Warunki spelnienia sie afirmacji cudow.docx

(28 KB) Pobierz

1

 

Warunki spełniania się afirmacji i cudów

(Dział Rozwój Duchowy)

 

Gdybyście mieli wiarę, jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej górze "przesuń się", a ona by się przesunęła.

Tę prawdę usłyszeli 2000 lat temu uczniowie Jezusa. Słyszą ją i dziś wszyscy Jego czciciele.

Co się stało, że do dziś nikt tak mocno nie wierzy, by siłą woli ruszyć z miejsca choćby kamień?

A może przykłady spełnionej mocnej wiary zostały skrzętnie ukryte przed wiernymi? A może są nie do pojęcia? Przecież ktoś splantował wzgórza, na których wznosiła się Jerozolima. Uczynił to, co prawda rękami, ale na podstawie pewnej wizji motywowanej wiarą. I w odpowiedzi na wiarę Żydów, którzy czekali na gehennę. A więc jednak przed wydarzeniem musi być wyobrażenie!

Mam jednak w zanadrzu bardziej cudowny przykład. Wiadomo nie od dziś, że w Tybecie podnosi się do góry bez użycia siły fizycznej i urządzeń technicznych ogromne bloki skalne przy intonowaniu mantr.

I co wy na to?

A może sami wyznawcy nauk Jezusa nie chcą słyszeć o prawdziwych cudach, bo obaliłoby to ich wiarę w niemoc własną i Boga? Po co komu cuda, jeśli ten świat ma być tylko "nędznym łez padołem"?

Faktem jest, że znacznie większe wzięcie u wiernych mają pogłoski o cudach fałszywych. Jezus na szybie, Jezus na kominie, płacząca krwawo Madonna itd. Cuda, z których nic praktycznego i pożytecznego nie wynika. A czemu nie daje się wiary cudom prawdziwym?

Bo albo są zbyt niepojęte, albo zbyt mało widowiskowe. Wszędzie ludzie woleli podziwiać kuglarskie sztuczki, niż zastanawiać się nad rzeczywistymi cudami. I zwykle uważano, że cuda zdarzyły się tylko przypadkowo, lub bano się panicznie tych, którzy ich dokonywali. Ich obecność była zawsze nie na rękę tym, którzy sprawowali władzę. Np. w Angoli w 2 połowie XX wieku żył przez wiele lat człowiek, któremu wycięto serce z nadzieją, że już nigdy nie uczyni żadnego cudu. Potem nawet rozsiekano go w sfingowanym wypadku za pomocą sprzętu rolniczego, a on i tak się pozbierał i nauczał dalej. Wiadomości o tym skrzętnie ukrywano, choć na jego ciele były widoczne wszystkie ślady odniesionych obrażeń i wcześniejszej operacji. Poza tym, oba "wypadki" zdarzyły mu się na zlecenie hierarchów kościoła katolickiego.

Podobne informacje o cudownym panowaniu woli nad ciałem docierały z Rosji, gdzie działała awna sekta chłystków, do której należał Rasputin (przez wiele lat usiłowano go otruć, zastrzelić, zasztyletować i... nic).

Cuda, by się dobrze sprzedawały, powinny mieć wymiar materialny. Ale większość z nich zachodzi na płaszczyznach, których zazwyczaj nie dostrzegamy. Często widzimy efekty, ale nie przypisujemy ich cudom.

Często za cuda uchodził zwykłe zjawiska. Wielka Mistrzyni w Hongkongu uczyniła cud: nauczyła swych uczniów zaprawiać śliwki w słoje. To dla nich dowód jej boskości.

Dla nas to tylko dowód wiedzy technologicznej, której w południowych Chinach brak. My potrzebujemy czegoś bardziej niezwykłego. Wielu chrześcijan podziwia świętych, którzy np. spowodowali uzdrowienie kogoś za cenę wzięcia na siebie jego cierpień. Ci, według nich, na pewno cieszą się specjalną łaską u Boga. A buddyści dobrze wiedzą, ¿e to nie cud, tylko zwykła medytacja wymiany.

Cud nie jest sprzeczny z rzeczywistości, tylko z tym, co wiemy o rzeczywistości.

No właśnie....

Cud to uruchomienie mechanizmu sprawczego, z którego nie zdajemy sobie sprawy.

A może jednak, choć częściowo zdajemy?

Kiedy nam wychodzi pierwsza afirmacja lub modlitwa, wtedy czujemy, że dokona się cud. Przecie¿ nie uczyniliśmy niczego, by się stało, a stało się! I to jak najlepiej dla nas.

Po pewnym czasie tego typu cuda stają się normalności. A podświadomość domaga się cudów bardziej ewidentnych, zamiast cieszyć się, że to nadal działa.

Podejście do cudów zmienia się, gdy się przyzwyczajamy. Ale tu i ówdzie budzi podejrzenia.

Z Afryki do Watykanu kilkanaście lat temu trafił biskup, który czynił cuda uzdrawiania. Usunięto go, by nie demoralizował wiernych. Wcześniej Watykan szykanował Ojca Pio.

Realne cuda nie mile widziane. Co innego bajeczki o matce boskiej, która własnoręcznie rzucała granatami w ruskich, o latającym domu Matki Boskiej, czy o rozmnożeniu chleba i ryb. Cud chodzenia po wodzie już nie wygląda tak cudownie, kiedy samemu się spróbuje to wykonać. A jeszcze mniej, kiedy przespacerujecie się bosymi nogami po ¿arze z ogniska, lub zastygającej lawie (ok. 800 st. C). Hm, wtedy jednak według apologetów cudów, to nie cud, tylko szatańska sztuczka.

Jezus mógł dokonywać cudów mocą Boga, a kto inny tylko mocą szatana? Co do świętych, to muszą być latami weryfikowani przez specjalną komisję z Watykanu.

Teraz już wszystko jest jasne. To właśnie, dlatego tak rzadko wspomina się o realnych cudach, a częściej opowiada bajki. Bajki wydają się bezpieczniejsze i na pewno nie budzą kontrowersji (z wyjątkiem tej o Harry Potterze!). Wiadomo, taka jest konwencja bajki.

Negatywne nastawienie kościołów do cudów sprawia, że ludzie się nimi nie chwalą. nie tyle skromni, ile boją się prześladowań (ileż to razy osoba mówiąca np. o skutkach zabiegów uzdrawiających, czy o spełnionych przepowiedniach, słyszy: "I tak powinni cię spalić na stosie"?).

Cuda spełniają się z tego samego powodu, o którym uczył Jezus. Wynikają z wiary. A wiara może być słaba, lub mocna.

To, w co wierzymy, spełnia się w naszym życiu - uczy Huna. Podobne stanowisko zajmuje wiele szkół buddyjskich, jogicznych, oraz ezoteryczne chrześcijaństwo. Huna dodatkowo zwraca uwagę, że to, czego sobie życzymy, spełnia się, jeśli zgadza się z tym podświadomość, lub jeśli się to podświadomości wydaje ciekawe, podniecające, czy w inny sposób atrakcyjne.

Co z tego wynika?

A to, że możemy sobie życzyć, czy chcieć, a nic nam nie wyjdzie, dopóki nie przekonamy podświadomości. I podobnie możemy sobie czegoś nie życzyć, a to się nadal dzieje. Bo... jest podniecające, choć niemoralne, czy godne potępienia.

Aby nasze życzenia zaczęły się spełniać, nie potrzebujemy wstawiennictwa sił boskich, ani piekielnych. Wystarczy przekonać podświadomość, że to, czego chcemy, jest bardzo ważne. Podświadomość często przekonuje się o tym sama w wyniku ciekawych - emocjonujących doświadczeń.

Człowiek, który lekko zachorował, nie docenia powrotu do zdrowia na tyle, by uruchomić proces cudownego uzdrawiania. Natomiast ktoś, dla kogo choroba jest szokiem i kto widzi, że ma w życiu do zrobienia coś o wiele ważniejszego, niż cierpieć z powodu choroby, w tajemniczy sposób uruchamia uzdrawiające wewnętrzne siły. Podobnie wielkie nieszczęście czasami uruchamia takie pokłady wiary i nadziei, że pewnym ludziom z dnia na dzień udaje się odmienić swój nędzny los. Ale udaje się tylko tym, którzy nie są przyzwyczajeni do życia w nędzy. Inni muszą na to samo pracować latami!

W przypadku cudownego uzdrowienia cała tajemnica polega na podjęciu decyzji, że "powrót do zdrowia jest dla mnie bardzo ważny, a samo zdrowie niezwykle cenne!" To, czy cudowne uzdrowienie nastąpi w wyniku modlitwy, afirmacji, czy też niespodziewanie, lub po wizycie u uzdrowiciela, nie ma większego znaczenia. Liczy się decyzja, którą akceptuje podświadomość. Ona może uważać, że za uzdrowienie trzeba zapłacić lub odpokutować, więc czeka z uzdrowieniem, aż te warunki zostaną spełnione. I gdy wszystko jest załatwione zgodnie z jej wymaganiami, nagle doprowadza do cudownego uzdrowienia.

Czasami jest to tak proste, a czasami wymaga intensywnej i długiej pracy, by przekonać podświadomość, że nie trzeba dalej cierpieć, że warto żyć lepiej.

Cudowne uzdrowienia zachodzą często gwałtownie, gdyż podświadomość zwraca się w dogodnym dla niej momencie o wsparcie do nadświadomości, a ta z kolei uruchamia procesy, o jakich naukowcom się nie śniło. To samo dzieje się, gdy życzymy sobie czegokolwiek innego. Ale tak się dzieje tylko wtedy, gdy czujemy się godni i gdy nasze życzenia nie stoją w konflikcie z interesem naszym, czy kogokolwiek innego.

Życzeniem sprzecznym z naszymi żywotnymi interesami może być pragnienie łatwiejszego dostępu do narkotyków, alkoholu, czy uruchomienia innych sposobów przyjemnego szkodzenia sobie. Wówczas nadświadomość nie włącza się w proces kreacji, a nawet do pewnego czasu przeszkadza w niej. Jednak nasze nierozsądne życzenie może się spełnić, jeśli bardzo chcemy (mimo ostrzeżeń) i jeśli uda się przekonać podświadomość, że warto się w to bawić.

To, dlatego, że podświadomość ma zaprogramowane błędne wzorce, praca nas męczy, bo jej nie lubimy, ale bawić się możemy do upadłego, bo nam to sprawia przyjemność. W takich wypadkach nasze życzenia spełnia podświadomość.

Podświadomość spełnia wszystkie nasze życzenia, które wydają jej się ważne. Jej podstawowe prawo, jakim się kieruje, to: "więcej przyjemności i mniej nieprzyjemności. Więcej nagród, mniej kar!"

To, dlatego należy się nauczyć przekonywać ją w taki sposób, by chciała się zaangażować. Jeśli będzie wiedziała, że z pracy ma same przyjemności i korzyści, wówczas się zaangażuje w pracę bez opamiętania! Wystarczy uwierzyć, że można doskonale zarabiać świetnie się przy tym bawiąc. No i poczuć się z tym całkowicie w porządku!

Jeśli z kolei przekonamy podświadomość, że warto cierpieć, to będziemy cierpieć aż do obłędu, lub śmierci.

To wydaje się proste i jasne, jednak w praktyce obserwujemy, że to, co nam się wydaje miłe, przyjemne, podniecające i godne pożądania, wcale się nie spełnia!

A to, dlaczego?

Otóż świadomie często zakładamy coś, co jest sprzeczne z podświadomymi przekonaniami. Wydaje nam się np., że świetnie by było mieć przy sobie kogoś ładnego, miłego, odjazdowego itp., ale w tej rachubie nie uwzględniamy naszych wcześniejszych doświadczeń, które powodują, że podświadomość buntuje się i wprowadza dywersję do naszych planów. Może byliśmy karani za przyjemność, więc by uniknąć kolejnych kar, nie pozwoli nam na to, żeby nam teraz było przyjemnie i zgodzi się tylko na kogoś, kto nam zapewni byle, jakie towarzystwo. A może została wcześniej przekonana, że nie ma ideałów, wc zrobi wszystko, żeby nam się nie udało spotkać kogoś, kto odpowiada nam pod każdym względem? A może po prostu boi się, że nie wiedziałaby, co się z taką osobą robi i czuła się przy niej zupełnie nieatrakcyjna i pozbawiona zalet? Co innego przy jakiejś ofermie, przy której można błyszczeć bez końca!

Często spotykałem kobiety, które czuły, że potrzebują dużo seksu. Przecież w "tym" wieku, to normalne. Chciały tego seksu, ale bez partnera, gdyż czuły zagrożenie ze strony mężczyzn i obrzydzenie do kobiet. Jak z tego wybrnęły?

Tak, jak im na to pozwoliła podświadomość: "uprawiały" seks bezpieczny przyciągając sobie kochanków ze świata astralnego. Często kończyło się to opętaniem.

Hm, mężczyznom podobno jest łatwiej - im do "szczęścia" wystarczy pooglądać filmy lub obrazki.

Jeśli osoby, których podświadomość w ten sposób funkcjonuje, czują się bezpiecznie zaspokajając swe potrzeby tylko w taki sposób, wówczas trudno im będzie przekonać podświadomość do stworzenia związku w rzeczywistości.

Podobnie kreacja funkcjonuje w każdej innej dziedzinie. Jednak najsilniejsze emocje i pomieszanie pojęć są związane z seksem i pieniędzmi. To, dlatego w tych dziedzinach kreacja wychodzi z większymi oporami.

Afirmacje przeciwne systemowi wartości (przeciwne twoim przekonaniom) nie spełnią się, choćby były ułożone jak najbardziej precyzyjnie. By one zadziałały, najpierw trzeba zmienić system wartości (własne przekonania). A nie jest on czymś dla nas najcenniejszym nawet, gdy wyznajemy zasadę "Bóg, honor i ojczyzna".

Trzymanie się starych, utartych poglądów na temat siebie i świata wydaje się dużo ł...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin