280 XII SZKICE AMERYKA�SKIE I Wyoming � Zamierzona wyprawa � G�ry Skaliste � Przygotowania � Troch� geografii � G�ry i rzeki Wyomingu � Droga do Omaha � R�nica mi�dzy G�rami Skalistymi a Sierra Nevada � Kraina ska� i kamieni � Cheyenne � Charakter i zaj�cia mieszka�c�w � Pierwsze wra�enia � Ma�a ludno�� kraju � Forty �rodkowe � Klimat Wyomingu � Kaniony � Pokolenia indyjskie � Bawo�y jako warunek istnienia Indian � W�dr�wki bawo��w � Polowania � Zmniejszanie si� ilo�ci bawol�w � Wielka przeszkoda w�dr�wek � Schronienia � Kaniony jako zwierzy�ce Nie pisa�em do was dawno, poniewa� d�ugi czas sp�dzi�em w Wyomingu na wyprawie my�liwskiej, kt�ra trwa�a przesz�o miesi�c. Towarzystwo sportsmen�w w San Francisco, z�o�one z bogatych ludzi, cz�sto nie wiedz�cych, co robi� z pieni�dzmi, przes�a�o mi zaproszenie do owej wyprawy wraz z biletem na podr� do lasu i na powr�t. Zrozumiecie �atwo, �e nie namy�la�em si� d�ugo. Na drugi dzie� po odebraniu zaproszenia uda�em si� do naczelnika przysz�ej wyprawy, pana Woothrup, kt�rego pozna�em na par� miesi�cy przedtem. Chcia�em dowiedzie� si� czego� i o samej wyprawie, i o przygotowaniach, jakich wymaga�a. Obja�nienia jego zwi�kszy�y tylko moj� ochot� wzi�cia w niej udzia�u. Mia�a si� sk�ada� ze dwudziestu przesz�o ludzi wraz z ko�mi, wozami krytymi p��tnem, z zapasami �ywno�ci, amunicji i tak dalej. Koszt jej oblicza� si� zapewne na setki dolar�w, ten jednak wzgl�d mnie, jako zaproszonego go�cia, nie dotyczy�. Co do przygotowa� moich osobistych, to nie licz�c broni, kt�rej nie potrzebowa�em kupowa�, koszt ich ogranicza� si� na zakupieniu dw�ch ko�der flanelowych i futrzanej czapki. Mia�em za to perspektyw� przep�dzenia miesi�ca czasu w G�rach Skalistych (Rocky Mountains), w�r�d zap�nionej ju� pory roku i w�r�d wojowniczych pokole� indyjskich, a wreszcie w�r�d rozmaitego rodzaju niebezpiecze�stw, na jakie nara�aj� si� poluj�cy na bawo�y. Dla mnie, kt�ry mam poci�g do takiego �ycia, a po trochu ju� i do niego przywyk�em, by�a to perspektywa powabna; kupi�em wi�c jak naj�pieszniej dwie ko�dry, opatrzy�em bro� rdzewiej�c� nad ��kiem w mieszkaniu Horaina, naby�em jeszcze nowy n�, stary bowiem z�ama�em w Maripozie, i by�em got�w. W dwa dni p�niej wyruszyli�my na wsch�d. Drogi tej nie b�d� opisywa�, poniewa� opisywa�em j� ju� poprzednio. Przez ca�� d�ugo�� Wyomingu przechodzi na po�udniowej granicy linia kolei Dw�ch Ocean�w. Licz�c od zachodu, nim si� do niego dojedzie, przeje�d�a si� przez trzy stany: Kaliforni�, Nevad�, Utah. Sam Wyoming stanowi obszerne p�askowzg�rze przeci�te z p�noco-zachodu na po�udniowo-wsch�d pasmem G�r Skalistych i rozmaitymi odrzutami tego� pasma, nosz�cymi nazwy G�r Czarnych, G�r S�odkiej Wody itd. Pomocna cz�� terytorium przybiera charakter bardziej stepowy, a raczej jest cz�ci� olbrzymich ��k (prerii) zalegaj�cych wsch�d Montany, zach�d Dakoty, ca�� Nebrask�, Jow� itd. W tej cz�ci wznosi si� tylko jedna, samotna grupa G�r Wielkoro�nych (Big Horn Mts.) le��cych na samej granicy Wyomingu i Montany. Pomi�dzy wspomnianymi pasmami, a dalej mi�dzy g��wnym grzbietem G�r Skalistych a pomniejszymi odrzutami ci�gn� si� tak zwane kaniony, to jest p�aszczyzny zawieraj�ce ziemi� urodzajn�, pokryte traw� i gdzieniegdzie drzewami. �rodkiem kanion�w, rozszerzaj�cych si� czasem na setki mil, czasem zw�aj�cych si� w proste gard�a g�rskie, p�yn� strumienie, rzeczki i rzeki, w og�le jednak w�d tych jest sk�po i kraj ca�y nie ma ani jednej znakomitszej drogi wodnej. Wi�ksza cz�� rzek i dorzeczy bierze pocz�tek w Wyomingu, nie mo�e si� wi�c nale�ycie rozwin��, skutkiem czego te� same rzeki, kt�re w s�siednich stanach odznaczaj� si� ju� znaczn� obfito�ci� w�d, w Wyomingu tworz� niezbyt godne uwagi koryta. Najznakomitsz� rzek� jest Platte River, a raczej jedna jej odnoga nosz�ca nazw�: P�nocnych Wide� Rzeki Platty, jest bowiem i druga odnoga (Po�udniowej Wid�y), kt�ra nie le�y ju� w Wyomingu. Inne, jako to: Big Horn R. na p�nocy, Powder R. r�wnie� na p�nocy, Cheyenne na p�noco-wschodzie i �r�d�a Zielonej Rzeki na po�udniu, tworz� pocz�tki koryt sk�po zasilanych strumieniami, a �yj�cych g��wnie �niegiem topniej�cym w G�rach Skalistych w czasie letnich upa��w. Ten brak wielkich w�d, skalisto�� gruntu lub jednostajno�� stepowa kanion�w nadaj� ca�emu krajowi charakter gro�ny, ponury i demoniczny. Gdy poci�g kolei id�cy na wsch�d wpadnie mi�dzy owe kamienne z�omy, mury, korytarze i w�wozy G�r Skalistych, podr�nemu zdaje si�, �e nie wyjedzie z nich nigdy i �e nie ma wcale wyj�cia z tego chaosu przepa�ci, szczyt�w i ska�. Droga tu skr�ca si� ustawicznie. Gdym sta� na platformie wagonu, widzia�em nieraz lokomotyw� to gin�c� za jak� kamienn� �cian� wraz z cz�ci� bli�szych wagon�w, to zn�w skr�caj�c� po wkl�s�ym boku g�ry tak, �e wyda�o mi si�, i� zawraca na powr�t do Kalifornii. Nigdzie droga nie opisuje tak wielu i tak pogi�tych �uk�w. Czasem poci�g idzie po boku g�ry, jakoby po wr�bie niezmiernie spadzistej pochy�o�ci, maj�c po lewej stronie niebotyczny szczyt, po prawej niezg��bion� przepa��. Nieprzywyk�ego do podobnych dr�g podr�nika ogarnia w�wczas po prostu przera�enie. Dach wagonu z jednej strony zdaje si� ociera� o ska��, a z drugiej dolny jego zr�b wisi nad przepa�ci�, nie oddzielony od niej �adn� por�cz�. Co chwila zdaje si�, i� droga urwie si� nagle pod ko�ami poci�gu, �e musi si� urwa� i wszystko runie w przepa�� na jakie tysi�c st�p g��bok�. Innym razem my�lisz zn�w, �e poci�g p�dzi jak rozw�cieczony zwierz wprost na ska��, �e chce przebi� sobie drog� przez g�r�. Ju�, ju� zdaje si�, �e lokomotywa ma si� uderzy� i rozbi� na setne cz�ci, gdy nagle otwiera si� na prawo lub na lewo jaka� niewidzialna z daleka paszcza i poci�g wpada w ni� nagle, ginie na chwil� w ciemno�ciach, a potem zn�w wypada na �wiat�o dzienne bij�c w dzwon, �wiszcz�c, hucz�c. W Sierra Nevada wszystko sk�ada si� na to, aby widza oczarowa�, w G�rach Skalistych � aby go przerazi�. W Sierra Nevada nie brak tak�e ska� i przepa�ci, nieraz i tam poci�g zdaje si� jakoby zawieszony w powietrzu, ale z tych wysoko�ci widzisz tarasy g�rskie pokryte lasem sosnowym; ciemna ziele� boru cudnie odbija od czerwonych ska�; po bokach drogi bluszcz i powoje pn� si�, gdzie mog�, nad poci�giem kr��� ptaki. W dolinach, g��bokich na tysi�c st�p, ro�linno�� rozwija si� z cudown� si��; wsz�dzie wida� �ycie i o�ywienie, wida� ludzi; wida� chaty drwali, stosy zr�banego drzewa, tartaki, byd�o chodz�ce po zielonych ��kach � tu nie ma �ywej duszy: ani cz�owieka, ani drzewa; kamie�, chmury, deszcz, �nieg, wicher � oto wszystko. Kamie� zapada si� w otch�anie, kamie� rozdziera chmury w g�rze, miesza si� ze mg�� i tumanem, kamie� wisi, ci��y, ugniata, przebiera miar� wielko�ci, staje si� potwornym, staje si� czym� gniewnym, z�ym i rozszala�ym, nie przestaj�c by� czym� milcz�cym i umar�ym. Kto nawali� tak bezmy�lnie, a tak strasznie tych ska�, jedne na drugie, �e wzrok nie mo�e si�gn�� ich szczytu? Kto kaza� im tak wisie�? Dlaczego spotrzebowano tyle si�y na stworzenie tego kamiennego kraju, nie: tej pustki, tej �mierci, tych kamiennych �eber, szkielet�w, mur�w, wie�, ko�cio��w? Po co to wszystko? Dlaczego? Umys� ludzki tak jest zorganizowany, �e zawsze pyta: dlaczego? zawsze chce wiedzie� przyczyn�, zawsze szuka celu. A ta kamienna kraina olbrzymiej bezmy�lno�ci nie zaspokaja tych pyta�, nie odpowiada nic, milczy � �pi. St�d powstaje pewien rozbrat mi�dzy ni� a ludzkim umys�em i zmys�ami. Rozbrat ten to co� r�wnie ci�kiego, r�wnie ugniataj�cego cz�owieka, jak kamie�. To nowa przepa��, w kt�r� si� zapuszcza oczy, a nie widzi si� jej dna. Ot! rozum po prostu m�wi, �e t� si��, kt�ra wznios�a owe g�ry, mo�na by stworzy� ca�y �wiat �ywy, �yj�cy, kochaj�cy, szcz�liwy, �e wi�c ta si�a mog�aby by� bardzo b�ogos�awion� i dobr�, gdyby nie by�a... �lep�. Indianie m�wi�, �e te g�ry stworzy� z�y duch. Amerykanie zdaj� si� to potwierdza�, przyczepiaj�c nazw� Devil do wi�kszej cz�ci owych bram kamiennych, schod�w i w�woz�w. Ale diabe� rzadko bywa bezmy�lny: okolica za� ta wygl�da tak, jakby demon, kt�ry j� stworzy�, stworzy� j� w chwili pomieszania zmys��w. Kraina te� to, kt�rej ludzie, je�eli nie odkryj� w niej jakich bogactw mineralnych, d�ugo unika� b�d�. W owe g�ry, nad rzeki, dorzecza i w kaniony zapuszczaj� si� tylko strzelcy najmowani przez kompanie handluj�ce futrami lub samotni traperowie. Wyoming jest dot�d terytorium, nie stanem, i zapewne niepr�dko stanem zostanie. G��wne miasto, Cheyenne, le��ce niedaleko granicy Nebraski, jest po prostu znaczniejsz� stacj� kolei �elaznej, ko�o kt�rej skupi�o si� nieco ludno�ci trudni�cej si� cokolwiek rolnictwem, cokolwiek handlem, a g��wnie polowaniem i wymian� sk�r z Indianami. Natur� kraju i g��wne zaj�cie mieszka�c�w podr�nik mo�e odgadn�� na pierwszy rzut oka. Pami�tam, �e gdym jad�c do Kalifornii przyby� do Cheyenne, pierwszym przedmiotem, jaki uderzy� oczy moje na dworcu kolei �elaznej, by� szary nied�wied� wypchany, ustawiony we drzwiach kolejowego dworca, tak wielki, �e lubo siedz�cy na tylnych nogach, przenosi� o g�ow� m�czyzn wysokiego wzrostu. Drugi, ma�o co mniejszy, ale �ywy, zamkni�ty w drewnianej budzie opatrzonej �elazn� krat�, kr�c�c si� po ciasnym wi�zieniu przysiada� za zbli�eniem si� ludzi i przymkn�wszy oczy, otwiera� paszcz�, w kt�r� podr�nicy wrzucali jab�ka, orzechy, a nawet i kawa�ki cygar. Kud�ate, olbrzymie �by bawo��w poprzybijane nad ka�dymi drzwiami dope�nia�y charakterystyki kraju. Mieszka�cy miejscowi, kt�rzy przybyli widzie� poci�g, ubrani w futrzane czapki i podarte ko�dry flanelowe cz�sto znaczone: U.S. (United States), a zbrojni w d�ugie karabiny, zdradzali ludzi, dla kt�rych my�listwo jest g��wnym sposobem �ycia. Jako� tak jest i tak by� musi w ka�dym kraju dzikim i niez...
ABDITA