Dwa obrazy Gdańska.docx

(23 KB) Pobierz

"Hanemann" Stefana Chwina i "Weiser Dawidek" Pawła Huelle - dwa obrazy Gdańska

"Ojczyznę ma bowiem tylko ten, kto do niej tęskni, tęsknić zaś może tylko ten, kto utracił"
M. Donhoff

Stefan Chwin i Paweł Huelle to bez wątpienia dwie wytrawne postaci polskiej literatury współczesnej, "pisarze wspomnienia i marzenia", jak ich kiedyś nazwał Jan Błoński. Obaj urodzili się, mieszkają, pracują i piszą w Gdań-sku, tam też rozgrywa się akcja większości ich utworów. Od końca lat 80. swoimi powieściami podbili zastany oraz niemrawy krajo-wy rynek czytelniczy. Otrzymali wiele prestiżowych nagród i wyróżnień, zdobyli szacunek i uznanie, osiągnęli artystyczną pełnię.
"Weiser Dawidek" (1987) Huelle i "Hanemann" Chwina (1995) wzbudziły u krytyków i czytelników żywe reakcje. Książki te - oparte na wsp-mnieniu - są silnie osadzone w estetyce nostalgii. Ich autorzy wykorzystując rozmaite techniki, konwencje, strategie literackie służące budowaniu mitycznej atmosfery i aury, przywołali ducha przeszłości. Stosując poetykę nostalgiczną ewokują czasy minione do przedstawienia wszelkich doświadczeń - dzieciństwa, dojrzewania, pierwszej miłości, "małej ojczyzny". Ten trend, który pojawił się gdzieś około roku 1980, narastając równolegle z odzyskiwaniem przez Polskę niepodległości, nawiązywał wyraźnie do dawnej mitologii Rzeczypospolitej Wielu Narodów. Próbując ocalić koloryt i klimat prywatnej krainy Mitu, autorzy powieści zaprosili nas do świata uspokojonego, przenikniętego wewnętrznym ładem, w jaki przedziera się raz po raz okrutny realizm i rygor dorosłości... do Gdańska. Koniunktura dla wielokulturowego Gdańska czy pewnego typu literatura? "Nurt nostalgiczno-mitograficzny [...] biegnie przez polską prozę współczesną niemal nieprzerwanie od blisko pół wieku i jakoś nie widać oznak jego wyczerpania. [...] Zmienia się jednocześnie mapa "podróży sentymentalnych" :ich szlaki coraz częściej biegną nie tylko na Wschód, ale na Za-chód i Północ. Coraz częściej uwagę pisarzy zajmuje bowiem historia do-świadczeń polsko-niemieckich [...]" .
To prawda: niemiecka przeszłość miasta, którą dotąd ignorowały podręcz-niki historii, zaczęła żywo interesować nie tylko grupę gdańskich artystów i historyków, lecz i szersze kręgi gdańszczan. Przybyszom, którzy po raz pierwszy przyjeżdżają na Wybrzeże wpada w oko odmienna kolorystyka i struktura dachów. Przywykłych do blaszanych dachów dziwią czerwone solidne dachówki. Potem pojawiają się inne spo-strzeżenia: schludność podwórek wokół domu, mansardy, gotyckie cyfry znaczące kolejność posesji. Te szczegóły, a jest ich w rzeczywistości znacznie więcej, powodują spore zakłopotanie przybyszów, którzy czują się niemal jak za granicą, trochę jak u siebie: wszak mieszkańcy posługują się językiem polskim. Miasto nad Motławą, świetnie położone, kiedyś na skrzyżowaniu wielkich szlaków handlowych łączących Skandynawię z Morawami i cesarstwem rzymskim (szlak bursztynowy), było znane światu już w II wieku po narodzeniu Chrystusa, kiedy to na mapach Ptolemeusza pojawiła się Zatoka Gdańska. Budował swoją potęgę jako wielki europejski ośrodek handlu zbożem. Niejeden raz przechodziło z rąk do rąk, co spowodowało istotne zmiany w życiu mieszkańców. To zrywanie ciągłości stanowiło trwałą cechę historii Gdańska. Niewiele jest miast na świecie, w których doszłoby do równie radykalnego zerwania historycznej ciągłości poprzez całkowitą "wymianę" mieszkańców, "bo trwanie miasta to nie tylko ciągłość istnienia budowli, ulic, instytucji, nazw, to także cią-głość życia rodzin i rodów. Ta harmonia została zerwana całkowicie".
Stefan Chwin poświęcił powieść "Hanemann" swojemu miastu - Gdańskowi. Pokazał, jak z mieszczańskiego, hanzeatyckiego grodu, Gdańsk stawał się miastem pogranicznym. Jak spotykały się dwie kultury: purytański schludny protestantyzm i nieposkromiony, sentymentalny katolicyzm, uporządkowane emblematy wiekowego mieszczaństwa z tradycjami, z dzikim barbarzyństwem przywleczonym z bezkresnych pól Ukrainy, czy galicyjskich błot, słowem - "jakiś diabelski kocioł".
To spotkanie miało oczywiście dramatyczny przebieg. Właśnie w roku 1945 nastąpiło najgwałtowniejsze zerwanie ciągłości, doszło do wielkich zmian demograficznych. W ucieczce przed Armią Czerwoną miasto opuściła prawie cała ludność niemiecka. Miasto znalazło się pod administracją polskich władz komunistycznych, które zgodnie z postanowieniami z Jałty i Poczdamu, dążyły do "oczyszczenia" z "elementu niemieckiego". Powojenna ludność Gdańska złożona w dużym stopniu z wygnańców i dzieci przesiedleńców, ludzi kryjących w sercu uraz wygnania i pamięć o brutalnych deportacjach, była w znacznie większym stopniu podatna na różnego rodzaju frustracje niż ludność od wieków zasiedziała w innych regionach Polski. Wszystko to tworzyło psychikę "podminowaną".
W powieści splatają się dwie odmiany niemieckiej wrażliwości, dwa typy światoodczucia: romantyczno-melancholijny i racjonalistyczny (pani Stein, a Franz Zimmermann). Spotkanie obcych kultur nigdy nie jest łatwe. Z drugiej strony, nie jest też niemożliwe. Co więcej może być nawet fa-scynujące. Takie osobliwe spotkanie ukazuje Chwin, opisując losy trzyoso-bowej rodziny przybyłej do Gdańska tuż po opuszczeniu tego miasta przez Niemców. "Narrator powieści ma, by tak rzec, podwójną świadomość człowieka sprzed i po katastrofie. Dwa plany fabularne: dzieje mieszkań-ców pięknej ulicy Lessingstrasse z niemieckiego Gdańska (Hanemanna, pa-ni Stein, rodziny Walmannów, Schultzów) oraz na wpół autobiograficzną rekonstrukcję zdarzeń, jakie rozegrały się w domu na ulicy Grottgera w powojennym Gdańsku[...]". Profesor Hanemann, główny bohater powieści, mimo panicznej atmosfery tuż przed ewakuacją 1945 roku, zdecydował się nie opuszczać swego mieszkania. Jako pełnoprawny obywatel wolnego miasta ma sprzeczne uczucia, nadmiar przywiązania do miejsca, jest pełen nadziei i obaw. Jego motywy są zagadką. Bo nie bardzo wiadomo, czy chodzi o powody sentymentalne, ideowe czy też jakieś jeszcze inne. A może o wszystkim rozstrzygnęła gra lęku i przypadku? Jego obecność tam, spowodowana w pewnej mierze przez splot okoliczności, jest także paradoksalnie - ucieczką przed przyszłością (w sensie emocjonalnym raczej wegetuje niż egzystuje). Bohater czuje "kompleks ocalałych" - ma poczucie winy wobec tych, którzy zginęli. Czyżby uzewnętrzniała się niemiecka słabość i melancholia ? Tu pracował, był znany i szanowany, ma swój dom, wspomnienia, tu jest jego życie. Włada przecież świetnie ich językiem, jeszcze przed wojną miał wśród Polaków przyjaciół. Miasto było jego domem, a dom miejscem, które zawsze pozwalało mu "wrócić do siebie". Kształt życia profesora próbuje po latach zrekonstruować i odtworzyć pewien zafascynowany nim Polak, któremu jeszcze jako dziecku, Hanemann udzielał w powojennym Gdańsku lekcji niemieckiego: "O sprawie Hanemanna mówiono na Langer Markt, w biurach Hersena, na Wyspie Spichrzów, u Kauffmanna na Długim Pobrzeżu, ale tak naprawdę miasto nie chciało o tym słyszeć, zajęte inną pracą, innym czuwaniem". Ale Gdańsk to coś więcej dla pisarza, niż jednostkowa biografia. Niszczenie niemieckiej przeszłości miasta, zapisanej w rzeczach, książkach, obrazach, budowlach, pejzażu i żyjących ludziach jest nie tylko fałszowaniem historii zbiorowej, lecz także i historii prywatnej. Po wtóre jest "Hane-mann" przypowieścią o nigdy nie mającym końca następstwie zagłady i zmartwychwstania.

Niektóre rejony Gdańska w powieści autora "Krótkiej historii pewnego żartu" wyglądają, jak Drezno po nalotach dywanowych: zniknął sprzed dworca hotel "Deutscher Hof", "Grand Hotel Reischof, "Continental", a z hotelu "Danziger Hof, którego piękna fasada zdobiła ulicę za Huciskiem, zostały tylko spalone mury, przed Bramą Wyżynną, na podziurawionej jezdni, leżał strącony z cokołu konny posąg Wilhelma I, przy Nowych Ogrodach nie było już gmachu Senatu Wolnego Miasta i Zarządu Prowincji. To nie tylko zniszczenie w wyniku działań wojennych, ale wręcz apokaliptyczna kara i zarazem "ogniowe oczyszczenie", pozwalające zało-żyć nowe miejsce, bo dawne okazało się z różnych powodów złe. Niemcy opuszczają bombardowany Danzig... . Opuszczenie domu to zawieszenie w pustce lub śmierć. Przestrzeń pamięci, nierzeczywiste miasto umarłych. Chwin odsłania zatem mroczną stronę genius loci. Jego "mała
ojczyzna" wcale nie jest miejscem przyjaznym, co więcej, jest to locus horridus, miejsce straszne. Widzimy ludzkie dramaty, ludzkie cierpienie, żywioł źle skrywanych nienawiści, "bo Gdańsk w tej książce to jest właśnie takie niedobre miejsce na Ziemi". Jawi się więc, jako miejsce rozchwiania - wewnętrznie sprzeczne, szalenie niespokojne, nie dające szansy spokoju i schronienia, dostarczające swoim zakorzenionym i przybyłym mieszkańcom lekcji ostracyzmu. Takie poczucie prowadzi do nietolerancji, agresji, bezwzględności, etnicznych odrębności. Miasto okazuje się bowiem - dokładnie przeciwnie niż w narracjach - złym miejscem na ziemi, ale zarazem miejscem, w którym ludzie usiłowali ułożyć sobie życie z żywiołem niszczącym, czyli z Historią: "[...] przed oczami stawały znów dawne miejsca, domy, pokoje, twarze, lecz serce nie odnajdywało już niczego bliskiego w obrazach miasta, którego już nie ma".
Hanemann nie może się w mieście odnaleźć, ponieważ uległo ono radykalnej zmianie. Powieść jest wyrazem niewiary w istnienie "prywatnej ojczyzny", ale też elegijnym hołdem złożonym Gdańskowi jako próbie zbudowania solidarnej wspólnoty. Chwin nie pisze beztrosko o "powrocie do Arkadii dzieciństwa". Opowiada o śmierci miasta i śmierci ludzi, historię odradzania się świata na nowo, kiełkowania życia na gruzach: do opuszczonego przez Niemców Gdańska zjeżdżają nowi mieszkańcy, nieśmiało zasiedlając puste domy, przejmując we władanie pozostawione sprzęty, re-animując gigantyczny organizm ludzkiego zbiorowiska. Część ludzi uważa, że to miasto im się należy jako rekompensata za niewyobrażalne cierpienia doznawane z rąk nazistów. Jednak wielu gdańszczan, przybyłych nad ujście Wisły ze wschodnich terenów dawnej Polski, czuje się obco, nie otaczają należytą opieką nawet własnych domów z obawy, że do miasta, do swojego Heimatu wrócą Niemcy. "Gdańsk jawi się jako [...] opuszczone miasto z ciepłymi jeszcze kołdrami jego niemieckich mieszkańców, pod które wchodzi się z niejasnym poczuciem winy i wstydu". Stąd wspaniałe wille przemieniały się w stare, latami nie remontowane rudery; antyczne meble traciły blask politury, gubiły okucia, klamki, zawiasy, szufladki, szybki, sprężyny. Sprawiał to "ciężar powietrza kruszącego wszystko". Siłą prozy tego pisarza są: opis i refleksja. W ten sposób Chwin zdołał przedstawić życie przedwojennego Gdańska, opisując sprzęty tamtejszych domów - przedmioty użytkowe i bibeloty, wystrój mieszkań i ubrania - a redukując do minimum prezentację historycznych czy politycznych oczywistości. Inny obraz miasta mamy przedstawiony, w "książce dziesięciolecia", w "Weiserze Dawidku" Pawła Huellego. To książka niezwykle poetycka, nie wyrzekająca się lirycznej, nastrojowej nutki, ale tej rodem z Guntera Grassa, równie sentymentalnej co drapieżnej, tyleż pięknej co ponurej. Można świat Huellego odnosić do modelu wypracowanego przez literaturę pastoralną. Decydujące wydaje się, że Gdańsk autora "Opowiadań na czas przeprowadzki" to świat dzieciństwa, na którego peryferiach znajduje się kraina zabaw, swobód i tajemnic. A przede wszystkim, że powietrze , ja-kie wypełnia tę krainę, to oddech niewinności. Idea niewinności stanowi fundament świata pastoralnego. Czas większości opisanych zdarzeń to lato 1957 roku. Miejsce - Gdańsk - tak szczególnie doświadczony w okresie Wolnego Miasta i w latach wojny, tak szczególnie obecny w najnowszej historii; po czasie stalinowskim, za wczesnych rządów Gomułki przyjętego początkowo entuzjastycznie, potem z coraz większym znudzeniem i rosną-cą dezaprobatą. Z ulic, instytucji i pochodów zniknęły już portrety Stalina, a ludzie z dużą obojętnością słuchają przemówień nowej władzy. Ówczesny Gdańsk to dwa światy: ruiny śródmieścia i pierścień starych dziewiętnastowiecznych przedmieść, którym cudem udało się uniknąć zniszczeń. W szkołach ulubionym tematem większości nauczycieli nadal jest wyzysk mas pracujących przez posiadaczy, okraszany najczęściej pieśniami w rodzaju "Gdy naród do boju...". Ważne są także inne okoliczności wydarzeń: "tamtego lata, kiedy zupa rybna warzyła się w wodach zatoki, a ludzie modlili się po kościołach o odwrócenie suszy i deszczu", gdzieś ukazała się Matka Boska, a w Brętowie pojawił się uciekinier z zakładu psychiatrycznego głoszący - niczym natchniony prorok - rychły koniec świata. Niezwykły upał drżał nad miastem od kilku tygodni. Na plażach Jelitkowa masami zdychały ryby, nad zatoką unosił się nieznośny fetor, a rolnikom zagrażała klęska nieurodzaju.
Narrator autor pragnie odtworzyć w połowie lat osiemdziesiątych te wszystkie wydarzenia, których był świadkiem i uczestnikiem, jako dwunastoletni chłopiec. Mieszkał wówczas we Wrzeszczu i bawiąc się ze swoimi rówieśnikami, miał okazje poznać żydowskiego chłopca - Dawida Weisera, sierotę, którym opiekował się dziadek. Ten niepozorny fizycznie chłopiec nie umiał co prawda pływać, co wówczas nie było specjalnie konieczne, umiał natomiast doskonale grać w piłkę, do perfekcji opanował zabawy z niewypałami i materiałami wybuchowymi, mógł się unosić w powietrzu i hipnotyzować, ponadto znał wybornie zakątki Wrzeszcza i Oliwy, wiedział niemal wszystko o historii Gdańska, a szczególnie o gdańskich Niemcach, dzięki czemu pozwolił kolegom na duchowe wtajemniczenie w obcą kulturę. Odsłania nie znany dotąd chłopcom barwny i zmysłowy świat, jakże od podmiejskiej szarzyzny kamienic i knajp. Poznawanie "ducha miejsca" - niemieckości miasta - odbywa się poprzez od-krycie "tamtej" kultury. Dzięki Dawidkowi wszystkie znane miejsca stają się tajemnicze, nabierają dziwnych mocy, kryją w sobie pociągające skarby: "W oliwskiej katedrze Weiser pokazał nam gotyckie sklepienia i wielkie organy, objaśniając, do czego służą aniołom potężne mosiężne trąby-trochę podobne do szabel, bo wykrzywione i długie [...]. Nie wiem, skąd czerpał on swoje wiadomości, które zwłaszcza wtedy wy-dawały mi się niesamowicie głębokie. Kiedy pokazywał nam, na przykład, budynek Poczty Polskiej, nie mogłem wyjść z podziwu, skąd on to wszystko wie". Dziwny chłopak o wielkich, ciemnych oczach i chudej, nieco przygarbionej sylwetce jest przewodnikiem dzieci w granicach wiel-kiego miasta. Bliski Gdańskowi - Wrzeszczowi park oliwski z ogrodem zoologicznym i fascynującą katedrą, wzgórza morenowe, laski, stara cegielnia, cmentarz, krypta, lotnisko - miejsca bardzo dobrze znane - to ich mała ojczyzna. Mamy tutaj tak realistyczne obrazowanie, że nie sprawia żadnej trudności odczytanie topografii terenu tych dziecięcych zabaw: ich świat skurczył się do jednej dzielnicy Wrzeszcza okalającej dom przy Chrzanowskiego, bo niedaleko koszar, baru ŤLiliputť, kina z ewangelickiej kaplicy i brętowskich wzgórz morenowych.
"Mądra to książka i przejmująca, subtelna w swych psychologicznych, obyczajowych i społecznych niuansach, intrygująca w świadomych niedo-powiedzeniach, za sprawą których dzieje się cała magia opisanej historii". W latach dziewięćdziesiątych wyraźnie zmieniła się literacka mapa Polski: pojawiły się na niej nowe miejsca, te zaś, które istniały już dawniej, zyskały nieco odmienny charakter. W wyniku różnych ewolucji wzbogaciła się nie tylko topografia, lecz także specyfika ojczyźnianych wątków w naszej literaturze. Gdańsk, jak chyba żadne inne miasto w prozie ostatniego piętnastolecia, uzyskał status miejsca realnego i mitycznego zarazem, utkanego z archeologicznej pracy pamięci i wyobraźni Pawła Huellego ("Weiser Dawidek", "Mercedes-benz", opowiadania), Stefana Chwina ("Krótka historia pewnego żartu", "Hanemann").
W książkach Stefana Chwina i Pawła Huellego Gdańsk jest miejscem równie magicznym i tajemniczym, jak w powieściach Grassa. Trudno nie zauważyć renesansu tej problematyki we współczesnej literaturze. Jedno-cześnie powieści te oddają sprawiedliwość dramatyzmowi dziejów, subtel-nie kreśląc portret gdańskiej niemieckości poprzez skoncentrowanie się na opisie poszczególnych ludzkich losów. Tekstualny Gdańsk to miasto prze-mieszanych i poukrywanych warstw kulturowych, cywilizacyjno - material-nych, swoisty stop wielokulturowy, nadzwyczaj splątane miejsce. "Proces poznawczy, w którym uczestniczy gdańskie "ja", przyporządkowa-ny jest odsłanianiu miejsca; a tajemnica owa nadzwyczaj jest splątana, niejasna, obca, nie rozumiana, choć też kusząca wewnętrznym niepokojem kultury, rozpiętej między mieszczańskim dążeniem do idyllicznej stabilności a podskórnymi pragnieniami tanatycznymi". W obu powieściach odnajdujemy portret miasta, ze smakiem i miłością do szczegółu nakreślony. W partiach eseistycznych natomiast pisarze najczęściej snują refleksje dotyczące owej cząstki własnej tożsamości, która zrosła się z przestrzenią, szukając prywatnej formuły nostalgii. W jednej i drugiej książce odnajdujemy klasyczną dla poetyk nostalgicznych wyjściowa sytuację fabularną powrotu do przeszłości. Przy czym przeszłość dostępna narracji "Hanemanna" to domena pamięci, a w "Weiserze Dawidku" domena wyobraźni. Tytułowi bohaterowie nie są w Gdańsku przybyszami, lecz ludźmi tu zakorzenionymi. Z tych wątków wynika wielowarstwowe przesłanie. Mówi ono o znaczeniu ciągłości kultury, jakakolwiek by to była: polska, niemiecka czy polsko-niemiecka. Mówi także o człowieczym instynkcie budowania Domu w dowolnie wybranej przestrzeni, jeśli tylko nie zostanie ona wyjałowiona z tradycji.
Chwin pokazuje, że w zbiorowości wieloetnicznej jest sporo różnic, nienawiści, nietolerancyjności; odsłania mroczną stronę Gdańska, który staje się wyniosły, urągliwy, nieludzki. U Huellego Miasto służy bohaterowi do budowania własnej genealogii duchowej, rekonstruowaniu procesu dojrzewania, wspiera doświadczenie wzniosłości i pomaga w doznawaniu przeżyć metafizycznych. Pisarz pokazuje miejsce przyjazne, locus amoenus, przestrzeń zamieszkaną przez sens- jako arkadie, w których człowiek dzięki naturze i rytuałowi wspólnoty odnajduje swoją więź z tym, co nieśmiertelne, nieprzemijające, magiczne, urokliwe. Sporo tu miejsca na nostalgię, bo wybór świata przeszłego jest wskazaniem wcielenia ideału, szczytu przeżyć. To wszystko narrator łączy z konkretem geograficznym, tworząc pejzaż niepowrotnie minionych przygód.
Książki Chwina i Huellego zostały bardzo dobrze przyjęte, zmieniły podejście ludzi do problematyki prywatnych ojczyzn. Niemiecka przeszłość miasta, którą dotąd ignorowały podręczniki historii, zaczęła żywo interesować nie tylko grupę gdańskich artystów i historyków, lecz i szersze kręgi Gdańszczan. Wciąż jednak nie ma w mieście ani muzeum Schopenhauera, ani Fahrenheita. Niewielu Gdańszczan też wie, że Heweliusz nazywał się Hevelke, a jego rodzina pochodziła z okolic Bremy. Mityzacja miejsc dzieciństwa nie polega tu na odrealnianiu przestrzeni czy odhistorycznianiu, lecz raczej na przypisywaniu miejscom mitycznej pełni znaczeń i doświadczeń. Zgodnie z tym Gdańsk Chwina to palimpsest własnej historii, tekst, który po uważnym przeczytaniu odsłania archeologiczną wielowarstwowość swoich dziejów i który poprzez naukę owego czytania czyni z mieszkańca odbiorcę gotowego do wnikliwej lektury świata; to samo miasto w prozie Huellego przedstawia się jako przestrzeń, która zamykając w sobie rozumienie tajemnicy własnej, uczy zarazem poszanowania dla tajemnicy w ogóle, i która wykształcając w człowieku przywiązanie do miejsca, otwiera go na wymiar transcendentalny.
Narrator "Hanemanna" i "Weisera Dawidka" proces poznawania miasta i zarazem wtajemniczania w obcą kulturę rozpoczynają w rzeczywistości lat pięćdziesiątych, co ma także swoje przestrzenne implikacje. Otóż gdań-ska przestrzeń rozszczepia się na dwie, nie przylegające do siebie sfery: z jednej strony ocalone z wojny idylliczne przedmieścia, Ogrody Oliwy, z drugiej natomiast wypalone, stojące w ruinach historyczne centrum. Na innej płaszczyźnie znaczeniowej: kultura mieszczańska z właściwą jej "czułą" organizacją przestrzeni domowej i zniszczony ogniem świat "złej" kultury niemieckiej" z tych przestrzeni łączy w sobie powszedniość z niezwykłością i oba te porządki w kojący sposób godzi. Tu dokonują się pierwsze odkrycia, tu bohater rozpoznaje siebie.
Dzięki tym pisarzom Gdańsk, jako miejsce akcji powieści został obdarzony przeszłością, legendą i odrębnością, a przede wszystkim indywidualnym piętnem. I Chwin, i Huelle wydatnie swoimi powieściami wzbogacają nurt małych ojczyzn, skutecznie przykładają się do mitologizacji miasta. Przedzierając się w głąb własnej pamięci, odtwarzają historię rodziców i dziadków; wszystko po to, żeby opisać, ale także zbudować mitologie miejsc własnego urodzenia lub pochodzenia. Można tu przytoczyć wypo-wiedź Stefana Chwina: "To nie Gdańsk stworzył pisarzy, to pisarze stworzyli Gdańsk. Gdańsk Grassa i Huellego, to są miasta, które istnieją tylko w wyobraźni" , dlatego to miasto "stać będzie wiecznie", choćby tylko w literaturze. To jedna z tajemnic Gdańska, dlatego właśnie tu wybuchały robotnicze rewolty, które - jak się później okazało - miały w istotny sposób wpłynąć na bieg współczesnych dziejów.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin