Któż równa Do gówna?
Czy hrabina czy kucharka,Byle była w kroku szparka.
Darmo się pocę,aby dotrzymać kroku epoce.
I kobieta, i kwiatMają dni swoje. Nie mają lat.
I po co rzucać perły przed wieprze,Pomyje dla nich o wiele lepsze.
Jest w każdej rzeczy jakieś skryte "ale",Ja go nie szukam, wszystko w czambuł chwałę.
Kochać ludzi, wszystkich ludzi?O, jak to trudzi!
Krzyż na miłości postawiłem,Sądziłem że to koniec, szlus.I z zadziwieniem to odkryłem,Że znak ten znaczy - "Więcej","plus".
Miłość to potrawa jarska A nie sztuka kominiarska.
Miły czytelniku, upraszam cię wielce,Nie pij fraszek haustem - sącz je po kropelce.
Mimo najszybszych samolotów,Do wczoraj nie ma już powrotu...
Naga - to ona nie była wcale,Miała pończochy i korale!
Nawet mnisiŚnią o skromnisi.
Nic tak serca nie studzi,Jak poznawanie ludzi.
Nie zna imienia pana,A już randka rozbierana.
O czem To mówić z warkoczem?
Od meża do żonyWiedzie most zwodzony.
Polska A Polsce BKaże się całować w D.
Powiedziało gówno śliwie:- Spadnij, ja cię uszczęśliwię...
Prawda koleW aureolę.
Ramiona czasem Też są nawiasem.
Rozbierz się, blago,Prawda jest nagą.
Rzekła lilia do motyla:- Nikt nie patrzy, niech pan zapyla!
Są ludzie z duszą zrzędną,Przy takich kwiaty więdną.
Tak wszyscy ganią porubstwo i ruję,Nazwa okropna - ale jak smakuje...
TęczaWszystko bieli zawdzięcza.
Wpierw była w dąsach,W pąsach,A potem w jego wąsach.
Wsi spokojna, wsi wesoła,Głoszę twoją chwałę,I do miasta sobie jadę,Mieszkać w nim na stałe.
Z grama korzyściKilo zawiści.
Za mnie myśli polska mowa,Ja tylko notuję słowa.
Na widok spodniGotowa do zbrodni.
Ach Boże, Boże, czemu tak się dzieje,Że tylko głupi ma matkę nadzieję?
Wilki wśród baranówGłoszą równość stanów.
Twoim imieniem się pieszczę,Gdyby tak tobą jeszcze?
Rysowałem jej imię na piasku,Trwało chwilę, ale chwilę blasku.
Rzekł ktoś rzucając chudą żonę:- Kości zostały rzucone!
Tarapaty Taty.
Coż że wzniosłe antenaty,Gdy potomków giętkie gnaty.
Myjcie się, dziewczyny, Nie znacie dnia ani godziny.
Dopiero sytyMa apetyty.
Niebo i miłąBierze się siłą.
Atakował ją młodzieniec,A bronił jej rumieniec.
Nie taki diabeł ogoniasty,Jak by tego chciały niewiasty.
Po jednej, drugiej, trzeciej wódceKażdy ma się za dowodcę.
Pytacie, co ze mną? Pytacie, jak żyłem?Wciąż sobie dogadzałem. Aż sobie dogodziłem!
Zdobi nitka siwizny głowę szpakowatą,A żona się uśmiecha mowiąc: "Babie lato..."
Już czeka na to Bóg,Bym pył otrzepał z nóg,Lecz kusi tyle dróg...Jakżebym ustać mogł?
MistykWystygł.Wynik:Cynik.
Im bardziej żonę własną nudzę,Tym lepiej bawię cudze.
Niech nas statystyka nie łudzi,Niewielu jest prawdziwych ludzi.
Z taką nogą, z takim pyskiemStu cnot mogła być siedliskiem.
I znow się wlokła noc bez końca,Darmo czekałem snu lub słońca.
Sam sobie w życiu jakoś nie radzę,Więc Biuro Porad dla innych prowadzę.
Jedni na drugich warczym -Sposobem gospodarczym.
Wiódł ją do czyśćca, wiódł ją do nieba,A nie do łóżka, tam gdzie potrzeba.
Cnotliwa nie ma świadkówNa gładkość swych pośładków.
Brak okazji, odwagi, ochoty -Powody niejednej cnoty.
Nic od kobiety człowiek nie wymaga -Może być naga...
Stanąłem ci do oczu -I utonąłem w twym warkoczu...
Był raz jeden taki mistyk,Lubił baby i z nimi styk.
Zadaję sobie wiele pracy,By ciągle mówić: Cacy, cacy.
Spuść, miła, powieki,Patrzą na nas wieki.
W pogoni za ideałemWszystkie świństwa popełniałem.
Była piekna, dobra, święta,Do dziś płacę alimenta.
Wiatr przyganiał chorągiewce,Że się zdeklarować nie chce.- Ależ moje przekonaniaZależą od kierunku wiania!
W tej głowie...Pustkowie.
Chętnie się dzielę winąZ ładną dziewczyną.
Cierpienie, gniotące nas,Człowieka zmienia w głaz.
Cierpliwość trzeba mieć anielską,Ażeby znosić własne cielsko.
Boję się ciszy,Wtedy się własne serce słyszy.
Najgłośniejsze hurraW orła nie zmieni knura...
Co robimy od stuleci?Dzieci...
Coraz jesteśmy ozdobniejsi... srebrni,I na tym świecie coraz mniej - potrzebni.
I hołdI żołd!
Cóż mi tam boskie najstraszniejsze gniewy,Bóg Adamowi raj wziął, nie wziął Ewy.
-Cóż za monstrum kłujące we mnie się zanurza -Tak syknęła spluwaczka, gdy wpadła w nią róża.
Siana pełna fura:Nie ma lepszego rajfura!
Gdyś się z jej cnotą już uporał,Najwyższy czas wygłosić morał.
Czas krok po kroku nas zmieniaGorycz pamieci - w słodycz zapomnienia.
Czasem głupoty człowiek sobie życzy,Bowiem w mądrości tyle jest goryczy.
Tak bardzo żonę szanował,Że aż cudze fatygował.
Umyślnie robię się pochyły,Ażeby kózki na mnie skoczyły.
Człowiek bajdurzy o swej wolności,A więźniem mięsa, nerwów i kości.
Po długich latach ćwiczeniaSumienie w echo się zmienia!
Nadal jak wróbel ćwierkam wesoło,Choć przeszło po mnie historii koło.
To, co na czarną chował godzinę,Wnet na różową wydał dziewczynę.
Daruj minutom, dniom, godzinom -Miną...
Jest obok daru blaskuŁaska cienia.Jest obok daru uczućDar zapomnienia.
Temu w hołdzie -Na czyim żołdzie
Niejedni marzą: Zrobić jakąś wielką zbrodnię,A potem żyć solidnie i wygodnie.Lecz że nie trafia im się wielka zbrodnia,Małe świństewka popełniają co dnia.
W grobiePomyślę o sobie.
Modli się pod figurą,Wszystko mu jedno pod którą.
By równowaga nie była zwichnięta,Podnosząc suknię, spuszczała oczęta.
Na wsi wstaję o świcie -O tyle mam dłuższe życie.
Dni mnie oszukały,Znienacka w lata się zmieniały.
Kto do dna wypił kielich goryczy,Ten i szampana sobie nie życzy.
Fraszki, dodajcie mym lirykom smaku,Przykryjcie, jeślim nie ustrzegł się braku,Bądzcie mi lekkie jak na piwie piana,Chętnie przez tęgich piwoszów spijana,A jeśli pianą kogoś uszczęśliwię,Niech smaku dojdzie też i w samym piwie.
Mam niewątpliwą ochotęNa twą wątpliwą cnotę.
Za mało masz danych na to,By być w moim życiu - datą!
Na wszystko przyjdzie pora,Nie poganiaj Amora.
O łotrze stary, stary łotrze,Im młodsza się o ciebie otrze,Tym do niej robisz oczy słodsze.
Oślizgły jesteś trochę, maślaku przyjacielu,Jak grzybów mało, ale ludzi wielu.
Jesteś jak w lesie plama słoneczna,Tak nieuchwytna, lekka, taneczna.
Mimo rożnicy wieków jesteśmy ci sami,Zdradzamy żony z różnymi małpami.
Tak ptaszku śpiewaj swoje kuranty,By jedni mieli za pro, a drudzy za anty.
...
obywatel_NN