Agnieszka ha�as W g��bi 1. Polowanie rozpocz�o si� w samo po�udnie. Krzycz�cy w Ciemno�ci nie mia� poj�cia, kto i dlaczego poszczu� Psami sze�ciono�nego sprzedawc� amulet�w z podziemnego targowiska Loss Fomar. Z tego co wiedzia�, ma�y bezimienny odmieniec nigdy nikomu nie wchodzi� w drog�. A jednak kto� zada� sobie trud, by podsun�� dw�m bia�ym bestiom do pow�chania sztuk� odzie�y nieszcz�snego przekupnia albo k�aczek jego w�os�w - i pu�ci� je tropem ofiary tego samego dnia, w kt�rym na Loss Fomar odbywa�y si� popisy mim�w, za� na powierzchni w Parku Ksi���cym zakwit�y pierwsze magnolie. W krypcie Calthard�w na najni�szym poziomie Podziemi nikt od dawna ju� nie dekorowa� kwiatami sczernia�ych pogrzebowych urn. Czas zatar� wyryte na nich imiona i tytu�y. Z mroczniej�cych w �cianach nisz wyziera�y umar�e twarze, malowane olejnymi farbami na sze�ciok�tnych kawa�kach poz�acanej blachy. Nawet najbardziej zuchwa�y z�odziej nie o�mieli�by si� wyci�gn�� r�ki po te konterfekty. To pod ich oboj�tnym wzrokiem rozegra� si� tamtego dnia fina� pogoni. Najczystszy przypadek sprawi�, �e Krzycz�cy w Ciemno�ci znajdowa� si� akurat w pobli�u, �e dotar�o do� telepatyczne wo�anie o pomoc. �mij zareagowa� tak, jak nakazywa�a niepisana regu�a Podziemi. Zareagowa� instynktownie i bez zastanowienia. Ale i tak by�o za p�no. Dotar� do krat zagradzaj�cych wej�cie do krypty w sam� por�, by ujrze�, jak spomi�dzy marmurowych kolumn u jej przeciwleg�ego kra�ca wy�ania si� drobna sylwetka odmie�ca. Zaraz potem pojawili si� prze�ladowcy - wysmuk�e, bezw�ose kszta�ty koloru wypra�onych s�o�cem ko�ci, poruszaj�ce si� bezszelestnie niczym paj�ki. Odmieniec bieg� dysz�c, wida� by�o, �e jest u kresu si�. �mij z w�ciek�o�ci� szarpn�� za krat�. Recytuj�c zakl�cie krusz�ce stal, wiedzia� ju�, �e nie zd��y. Nie by�o sposobu, �eby zd��y�. Odmieniec uni�s� g�ow�, zobaczy� krat� i te� zrozumia�. Psy by�y tu�... W u�amku sekundy podj�� decyzj�. Rzuci� si� w bok, o w�os unikaj�c obna�onych k��w. W rogu krypty majaczy�y kr�te schodki prowadz�ce w d�, w jeszcze g�stsz� czer�. Pogna� w ich kierunku. Przez chwil� zdawa�o si�, �e jakim� cudem uda mu si� umkn��. Jednak gdy tylko znikn�� pod posadzk�, rozleg� si� g�uchy rumor i spora cz�� sklepienia run�a, grzebi�c schody oraz otw�r pod zwa�ami gruzu. Odmieniec pisn�� jak dziecko, jeden jedyny raz. Potem - cisza. Kurz opada� powoli. Dwa Psy ju� bez po�piechu zbli�y�y si� do rumowiska i zacz�y obw�chiwa� pokruszone ceg�y. Jeden grzebn�� kilka razy �ap�. Drugi popatrzy� chwil� i przy��czy� si�. Wolno, metodycznie zabra�y si� do rozkopywania gruzu, odpychaj�c na bok co wi�ksze od�amki. Krzycz�cy w Ciemno�ci doko�czy� wreszcie inkantacj� i krata rozpad�a si� w deszczu iskier. Id�c w kierunku pracuj�cych wytrwale stwor�w, nie czu� nic pr�cz zimnej z�o�ci. - Precz - wycedzi�. - Nic tu po was, maszkary. Precz od grobu! - Odejd� - rzuci� jeden z Ps�w, nie przerywaj�c kopania. G�os wydobywa� si� z p�askiej metalowej puszki przymocowanej do obro�y. - Nie znamy ci�. Nie masz nic wsp�lnego z nami i naszym zadaniem. Oddal si�, a nie b�dziemy ci� �ciga�. �mij mimo woli zauwa�y�, �e �aden z Ps�w nie ma na ciele herbu Elity. A zatem to nie srebrni magowie postanowili urz�dzi� sobie polowanie na kalek� zwierzyn�... Nie poprawi�o mu to nastroju. - Zabierajcie si� - powt�rzy�. - Ju�! Bo pogadamy inaczej! Pies za�mia� si� zgrzytliwie. - Jeste� pewien? Ledwie dostrzegalny ruch - i w r�ku �mija b�ysn�o kr�tkie ostrze. Wzd�u� stalowej kraw�dzi z sykiem pope�z�a smu�ka liliowego ognia. Krzycz�cy w Ciemno�ci u�miechn�� si� lekko. - Chcecie si� przekona�? - Ostatnie ostrze�enie, kuglarzu - zawarcza� drugi z Ps�w. - Jeden krok do przodu, a potraktujemy ci� jak wroga! - Ca�kiem s�usznie, z�bata maszynko - �mij u�miecha� si� nadal, ale w przekre�lonej bliznami twarzy by�o teraz co� upiornego. Spomi�dzy palc�w p�omie� wystrzeli� znienacka do przodu niczym j�zyk w�a; sinawy blask pad� na urny i portrety. - Ja rzeczywi�cie jestem waszym wrogiem. Stworzone kunsztem alchemik�w z marmuru, rt�ci, smoczego oddechu i �liny pegaza, Psy by�y zadziwiaj�co silne i szybkie. Na pewno silniejsze i szybsze od ka�dego cz�owieka Ale nie umia�y w�ada� magi�. Krzycz�cy w Ciemno�ci zna� te stworzenia na tyle dobrze, �eby domy�li� si�, w jaki spos�b zaatakuj�. Najch�tniej czyni�y to chy�kiem z boku, jak wilki... Odskoczy� w por�, oba k�api�ce pyski chybi�y celu. Moc drzemi�ca gdzie� w g��bi umys�u zbudzi�a si�, zapulsowa�a w �y�ach, cia�o porusza�o si� p�ynnie, pos�uszne jej nakazom. Psy warkn�y, cofaj�c si�, okr��a�y go wolno, czekaj�c na najmniejszy b��d, najmniejsz� chwil� nieuwagi... Znienacka rz�dy portret�w drgn�y; malowane oczy zamruga�y, usta porozwiera�y si� jak do krzyku. Spod sklepienia sp�yn�� k��b g�stej mg�y i w okamgnieniu spowi� krypt�. Liliowy ogie� zgas�, zduszony przez t� wsz�dywpe�zn� szaro��. Krzycz�cy w Ciemno�ci zamar�. We mgle zamajaczy�y niewyra�ne sylwetki; kilkana�cie utkanych z niej r�k chwyci�o go jednocze�nie, uniemo�liwiaj�c rzucenie czaru, i bez wysi�ku unios�o w g�r�. Zawis� w po�owie drogi mi�dzy posadzk� a sklepieniem, szamocz�c si� bezsilnie jak mucha omotana paj�cz� prz�dz�. Sylwetki otoczy�y go zwartym kr�giem. Wiem, kim jeste�cie, pomy�la� z w�ciek�o�ci�. Znam was. Desperackim szarpni�ciem raz jeszcze spr�bowa� uwolni� si� z wi�z�w. Bez skutku. Szara sie� zacisn�a si� jeszcze mocniej, prawie odbieraj�c mu dech. Zakaszla�, poczu� na j�zyku smak krwi. - Jak �miesz zak��ca� nam spok�j, u�omny magu? - zadudni� pojedynczy g�uchy bas przy akompaniamencie ch�ru szept�w i mamrota�. - Nie wiesz, co to za miejsce? Nie wiesz, �e Zmrocza zadba�a, by nie przerywano nam spoczynku? �ywym nie wolno u�ywa� przemocy tam, gdzie z�o�ono cia�a przodk�w, tak g�osi jej prawo. Chcesz si� przekona�, jak karzemy tych, kt�rzy je �ami�? - Chc� - warkn�� �mij. - Inni z�amali ten zakaz, zanim ja to zrobi�em! Nie widzieli�cie, co tu si� sta�o? Sprawili, �e momentalnie po�a�owa� wypowiedzianych s��w. Od dotkni�cia szarych palc�w b�l przeszy� go jak ig�a. - Wi�cej szacunku, cz�owieczku - zaszemra�o w�r�d mg�y. - Wi�cej pokory! My lubimy, kiedy �ywi s� pokorni! - Owszem, widzieli�my wszystko - o�wiadczy� bas. - Dwa automaty �ciga�y zwierz� i zwierz� zgin�o. Nas to nie obchodzi. Zmrocza nie da�a nam w�adzy ani nad automatami, ani nad zwierz�tami. Ty, to co innego. Mo�e i w�adasz czarn� si��, ale oddychasz, my�lisz i czujesz, masz krew i dusz�. A to jest ziemia martwych i tylko martwym wolno zadawa� tu �mier�. Jak s�dzisz, co powinni�my z tob� uczyni�? - Nic - Krzycz�cy w Ciemno�ci wyplu� krew nap�ywaj�c� do ust i za�mia� si�. - Przykro mi, o duchy. Nie zabi�em nikogo na waszym terytorium. Zamierza�em zniszczy� dwa sztuczne twory, n�dzne imitacje �ycia. Powstrzymali�cie mnie. Skuteczna prewencja, k�aniam si� uni�enie! Ale ukara� mnie nie mo�ecie. Nie ma podstaw. Prawo, �e si� tak wyra��, nie dzia�a z wyprzedzeniem. Pu�cili go bez ostrze�enia. Run�� z wysoko�ci na kamienie i przez chwil� s�dzi�, �e jednak postanowili go zabi�. Ch�ralne szepty wybuch�y ze zdwojon� si��. - Tylko martwi mog� zadawa� tu �mier�! - rozbrzmiewa�o echem w�r�d kolumn. - Martwi decyduj�! Martwi wymierzaj� sprawiedliwo��! Tylko martwi! Mimo wszystko �y� nadal, a b�l i oszo�omienie zaczyna�y mija�. Podni�s� si� chwiejnie. Przed oczami wirowa�y czerwone plamki. Mg�a rozwiewa�a si� powoli, ale Psy nie zwraca�y ju� na niego uwagi, w jednostajnym tempie kontynuowa�y swoj� prac�. Z mroczniej�cych w �cianach nisz portrety spogl�da�y bystro, z drwin�. �mij zgrzytn�� z�bami i wycofa� si�. * * * Tydzie� p�niej, id�c o zmierzchu Bulwarem Ithandesa, patrzy� na odbijaj�ce si� w rzecznej wodzie �wiat�a i znienacka przypomnia� sobie oczy sze�ciono�nego na kilka sekund przed �mierci�. Tamto spojrzenie schwytanego w potrzask zwierz�cia... Poczu� budz�cy si� gdzie� w g��bi l�k, silny jak wzbieraj�ca fala. Zwolni� kroku. Wyj�� z r�kawa chustk� i starannie osuszy� ni� czo�o. - Parna noc, pewno burza b�dzie - zagada� ni st�d, ni zow�d jaki� cz�owiek id�cy z naprzeciwka. Krzycz�cy w Ciemno�ci machinalnie skin�� g�ow�. Chowaj�c chustk� odetchn�� ukradkiem; majaki sp�oszone g�osem przypadkowego przychodnia zemkn�y, by na powr�t przyczai� si� w jakim� odleg�ym zak�tku pod�wiadomo�ci. Ju� bez przeszk�d dotar� na miejsce spotkania. Zgodnie z umow�, tamci czekali pod Mostem Abrama. Nie�le si� kamufluj�, pomy�la� z uznaniem na ich widok. Dla niewprawnego oka wygl�daj� po prostu jak najzwyklejsze pod s�o�cem 2. Dzieci Podszed� bli�ej i przez chwil� w milczeniu taksowali si� wzrokiem. Z niedba�ych p�z i zmru�onych oczu tamtych dwojga wyziera�o wy��cznie znudzenie; w k�cikach u�miechni�tych ust przycupn�a leniwa dwunastoletnia bezczelno��. Jednak Krzycz�cy w Ciemno�ci wiedzia�, �e w rzeczywisto�ci ch�opiec i dziewczynka s� czujni, spi�ci, w ka�dej chwili gotowi si�gn�� po ukryt� w zakamarkach odzie�y bro�. Nie ufacie mi, pomy�la�. I bardzo dobrze. Ja te� wam nie ufam. - Witajcie - powiedzia� na g�os, wyci�gaj�c r�k�. Po chwili wahania kolejno wymienili z nim u�cisk d�oni. - Pozdrowienia dla O�miornicy. - O�miornica pozdrawia ci� r�wnie�, ka-ira, ska�ony mistrzu - odpar� powa�nie ch�opiec. - Niech Zmrocza zawsze strze�e twoich �cie�ek. Na imi� mi Yassel, a to jest Nara. Polecono nam... - Nosisz mask� - przerwa�a oskar�ycielsko jego towarzyszka. - Lub co� w tym rodzaju. Prawa po�owa twarzy. Po co? - Iluzja - �mij odruchowo dotkn�� policzka. - Wiesz, jest jeszcze wcze�nie. Na ulicach t�um ludzi. Nie chc�, �eby jaki� szpieg srebrnych rozpozna� mnie po bliznach. Dziewczynka nazwana Nar� prychn�a pogardliwie. - S�dzisz, �e jeste� a� taki s�ynny? - Ostro�no�� nic nie kosztuje. Przypatrywa�a mu si� nadal, badawczo ...
dre4mwalker