Borys Lapunow Zamieszkany kosmos Czy jeste�my samotni? D��enie do niezwyk�o�ci, ��dza zobaczenia czego� nowego, nie zbadanego, jest prawdopodobnie jedn� z najwa�niejszych cech natury ludzkiej. Dlatego w�a�nie w romantyce odkry� zawsze tkwi�a doza fantazji, kt�ra - co prawda - czasami nie wytrzymywa�a konfrontacji z �yciem, z realnymi faktami. Kiedy wi�c nie zosta�o miejsca dla fantastycznego �wiata, jaki spodziewano si� znale�� na Ziemi, znik�o, zdawa�oby si�, wszystko, co romantyczne. Nie ma ju� prawie �adnej nadziei znalezienia na naszej planecie osobliwych istot, zagubionych �wiat�w, oaz �ycia przedhistorycznego. Nie zosta�y �adne "bia�e plamy" na kuli ziemskiej, chyba tylko na dnie oceanu i gdzieniegdzie w okolicach wysokog�rskich. Ale nic "nadnaturalnego" i tam raczej si� nie znajdzie. Bajeczna Atlantyda? Relikty innej kultury? Czy wreszcie inne tajemnice, ukryte g��boko pod ziemi� albo w krajach, gdzie rzadko st�pa�a noga cz�owieka? Nikomu oczywi�cie nie wzbrania si� wkroczy� na drog� porywaj�cych odkry�. Jednak�e uwag� uczonych coraz to silniej przyci�gaj� inne �wiaty, problem cywilizacji pozaziemskich. Ale czy wy��cznie uwag� uczonych? Nie, nie istnieje bowiem inne tak og�lnoludzkie zagadnienie. Dawniej na pytanie, czy we wszech�wiecie jeste�my samotni, mogli�my odpowiada� jedynie w drodze spekulacji. Przekonanie o wyst�powaniu w nim innych rozumnych istot czerpali�my z niesko�czono�ci gwiezdnego �wiata, z powszechno�ci rz�dz�cych nim praw. Odpowiedzie�: "Tak, jedyni" - znaczy�oby to uzna� wyj�tkowo�� planety Ziemi, odrodzi� geocentryzm, od kt�rego ju� blisko do idei boskiej kreacji �wiata, przybranej - rzecz jasna - we wsp�czesn�, naukow� na poz�r szat�. W naszych czasach my�l o wielo�ci zamieszkanych �wiat�w nabra�a mocy realnej hipotezy, nie dowiedzionej wprawdzie, lecz w pe�ni prawdopodobnej. Istota rzeczy w�a�nie tkwi nie w intuicyjnym przekonaniu Giordana Bruna, nie w analogii mi�dzy Ziemi� a "niezliczonymi ziemiami", w kt�rych istnienie wierzy�, lecz przede wszystkim w licznych faktach nagromadzonych przez nauki przyrodnicze naszego stulecia. Mo�na dyskutowa� nad s�uszno�ci� takiej czy innej oceny liczby zamieszkanych planet we wszech�wiecie, mo�na r�nie traktowa� problem poszukiwania pozaziemskich ognisk rozumu, mo�na wreszcie waha� si� mi�dzy twierdzeniami, i� �ycie jest niezmiernie rzadkie lub - przeciwnie - nader rozpowszechnione. Dowodzi� jednak, �e "my jedni", sta�o si� obecnie ca�kiem niemo�liwe, je�li nie chcemy si�ga� do absurdalnych argument�w i stawia� wszystkiego do g�ry nogami. Jak�e w istocie rzeczy nazwa� taki "argument" wysuni�ty przez leningradzkiego literata W. Lwowa: "Ca�a przestrze� wok� Ziemi i sama Ziemia dawno ju� powinny roi� si� od techniki z innych gwiazd..." Skoro tak nie jest, to wyp�ywa z tego wniosek o "jedyno�ci ziemskiego ogniska rozumu", o samotnej egzystencji ludzko�ci "na olbrzymim polu rozpostartym na miliardy lat �wietlnych". To w�a�nie oznacza przystraja� geocentryzm w nowe szaty, a na dobitek gra� na ludzkiej pysze! Skoro�my samotni, to s�dzone nam jest gospodarowa� w ca�ym dostrzegalnym kosmosie i ci��y na nas odpowiedzialno�� nie tylko za nasz� w�asn� planet�, ale i za ca�y wszech�wiat (nawiasem m�wi�c, wynika z tego, �e "pusty"?). Ma si� rozumie�, o wiele pro�ciej i �atwiej uznawa� si� za jedynych w�adc�w kosmosu ukrywaj�c si� za pancerzem "neogeocentryzmu". A powo�uj�c si� na Cio�kowskiego mo�na przy tym m�wi� o pot�dze cz�owieka podbijaj�cego bezgraniczny wszech�wiat. Ale przecie� ten�e Cio�kowski - jak o tym b�dzie mowa ni�ej - nigdzie nie zaprzecza� i nie m�g� zaprzecza�, �e nie jeste�my samotni w przestrzeniach kosmicznych. Wszystkie dowody "neogeocentryzmu" opieraj� si� na tym, �e ludzko�� ziemska dotychczas nie znalaz�a si� w zasi�gu "dzia�alno�ci gospodarczej" innych cywilizacji, �e na razie nie znaleziono �adnych �lad�w go�ci z kosmosu... Trudno orzec, czego wi�cej w rozwa�aniach "neogeocentryst�w": ograniczono�ci (zamaskowanej rzekom� �mia�o�ci� my�li, nie odrzuca si� bowiem post�pu w skali kosmicznej, ale tylko dla nas, Ziemian: jeste�my wszak jedyni!) czy niech�ci do uznania r�norodno�ci, elastyczno�ci, mo�liwo�ci istnienia rozmaitych dr�g ewolucji �ycia we wszech�wiecie i istnienia kogo�, kto mo�e by� od nas "rozumniejszy". Czy tego jednak chcemy, czy nie, nauka XX wieku wyrzek�a si� geocentryst�w... Na przyk�ad w czasie konferencji og�lnozwi�zkowej w Biurakanie astronomowie, astrofizycy, in�ynierowie, radioelektrycy, a nawet j�zykoznawcy (lingwistyka kosmiczna - nauka o �rodkach porozumienia z bra�mi w rozumie - tak�e zaczyna si� rozwija�!) dyskutowali nad problemem cywilizacji pozaziemskich. Rozwa�ali go ze stanowiska materialistycznego korzystaj�c z do�wiadczenia nauki i techniki, przygotowuj�c grunt dla przysz�ych kontakt�w. Jakiekolwiek wypowiadano by s�dy o szczeg�ach, to jednak wnioski og�lne okaza�y si� bezsporne dla wszystkich. Nie by�o wi�c spraw� przypadku utworzenie w Akademii Nauk ZSRR Komisji do Spraw ��czno�ci Mi�dzygwiezdnej (organizacja jedyna w swoim rodzaju, pierwsza w ca�ej historii ludzko�ci!). W uchwale konferencji biuraka�skiej podkre�la si�: "Nawi�zanie kontakt�w z cywilizacjami pozaziemskimi mia�oby najdonio�lejsze znaczenie dla nauk przyrodniczych, filozofii i praktyki spo�ecznej ludzko�ci. Do ostatnich czas�w zadanie to by�o niewykonalne technicznie". Teraz jest ono "w pe�ni dojrza�ym i aktualnym problemem naukowym". Lepszej odpowiedzi oponentowi obstaj�cemu przy jedyno�ci Ziemian znale�� si� nie da. Nic nie przeszkodzi nam, by�my w my�l nakaz�w Cio�kowskiego i Wiernadskiego podbijali i przekszta�cali gwiezdne �wiaty, rozszerzali noosfer� - sfer� �ycia ludzko�ci. Ale tego prawa nie s� r�wnie� pozbawione inne istoty rozumne, z kt�rymi wcze�niej lub p�niej si� zetkniemy! Wie�ci z "kraju Oz" Istniej� do�� bliskie nam gwiazdy podobne do S�o�ca. Jedn� z nich nazywamy Tau Wieloryba, drug� - Epsilon Eridana. Odleg�o�� od nich wynosi "tylko" jedena�cie lat �wietlnych - w skali mi�dzygwiezdnej niezbyt to dalekie s�siedztwo. Powsta�a wi�c koncepcja nawi�zania kontaktu z tymi uk�adami gwiezdnymi, z ich mo�liwymi mieszka�cami. Powsta� projekt Ozma. Oz to kraj z ameryka�skiej bajki dzieci�cej, Ozma - kr�lowa tego kraju. Hipotetyczna cywilizacja s�siednia sta�a si� wi�c dla astronom�w czarodziejskim krajem, z kt�rego spodziewali si� uzyska� wie�ci. Projektowi nadano romantyczne imi� Ozma. Nie przez przypadek chciano z�owi� sygna�y z Epsilon Eridana i Tau Wieloryba - gwiazd pojedynczych. Alfa Centaura, najbli�sza nam, lecz podw�jna, nie wchodzi w rachub�: okaza�o si�, �e raczej nie mog� tam istnie� odpowiednie dla �ycia planety. Ameryka�scy radiofizycy skierowali wi�c anteny du�ego 85-stopowego teleskopu na "krain� Oz". By�a to pierwsza w dziejach ludzko�ci pr�ba przej�cia programu radiowego nadanego przez inne istoty rozumne! Odbi�r odbywa� si� na fali dwadzie�cia jeden centymetr�w - taka jest d�ugo�� fali promieniowania wodoru, najbardziej rozpowszechnionego pierwiastka kosmosu. Jest to wi�c najbardziej uniwersalny j�zyk radiowy wszech�wiata. Trzy miesi�ce trwa�y poszukiwania prowadzone za pomoc� specjalnego wsp�czesnego sprz�tu radiotechnicznego o wysokiej czu�o�ci, zaopatrzonego w urz�dzenia do t�umienia zak��ce�. Ale w ci�gu tych trzech miesi�cy nie wykryto nic, co by�oby podobne do sztucznego sygna�u. Niepowodzenie? Na razie tak. Widocznie poszukiwania by�y zbyt kr�tkotrwa�e. Dy�urowa�, s�ucha� co noc, z dnia na dzie�, z roku na rok, mo�e nawet przez stulecia... Nadzieja sukcesu mo�e okaza� si� z�udna, czy starczy wi�c zapa�u, by pe�ni� wacht� bez ko�ca? Nawet je�li cz�� roboty powierzy si� automatom? Psychicznie trudno przystosowa� si� do tego, aby czeka� i mie� nadziej� przez nieokre�lenie d�ugi czas nie maj�c �adnego potwierdzenia s�uszno�ci obranej drogi. Zdaje mi si� zreszt�, �e �wiadomo�� wielko�ci celu to czynnik, z kt�rym niepodobna si� nie liczy�! "Trudno oceni� prawdopodobie�stwo sukcesu, je�eli jednak nie b�dzie si� wcale prowadzi� poszukiwa�, to b�dzie ono r�wne zeru". S�uszno�� wypowiedzi D. Cocconiego i F. Morrisona, znanych badaczy problemu komunikacji mi�dzygwiezdnej, nie budzi w�tpliwo�ci. Radioastronomia pozaatmosferyczna z urz�dzeniami rozmieszczonymi w stacjach pozaziemskich, np. na Ksi�ycu, dla kt�rej przestan� istnie� przeszkody utrudniaj�ce obecnie prace astronom�w, to nowa baza wypadowa do bada� wielkiego wszech�wiata. Ju� teraz my�li si� o tym, aby radioteleskopy odbieraj�ce sygna�y naturalne przysposobi� r�wnie� do odbioru sygna��w sztucznych. Pozwoli to bez odk�adania sprawy ad calendas graecas przyst�pi� do utworzenia s�u�by galaktycznej. A mo�e ko�o nas od dawna przep�ywa informacja, kt�rej po prostu nie mogli�my dawniej odbiera�?! Intelekt a kosmos Jako podstaw� podzia�u cywilizacji pozaziemskich na typy wed�ug stopnia rozwoju zaproponowano cech� energetyczn�. Zu�ycie energii to bez W�tpienia istotny wska�nik post�pu. Osi�gn�wszy pewien szczebel rozwoju cywilizacja powinna wszak przejawi� si� w skali kosmicznej w�a�nie dzi�ki swojemu wyposa�eniu energetycznemu. Przekszta�ci ona sw�j system gwiezdny, potem za�, w nast�pnym etapie, opanuje r�wnie� zasoby swojej galaktyki. Radziecki astronom N.S. Kardaszew uwa�a za rozs�dne uzna� obecne zu�ycie energii za podstaw� oceny typu CP (cywilizacji pozaziemskiej - termin �wie�o ukuty). Cywilizacja ziemska odpowiada poziomowi CP-L Potrzebowa�a miliard�w lat, aby ten poziom osi�gn��. Teraz jednak trzeba tylko tysi�cy lat (tempo znacznie wzrasta!), by si� pojawi�a CP-II: w�wczas ca�a energia s�oneczna b�dzie do dyspozycji ludzko�ci. Jeszcze dziesi�tki milion�w lat i powstanie CP-III, kt�ra ow�adnie energi� wielu s�o�c - cia� niebieskich naszej Galaktyki. W og�le r�nice wieku poszcz...
ZuzkaPOGRZEBACZ