Czar afrykańskich baśni przy blasku ogniska.doc

(347 KB) Pobierz

CZAR AFRYKAŃSKICH BAŚNI

PRZY BLASKU OGNISKA

BAŚNIE DLA DZIECI I DOROSŁYCH

 

„Nzela okokende epai ya moninga, ata ezali mosika boni, ezalaka molai te", (jęz.

lingala)

Droga, która prowadzi cię do Przyjaciela, nawet wtedy, kiedy jest to naprawdę

daleko, nigdy nie jest długa.

Siostrze Blandynie i Córkom Bożej Miłości

z wdzięcznością za pomoc

w przejściu przez trudny kawałek drogi

AUTOR

WPROWADZENIE

? ażda tradycja (kultura) ma swoje wielkie i małe opowieści. Wielkie to te,

które dotyczą historii prawdziwej - wydarzeń najważniejszych dla uczestników

owej kultury, wydarzeń odbywających się dawno temu, u zarania czasów. Niektórzy

badacze, próbując nadać im sens naukowy, nazywają je mitami kosmogonicznymi,

etiologicznymi, bohaterskimi, lunarnymi czy po prostu mitami pierwotnymi.

Wielkie opowieści stanowiły od wieków swoisty wzorzec

- dawniej, gdy nie znano jeszcze pisma, recytowano je w społecznościach

archaicznych w sposób rytualny - przy blasku ognia, w rytmach obrzędowych

śpiewów i tańców, w uroczystym stroju, z atrybutami mającymi - jak wierzono —

sakralną moc. Opowiadały o powstaniu naszego świata, o postaciach bogów i ich

stworzeniach - ludziach, zwierzętach, roślinach czy poszczególnych elementach

otaczającej nas rzeczywistości. Głosiły o tym, jak wtargnęło do świata bogów i

ludzi zło... Przekazywana przez nie święta historia pełniła rolę objawienia

mającego niezwykłą wartość dla ludzkiej egzystencji.

Z biegiem lat, kiedy do archaicznych społeczności wkroczyło pismo, tradycja

rytualnych recytacji mitów zaczęła odgrywać z czasem coraz mniejszą rolę. To, co

najistotniejsze zapisane było bowiem odtąd w Świętych Księgach, które

odczytywano zarówno publicznie, jak i kontemplowano w samotności. W judaizmie

taką księgą była Tora, w chrześcijaństwie - Biblia, w islamie

- Koran, a w Afryce...? W Afryce opowiadano baśnie. Łączyło je

?7

jedno przekonanie - wszystkie one były dla ich wyznawców księgami natchnionymi

przez Świętość. U Żydów znajdowało to przekonanie wręcz magiczny wyraz - po

odczytaniu Tory kapłani dokonywali rytualnego obmycia dłoni, które naznaczone

zostały świętością podczas dotyku Ksiąg. Sacrum nie mogło mieszać się z profanum,

a profanum nie mogło uczestniczyć bezkarnie w świętości. U chrześcijan - nie tak

dawne to czasy i - czytano Biblię na stojąco - Słowo Boże kierowane do człowieka

musiało być przyjęte z odpowiednim szacunkiem, który wyrażała m.in. pełna czci

postawa wobec przemawiającej do zwykłego śmiertelnika Świętości.

Wielkie - święte - opowieści zostały z czasem zmienione pod wpływem

nowopowstających religii czy nowych kultur, przejmujących dominację na danym

terytorium. Niektórzy badacze 1 powiedzieliby, że pozostałością z dawnego

archaicznego świata I i jego wierzeń są dziś małe opowieści. Że fragmenty,

okruchy tamtych wielkich wydarzeń, utraconych bezpowrotnie jako całość,

przetrwały w owych małych opowieściach. Te nazywamy już dzisiaj: baśniami,

bajkami, legendami, przypowieściami czy choćby tylko anegdotami. Wiele z nich,

jak choćby baśnie I prezentowane w niniejszym tomie, przekazywane są po dziś

dzień drogą tradycji ustnej. Opowiadane są przez starszych młodszym pokoleniom,

przez dorosłych dorosłym, przy łóżku, ognisku, chwili wolnego czasu, podczas

podróży. Inne - przetrwają w naszej pamięci dzięki pismu. We wszystkich krajach

- Afryki, Europy, Ameryki czy Azji znajdują się bowiem z czasem ci, którzy

pieczołowicie zbierają ich fragmenty, pragnąc ocalić je

od zapomnienia.

Z wielkich opowieści przeniknął do małych uniwersalny podział świata na dobry i

zły. Przetrwał także język symboliczny - każdy element świata: człowiek, zwierzę,

roślina musi mieć miejsce w odwiecznym porządku i przynależeć do jedne z owych

binarnych opozycji - dobra i zła, blasku i mroku

I

bóstwa i jego przeciwnika - wroga, miłości i nienawiści, szczęścia i

nieszczęścia...

Baśnie afrykańskie stanowią znakomity przykład takiego dualnego świata

podzielonego między odwieczne dobro i zło. Symbolizowane poprzez rozmaite

zwierzęta, siły te nieustannie wchodzą ze sobą w kontakt, starając się podstępem

zdobyć przewagę nad przeciwnikiem. Małpa oszukuje Krokodyla, Wąż zazdrośnie

rozbija przyjaźń Małpy i Krokodyla, Lew zabija Papugę, Jaskółka mści się na

Robaku, Żółw truje Szympansa. Narzędziem świata zła jest kłamstwo, zachłanność,

autorytaryzm, spryt, poniżenie, oszustwo czy wręcz zabójstwo. Dobro walczy za

pomocą miłości, przebaczenia, szacunku, zgodnego współżycia czy przyjaźni, która

nie zna granic.

Jest w owych baśniach jednak dziwna przewrotność. Mimo że głównymi bohaterami są

tu zwierzęta, w rzeczywistości trudno przy ich czytaniu oprzeć się wrażeniu, iż

opowieści te nie dotyczą wcale świata zwierząt, ale w jakiś dziwny sposób nas -

ludzi. Cechy przypisywane zwierzętom nie są ich cechami rzeczywistymi, ale

przenoszone są z naszego, ludzkiego świata. Głupota, oszustwo, poniżenie,

nienawiść, spryt owych afrykańskich zwierząt przedstawiają w uniwersalny sposób

nasz marny zwykły ludzki świat. Świat istniejący wszędzie wokół nas - nie tylko

w odległej Czarnej Afryce. Świat, w którym sami tworzymy nienawiść, oszustwo,

morderstwo, ale także - dzięki odwiecznemu dobru - możemy, tworzyć miłość,

przyjaźń, szacunek i radość. To zawsze tylko kwestia właściwego wyboru...

dr Ewa Kocój Uniwersytet Jagielloński

?9

WSTĘP

TW yobraźcie sobie, że siedzicie na bambusowej ławce w szałasie przykrytym

palmowymi liśćmi znajdującym się na podwórku szefa afrykańskiej wioski. Wokół

jest już sporo dzieci, młodzieży i dorosłych, ale ciągle przychodzi jeszcze

coraz to więcej ludzi. TJsadawiają się gdzie i jak kto może. Poprzez rozmowy

zebranych przebija się wyraźnie głośne cykanie świerszczy. Nad podwórkiem krążą

nietoperze. Jest całkiem jasno mimo nocy, prawie pełnia księżyca. Wszyscy

wyraźnie na coś czekają. Niektórzy spoglądają na księżyc i kiwają głowami jakby

się na coś zgadzali... I nagle wszystkie rozmowy przerywa wyraźny glos kogoś

wchodzącego do szałasu:

- A czy słyszeliście o tym, jak Żółw przechytrzył Krokodyla i Szympansa?

- Nie, nie słyszeliśmy - rozlega się ze wszystkich stron.

- Chcecie, żebym wam o tym opowiedział?

- Tak, opowiedz!

Z całą pewnością domyślacie się już, że jesteście uczestnikami rozpoczynającego

się wieczoru baśni przy świetle księżyca. Już za chwile przeniesiecie się w

baśniowy świat. Poznacie historię znajomości Żółwia, Krokodyla i Szympansa, i

wiele innych afrykańskich baśni.

Pomoże wam w tym właśnie ta książeczka. Baśnie, które ona zawiera są rezultatem

wyboru, którego musiałem dokonać. Zadecydował temat, który we wszystkich tych

baśniach, w taki czy inny sposób, się powtarza. Chodzi o spryt rozumiany jako

umiejętność radzenia sobie w życiu i znajdowania wyjścia z każdej trudnej

sytuacji. Baśnie te pochwalają i wychwalają spryt, który często

I

rozumiany jest nawet jako inteligencja. W języku lingala, oba pojęcia wyrażane

są przez ten sam rzeczownik: mayele.

'W Afryce, spryciarz to ktoś naprawdę inteligentny i szanowa-ny. Może z tego

właśnie powodu, wszystko mu wolno, nawet wtedy, kiedy kpi, oszukuje czy kradnie.

W sensie pozytywnym spryt wyraża się w zaradności i wszelkiego rodzaju

pomysłowo- j ści. Z pochwałą sprytu idzie w parze ośmieszanie naiwności i braku

umiejętności radzenia sobie w życiu.

Dla podkreślenia ważności sprytu, w baśniach, bardzo częs- I to, występuje

kontrast w doborze bohaterów. Spryciarz jest I zawsze mały i słaby, wydawałoby

się bez znaczenia. Ale to I właśnie on wygrywa, dzięki sprytowi, ze wszystkimi,

którzy mają I siłę fizyczną czy pozycje społeczną dzięki sprawowanej władzy, j

Wcale nie trudno odgadnąć, że często jest to sprawa osobistego honoru, a nawet i

ryzyka życia.

W Afryce, opowiadanie baśni służy nie tyle rozrywce czy j miłemu spędzaniu czasu,

co nauce życia. Jest to sposób na przekazywanie wielowiekowych doświadczeń i

przemyśleń nad| sensem, celem i sposobem życia, tego co w życiu ważne i

pozytywne oraz tego, co je utrudnia i uniemożliwia. Każda baśń jest jakby dobrze

dopracowana lekcja wychowawcza.

Już zaraz będziecie mogli czytać afrykańskie baśnie i wyobrażać sobie, że

słuchacie ich w czasie wieczoru przy blasku księżyca. Jeszcze tylko kilka

wyjaśnień. Kto jest autorem afrykańskich baśni?

Odpowiedź na to pytanie jest jednoznaczna, bo każdy zapytany o to w Afryce,

odpowiada-, bankoko- przodkowie. Znaczy to, że powstały one bardzo dawno temu i

że, w zdecydowanej większości, nie wiadomo kto jest ich autorem. Są one owocerrj

plemiennych tradycji kulturowych, przekazywanych z pokolenia

na pokolenie.

W jaki sposób przechowuje się baśnie?

Jedynym sposobem na przechowywanie baśni w Afryce byłe po prostu ich opowiadanie.

Oznacza to, że od pokoleń ni<

12 ?

istniały w formie pisanej. W ostatnim stuleciu pojawiły się zbiory baśni w

formie książek. Ich autorami są bardzo często misjonarze pracujący w Afryce oraz

tubylcy zainteresowani własną kulturą. Mimo istnienia kilku książek z baśniami,

w dalszym ciągu, podstawowym sposobem na zachowanie baśni i na przekazanie ich

następnym pokoleniom w obrębie poszczególnych plemion, jest ich opowiadanie.

Kto opowiada baśnie?

Opowiadanie baśni należy do sztuki słowa mówionego i tak samo jak w innych

dziedzinach sztuki, robić to może ten, kto ma do tego talent. Trzeba przyznać,

że w Afryce ten talent posiada bardzo wielu ludzi. Opowiada więc baśnie ten, kto

to potrafi. Istnieją, oczywiście, wyjątkowo utalentowani narratorzy, prawdziwi

mistrzowie.

Kto słucha baśni?

Wszyscy bardzo chętnie słuchają baśni i trudno by pewnie było znaleźć kogoś

takiego, kto by tego nie lubił. Na ich opowiadanie zbierają się wszyscy,

mężczyźni, kobiety, młodzież i dzieci. Ilość zebranych słuchaczy zależy od

okoliczności w jakiej opowiada się baśnie oraz od talentu i rozgłosu

opowiadającego.

Kiedy opowiada się baśnie?

Nie ma z góry przeznaczonego na to czasu i zawsze można je opowiadać.

Najczęściej dzieje się to wtedy, kiedy nadarza się ku temu jakaś okazja. W

niektórych plemionach istnieje zwyczaj, że baśnie opowiada się dopiero po

zachodzie słońca albo tylko przy blasku księżyca. Z całą pewnością dlatego, że

pora ta sprzyja ich słuchaniu. Chodzi o ciszę, spokój i nastrój.

Gdzie opowiada się baśnie?

Można je opowiadać wszędzie, ale każda wioska posiada specjalne miejsce

wspólnych spotkań. Jest to często szałas wypoczynkowy szefa lub jakieś duże

drzewo rosnące w centrum wioski. Zupełnie wyjątkowym miejscem jest wieczorne

ognisko, które oprócz odpowiedniego nastroju, daje ciepło oraz chroni

I 13

przed komarami, które, rzecz jasna, ani opowiadania, ani słuchania baśni nie

ułatwiają.

Jak słucha się baśni?

Zawsze z wielką uwagą i zaangażowaniem. Słuchający bardzo przeżywają każdą

opowiadaną sytuację i biorą w niej udział. Jest to słuchanie bardzo aktywne.

Słuchacze śmieją się, złoszczą, naśladują głosy zwierząt, śpiewają... Słuchanie

baśni tak się zawsze wszystkim podoba, że trudno jest przerwać ich opowia-'

danie. Dzieje się tak pewnie dlatego, że powrót z baśniowego świata do realiów

życia jest bardzo trudny. Baśniowy świat ma swój zupełnie wyjątkowy czar. Na

szczęście każdy powraca z niego ubogacony w to, co usłyszał i przeżył.

A jak czyta się baśnie?

Odpowiedź na to pytanie należy do was samych, bo przecież:, zaraz zaczniecie je

czytać. Mam nadzieję, że będziecie to czynili z taką samą uwagą i z takim samym

przeżyciem jak ich afrykańs-i ?? słuchacze. Życzę wam, żeby czytało się wam te

baśnie jak najprzyjemniej. Jest w nich przecież tyle uroku, piękna i praw-j

dziwego egzotycznego czam. Życzę więc wam, żeby te baśnie naprawdę was

oczarowały!

ks. Romuald Bakun CM.

14 |

MAŁPA, CZAPLA l KROKODYL

X ewnego razu zachciało się Małpie przeprawić na drugi brzeg rzeki. Ciekawiło ją

bardzo, co się tam po drugiej stronie rzeki dzieje, a zwłaszcza, czy są tam

jakieś inne smaczne owoce. Małpa nigdy nie lubiła wody i nie umiała pływać, było

więc rzeczą oczywistą, że sama przez rzekę przeprawić się nie mogła. Trzeba było

koniecznie prosić kogoś o pomoc.

Kiedy tak siedziała na brzegu i zastanawiała się co ma zrobić, zobaczyła nagle,

zupełnie niedaleko od siebie, Czaplę, która właśnie przygotowywała się do lotu.

- Zaczekaj! Nie leć jeszcze! - krzyknęła do niej Małpa - mam ci coś ważnego do

powiedzenia.

Czapla złożyła skrzydła i zaczekała na Małpę, która w kilku podskokach była już

przy niej.

- Mam do ciebie wielką prośbę - powiedziała Małpa jak najczulej. - Chcę

przeprawić się na drugi brzeg rzeki, a nie umiem pływać. Może mogłabyś mnie tam

przenieść?!

- Skoro tak ładnie prosisz - odpowiedziała Czapla - to zrobię to dla ciebie,

choć nie lubię nikogo nosić na plecach. Musisz się tylko mocno trzymać moich

skrzydeł i oczywiście spokojnie siedzieć...

- Dziękuje ci bardzo już teraz...

Małpa wskoczyła na plecy Czapli i chwyciła się mocno jej piór. Czapla nabrała

rozbiegu, rozłożyła skrzydła i wzniosła się nad powierzchnię wody.

- Z góry to wszystko inaczej wygląda - powiedziała Małpa w czasie lotu

- Widzisz, trzeba było nauczyć się latać - skomentowała jej słowa Czapla -

teraz byś zawsze na wszystko z góry patrzyła... Trzymaj się dobrze...

Lot odbył się pomyślnie i Czapla usiadła na brzegu po drugiej stronie rzeki z

wrodzoną sobie wprawą. Małpa, uradowana, zeskoczyła z jej piec

I

17

- Na ziemi jest jednak o wiele bezpieczniej - powiedziała do Czapli. - Wracam.

Przeniesiesz mnie z powrotem?

- Nie, bo muszę zaraz lecieć w górę rzeki. Mam tam ważne

spotkanie z Orłem...

- Jak to? - zdziwiła się Małpa. - To jak ja wrócę na mój

brzeg?!

- Tego to ja już nie wiem - odpowiedziała Czapla - musisz

szukać jakiejś innej okazji...

- Skoro jesteś taka mądra, to sama też będziesz musiała

szukać jakiejś okazji...

Małpa skoczyła na plecy Czapli i zaczęła wyrywać jej pióra z ogona i ze skrzydeł.

Czapla nie zdążyła nawet się obronić przed jej atakiem. Małpa umiejętnie unikała

ciosów dzioba Czapli i wyrwała jej prawie cały ogon.

- Nie chcesz lecieć ze mną - krzyknęła złośliwie zeskakując z pleców Czapli - to

i sama też nie polecisz! Twój kochany Orzeł będzie musiał na ciebie trochę

poczekać!...

Czapla rozpłakała się na widok swojego ogona. Było jasne, że bez takich piór nie

mogła wzbić się w powietrze. Łzy leciały

jej ciurkiem po dziobie.

A Małpa, jak to Małpa, zadowolona ze swojego wyczynu, zaczęła tańczyć na piasku

pogwizdując sobie jakąś rytmiczną melodię. Po odtańczeniu swojego zwycięskiego

tańca wlazła na drzewo i zajęła się jedzeniem bananów i pomarańcz.

Czapla poszła tymczasem na skargę do Krokodyla, który byl władcą po tej stronie

rzeki. Kiedy tylko Krokodyl usłyszał, co się stało, rozzłościł się i zaraz

ruszył w stronę, gdzie znajdowała się Małpa. Odnalazł ją bez trudu na drzewie w

czasie jedzeni;

bananów.

- Jak ci nie wstyd, wstrętny małpiszonie! - krzyknął z< złością Krokodyl. -Jak

mogłaś złem odpłacić za dobro?! W moin królestwie takie rzeczy nie uchodzą

bezkarnie! Musisz za t<

ponieść karę!

Małpa roześmiała się i rzuciła w Krokodyla skórką od banara

18 |

- Tylko mnie nie strasz - odpowiedziała mu z drzewa - bo rzeczywiście mogę się

przestraszyć! Uważaj, żebyś sam zaraz nie został ukarany! Myślisz pewnie, że

jestem tu sama. Popatrz w takim razie na piasek i policz ślady. Jest tu nas

kilkadziesiąt i jeśli tylko się mnie dotkniesz, zarzucamy ciebie bananami.

Krokodyl posunął się w stronę wody i rzeczywiście zobaczył na brzegu mnóstwo

małpich śladów. Przekonało go to, że Małpa nie jest sama.

- To nic nie szkodzi - odpowiedział - ja też nie jestem sam. Zobaczymy, kto

wygra! Jedno jest pewne, zostaniesz ukarana i to bardzo!

Krokodyl poszedł trochę dalej między kamienie i dał znać leżącym tam swoim

braciom, że potrzebuje ich pomocy. Posłano też wiadomość w dół i w górę rzeki. I

w chwilę potem, ze wszystkich stron płynęły krokodyle.

- Też mi królestwo - szydziła Małpa siedząc na drzewie i obserwując co się

dzieje - nie ma was tu nawet pięćdziesięciu. Mój szef, Kajman, ma po drugiej

stronie rzeki co najmniej sto i to o wiele od was większych Krokodyli...

- Nas jest ponad sto - przerwał Krokodyl dotknięty w czułe miejsce - wszyscy

jeszcze nie przypłynęli...

- Przestań mi mówić takie rzeczy - szydziła dalej Małpa - nie ma was nawet

pięćdziesięciu.

- Skoro tak mówisz - powiedział Krokodyl - to możesz nas policzyć i sama

zobaczysz, że jesteś w błędzie...

- Dobrze - odparła Małpa - w takim razie powiedz im, żeby ustawiły się jeden za

drugim w poprzek rzeki zaczynając od pnia tego drzewa. Zaraz was wszystkich

policzę i zobaczysz, że miałam rację...

Krokodyle przesuwały się na piasku, inne pływały w rzece i zajmowały pozycje

jeden obok drugiego. Było ich tak dużo, że ostatni musiał wyjść na brzeg po

drugiej stronie rzeki.

- Teraz bądźcie cicho i nie ruszajcie się - powiedział Małpa

I 19

zeskakując na plecy pierwszego Krokodyla - żebym nie pomyliła się w liczeniu...

Małpa zaczęła przeskakiwać po kolei z jednego na drugiego Krokodyla, licząc jak

mogła najgłośniej: jeden... dwa... trzy... dziesięć... piętnaście... dwadzieścia

pięć...

I w taki właśnie sposób dotarła aż na drugi brzeg. Z ostatniego Krokodyla

skoczyła prosto na drzewo i tyle ją zobaczono. Krokodyle zaczęły wracać na swój

brzeg nic jeszcze nie rozumiejąc.

Echo niosło po wodzie szyderczy śmiech Małpy. Zeskoczyła z drzewa i tym razem

już na swoim brzegu znowu zaczęła tańczyć, śpiewać i zanosić się ze śmiechu.

Całe szczęście, że wśród ludzi nie ma takich Małp!

2o|

KROKODYL, MAŁPA 1 WĄŻ

X$ardzo, bardzo dawno temu Krokc w wielkiej przyjaźni. Każdego popołuc i całymi

godzinami rozmawiali. Miel opowiedzenia, bo miejsca ich życia by dyl, jak

wszystkim wiadomo, żyje wychodzi to tylko na brzeg. Małpa żyj< stałym

miejscem przebywania są di słuchał o smacznych, dzikich, leśny z gałęzi na

gałąź, o zabieraniu ludzioi nych małpich historiach. Małpa ciągli a wszystkie

Małpy są bardzo ciekawski się tam oddycha, krzyczy, jak łowi się nadziwić, że

Krokodyl wcale się nie utopić...

Ileż było radości przy wspólnym pi śmiechu, kiedy Krokodyl po raz pie: banana

przyniesionego mu przez Mai

Nie mieli przed sobą żadnych ta o rodzinie i dzielili się wzajemnymi ?

Wiadomo było o tej prawdziwej pi w całym lesie. Jedne zwierzęta kiw; dziwu, inne

podejrzewały, że jest w t inne jeszcze zazdrościły im takiej : wyrozumiałości.

Wąż należał do tych ostatnich. Sar Kilka razy próbował nawiązać przyjąć to nie

trwało długo.

- Ja i Krokodyl, jesteśmy zupełn jajka, a ja mam nawet skórę ladniejsz; więc

Małpa nie chce przyjaźnić się ze Dlaczego ciągle przebywa z tym Krc

Wąż nie mógł pozbyć się tych w

dokucz zazdros

alskich. dawna

- Ti leń. wybrał rzecież,

Tak; więc co Czekał ??? ? ty pny ra-

Pew w domi siedzia-który a

zbadał Z oczu realizac czego...

_ D sapiesz? zwykła Istem za to ratue

KieJ zabiciu

naprawi6 serce.

dzi ją dJ

że ?????? strach>

- C»ył swoje

_ jjlła tylko:

lekarstte zrobię,! uchem

Kroi małpy? ? ^? nie ma terał™ serce Ta myśj Nie, nił sob^?

Tej if ? ??1??' kochał 1?™???

zabić ?? łatwo, Ą

Kieł, Krokodłłynęh d°

iwracaj,

Cieszył

24 |

? 25

J)ardzo, bardzo dawno temu Krokodyl i Małpa żyli ze sobą w wielkiej przyjaźni.

Każdego popołudnia spotykali się ze sobą i całymi godzinami rozmawiali. Mieli

sobie bardzo dużo do opowiedzenia, bo miejsca ich życia były zupełnie różne.

Krokodyl, jak wszystkim wiadomo, żyje w wodzie i jeśli z niej wychodzi to tylko

na brzeg. Małpa żyje w lesie, unika wody i je; stałym miejscem przebywania są

drzewa. Krokodyl chętnie słuchał o smacznych, dzikich, leśnych owocach, o

skokach z gałęzi na gałąź, o zabieraniu ludziom bananów i tym podobnych małpich

historiach. Małpa ciągle wypytywała Krokodyla a wszystkie Małpy są bardzo

ciekawskie, jak to jest w wodzie, jak się tam oddycha, krzyczy, jak łowi się

ryby i nie mogła się nigdy nadziwić, że Krokodyl wcale się nie boi, że może się

kiedyś utopić...

Ileż było radości przy wspólnym piciu palmowego wina, a ile śmiechu, kiedy

Krokodyl po raz pierwszy w życiu spróbował banana przyniesionego mu przez

Małpę...

Nie mieli przed sobą żadnych tajemnic, często rozmawiali o rodzinie i dzielili

się wzajemnymi doświadczeniami.

Wiadomo było o tej prawdziwej przyjaźni Krokodyla i Małpy w całym lesie. Jedne

zwierzęta kiwały głowami na znak podziwu, inne podejrzewały, że jest w tej

znajomości jakiś interes inne jeszcze zazdrościły im takiej zgody i takiej

wzajemnej wyrozumiałości.

Wąż należał do tych ostatnich. Sam nigdy nie miał przyjaciół Kilka razy próbował

nawiązać przyjacielskie kontakty, ale nigdy to nie trwało długo.

- Ja i Krokodyl, jesteśmy zupełnie podobni, obaj znosimy jajka, a ja mam nawet

skórę ładniejszą od krokodylej... Dlaczego więc Małpa nie chce przyjaźnić się ze

mną i przede mną ucieka? Dlaczego ciągle przebywa z tym Krokodylem?

Wąż nie mógł pozbyć się tych wszystkich myśli. Samotność

I 23

dokuczała mu coraz bardziej. Coraz bardziej stawał się też zazdrosny o

przyjaźń Krokodyla z Małpą.

- Tak dłużej być nie może! Małpa mi za to zapłaci, że wybrała na przyjaciela

Krokodyla, a nie mnie.

Tak więc w jego wężowej głowie powstała myśl zemsty. Czekał tylko na sposobną

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin