za do natury ludzkiej, to na ogół jest ona
obecnie taka sama, jak przed milionem lat. Charakterystyczne cechy naszej epoki to
uprzedzenie oparte na egoizmie, wstr t do opuszczenia ustanowionego porz dku dla pfzyj cia
jakich nowych form my li lub ycia, a studia okultystyczne tego wymagaj , wreszcie pycha i
wytrwały opór przeciw prawdzie, o ile dotyczy ona jakich nie przyj tych powszechnie idei.
Jaki byłby rezultat najbardziej zadziwiaj cych zjawisk, przypuszczaj c, i zgodziliby my si
na ich wywołanie.
Je eliby do wiadczenie si udało, wymagano by coraz to nowych dowodów, dano by,
aby zjawiska były f coraz to cudowniejsze. Powiadacie zwykle: nie mo emy uwierzy , o ile nie
jeste my naocznymi wiadkami danego zjawiska. Mo na by wi c powi kszy liczb
wierz cych w Simli o całe setki, a nawet tysi ce, ale czy mo na zadowoli cały wiat
sceptyków? Czy całe miliony ludzi mog by naocznymi wiadkami? Przyszedłby dzie , w
którym niewierz cy, nie mog c nic zrobi niewidzialnym czynnikom, skierowaliby sw
w ciekło na po redników, którzy pracuj nad danym przedmiotem.
Zarzucacie nam skryto i zazdrosne przechowywanie naszych tajemnic. Niestety, wieki nas
tego nauczyły. Wiemy, i wiedza zawsze b dzie musiała by podawana po odrobince, a nigdy
od razu. Staro ytno miała nie tylko jednego Sokratesa, a przyszło wyda jeszcze
niejednego m czennika.
Nauka wyzwolona odwróciła si z pogard od Kopernika, gdy zacz ł on głosi nie
dowiedzion teori Arysłarcha z Samos, który utrzymywał, i „ziemia porusza si naokoło
swej osi", całe lata przedtem, nim Ko ciół po wi cił Galileusza jako ofiar na całopalenie.
Słynny matematyk z dworu Edwarda VI, Robert Recor-de, umarł z głodu w wi zieniu,
3
www.teozofia.org – Teozofia w Polsce
opuszczony przez swych kolegów, którzy mieli si z jego „Castle of Knowledge", i traktowali
jego odkrycia jak majaczenia senne...
Powiecie, i to s dawne czasy. Zapewne, ale kronika współczesnej epoki nie ró ni si
zupełnie od poprzedzaj cych. Prosz sobie przypomnie obecne prze ladowania mediów w
Anglii, palenie czarownic i czarowników w południowej Ameryce i na granicach Hiszpanii, a
wówczas musimy nabra przekonania, i wiedza okultystyczna musi pozosta tajemn , tym
bardziej, e ró ni szarlatani i sztukmistrze szkodz powadze prawdziwych adeptów. Zreszt
dla bezpiecze stwa publiczno ci musimy trzyma w tajemnicy bro tak siln , która w r kach
niepowołanych mogłaby si sta bardzo szkodliwa i niebezpieczna.”
Nie cytuj zako czenia listu Kout-Houmiego, gdy dotyczył on tylko mnie osobi cie.
Zapewniam jednak czytelnika, e nic nie zmieniam w podawanych ust pach; zaznaczam to
dlatego, e czytelnicy, którzy znaj Indie, mog w tpi , aby przytoczone listy Kout-
Houmiego były pisane przez rodowitego mieszka ca tego kraju. Jest to jednak fakt nie
podlegaj cy adnej w tpliwo ci. Jeden z mych przyjaciół w Simli, b d c gł boko
zainteresowany pierwszym listem Kout-Houmiego, zwrócił si te do niego z listown
propozycj , e chc c si po wi ci w zupełno ci naukom okultystycznym, gotów jest
porzuci wszystkie swe zaj cia i uda si do jakiego ustronia na studia, jakie by mu zostały
wskazane; po pewnym czasie, dostatecznym do zaznajomienia si z wiedz tajemn
pragn łby wróci do wiata, aby móc mu pokaza korzy ci, jakie przynosi rozwój pierwiastka
duchowego, a zarazem wykaza wszystkie bł dy materializmu; chciałby bowiem po wi ci
całe swe ycie na zwalczanie współczesnych uprzedze i na wskazanie ludzko ci drogi do
lepszego ycia. Wkrótce po tym li cie i po moim powtórnym, otrzymałem tak odpowied od
Kout-Houmiego :
List 2.
„Wydaje mi si , i w pierwszym mym li cie nale ycie wyja niłem swe przekonanie, i
wiat na ogół nie jest jeszcze dostatecznie dojrzały do zrozumienia jakich bszych
przejawów okultystycznych. Obecnie zatem pozostaje mi tylko zaj cie si pojedynczymi
osobami, które jak pan j pa ski przyjaciel, pragn unie zasłon materii i wnika w wiat
przyczyn pierwotnych.
Poniewa jednak motywy, jakie skłaniaj was do tego, s ne, postaram si wi c
odpowiedzie ka demu z was z osobna.
Pierwszy wzgl d, który wpłyn mo e na przyj cie lub odmow waszej propozycji,
dotyczy musi przyczyn, które was do tego popchn ły. Chc je tu w głównych zarysach
sformułowa na podstawie waszych listów.
A wi c po pierwsze: Pragnienie przekonania si w sposób stanowczy, i w naturze
znajduj si siły, o których nauka nie ma najmniejszego poj cia;
Po drugie: Nadzieja pozyskania tych sił (w mo liwie jak najkrótszym czasie), a eby
móc je zaprezentowa wybranym umysłom Zachodu i patrze na ycie przyszłe jak na
obiektywn rzeczywisto , opart na epoce wiedzy, a nie na gruncie wiary;
Ostatecznie za , a mo e głównie dlatego, aby zna cał prawd o nas i o naszych lo ach,
upewni si w sposób pozytywny, e bracia, o których tyle słyszeli cie, s istotami realnymi, a
nie halucynacj chorego mózgu. Tak przedstawiaj mi si motywy waszych pragnie w
najprzychylniejszym o wietleniu. Odpowiem na nie szczerze, kieruj c si prawdziw
yczliwo ci .
Motywy te, chocia zupełnie godne szacunku z punktu widzenia waszego wiata, dla
nas s motywami egoistycznymi (prosz mi wybaczy surowo mych okre le , ale niezb dne
4
www.teozofia.org – Teozofia w Polsce
s one do wyja nienia prawdy i wykazania, i nale ymy do dwóch ró nych wiatów). S wi c
one egoistyczne dlatego, e główny cel Towarzystwa Teozoficznego polega nie na
zadowoleniu aspiracji osobistych, lecz na słu eniu ludziom jako naszym braciom. Okre lenie
„egoizmu" ma dla nas specjalne znaczenie, które mo e stanie si zrozumiałe, gdy wyja ni , e
najwy sze d enia do osi gni cia dobra ludzko ci maj dla nas pi tno egoistyczne, o ile w
umy le danego osobnika powstanie cho najl ejszy cie korzy ci osobistej lub te tendencja
do popełnienia jakiej niesprawiedliwo ci.
Zastanówmy si teraz dokładniej nad warunkami, w których chcieliby cie pomaga
nam w szerzeniu dobra. Chcecie, aby za waszym staraniem powstało Towarzystwo
Teozoficzne anglo-indyjskie, niezale ne, do którego nie mieliby prawa miesza si nasi obecni
dwaj reprezentanci". Nast pnie chcecie, aby jeden z nas wzi ł Towarzystwo to pod sw
opiek i aby było ono w bezpo redniej styczno ci ze swym kierownikiem, który by dostarczał
mu namacalnych dowodów, e posiadł wy sz wiedz o siłach natury i o wła ciwo ciach
duszy ludzkiej, i w ten sposób wzbudził nale yte zaufanie do okultyzmu.
Z waszego punktu widzenia, warunki te s racjonalne i nie ulegaj ce w tpliwo ci.
Umysł europejski jest zdania, e o ile znajdzie si profesor pragn cy rozpowszechnienia swej
wiedzy i ucze , który chce mu w tym dopomóc, to powinno si mu dowie eksperymentalnie,
i wiedza ta jest rzeczywista. Tak s dz ludzie waszego wiata, lecz my nie jeste my
wychowani na waszym sposobie rozumowania.
Prawd jest, e posiadamy swoje szkoły i swych profesorów, swych neofitów i swych
shaberonów (wtajemniczonych w najwy szym stopniu), a drzwi nasze s otwarte dla ka dego
szlachetnego człowieka, który do nich puka. Przychodz cy przyj ty jest yczliwie, ale my nie
wychodzimy na jego poszukiwanie. O ile w studiowaniu okultyzmu nie doszedł on do pewnego
punktu, poza którym nie ma ju powrotu, i nie został w ten sposób nieodwołalnie ju
członkiem naszego stowarzyszenia, nigdy nie bywamy u niego, nie przest pujemy nawet jego
progu w formie widzialnej, chyba e w jakim wypadku specjalnej wagi.
Czy znajduje si pomi dzy wami kto , kto by dla miło ci wiedzy i sił, które ona daje,
zechciał opu ci wasz wiat i wej do naszego? Niech przyjdzie w takim razie do nas, lecz
niech nie spodziewa si , aby mógł powróci , sk d przyszedł, pr dzej, a piecz tajemnicy
skuje jego usta na zawsze, aby zapobiec wszelkiej słabo ci lub niedyskrecji z jego strony.
Niech przyjdzie jednak, nie stawiaj c adnych warunków, lub te niech si zadowala
okruszynami, które mog spa na jego drodze. Przypu my, e zdecydowaliby cie si przyj
do nas, tak jak ju uczyniły dwie osoby z waszego wiata; przypu my, e chcecie opu ci
wszystko dla prawdy przez lata całe i uci liw drog , nie zniech caj c si
przeciwno ciami; e zdecydowaliby cie si wiernie zachowa w waszym sercu powierzone
tajemnice, pracowa z całych sił i z zupełn bezinteresowno ci oddziaływa na ludzi, aby
zmienili swój sposób ycia i my lenia; pomy lcie tylko, czy byłoby sprawiedliwe odda wam
pierwsze stwo przed p. Bławatsk i pułkownikiem Olcottem? Pierwsza z tych osób po wi ciła
ju nam trzy czwarte swego ycia, druga — sze najpi kniejszych lat swej dojrzało ci, a
oboje b d prowadzili t prac do ko ca swoich dni; pracuj dla nagrody, na któr zasłu yli,
a nigdy si o ni nie dopominaj ani te nie szemraj , gdy s zawiedzeni w swych
oczekiwaniach.
Byłoby zatem krzycz c niesprawiedliwo ci , gdyby my zapomnieli o ich zasługach,
poło onych na polu teozofii. Niewdzi czno nie jest nasz wad i chyba nie chcieliby cie jej
nam doradza .
adna z tych osób nie pragnie miesza si do kierunku projektowanej gał zi towarzystwa
anglo-brytyjskiego; je eli jednak utworzy si to nowe towarzystwo, musi by ono gał zi
głównego Towarzystwa Teozoficznego i wyznawa jego idee, z których główn jest idea
powszechnego braterstwa.
5
www.teozofia.org – Teozofia w Polsce
Chocia zjawiska, których byli cie wiadkami, s bardzo niedoskonałe, jednak sami
przyznacie, i niektóre z nich nie ulegały adnej w tpliwo ci. Pukania, d wi ki dzwoneczków
— wydały si wam przekonywaj ce i przypuszczacie, i mogliby my wam z łatwo ci pokaza
wiele innych zjawisk. Zapewne, s one mo liwe wsz dzie, gdzie spotykamy odpowiednie
warunki magnetyczne...”
List 3.
„...pomimo nawału innych spraw, Towarzystwo Teozoficzne nie mo e by zaniedbane. Uległo
ono wpływowi, który, gdyby nie był nale ycie pokierowany, mógłby da smutny rezultat.
Prosz sobie przypomnie lodozwały waszych Alp, tak bardzo uwielbianych; pocz tkowo ich
rozmiary s niewielkie i bieg wzgl dnie powolny. Jest to porównanie zu yte, to prawda.
Trudno jednak o lepsze, gdy my l o stopniowym gromadzeniu si drobnych faktów, które
powoli przyjmuj rozmiary zagra aj ce losom Towarzystwa Teozoficznego. Nie mogłem si
pozby tej my li, gdym przed paru dniami przechodził przez w wozy Kolenlunu — wy je
nazywacie Karakorum — byłem tam wiadkiem spadku lawiny. Chodziłem, aby osobi cie
zobaczy si z naszym władc ...
i kierowałem si do Lhadas, z powrotem do siebie. W chwili gdy chciałem skorzysta z
imponuj cego spokoju, który nast puje zwykle po takim kataklizmie, a eby rozejrze si w
obecnej sytuacji i usposobieniu „mistyków" w Simli, usłyszałem rozpaczliwe wołanie.
Znany mi głos, tak przenikliwy jak krzyk przypisywany pawiom Saraswati, który
według tradycji zmusił do ucieczki króla Nagas, rozległ si przez pr dy:
„Kout-Houmi, przybywaj mi na pomoc!..." Musz przyzna , i telegramy naszej przyjaciółki
uderzaj z sił tarana. Có miałem robi ? Niemo liwe było tłumaczy i uspokaja na
odległo osob pogr on w takiej rozpaczy, której istota moralna znajdowała si w danej
chwili w kompletnym chaosie. Postanowiłem zatem przerwa me odosobnienie, trwaj ce ju
kilka lat i pewien czas sp dzi i ni , aby j uspokoi . Przyjaciółka nasza nie ma, niestety,
temperamentu, przypominaj cego filozoficzn rezygnacj Marka Aureliusza. Nie
przeznaczonym jej te jest powiedzie :
„Królewsk jest rzecz robienie dobra, aby słysze w zamian o sobie tylko zło".
Przybyłem zatem do niej na kilka dni, ale spostrzegłem, i nie b d ju mógł dłu ej
znosi dusz cego magnetyzmu moich ziomków. Widziałem wielu z naszych starych dumnych
Syksów, chwiej cych si , pijanych na marmurowych stopniach wi tyni. Słyszałem vakila
(rodzaj adwokata indyjskiego) mówi cego po angielsku, powstaj cego na teozofi i Yog vidya,
nazywaj cego je kłamstwem i złudzeniem, z których uwolniła go nauka angielska, oraz
utrzymuj cego, i ubli a Indiom ka dy, kto twierdzi, i jogowie wiedz co o tajemnicach
przyrody.
Mam tego dosy i jutro wracam do mej pustelni. Posłałem panu depesz , dzi kuj c za
nader szybkie zado uczynienie mym yczeniom, o czym donosiłe mi w li cie, datowanym 24
pa dziernika. Odebrany on został w Amritsarze 27 tego miesi ca, a godz. 2 po południu, a w
pi minut pó niej był ju w moich r kach, trzydzie ci mil od Ra-walpindi; za wiadczyłem o
jego odebraniu w Ihelum o godz. 4 tego dnia, za pomoc telegrafu, przesłanego panu.
Nasze sposoby szybkiej komunikacji nie s zatem bynajmniej do pogardzenia nawet i
w wiecie zachodnim. Nie mog wymaga na pocz tek wi kszego zaufania ni to, jakie ju
nam okazujesz, mój bracie! Zmieniłe si ju bardzo w stosunku do nas, i któ nam
przeszkodzi w doskonałym porozumieniu si w przyszło ci?... Od waszego plemienia nie
mo na wymaga o wiele wi cej, ni przychylnej neutralno ci wobec nas. Tak słaby jest punkt
styczny pomi dzy tymi dwoma cywilizacjami, e mo na by powiedzie , i nie ł cz si one
Zgłoś jeśli naruszono regulamin