Kłótnia
Elżbieta Wasiuczyńska, Wojciech Widłak
Pan Kuleczka wyjmował z pralki pranie i podśpiewywał. Lubił rozwieszać kolorowe ubranka na sznurkach, bo przypominały mu flagi na dawnych statkach.
- Nie! – usłyszał zza drzwi pokoju.
Nie zwrócił na to uwagi, bo muszka Bzyk-Bzyk właściwie stale mówiła tylko „nie”. Ale kiedy znów usłyszał „nie, nie, nie!”, coś go zastanowiło. To nie był głos Bzyk-Bzyk, tylko Pypcia!
- Są dwie możliwości! – zamruczał Pan Kuleczka. – Albo Bzyk-Bzyk, zamieniła się na głosy z Pypciem, albo stało się coś bardzo ważnego...
I poszedł do pokoju. Gdy otworzył drzwi, zobaczył Pypcia, który siedział przy szafie i powtarzał: Nie, nie, nie! Bzyk-Bzyk latała nad nim. Kaczki Katastrofy nie było.
- Z kim rozmawiasz? – zapytał zaniepokojony Pan Kuleczka.
Pypeć nic nie powiedział, ale wyglądał na lekko spłoszonego.
- Bo ona zaczęła! – wypalił w końcu.
Pan Kuleczka otworzył szeroko oczy. Bzyk-Bzyk latała w kółko o bzyczała, aż Panu Kuleczce zaczęło dudnić w głowie.
- Zabrała mi kość – mówił dalej Pypeć, nieco mniej pewnie.
- Zaraz – poprosił Pan Kuleczka – chwileczkę, opowiedz wszystko od początku. Tylko powoli i wyraźnie, bo strasznie dudni mi w głowie. Bzyk-Bzyk, przestań wreszcie!
Bzyk-Bzyk usiadła na szafie. Bzyczeć przestało, ale dudniło dalej.
- No więc... – zaczął zupełnie już niepewnie Pypeć.
I wtedy Pan Kuleczka się zorientował, że wcale nie dudni mu w głowie, tylko w szafie. Dudni i mruczy! Podskoczył do szafy, jakby był Panem Piłeczką, i przekręcił klucz. Z szafy wybiegła Katastrofa owinięta długim panakuleczkowym szalikiem. I chyba z rozpędu wymruczała przez szalik:
- Wypuść mnie!
A potem wszyscy zaczęli mówić naraz. Pypeć, że Katastrofa zabrała mu jego ulubioną gumową kość. Odwinięta z szala Katastrofa, że Pypeć zgubił jej Myszkę-Wiszę. Bzyk-Bzyk, że nie, nie. Pypeć, że prosił i prosił, a ona nic, no to ją zamknął w szafie. Katastrofa, że stukała i wołała, a on nie chciał jej wypuścić, a ona zaplątała się w szalik. Bzyk-Bzyk, że nie, nie. Pana Kuleczce dudniło w głowie jeszcze bardziej niż przed chwilą. Miał ochotę zawołać strasznym głosem, ale nagle coś sobie przypomniał.
- Aha, więc pokłóciliście się o kość i o Wiszę? – zapytał.
- Mhy – zawołali chórem Pypeć z Katastrofą.
Pan Kuleczka wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił. W jednej ręce trzymał kość, a w drugiej Myszkę-Wiszę. I kość, i Wisza były mokre.
- Wyprałem je – wyjaśnił jakby nigdy nic.
Pypeć i Katastrofa tak się na Pana Kuleczkę obrazili, że zapomnieli o swojej kłótni. Zamknęli się w szafie (ale nie na klucz) i bawili się do kolacji w jaskinię zbójców. Mysza-Wisza też była zbójcą, a Bzyk-Bzyk – wiernym sługą zbójców. Dopiero przy kolacji wszyscy się pogodzili. Pan Kuleczka obiecał, że ZAWSZE będzie im mówił, jak coś weźmie do prania. No a poza tym zrobił taką pyszną sałatkę owocową, że przy niej po prostu nie dało się kłócić.
anulawasz