ŚWIADECTWO MAŁGOSI.doc

(47 KB) Pobierz
ŚWIADECTWO MAŁGOSI

ŚWIADECTWO MAŁGOSI

Poznaj moją historię...

Wychowałam się w rodzinie katolickiej. Mój tato był alkoholikiem. Knajpa była jego drugim domem - o ile nie pierwszym. Wieczorami w domu byłam świadkiem częstych awantur. Nie lubiłam tego miejsca - mojego domu. Wolałam spotykać się z koleżankami. Nie wiedziałam, co to znaczy rozmawiać z ojcem. Nie wiedziałam, jak to jest, gdy ojciec przytula swoją córkę. Tato był dla mnie kimś, kogo należy się bać i kto w każdej chwili może krzyczeć i straszyć, że mnie uderzy. Taki sam obraz miałam przed oczyma, kiedy myślałam o Bogu. Wyobrażałam Go sobie, jako surowego starca, który czeka, aby wymierzyć mi karę. Bałam się Boga, ale jednocześnie nie potrafiłam wypełniać Jego przykazań.

We wczesnej młodości chodziłam do kościoła na różaniec, roraty, lekcje religii. Uczyłam się grać na organach w kościele, jeździłam na rekolekcje i oazy. Jednak zawsze czułam się gorsza od innych dzieci, ze względu na mojego tatę. Inne dzieci miały pobożnych, porządnych rodziców. Mnie wydawało się, że takie życie nie jest dla mnie. Wtedy też zaczęłam poznawać ludzi, którzy nie żyli z Bogiem.

Miałam oczywiście różne postanowienia. Zawsze na przykład mówiłam, że nie będę pić alkoholu. Ale już w wieku 16 lat upiłam się do nieprzytomności. Zaczęłam szukać miłości w tym świecie. Z każdym chłopakiem chodziłam "na poważnie", ale w sumie byłam tylko rozczarowana, bo to nie była ta miłość, której szukałam. W wieku 20 lat zaszłam w ciążę. O małżeństwie nie było mowy. Właściwie cieszyłam się, ze urodzę dziecko. Pragnęłam mieć dom i rodzinę. Ale realia były inne. Chłopak odszedł, a ja bałam się zostać sama do końca życia. Koleżanka zaczęła mi uświadamiać, że rodząc dziecko będę mieć przegrane życie. Tato już wtedy nie żył. Mama z krzykiem przyjęła wiadomość o tym, że jestem w ciąży. Byłam w tym wszystkim zupełnie samotna i bezradna. Zdecydowałam się usunąć ciążę. I zrobiłam to. Ale tak naprawdę, dopiero wtedy zaczął się mój koszmar. Poczucie winy było we mnie tak wielkie, że za wszelką cenę chciałam o wszystkim zapomnieć. Alkohol stał się dla mnie niemal codziennością. Nie chciałam myśleć o tym, co zrobiłam. Picie pomagało mi zapominać. Niestety na krótko. W tamtym czasie szukając pocieszenia poszłam do spowiedzi. Jednak ksiądz, który mnie spowiadał powiedział, że zabiłam dziecko i tego grzechu już nie można wybaczyć. Płakałam wtedy i pytałam go, czy naprawdę nic już się nie da zrobić? On mówił, że być może, jak napiszę do biskupa i pojadę na jakieś specjalne rekolekcje i gdy będę jeszcze w czymś uczestniczyć to wtedy, może otrzymam rozgrzeszenie, ale on mi nic nie może zagwarantować. Pomyślałam wtedy, że to bez sensu. Jakie znaczenie może mieć dla Boga to, że ja tam gdzieś pojadę czy też do kogoś napiszę? Przestałam prawie chodzić do kościoła. Skoro i tak była przede mną wizja piekła i wiecznego potępienia, uznałam że na nic się przyda moje chodzenie do kościoła. Jeszcze bardziej zaczęłam brnąć w grzech. Coraz częściej bywałam w dyskotekach i na imprezach. Nic mnie nie cieszyło. Zabawić się i wypić - to był jedyny cel mojego życia.

Nie umiałam kochać. Gardziłam każdym spotkanym chłopakiem. Było mi wszystko obojętne. Byłam przekonana, że na świecie nie ma miłości takiej, za jaką tęskniłam. Pytałam: czy miłość to tylko seks i nic więcej? Nie wierzyłam, że mnie może ktokolwiek kochać, skoro ja samą siebie nienawidziłam. W głębi serca tęskniłam za innym życiem, ale jednocześnie byłam przekonana, że dla mnie nie ma już nic innego, jak tylko oczekiwanie na potępienie. Alkohol był już dla mnie wtedy codziennością. A miałam zaledwie 22 lata. Mogłam pójść na studia jak moi rówieśnicy, mogłam wiele jeszcze w życiu osiągnąć, ale ja czułam dla siebie jedynie obezwładniającą pogardę. Wiedziałam, że jestem nikim. Czasami nawet się modliłam, aby Bóg dał mi takiego męża, który mnie będzie bił i poniewierał, jeśli tylko to sprawiłoby, że oczyściłabym się z moich wszystkich win. Myślałam, że przez cierpienie wyjednam sobie łaskę u Boga.

Pracowałam wtedy jako nauczycielka w przedszkolu. Trafiła do nas na praktyki Mariola - pobożna dziewczyna. Wiedziałam, że nie mogę się z nią równać. Chciałam być jak ona. Nie paliła, nie piła, nie przeklinała, nie kłamała. Patrzyłam na nią i rosło we mnie pragnienie, aby się zmienić. Postanowiłam, że się ustatkuję, wyjdę za mąż i wtedy się wszystko ułoży. Poznałam Janusza, mojego obecnego męża. Nie była to płomienna miłość. Zapomniałam, co to znaczy kochać. Ale postanowiłam, że muszę coś w życiu zmienić. Janusz był porządnym chłopakiem i widziałam, że mu na mnie zależy. W niedługim czasie pobraliśmy się. Ale niestety w moim życiu nic się nie zmieniło. Teraz we dwoje chodziliśmy na imprezy, piliśmy i graliśmy w karty. To było oczywiście bardzo kulturalne picie ? zachowywaliśmy się tak, jak większość ludzi w naszym społeczeństwie. Mój mąż mnie kochał. Ale ja nie czułam tego samego. Byłam zupełnie wypalona. Wszystko mnie w nim drażniło. Ale najbardziej nie lubiłam samej siebie. Myślałam, że jak będziemy mieć dziecko, to się wszystko zmieni, ale nie mogłam zajść w ciążę. Lekarz powiedział, że prawdopodobnie jest to skutek aborcji. Wtedy też mój mąż przyszedł pierwszy raz pijany z pracy. Przypomniałam sobie mój rodzinny dom. Nie chciałam żyć tak samo. Od tego dnia zaczęłam szukać ratunku w Bogu. Wiedziałam, że trzeba coś zmienić. Zaczęliśmy regularnie chodzić do kościoła, nawet w środku tygodnia. Mówiłam: ?Boże, niech już pójdę do piekła po śmierci, ale nie chcę tego piekła na ziemi?. Chciałam żyć pobożnie. Jednak to postanowienie nie trwało długo. Towarzystwo, w którym się obracaliśmy szybko nas wciągnęło tam, gdzie byliśmy wcześniej. Ale Bóg już wtedy nas widział i widział nasze pragnienie. Dzisiaj wiem, że gdy człowiek robi do Boga jeden krok, On robi w naszym kierunku tysiąc kroków.

W tym czasie na konferencji dla nauczycieli spotkałam moją koleżankę Mariolę. Mariola zaczęła opowiadać o tym, że Jezus zmienił jej życie, że ma wspaniałego męża, że razem się modlą i że żyją z Jezusem. Powiedziałam jej wtedy, że ja też chciałabym tak żyć. Była bardzo zaskoczona. Rzadko kiedy spotyka się ludzi szukających Boga. Jedna rzecz mnie tylko zastanawiała, kiedy jej słuchałam: ?cóż ona mogła w swoim życiu zmieniać, skoro była taka pobożna?? Myślałam, że skoro ona - taka pobożna dziewczyna musiała się nawrócić, to dla mnie ? tak grzesznej i brudnej - nie ma już szansy. Ale wtedy Mariola powiedziała, że przed Bogiem każdy człowiek jest tak samo grzeszny. Pomyślałam sobie wtedy, że ona nie wie, co mówi, bo przecież nie zna moich grzechów.

Po powrocie Mariola i jej mąż Wiesiek zaprosili nas na chrześcijańskie spotkanie dla małżeństw, ale nic tam do nas nie dotarło. Czuliśmy się wobec tych ludzi tacy brudni i grzeszni, że doszliśmy do wniosku, że to nie dla nas. Oni byli zbyt święci dla nas. Ale Mariola i Wiesiek nie rezygnowali. Zapraszali nas nadal. Jednak długo nie chcieliśmy nigdzie iść. Wydawało mi się, że nie dam rady żyć takim życiem. Było to dla nas tak bardzo dalekie od tego świata, w którym toczyło się nasze codzienne życie. Myślałam, ze Bóg to kościół, klęczenie na kolanach i umartwianie się. Nie wiedziałam, że w Panu można się radować. Oni stale nas zapraszali na jakieś spotkania chrześcijańskie, a my zawsze potrafiliśmy się jakoś wykręcić. Naszą radością były imprezy i zabawy.

To wtedy poszliśmy na  bal karnawałowy. Szybko upiłam się. Janusz był o mnie zazdrosny, bo z kimś tańczyłam i powiedział, że idzie się utopić. Pobiegłam za nim i oboje wpadliśmy do rzeki. Gdyby tam nie było wtedy ludzi, to zapewne byśmy zginęli. Tak jakby diabeł chciał się nas pozbyć raz na zawsze. Ale Pan czuwał nad nami. Wyciągnięto nas z rzeki. Nie pamiętam, jak dotarliśmy na nocleg do znajomego, ale rano powiedziałam do Janusza, że choćbym miała iść na piechotę, to idę na to spotkanie, na które kolejny raz zapraszała nas Mariola.

Był to pokaz filmu ?10-cioro przykazań?. Zobaczyłam, jak zniewoleni Izraelici oczekiwali na Mesjasza, jak ufali Bogu, że On ich wybawi. Pomyślałam wtedy - a jak ja szukam Boga? Czy ja też tak na niego oczekuje? Czy moje życie podoba się Bogu? I... czy On może mnie jeszcze wybawić? Po tym filmie płakałam jak małe dziecko. Uznałam, że mam dość dotychczasowego życia. Pytałam, czy Bóg ma jeszcze dla mnie łaskę i przebaczenie? Przecież ja idę do piekła. Mariola zapewniła mnie, że Bóg mnie kocha. W moim sercu pojawiła się nadzieja. Poszłam na spotkanie młodzieżowe. Tam zobaczyłam ludzi, którzy modlą się do Boga własnymi słowami, jakby Bóg stal przed nimi. Wtedy też pierwszy raz w życiu usłyszałam Boży głos: "to jest to, czego całe życie szukasz?. Nigdy się tak nie modliłam. I ta muzyka, która wielbiła Boga - wszystko to było takie inne... Zapisaliśmy się z Januszem na obóz młodzieżowy i tam zrozumiałam, że każdy człowiek musi się na nowo narodzić w duchu. Nikt nie rodzi się chrześcijaninem. Dopiero w momencie, gdy wyznam Jezusowi swoje grzechy i uwierzę w to, że On umarł za mnie i gdy powierzę mu swoje życie to stanę się nowym stworzeniem, a wszystko stare przeminie. Czyż mogłam w życiu usłyszeć coś piękniejszego? Przecież byłam przekonana, że idę do piekła, że nie ma dla mnie żadnej nadziei. Na obozie dowiedziałam się, że Jezus mnie kocha taką, jaka jestem i że On już wszystko uczynił, abym mogła być wolna od grzechów. On zapłacił za wszystkie moje grzechy na krzyżu Golgoty.,

Wcześniej miałam cichą nadzieję, że może trafię chociaż do czyśćca i że tam jakoś odpokutuję swoje winy i po jakimś czasie pójdę do nieba, ale na obozie dowiedziałam się, że nie ma czyśćca, że są tylko dwie drogi: szeroka i wąska, jedna do Boga, druga na zatracenie. Bez Jezusa albo z Jezusem. I wtedy postanowiłam przyjąć Jezusa do swego serca i uwierzyć w Jego zbawienie. Przeżyłam to wręcz namacalnie. Poczułam, jakbym nagle znalazła się w jakimś jasnym, ciepłym miejscu, gdzieś wysoko, a w dole zobaczyłam ciemność, coś przerażającego. I znowu ten głos w sercu mi powiedział: ?tam w tej ciemności tkwiłaś, ale ja cię wyrwałem ? teraz jesteś moja?. Zrozumiałam, że Bóg zamieszkał w moim sercu, że coś się zmieniło. Tak jakby ktoś mnie wyciągnął z więzienia, z ciemnego lochu. Wypełniła mnie prawdziwa radość.

Miałam nowe życie, ale jednak stale myślałam o tym moim grzechu, który nie mógł mi być wybaczony, o tym, że usunęłam ciążę i że tego Bóg nie może mi wybaczyć. Pewnego dnia spacerując z Mariolą i Wiesiem rozmyślałam nad tym. Oni o niczym nie wiedzieli, nie powiedziałam im o niczym. I wtedy, nagle, Wiesiek powiedział: ?wiesz Gosia, Bóg przebacza nam wszystkie grzechy. Nawet te najcięższe. W Biblii jest napisane, ze choćby wasze grzechy były czerwone jak szkarłat, jak śnieg zbieleją. Czy wiesz co to znaczy? To oznacza, że choćby człowiek był najgorszy i popełnił największe grzechy, to jeśli wyzna je Panu i odwróci się od nich, to wtedy Bóg go oczyści i będzie miał czyste serce.? Jak ważne były dla mnie te słowa! Zrozumiałam, że nie muszę nic robić z tej listy, o której mówił ksiądz, aby być oczyszczona z tego całego brudu. Wtedy pierwszy raz poczułam ojcowską miłość. Pierwszy raz zrozumiałam, że jest ktoś, kto mnie naprawdę kocha - kocha aż na śmierć. Pomimo, że sobie na to nie zasłużyłam. Wręcz przeciwnie - to z powodu moich grzechów umarł Jezus, abym ja mogła żyć!

Mój mąż też oddał swe życie Panu. Dziś łączy nas Bóg i Jego miłość. Pan wynagrodził te lata, które zmarnowaliśmy. Dał nam trójkę wspaniałych dzieci, które kochają Jezusa całym sercem. Mariola z Wiesiem są do dziś naszymi przyjaciółmi ? więcej są bratem i siostrą w Panu. Pomimo, że nasze stare towarzystwo się od nas odsunęło, to Pan dał nam Bożą rodzinę. W naszym domu zamiast alkoholu, papierosów i kart, pojawiła się modlitwa, śpiew na chwalę Pana i radość w Duchu Świętym. Zaczęliśmy poznawać nowy rodzaj miłości - miłości Bożej.

                                                                Małgorzata Grzybek 

 

http://tylkojezus.bloog.pl/kat,0,page,6,index.html

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin