Przemilczana Historia VI - Historia noża w plecach.doc

(38 KB) Pobierz
Historia noża w plecach (cz

Historia noża w plecach (cz. VI)

Po raz trzydziesty pierwszy Kościół katolicki wbił nóż w plecy Polsce na „sejmie hańby” w Grodnie w 1793 r., pomagając Rosji i Prusom zalegalizować II rozbiór.

Po klęsce Polski w wojnie w 1792 r. i zaprowadzeniu rządów targowicy Rosja przysłała do Warszawy ambasadora Sieversa z zadaniem doprowadzenia do II rozbioru i ratyfikacji traktatów rozbiorowych przez polski sejm.

Koszty, czyli łapówki, pokrywała do spółki z Prusami.

Kościół był wdzięczny targowicy i Rosji za obalenie jakobińskiej Konstytucji 3 maja, przywrócenie

mu edukacji młodzieży i majątków zabranych przez Sejm Wielki na odbudowę wojska polskiego. Toteż

wśród głównych aktorów „sejmu hańby” byli biskupi: Skarszewski, targowicki podkanclerzy, ten sejm organizował; Kossakowski rosyjskim złotem przekupywał i dobierał posłów (67 dukatów od głowy!); Massalski

wygłaszał prorosyjskie mowy „o nieograniczonej ufności we wspaniałomyślność cesarzowej”. W kościołach warszawskich czytano list pasterski bpa Okęckiego z 2.09.1792 r., w którym wzywał do modłów, „ażeby Bóg błogosławił pracom konfederacji generalnej dla dobra ojczyzny podjętym”.

Kiedy już po II rozbiorze uproszony przez króla Stanisława Augusta kardynał protektor Polski Antici

błagał papieża Piusa VI o interwencję na rzecz Polski, papież odpowiedział, że uważa ją za nieodpowiednią

w obecnych okolicznościach, i radził kapitulację przed zaborcami.

Ważniejsze dla Kościoła było utopienie we krwi rewolucji francuskiej.

 

Trzydziesty drugi nóż wbity przez Kościół tkwił w plecach Polski przez 800 lat – od chrztu do rozbiorów. To potworna grabież

dziesięciną, świętopietrzem, annatami, iura stolae (opłaty za chrzty, śluby i pogrzeby; musieli je płacić

proboszczom także innowiercy), opłatami sądowymi w sądach kościelnych (także odwołań do Rzymu),

łapówkami za korzystne wyroki, haraczami za zdjęcie klątw, opłacaniem „przychylności” urzędników

papieskich. Bogatych otaczały sfory darmozjadów i wyłżygroszy w sutannach – kapelani, spowiednicy

i kaznodzieje, wyłudzający pieniądze i nadania „za pokutę” czy różne ślubowania.

Oprócz tego naszych przodków okradano takimi opłatami jak: meszne, iura menta (za udział duchownego w sądach), mortuarium (odumarszczyzna), podzwonne (za dzwonienie na pogrzebie), pokropki, poświęcenia.

A pańszczyzna w majątkach kościelnych, przymus picia alkoholu, kary pieniężne, pokuty i chłosta za byle co? No i taca!

Kościół bogacił się jeszcze, pożyczając Żydom pieniądze na lichwę, wydzierżawiając ziemię i nieruchomości, a nawet... sprzedając chłopów jak zwykłych niewolników! To wszystko było złodziejom w sutannach mało, więc mnożyli sanktuaria, handlowali relikwiami i odpustami. Jeden z ciekawszych numerów: jezuici w czasie częstych wtedy epidemii handlowali... pigułkami na zarazy. Jak pacjent umarł, to nie reklamował; jak przeżył, to dziękował. Czy to nie analogia do nadziei zbawienia, na której opiera się to całe oszustwo?

Równocześnie Kościół praktycznie nie płacił podatków, nawet na obronę Polski. Wysilał się tylko czasem na subsidium charitativum, czyli podatek dobrowolny. Zawsze były to ochłapy. W roku 1775 (już po I rozbiorze) Kościół zaczął płacić 600 tys. zł rocznie. Zmusił ich do tego... rosyjski ambasador Stackelberg!

Tu ukazała się głupota nienasyconej bestii. Pazerność odjęła jej rozum: skarby, których się nałykała... zagrabili jej w czasie potopu Szwedzi.

Bestia była tak tępa, że to doświadczenie niczego jej nie nauczyło. Nachapała się ponownie, ale nadal nie chciała płacić podatków na obronę Polski i... znów obrabowali ją podczas III wojny północnej Szwedzi, Rosjanie i Sasi.

Bestia znowu zabrała się do wyłudzania pieniędzy od ogłupionych Polaków, nachapała się i... Dwie lekcje powinny wystarczyć – płaciła wreszcie podatki? Ale przecież to Kościół katolicki, to i trzeci raz ją oskubali – tym razem zaborcy! Potem jeszcze bolszewicy i hitlerowcy. Coś strasznie tępa ta bestia. Bestia przywilejami podatkowymi cieszy się nadal...

 

Trzydziestym trzecim nożem Kościół katolicki wiercił w plecach Polski także 800 lat: to oświata.

Kościół przez wieki miał monopol w edukacji Polaków, tylko na krótko przerwany epizodem wspaniałych szkół ewangelickich doby reformacji. Hasło „Raków” jest w każdej liczącej się światowej encyklopedii. Kościół zdegradował ten kwitnący europejski ośrodek myśli, kultury i nauki do rangi wioski. Raków to symbol:

zakłamana bestia ze wszystkiego zrobi wiochę.

„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – proroczo napisał Jan Zamojski w akcie fundacyjnym swojej Akademii. To Kościół był piewcą złotej wolności, obrońcą wolnej elekcji i liberum veto. Potrzebował ich, aby utrzymać Polskę w stanie anarchii, by móc ją grabić bez przeszkód. To Kościół katolicki

wychowywał polską młodzież, zaszczepiał jej fanatyzm katolicki, kołtuństwo i anarchię. To Kościół

katolicki zamordował Polskę.

Pamiętajmy, że najwięksi zdrajcy w naszej historii to m.in. kardynał Radziejowski, biskupi: św. Stanisław, Kossakowski, Massalski, Młodziejowski, Ostrowski, Trzebicki. Cywilni zdrajcy: Hieronim Radziejowski, Adam

Poniński, Ksawery Branicki, Szczęsny Potocki i inni byli wychowankami szkół katolickich, w ogromnej większości

jezuickich. To Kościół siał nietolerancję, pogardę, uczył donosicielstwa i lizusostwa.

Efekt tego katolickiego ogłupiania był taki, że Polska od połowy XVII wieku nie wniosła do kultury europejskiej

NIC! Nie mówiąc o nauce, zlikwidowanej zupełnie, wyciętej równo z trawą, czego dowodem był brak

naukowej terminologii w języku polskim! Stworzyła ją dopiero Komisja Edukacji Narodowej.

Wydarto załganej bestii edukację właściwie przypadkiem: papież w 1773 roku skasował zakon jezuitów. Z dnia na

dzień w polskiej oświacie powstała pustka. Wykorzystał to król Stanisław August i doprowadził do powołania przez sejm Komisji Edukacji Narodowej. Opór i sabotaż ze strony Kościoła przedstawimy w osobnym artykule. Dzieło KEN cofnęła targowica, która w 1792 roku zwróciła edukację Kościołowi. Trochę tego ziarna jednak wykiełkowało, mimo wysiłków kleru, by wszelką wolną myśl wytępić.

Odrębna kwestia to oświata ludu. Nawet KEN nie zrobiła tu wiele, bo nie zajmowali się nią jezuici, ale proboszczowie, a w praktyce organiści, często niepiśmienni. Katolicki program nauczania dla ludu to wkuwanie na pamięć katechizmu i śpiew kościelny. Jedynym awansem społecznym dla przywiązanego do ziemi

pańszczyźnianego chłopa była... ministrantura, potem „stanowisko” kościelnego lub organisty. Toteż analfabetyzm wśród ludu w połowie XVIII w. sięgał 95 proc.! Polski robotnik potrafił wykonać tylko prace

proste, a na stanowiska techniczne sprowadzano Niemców, Czechów, nawet Holendrów, niemal zawsze

ewangelików. Zaś o edukacji dziewcząt nie było w ogóle mowy!

Taki sam „program edukacyjny” był w Ameryce dla... niewolników murzyńskich! Trudno się dziwić, że polscy emigranci do USA w XIX w., ogłupieni przez Kościół analfabeci, zapracowali na słynne „Polish jokes”.

Dlatego budzi przerażenie, że mimo tych doświadczeń wpuszczono dzisiaj Kościół do szkół. Ogłupiony lud

ma wierzyć w cuda, cudów oczekiwać, znosić kasę do kościołów, sanktuariów i całować szamanów po rękach. Jak w afrykańskim bantustanie. Katolicki kamień u szyi, który topił polską oświatę przez wieki i opóźniał rozwój

kraju, znowu nam przywiązano.

Przedstawiliśmy największe klęski w naszej historii do czasu rozbiorów. Do sprowadzenia tej katastrofy

na Polskę walnie przyczynił się Kościół katolicki. Fałszerze historii w sutannach czynią wszystko, by wymazać z pamięci narodu rolę Kościoła w rozbiorach.

Wymazać, że umundurowani funkcjonariusze Kościoła (bo sutanna to przecież mundur) sterowali polską polityką i podporządkowywali ją interesom obcego państwa – Państwa Kościelnego. Przecież kanclerzem lub podkanclerzym zawsze był duchowny, prymas przewodniczył senatowi i był interreksem, a kościelne awanse zależały od wysługiwania się interesom Kościoła i cesarzy niemieckich.

Kościół kierował nie tylko polską polityką: wszystkich królów otoczył szczelnym murem kapelanów, spowiedników, kaznodziei, sekretarzy. Także królowe. Wychowawcami dzieci władców byli prawie zawsze duchowni; tak samo

u magnatów. Pasożyty zlatywały się do władzy i pieniędzy. Przed każdym sejmem wszyscy znaczący senatorowie katoliccy otrzymywali papieskie brewe ze wskazówkami!

Do tego Kościół dzierżył oświatę i jedyne wówczas masowe medium – ambonę. Spowiednicy sączyli jad do uszu klęczących przed nimi ludzi.

Kościół miał w Polsce władzę absolutną!

Jak daleko sięgają ich macki, świadczy fakt, że odkrywcza książka prof. Łukasza Kurdybachy „Dzieje Kodeksu Andrzeja Zamoyskiego”, wydana w 1951 r. w skromnym nakładzie, dotąd nie doczekała się drugiego wydania. Niemal ślad zaginął po dziele prof. Wacława Sobieskiego „Nienawiść wyznaniowa tłumów za rządów Zygmunta III”, nie wznawianej od... 1902 r.! Od 105 lat! Przykłady można mnożyć. Pod rządami katoprawicy pojawiło się coś znacznie gorszego od cenzury – to autocenzura.

Każdy Czytelnik fakty tu podane może sprawdzić. Byle w źródłach rzetelnych, niepochodzących od fałszerzy historii w sutannach.

Namacalnymi dowodami ich fałszerstw są katedry i kościoły wypełnione nagrobkami i epitafiami zdrajców w sutannach. Po lekturze tego cyklu trudno mieć wątpliwości, że gdyby nie Kościół, nie byłoby rozbiorów, Polacy

nie musieliby przelewać krwi w walkach o niepodległość. Nie byłoby więc wywózek na Sybir, krwawych narodowych powstań.

Nikt nie śmiałby urządzić nam Katynia. A oni jeszcze wyciągają łapy po kasę za „opiekę”...

Większość z tych „zasług Kościoła dla Polski” z uwagi na objętość cyklu ujęliśmy skrótowo.

W przyszłości przedstawimy je w szerszych opracowaniach.

 

LUX VERITATIS

Zgłoś jeśli naruszono regulamin