Maria Galina
Patrzący z ciemności
przełożył Andrzej Sawicki
„Gladjaszczyje iz tiemnoty”
Kroniki Leonarda Kałganowa, ksenologa
Przyznaję, że przedzierając się przez głęboki las, chciałbym kiedyś trafić na
jednorożca. W przeciwnym razie, jakąż przyjemność czerpałby człowiek ze żmudnej
wędrówki przez gęstwinę?
Nigdzie nie powiedziano, że one nie istnieją, ale może się okazać, iż są inne niż
opisywane w książkach... i jeżeli się dowiesz, że gdzieś W głębokim lesie żyje jednorożec,
lepiej nie wchodź tam z dziewicą.
Umberto Eco
Zobaczył święto na niebie, kiedy zmęczony świętowaniem na ziemi wyszedł na
balkon. Oślepiająca eksplozja i pulsujący blask – najpierw biały, potem pomarańczowy
i na koniec różowy. Światło było tak jaskrawe, że spod przystrzyżonych drzew w parku
wystrzeliły długie cienie, a pod jego dłonią zarysowała się koronkowa rzeźba na
kamiennych kolumienkach balkonu.
– Cholera jasna! – mruknął do siebie.
Niebo mieniło się zielenią i purpurą, niczym pierś gołębia, on zaś nagle wyobraził
sobie, że gdzieś tam, w jakimś odległym punkcie przestrzeni, drżąc i wibrując, ściągają
się w węzeł absolutnie umowne, ale niemniej w jakiś osobliwy sposób realne, linie pól
grawitacyjnych. „W każdym razie łączności długo jeszcze nie będzie – pomyślał. – Bez
wątpienia”.
Niespodziewanie pojawił się na placyku margraf, zamiatając rękawami paradnej
odzieży marmurowe płyty posadzki. Najwyraźniej niezwykły widok przeraził go
znacznie bardziej niż oświeconego Terranina, dla którego niebiański fajerwerk był tylko
astronomicznym zjawiskiem – powodującym co prawda naruszenie łączności z bazą
i zapaść punktów przejść międzygwiezdnych – ale trzymał się godnie, jak przystało
osobie zajmującej wysoką pozycję społeczną.
– Jak pan sądzi, pośle – zapylał uprzejmie – czy to jakiś zwiastun?
Leon westchnął.
„Świadomość ludzi średniowiecza – głosił podręcznik etnografii – żyje jakby
w dwóch światach; świat niematerialny, zamieszkany przez anioły, diabły i dusze
zmarłych, styka się ze światem materialnym, z jego codziennymi sprawami i zwykłymi
ludzkimi reakcjami, co stwarza sytuację paradoksalną i rodzi napięcia, które mogą
pociągać za sobą nadzwyczajne skutki”.
Dlatego też każde niecodzienne zjawisko jest dla nich zwiastunem czegoś
niezwykłego. Tęcza – to uśmiech Bożej Córki, burza – gniew Mrocznego, supernowa...
– Czy to koniec świata? – grzecznie zapytał margraf.
– Mało prawdopodobne – Leon otrzepał dłonie z gołębich odchodów, którymi usiana
była balustrada. „Zjawisko dostatecznie efektowne, aby wywołało panikę. I aby stało się
zaczynem legend – pomyślał – ale zdarzyło się za daleko, żeby w jakikolwiek sposób
wpłynęło na ten świat. Może dojść do jonizacji atmosfery... ale oni nie zdążyli jeszcze
wymyślić radia”. – To po prostu zjawisko astronomiczne, śmierć gwiazdy.
– Jeżeli tak jest w istocie, to naprawdę piękna śmierć – stwierdził margraf.
„Ugrzęźniemy tutaj – pomyślał Leon. – Utkniemy na dobre. A to będzie gorsze od
końca świata”.
– Widziałem podobny rysunek w starych rodzinnych kronikach – stwierdził margraf.
– Skrzydlata gwiazda, gwiazda ptak pożerająca dusze grzeszników. W objawieniach
Oruda Odstępcy, pośle Leonie, powiedziano...
– Za pozwoleniem, wasza jasność – sprzeciwił się Leon. – Przecież to nie jest tekst
kanoniczny. Drud był w końcu odstępcą. A gwiazda to ciało niebieskie znacznej
wielkości. W określonym czasie p...
andziulla