JAN LAM PAN KOMISARZ WOJENNY KORONIARZ W GALICJI PAN KOMISARZ WOJENNY SZKIC WSPӣCZESNY Z W�ASNYCH I CUDZYCH SPOSTRZE�E� Szanowny czytelniku! Widz�, jak si� zabierasz do czytania powie�ci. Kaza�e� s�u�bie, �eby si� cicho zachowywa�a w kredensie, bo sko�czywszy herbat� i wydawszy ostatnie dyspozycje ekonomowi, udajesz si� do spoczynku. Wyci�gasz si� wygodnie na doskona�ych materacach, zakrytych �wie�ym prze�cierad�em, zapalasz fajk� i spogl�dasz na zegarek, dziwi�c si�, �e jeszcze tak wcze�nie. Z tego to ostatniego powodu bierzesz dziennik do r�ki, u�miechaj�c si� b�ogo � nie do dziennika � ale do tej my�li, �e przeczytawszy kilka kartek, zdmuchniesz �wiec� i schowasz g�ow� w poduszki, zatulisz si� mocniej w twoj� ciep�� ko�dr� i u�niesz tak g��boko, jak ja bym spa� w tej chwili, gdybym nie musia� pisa� dlatego, a�eby� ty tym smaczniej zasypia�. Nic � nic z tego nie b�dzie, m�j kochany! Ja ci spa� nie dam, wywlok� ci� z twoich poduszek, prze�cierade� i materac�w, z twego ciep�ego pokoju. Musisz porzuci� fajk�, pantofle, wszystko � nawet nadziej� smacznej kawu�ci z bu�k�, kt�r� pokrzepiasz tw�j �o��dek, niespokojny o przysz�o�� � musisz p�j�� ze mn�, i to nie do drugiego pokoju, nie na podw�rze, nie na folwark, ale daleko, daleko na p�noc, do lasu � do obozu powsta�c�w. Dostaniesz razem �niadanie, obiad i kolacj�, w postaci kawa�ka s�oniny, do kt�rej, je�eli masz bujn� wyobra�ni�, mo�esz sobie dofantazowa� krumk� chleba i nieco soli, a nawet i szklank� piwa, skoro nie masz nic przeciw temu. Potem p�jdziesz na wart�, bo� nie tak zm�czony jak inni, i b�dziesz uwa�a�, �eby nieprzyjaciel nie zszed� znienacka twoich �pi�cych braci. A pami�taj, �eby� nie strzela� do pniak�w, w kt�rych by ci si� przywidywali Kozacy, albo �eby� nie pyta� o has�o puszczyk�w przelatuj�cych ci nad g�ow�. Nic niezno�niejszego jak fa�szywe alarmy � przekonasz si� o tym niezad�ugo. Nieraz przemok�y do nitki, zzi�bni�ty, g�odny i znu�ony, po�o�ysz si� pod drzewem, sen dobroczynny sklei ci powieki, zapomnisz o niewygodach i zaczniesz marzy� o domowym ognisku, o �onie i dzieciach � wtem wystrza� pada o jakie dwie�cie krok�w od ciebie � wszystko wo�a: do broni! Tw�j dow�dzca budzi ci� i stawia na nogi � nie mo�esz znale�� czapki, dubelt�wki � ro�ka z prochem � widzisz ju� w wyobra�ni kilkunastu Do�c�w p�dz�cych prosto na ciebie � dow�dzca zrz�dzi i krzyczy, a co najgorsza � ma s�uszno��. Nareszcie zbierasz wszystkie zmys�y i si�y, bro� i czapk�, i stajesz w szeregu na to, �eby si� dowiedzie�, �e to twemu koledze wypali�a strzelba, w�a�nie kiedy pr�bowa�, czy kurki dobrze chodz�. C�, kochany czytelniku? jako� mi kwa�no wygl�dasz? Czy nie masz ochoty i�� ze mn�? Aha, czekasz, a� tw�j �oszak doro�nie, wolisz by� w kawalerii � dobrze, poczekamy troch�. A mo�e czujesz w sobie wy�sze zdolno�ci, kt�re si� tylko za piecem rozwija� mog�? Mo�e� si� urodzi� na dyplomat� i chcesz wywo�a� interwencj� przez gro�ne wyczekiwanie?1 Bardzo pi�knie � ja szanuj� wolno�� zda�, nie b�d� ci� nagli�. Opowiem ci tylko powiastk�, w kt�rej by� ty tak�e odgrywa� niepospolit� rol�, gdybym mia� przyjemno�� zna� ci� osobi�cie. Je�eli tedy jeszcze nie spisz, to pos�uchaj. By�o to w lutym, i to w drugiej po�owie lutego, kt�ra dla przyczyn wiadomych chyba samemu �wi�temu Miko�ajowi daleko by�a przykrzejsz� od pierwszej. Opr�cz kilku stopni mrozu mokry �nieg i wiatr dotkliwy dawa� si� we znaki wszystkim, co nie mieli tak ciep�ego pokoju i tak wygodnego ��eczka, jak ty, kochany czytelniku. Do tych � wszystkich � nale�a�em i ja tak�e, znajdowa�em si� bowiem w�wczas w wojew�dztwie X* i nocowa�em w krzakach, razem z innymi, w miejscu, gdzie jesieni� musi bywa� mn�stwo zaj�cy. T� raz� atoli owa leszczyna mog�a si� poszczyci� znacznie odwa�niejszymi lokatorami. Kilka ognisk dymi�o wi�cej, ni� p�on�o, w jej obr�bie, naoko�o sta�y czaty porozstawiane w stosownych miejscach i czeka�y z upragnieniem zmiany wart, �eby si� dosta� do kocio�k�w, w kt�rych niezbyt wyrafinowana sztuka kucharska przemieni�a kilka garncy krup na co� podobnego do kaszy czy 1 � aluzja do stanowiska Bia�ych, kt�rzy traktowali powstanie jako zbrojn� demonstracj� obliczon� na wywo�anie interwencji mocarstw zachodnich: Anglii i Francji. krupniku. Przy jednym ognisku zatkni�ta by�a chor�giew czerwona � jakiej ty mo�e jeszcze nie widzia�e�, chyba na haftowanej poduszce, kt�r� ci �ona darowa�a na imieniny. Ko�o tej chor�gwi, na mokrej i rozmi�kczonej od �niegu ziemi, le�a� obwini�ty w burk� nasz naczelnik i s�ucha� raportu swego adiutanta. Adiutant ten zdawa� si� mie� lat szesna�cie, mia� w�osy ciemne i d�ugie, a g�os tak dziecinny, �e wojownicze wyrazy, a osobliwie powaga, z kt�r� je wymawia�, w dziwnej z nim by�y sprzeczno�ci. Raport jego by� kr�tki i pojedynczy � a nade wszystko niezbyt pocieszaj�cy. Pokazywa�o si�, �e by�o nas ze wszystkim sto dwudziestu i �e mieli�my pi��dziesi�t strzelb r�nego rodzaju. � Mniejsza z tym � mrukn�� naczelnik � jak podejdziemy bli�ej, to nie b�dziemy potrzebowali strzela�. Po tej przekonywaj�cej uwadze podali�my sobie kolejno blaszank�, r�wnie niezb�dn� w obozie, jak zbyteczn� w domu � i jako� nam si� zrobi�o i cieplej, i swobodniej. W�a�nie kto� zaintonowa� poczciw� star� piosenk�: �Sta�my, bracia, wraz!�2, kiedy dano zna�, �e wedety spostrzeg�y co� nadzwyczajnego i wo�aj� o patrol. W okamgnieniu wszystko si� zerwa�o, �eby zobaczy�, co to by� mo�e. Wkr�tce wyja�ni� nam si� pow�d ca�ego rozruchu. Stra�e przytrzyma�y jak�� bryczk�, zaprz�gni�t� doskona�ymi ko�mi. Gdy�my si� do niej zbli�yli, stoczy�o si� z niej na ziemi� ogromne futro nied�wiedzie, z kt�rego u g�ry wygl�da�a okr�g�a czapka z siwych krymskich barank�w; pod czapk� za� by�o wida� kawa�ek nosa, na domiar ostro�no�ci obwini�tego w gruby szal we�niany. Po chwili szczelina zostawiona mi�dzy szalem a nosem nape�ni�a si� par�, a za t� wydoby� si� na �wie�e powietrze jaki� g�os tak salonowo-chrypliwy, tak arystokratycznie zakatarzony, �e trudno si� by�o nie domy�li�, i� wewn�trz owego nied�wiedziego futra znajduje si� jaki� hrabia albo kto�, co si� bardzo blisko o hrabiego ociera�. � Gdzie jest naczelnik? � Tak brzmia�o pierwsze przem�wienie tego znakomitego m�a, kt�ry nie dosy�, �e by� w�a�cicielem wyliczonych powy�ej przedmiot�w, jako to: nied�wiedzi, szala, nosa i czapki, ale nadto jest bohaterem niniejszej powie�ci i z tej przyczyny zas�uguje na szczeg�lniejsz� nasz� uwag�. Wyprzedzaj�c zatem bieg opowiadania, musz� o�wiadczy�, �e p�niej, to jest kiedy si� wygramoli� z futra i zdj�� czapk�, pokaza�o si�, i� p�ki nie wy�ysia�, musia� by� blondynem. Na ten domys� wprowadza�y przynajmniej patrz�cego ogromne faworyty, bardzo starannie piel�gnowane, jak niemniej w�sy, �wie�o porastaj�ce, od czasu jak si� sko�czy�a rola dyplomatycznej golizny. Opr�cz tego narostu i jego braku na g�owie, osoba naszego bohatera nie przedstawia�a nic godnego uwagi, wyj�wszy doskona�y paltot angielski i godne zazdro�ci buty z lakierowanego juchtu, kt�re by m�g� by� bezpiecznie komu z nas odst�pi�, zwa�ywszy, �e mia� na drog� bardzo dobre berlacze futrzane. Przyprowadzony przed naczelnika o�wiadczy�, �e ma z nim co� niezmiernie wa�nego do pom�wienia. Tajemniczy, a zarazem jako� bardzo stanowczy ton jego mowy zaimponowa� nam prawie drugie tyle, co okaza�e nied�wiedzie; ust�pili�my si� wi�c spiesznie w przekonaniu, �e ob�z nasz odwiedzi�a jaka� okropnie wa�na figura. Rozciekawieni zbli�yli�my si� do bryczki, �eby si� wypyta� wo�nic�, jak si� nazywa i sk�d jedzie jego niepospolity chlebodawca. Dowiedzieli�my si� wkr�tce, �e to pan Henryk ��kowski, z ...skiego, kt�ry przed trzema tygodniami wyjecha� z domu, w celu odwidzenia swojej matki, mieszkaj�cej w Augustowskiem. Niewiele potrzeba by�o wiadomo�ci jeograficznych, �eby przyj�� do przekonania, �e pan Henryk ��kowski nie obra� najpro�ciejszej drogi w Augustowskie, jak� m�g� znale��. Zdawa�o si�, owszem, �e jedzie w ca�kiem przeciwn� stron�. Udzielili�my to spostrze�enie nasze jego wo�nicy, kt�ry je znalaz� zupe�nie trafnym. 2 Sta�my, bracia, wraz! � popularna piosenka z powstania listopadowego, u�o�ona przez Franciszka Kowalskiego w 1831 roku. � Kiedy bo, prosz� pan�w, powiadaj�, �e tam w Augustowskiem wielki niespok�j � zauwa�a� wo�nica z swej strony. � Wszak teraz nigdzie nie ma spokoju? czy u was mo�e siedz� cicho? � Ale gdzie tam! Nime�my wyjechali z domu, jaki� pan z Warszawy by� u naszego ksi�dza i zaraz na drugi dzie� ca�a gromada przysz�a do dworu, i nu� prosi� pana, �eby ich poprowadzi� na Moskali, co byli w Sto�nicy3. � I c� tw�j pan na to? � Ej � odpar� z min� arcywa�n�, kt�rej si� musia� nauczy� od swego pana � gdzie by tam m�j pan chcia� si� w��czy� z ch�opami! On im powiedzia�, �e ma bardzo pilne interesa od komitetu, za kt�rymi musi wyje�d�a� z domu, a potem jeszcze jest bardzo s�aby i �e nie mo�e wsta� z ��ka. Dopiero oni zacz�li go prosi�, �eby koniecznie cho� na dwa dni poszed� z nimi, nim przyjedzie pan naczelnik wojenny, �e oni go na r�kach ponios�, byle im tylko m�wi�, co maj� robi�. Ale pan im pokaza� jaki� papier z piecz�ci�, na kt�rym sta�o, �e ma objecha� wszystkie partie i zobaczy�, czy jest porz�dek. Jak ju� zobaczyli, �e �adnym sposobem pana nie uprosz�, wybrali sobie starszym naszego ekonoma, co dawniej bywa� w wojsku, i poszli wszyscy ze wsi, a z nimi tak�e Ja�ko lokaj i stary Maciej, kucharz z dworu, i ca�a s�u�ba. Wtenczas pan kaza� mi zaprz�ga� konie i pojechali�my w Augustowskie, ale po drodze pan wst�pi� do pana Zalickiego w Korniowie i tam siedzieli�my dwa tygodnie, a� teraz obr�cili�my si� oto w te strony. Byli tam mi�dzy nami ludzie z r�ny...
ZuzkaPOGRZEBACZ