Dębski Pasożyt.txt

(16 KB) Pobierz
Eugeniusz D�bski

Paso�yt

Zbiory opowiada� "Najwa�niejszy dzie� 111394 roku", "Inferno Nr 3", "Czy to pan zamawia� tortury" 
Oporna kuleczka za �adne skarby nie chcia�a wtoczy� si� do �rodka labiryntu, co, w my�l umowy pomi�dzy Kitem, Martinsonem i Babuschk� r�wna�o si� zwolnieniu z przyrz�dzania posi�k�w dla za�ogi. Niestety po raz osiemnasty rozleg�a si� syrena, �ciany labiryntu wsi�k�y w podstaw�, by po chwili ukaza� si� w zupe�nie innym ju� uk�adzie. Babuschka westchn�� i postanowi� spr�bowa� jeszcze dwa razy. Do pe�nej dwudziestki.
Tym razem zastosowa� inn� taktyk�. Pchn�� kulk� do przodu, a nast�pnie pu�ci� bez�adn� seri� uderze� z prawej i lewej. Licznik b��d�w rado�nie zapulsowa� przekroczonym limitem, a kulka i �cianki rozp�yn�y si�, Babuschka pokaza� wrednej maszynie j�zyk i ju� mia� zacz�� ostatni� gr�, gdy drzwi otworzy�y si� i .do sali relaksu wszed� Kit.
Babuschka szybko odsun�� si� od manipulatora w stron� rega�u z literatur�, odci�gaj�c niejako komandora od Labiryntu i zjadliwie pomara�czowej cyferki ,,19" w okienku licznika gier. Manewr prawie si� uda�, Kit, nie patrz�c na tablo, przysiad� na p�ycie.
-- Odbieramy bomb�.
-- O? O co chodzi? -- Babuschka gor�czkowo kombinowa� jak �ci�gn�� dow�dc� na siebie.
-- Jeszcze nie wiadomo. Zagramy? -- Kit postuka� palcem w skrzyni� automatu, na kt�rym siedzia�.
Babuschka zebra� ca�y sw�j zapas woli i s�abo zaprzeczy�.
-- Ale na innych warunkach -- kusi� Kil.
-- Nieee... Nie! -- stanowczo ju� zaprzeczy� Babuschka. -- Na jakich?
-- Za trafienie -- podw�jna stawka. Znaczy - podwajamy stan aktualny. Pi�� sekund na wjazd do �rodka labiryntu. No?
"Pi�� sekund? Chyba zwariowa�!" -- przemkn�o Babuschce przez g�ow�.
-- A je�eli nie wyrobisz si�?
-- Noo, te� dwukrotnie... B�d� ci winien... Ile tam? Dziesi��. I jak?
-- Wal -- Babuschka przysun�� si� bli�ej.
Kit odwr�ci� si� do manipoola. Odblokowa� start, zatar� r�ce i wyprowadzi� kuleczk� z lejka. Przez sekund� utrzymywa� j� nieruchomo, a potem pchn�� do przodu. Gdy wydawa�o si�, �e kulka stuknie w �ciank� uderzy� mocno kolanem w skrzyni�. Pos�uszna kulka przelecia�a nad �ciankami l�duj�c w centrum labiryntu. Ca�a operacja trwa�a nieca�e trzy sekundy. Kit triumfalnie uni�s� brwi i roz�o�y� r�ce, jakby pokazuj�c, �e nie mia� drugiej kulki w r�kawie. Potem pokaza� Babuschce pi�� palc�w i wyszed�.
Babuschka run�� do maszyny. Trz�s�cymi si� r�kami wyprowadzi� kulk�, dr�a�a lekko, ale sta�a w miejscu. Obliza� wargi i waln�� kolanem w skrzyni�. Przeszywaj�cy b�l rzuci� go na pod�og�, j�cza� i masowa� zdr�twia�� nog�, gdy nagle zauwa�y�, �e Kit przed wyj�ciem zd��y� zablokowa� amortyzatory manipoola.
- Idziesz do sterowni czy pole�ysz jeszcze chwilk�? -- g�os Martinsona poderwa� Babuschce z pod�ogi. Stali, Kit z Martinsonem, w drzwiach. Powa�ni.
-- Id�, id� -- Babuschka wyprostowa� si� i prawie nie kulej�c pod��y� za kolegami.
Spokojna zielona linia na jednym z ekran�w pulpitu ��czno�ci wskazywa�a, �e trwa w�a�nie odbi�r skondensowanej podstawowej informacji, a wska�nik obok informowa� o przyj�ciu ju� danych, niezb�dnych do podj�cia pierwszych dzia�a�, zanim ca�y przekaz zostanie "rozci�gni�ty" i zdeszyfrowany.
Martinson i Babuschka usiedli w fotelach, Kit wys�ucha� tekstu oparty o st�.
-- Do wszystkich statk�w znajduj�cych si� w odleg�o�ci trzech jednostek od regionu Comoensa o ogranicznikach 17 i 264. Dotyczy statk�w: SP-122, SP-971, SP-886 i SP-349. Stopie� ograniczenia informacji: dwa - zabrzmia�o w g�o�nikach.
Babuschka gwizdn�� cichutko -- nie odbiera� dotychczas informacji o tym stopniu ograniczenia. Ze sprawa jest powa�na -- to wiadomo. Nie przysy�a si� bomby ot, lak sobie! Ale stopie� dwa!?
-- Szesna�cie godzin temu zagin�� SP-64. Okoliczno�ci zagini�cia identyczne Jak w przypadku SP-187. Rozwini�cie danych -- w informacji podstawowej. Zachowa� szczeg�ln� ostro�no��. -- g�os umilk�.
-- No i co? -- Kil usiad� naprzeciwko Martinsona i Babuschki.
-- Co "no i co?". Nic. Lecimy tam i rozejrzymy si� na miejscu.
-- Co to za sprawa z zagini�ciem SP-187? -- Babuschka nie zna� tej historii.
-- Niewiele wiadomo. Zameldowali, �e maj� co� na kontaktowej. Potem to co� zacz�o ucieka�. Zacz�li to goni�, weszli w tunel i... cisza do dzisiaj.
-- Kiedy to by�o?
-- Ze dwa lata temu. Przes�uchasz bomb�, to si� dowiesz -- Kit poinformowa� w ten spos�b pilota o czekaj�cej go pracy. -- Na pewno b�dzie lam komplet informacji o obu zagini�ciach. Martin, my poprowadzimy statek do Comoensa.
Z jednej strony by�o to niesprawiedliwe, poniewa� to Babuschka by� pilotem i to on powinien wprowadzi� statek w tunel. Z drugiej jednak - wiedzia� najmniej o tych zaginionych statkach, potulnie poczeka� wi�c na zako�czenie seansu i zabra� si� do czytania raport�w. Mniej wi�cej po godzinie do��czyli do niego pozostali, ale obaj wertowali tylko raport, koncentruj�c si� na wybranych jego fragmentach.
Po trzech godzinach Babuschka przetar� oczy, zgarn�� notatki i wsta� od sto�u.
--Sko�czy�e�? -- Kit od d�u�szej Ju� chwili kr��y� po pomieszczeniu. Martinsona nie by�o.
-- Tak. Wynotowa�em tu par� moment�w. Gdzie Martin?
-- Przegl�da nasze uzbrojenie. Zaraz sko�czy to pogadamy.
-- To ja zrobi� co� do jedzenia.
-- Byle szybko. I my�l. Ca�y czas my�l.
-- My�l�, my�l� -- Babuschka pobieg� do jadalni, Par� minut p�niej siedzieli w komplecie przy stole.
-- Zaczynaj -- Kit �ykn�� ze szklanki.
-- No wi�c tak. SP-187 zagin�� dwa i p� roku temu... A mo�e nie m�wi� o tym? Znacie t� spraw�... - Babuschka spojrza� na przyjaci�.
-- M�w. Mo�e co� si� skojarzy, przypomni...
-- No dobrze. Trzyosobowa za�oga, standardowy patrol. Spotkali co�, co nie da�o si� zbli�y� do siebie, ucieka�o a� weszli w tunel i urwa�a si� ��czno��. �adnych �lad�w awarii, nic nie wskazuje na chorob�, halucynacje... Po prostu znikn�li -- Babuschka wzruszy� ramionami,
-- Albo gdzie� p�dz�... -- mrukn�� Kit.
-- No tak. Albo gdzie� p�dz� -- zgodzi� si� Babuschka.
-- Dalej -- pogoni� Kit.
-- Teraz ten SP-64. Tu jest troch� nietypowo. Za�oga jednoosobowa -- tylko pilot Kalet -- Martinson zacisn�� pi�ci. Babuschka spojrza� na niego zdumiony.
-- No? -- Kit wyprostowa� si� w fotelu.
-- Nawigator odwozi� patroletk� komandora do: bazy. By� ranny po przypadkowym wybuchu zbiornika tlenowego robota-spawacza, I mia� wr�ci� za trzy dni z zast�pc�. W tym czasie osamotniony Kalet zameldowa�, �e ma na optycznej go�cia. Takiego samego jak w przypadku SP-187. Nada� seri� sygna��w, ale pozosta�y bez odpowiedzi. Spr�bowa� si� zbli�y�, to co� ucieka�o. Zameldowa�, �e b�dzie to goni� jaki� czas, potem wy��czy� ��czno�� i znikn��. Wiemy jeszcze, �e rozp�dza� statek a� do pod�wietlnej i �e wszed� w tunel. Tak samo jak tamci, i od tego czasu cisza -- Babuschka �ykn�� soku. Przygotowanego napr�dce obiadu nikt nie ruszy�.
-- Taaak... -- Martinson uni�s� g�ow� i popatrzy� na koleg�w. - Mamy go�ci...
-- Stosuj� sta�� taktyk� -- po�pieszy� si� wtr�ci� Babuschka. -- Wabi� statki iii... pyk! -- strzeli� Palcami.
-- Co: "Iii!" -- rzuci� si� Martinson. -- Na razie nic konkretnego nie wiemy. Polecieli za nimi, a to jeszcze nie znaczy, �e nie wr�c� -- wsta� od sto�u.
-- Id� spa�. Wam te� radz�. S�dz�, �e mamy par� godzin czasu.
Myli� si�- Wyszli z tunelu po osiemdziesi�ciu minutach i rozpocz�li hamowanie. Jeszcze dwadzie�cia minut na statku panowa�a cisza. A potem...
Sygna� alarmu uruchomi� Kit. Gdy Babuschka wpad� do ster�wki Martinson byt ju� tam r�wnie�. Obaj przykleili si� do radaru dalekiego zasi�gu. To co� by�o jeszcze za daleko, by inne automaty mog�y je zauwa�y�.
Babuschka zajrza� Martinsonowi przez rami�.
-- Jaka odleg�o��?
-- Masz... -- Martin poda� pilotowi dane, a sam podszed� do swego pulpitu i zacz�� co� oblicza�. Babuschka nie zd��y� nawet sko�czy� odczytywania, gdy us�yszeli g�os Kita:
-- Na miejsca.
Babuschka jednym susem dopad� swego fotela.
-- Babuschka, podchodzimy do niego tak, �eby za trzy godziny mie� go na optycznej. A gdyby ucieka�... -- zacisn�� szcz�ki -- ... goni�.
-- Rozkaz. -- Babuschka da� wytyczne komputerowi i wlepi� wzrok w ma�� seledynowa plamk� na ekranie.
To co� by�o romboidem. Widzieli go wyra�nie, gdy zbli�yli si� na odleg�o�� sze�ciu kilometr�w. Zastopowali.
-- Martin, polecisz patroletk�. Bardzo ostro�nie, rozumiesz? Bar-dzo! Babuschka, noga na gazie. Wszystko jasne?
-- Tak -- mrukn�� nawigator i wyszed�. Babuschka skin�� tylko g�ow�. Po paru minutach Martinson pojawi� si� na ekranach. Odbi� od statku i najpierw odszed� troch� w bok, a dopiero potem skierowa� si� w stron�
obcego.
"Schodzi z linii ognia" -- zrozumia� Babuschka i chyba dopiero teraz odczu� powag� sytuacji. Rzuci� okiem na Kita. Tamten, pozornie spokojny �ciska� w d�oni spust miotacza. W g�o�niku rozleg� si� spokojny g�os Martinsona:
-- Troch� ponad dwa kilometry od obiektu. Wisi nieruchomo. Na pewno jaki� metal, wyniki analizy za chwil� -- pauza. -- Dwa kilometry... Tysi�c dziewi��set...
-- Zatrzymaj si� na chwil� i nadaj... -- Kit nie doko�czy� zdania.
-- Ruszy� do przodu! Ucieka. Pr�dko�ci mamy identyczne. Mo�e przyspieszy�?
-- Przyci�nij troch�. Jakby ucieka� dogonimy ci� i we�miemy na pok�ad.
-- Dobra.
Babuschka, trzymaj�c w r�ku d�wigni� przyspiesznika, spojrza� na boczny ekran. Odleg�o�� mi�dzy patroletk� i obcym obiektem pozostawa�a niezmieniona -- tysi�c osiemset sze��dziesi�t siedem metr�w i czterdzie�ci dwa centymetry.
-- Niesamowite -- mrukn�� Kit.
-- Co? -- Babuschka nie dos�ysza�.
-- M�wi�, niesamowite. Niewa�ne. Martin!
-- Jestem.
-- Spr�buj gwa�townie przyspieszy�. My ruszamy za tob� -- Kit spojrza� na Babuschk� i skin�� g�ow�.
Babuschka tr�ci� delikatnie d�wigni�, starek p�ynnie ruszy� za uciekaj�cym obcym i goni�cym go Martinsonem.
---- Kit! Damy pe�ny ci�g, co? Bo tak to na nic. Odleg�o�� bez zmian.
-- Wracaj na statek. Zabraniam! S�yszysz? -- Babuschk� zdziwi�a gwa�towno��, z jak� zareagowa� Kil na propozycj� nawigatora.
-- Wracam -- ponuro mrukn�� Martinson. Kil pstrykn�� w klawisz ��czno�ci i odwr�ci� si� do pilota...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin