Stanisław Witkiewicz - Szewcy.pdf

(399 KB) Pobierz
416289998 UNPDF
Na podstawie: Stanisław Ignacy Witkiewicz (-), W ma-
łym dworku, Szewcy, wstepem opatrzył Lech Sokół, Państwowy
Instytut Wydawniczy, Warszawa 
Wersja lektury on-line dostępna jest na stronie wolnelektury.pl .
Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się
w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wy-
korzystywać, publikować i rozpowszechniać.
STANISŁAW WITKIEWICZ
Szewcy
wce Sew Szw
• Sajetan Tempe — majster szewski; rzadka bródka „dzika” i wąsy. Blondyn
siwiejący. Ubrany w normalny strój szewski z fartuchem. Około  lat.
• Czeladnicy: I (Józek) i II (Jędrek). Bardzo przystojne, morowe, młode szewskie
chłopy. Ubrane w normalne szewskie stroje z fartuchami. Lat około .
• Księżna Irina Wsiewołodowna Zbereźnicka-Podberezka — bardzo piękna sza-
tynka, niezwykle miła i ponętna. Lat –.
• Prokurator Robert Scurvy — twarz szeroka, zrobiona jakby z czerwonego sal-
cesonu, w którym tkwią inkrustowane, błękitne jak guziki od majtek oczy.
Szczęki szerokie — pogryzłyby na proszek (zdawałoby się) kawałek granitu.
Strój żakietowy, melonik. Laska ze złotą gałką ( ¹). Biały halsztuk²
zawinięty i ogromna w nim perła.
• Lokaj Księżnej, Fierdusieńko — zrobiony trochę na manekina. Strój czer-
wony, ze złotym szamerowaniem³. Czerwona króciutka pelerynka. Kapelusz
stosowany.
• Hiper-Robociarz — ubrany w bluzę i kaszkiet⁴. Ogolony, szerokie szczęki.
W ręku kolosalny, miedziany termos.
• Dwóch dygnitarzy — towarzysz Abramowski i towarzysz X. Wspaniale ubrani
cywile, wysokiej inteligencji i w ogóle pierwszej marki. X ogolony — ABRA-
MOWSKI z brodą i wąsami.
• Józef Tempe — syn Sajetana, lat .
• Chłopi — stary chłop, młody chłop i dziwka. Stroje krakowskie.
• Strażniczka — młoda ładna dziewczynka. Fartuszek na mundurku.
¹ (.) — bardzo niemodny.
² z (z niem. : szyja; c : chusta) — rodzaj chusty ozdobnie wiązanej na szyi, element
eleganckiego ubioru męskiego w XVIII i XIX w.
³ zewe — a. szamerunek; ozdoba ubrań, szczególnie dawnych mundurów, wykonana z pa-
smanterii (taśm, sznurów itp.) naszytej wymyślnie na materiale.
ze (z . cee ) — męskie nakrycie głowy z daszkiem z przodu i zaokrąglonym denkiem.
416289998.001.png
 
• Chochoł — z ee Wyspiańskiego.
• Strażnik — normalny byczy chłopak, mundur zielony.
• Gnębon Puczymorda i Dziarscy chłopcy
Szewcy
AKT PIERWSZY
Sce zew wz zew e y we ycze zy
ewee zeze e ew zey wwe
cy ze z wy ee w e wyce
ce zew y c e e w e z
z ecz zczye z ezczy e wy w
y c wyc y wy Se w w zecy c
ew w c zy wzce e c cw czy
cz we cze zez y ye yczyc
c e e y
Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy. Hej! Hej! Kuj podeszwy! Kuj po- Słowo, Praca, Robotnik
deszwy! Skręcaj twardą skórę, łam sobie palce! A, do diabła — nie będziemy gadać
niepotrzebnych rzeczy! Książęce buciki! Tylko ja, wieczny tułacz, tym się tułający, że
do miejsca zawsze przykuty. Hej! Kuj podeszwy dla tych ścierw! Nie będziemy gadać
niepotrzebnych rzeczy — nie!
zeyw
Czy wy byście mieli odwagę zabić ją?
ze zee ezwy e ce
Dawniej tak — teraz nie! Hej!
yw e
Nie mówcie tak ciągle „hej”, bo mnie to drażni.
Mnie gorzej drażni, że buty dla nich robię. Ja, który mógłbym być prezydentem,
królem tłumu — choć chwilę, choć jedną małą chwilkę. Lampiony, girlandy i słowa
wokół lampionów, głów, a ja, nędzny, brudny wszarz ze słońcem w piersi, błyszczącym
jak tarcza złota Heliodora, jak sto Aldebaranów⁵ i Weg⁶ — ja nie umiałem mówić.
Hej!
yw e
Czemu nie umiecie?
Nie dali. Hej! Bali się.
Jeszcze raz powiecie „hej”, a pójdem sobie od roboty precz. Nie macie pojęcia,
jak mnie to drażni. A propos: a kto to Heliodor?
Jakasi fikcyjna będzie postać — a może mój wymysł — już nie wiem nic. I tak
bez końca. Jedna chwila… Nie wierzę już w żadną rewolucję. Samo słowo wstrętne Robak, Błoto
jest jak karaluch abo i prusak czy wesz. Bo wszystko obraca się przeciw nam. Nawóz
jesteśmy, jako ci dawni królowie i inteligencja w stosunku do totemowego klanu —
nawóz!
Pozycja społeczna,
Rewolucja, Morderstwo
e — gwiazda podwójna (składają się na nią czerwony olbrzym i karzeł); najjaśniejszy obiekt
gwiazdozbioru Byka i czternasty co do jasności na niebie.
e — najjaśniejsza gwiazda w gwiazdozbiorze Lutni, piąta co do jasności gwiazda nieba.
Szewcy
Kona ona ludzkość pod gniotem cielska gnijącego, złośliwego nowotwora kapitału,
na którym, nikiej putryfakcyjne⁷ owe bąble, faszystowskie rządy powstają i pęka-
ją, puszczając smrodliwe gazy zagnitej w sobie, w sosie własnym, bezosobowej ciżby
ludzkiej. Już nic gadać nie trzeba. Wszystko je wygadane do cna. Czekać trzeba, aż
się zrobi i robić, ile kto może. Czy nie jesteśmy ludzie? Może ludzie to tylko oni
— a my tylko bydlęce ścierwa, z takimi wicie, Panie Święty, epifenomenami⁸, by
się jeszcze gorzej męczyć i na ich uciechę skowytać. Hej! Hej! w e w c
A oni myślą tak na pewno, brzuchacze zacygarzone, ociekające takim śliskim
koktejlem z ichniej rozkoszy i naszej smrodliwej, beznadziejnej w swej męce. Hej!
Hej!
Takeście to mądrze rzekli, że nawet to wstrętne „hej” mnie nie raziło. Przebaczy-
łem wam. Ale więcej tego nie róbcie — niech was ręka Boska broni.
e zwcc w
A to jest najgorsze, że praca nigdy nie ustanie, bo się nie cofnie ta, psiamać, Praca, Twórczość,
Pozycja społeczna
machina społeczna. Ta będzie tylko pociecha, że wszyscy jako jeden wstrętny mąż,
z zapamiętaniem nieprzytomnym orać będą, że nie będzie nawet takich próżniaków…
ye
Tych na naczelnych stanowiskach kontrolnych?
Toś ty to sobie też myślał, brachu? Hej! Ale jak tu porównać dwa mózgi? Nie po-
równać — choć i to trudno — ale zrównać. Otóż pracować będą tak samo — chodzi
o tę nieprzyjemność. Teraz jeszcze za dużo ajdy mają te dranie, bo jest twórczość
— hej! A i ja też mogę nowy fason wymyślić, chociaż to już nie to — nie. Nie to!
nie to!
cze
Biedny majster! Chce mu się, aby robota była równocześnie mechaniczna i że-
by duchem tę mechanikę wyosobliwiać, jak te dawne muzykanty i malarze swoje
wydzieliny, w unikaty osobowego przejawu. Czy ja mówię bez sensu?
Słowo
Nie — tylko obco. Ja to bardziej swojsko wypowiem. A może nie warto? z
e zcc w e Przykra pauza. Nikt mnie nie zachęca. Gadać jednak
będę, bo mi się tak chce, że wytrzymać nie zdolen jezdem, wicie. Przyjdzie dziś pewno Pozycja społeczna
tu księżna ze swoim prokuratorskim psem i gadać będzie też i wiercić nama otworki
w metafizycznych pępkach, jak to uni, ci pysni panowie nazywają w sobie te cukierki,
co u nas wrzodami swędzącymi są i zostaną. To się wyraża w sprzecznościach, których
nijak osiągnąć nie można — to są te rzeczy, ta sakra ich suka, ślachcickie odpadki, co
ycyy (. c : gnicie) — gnilny; powstały w wyniku procesów gnilnych.
eee (z gr. e : na, przy; coś zewnętrznego) — fenomen wtórny, współwystępujący ze zja-
wiskiem głównym, ale niemający na nie wpływu.
Szewcy
Dobrze, żeście nie rzekli „hej” — a to ubiłbym was. Nawóz bo nawóz, ale oni
dobrze żyli. Ichnie dziwki nie śmierdziały tak jak nasze, sturba ich suka malowana,
dziamdzia ich szać zaprzała! O Jezu!
Już wszystko tak zbrzydło na tym świecie, że więcej o niczym gadać nie warto. Obraz świata, Kondycja
ludzka, Robotnik,
Cierpienie
znam Kretschmera⁹ z wykładów tej tam intelektualnej lafiryndy Zahorskiej¹⁰, w na-
szej Wolnej Wszechnicy Robotniczej¹¹. Oj, wolna ona, wolna — raczej rozwolniona
jest ta nasza Wszechnica. Sami się częstują twardą wiedzą, a na nas to tę biegunkę
umysłową puszczają, aby nas jeszcze gorzej zatumanić, niż to chciały wszelkie reli-
gianty na usługach feudałów i ciężkiego się przemysłu wygłupiające. A wam mówię,
Jędrek, że to schizoidalna psychologia. Nie wszyscy są tacy. To rasa ginąca. Coraz
więcej jest na tym świecie pykników. Ma se radio, ma se stylo, ma se kino, ma se
daktylo, ma se brzucho i nieśmierdzące, niecieknące ucho, ma se syćko jak się patrzy
— czego mu trza? A sam w sobie jest ścierwo podłe, guano pogodne, przebrzydłe.
To je pyknik, wis? A taki niezadowolony ze siebie to ino mąt na świecie czyni, żeby
siebie przy tym przed sobą wywyższyć i siebie sobie pokazać lepszym niż naprawdę
jest — nie być, ino pokazać, i nie lepszym, ino takim fajniejszym, wyhyrniejszym.
Tak ci to wyhyrma przed sobą.
ze
A ja to sam nie wiem, jaki jestem: pyknik czy schizoid?
w w w y czy c e
Hej! Hej! Gadacie, a życie ucieka. Ja bym chciał ich dziwki deflorować¹², dewer- Słowo
Pozycja społeczna,
Rewolucja
gondować¹³, nimi się delektować, jus primae noctis¹⁴ nad nimi sprawować, w ich
pierzynach spać, ichnie żarcie żreć aż do twardego rzygu, a potem ichnim duchem
od zaświatów się zachłysnąć — ale nie podrabiać to, co oni, tylko lepsze stworzyć:
ece (–) — niem. psychiatra, prof. uniwersytetu w Marburgu (od )
i w Tybindze (od ); twórca teorii konstytucjonalnej (). Teoria ta zakłada istnienie trzech
typów fizycznych ludzi: atletycznego (osobnik muskularny), astenicznego (osobnik wątłej budowy)
i pyknicznego (osobnik skłonny do otyłości), którym odpowiadają dwa typy psychiczne: osobnikom
o budowie atletycznej i astenicznej odpowiada typ schizotymiczny, a osobnikom o budowie pyknicznej
typ cyklotymiczny.
¹⁰ Se (–) — pseudonim Pandora, historyczka i krytyczka sztuki (w tym kie-
runku odbyła studia w Krakowie, Budapeszcie, Berlinie i Paryżu), prozaiczka; docent Wolnej Wszech-
nicy Polskiej w Warszawie. Po wojnie w Londynie publicystka „Wiadomości” i współzałożycielka Sto-
warzyszenia Pisarzy Polskich (Polish Writers Association Ltd.).
¹¹ zecc cz — nazwa od: Wolnej Wszechnicy Polskiej, prywatnej szkoły wyż-
szej założonej w Warszawie po I wojnie światowej (właśc. przekształconej z Towarzystwa Kursów Na-
ukowych, który powstał z Uniwersytetu Latającego), z inicjatywy której prowadzone były publiczne
wykłady niedzielne (w ramach Collegium Publicum) oraz kursy dokształcające dla pracowników spo-
łeczno-oświatowych. Być może Witkacy nawiązuje też do nazwy Towarzystwa Uniwersytetu Robotni-
czego (TUR), działającej w l. – socjalistycznej organizacji oświatowo-kulturalnej.
¹² ew (z łac. e redukcja; : kwiat) — dosł. zrywać kwiat; pozbawiać dziewictwa.
¹³ ewew (. ee ) — sprowadzać na złą drogę, doprowadzać do rozpusty, deprawo-
wać.
¹⁴ e c (łac. e c : prawo pierwszej nocy) — przywilej dający panu feudalnemu
prawo do spędzenia nocy poślubnej i zdeflorowania żony swego poddanego. W średniowiecznej Euro-
pie znany był na obszarach Francji i Włoch i najczęściej funkcjonował jako rodzaj podatku, ponieważ
poddani wykupowali się panu z tego przywileju. Gdzieniegdzie dochodziło jednak do rodzaju transakcji
pozwalającej poddanemu, w zamian za odstąpienie swej żony na noc poślubną, upolować w pańskim
lesie jelenia. Stąd zapewne pochodzi zwyczaj określania zdradzanego męża mianem jelenia a. rogacza.
Szewcy
oni nazywają swymi metafizycznymi przeżyciami. Łechcą sobie nimi spasione brzu-
chy, a każdy taki łecht nasyconego bydlaka to nasz ból w kiszkach. Chciałem mówić,
wicie, i powiem: żyć i umrzeć, zacisnąć się w główkę od szpilki i rozprzestrzenić się
na cały świat; puszyć się i tarzać w prochu… we e e zw
w e Nic więcej nie powiem, bo mi się nagle pusto we łbie zrobiło, jak w stodole,
jak w gumnie.
Tak — nie bardzoście się wysilili na ten spicz przez s, p, i „cze”. Ja, wicie, Jędrek, Robotnik, Wiedza,
Nauka
Zgłoś jeśli naruszono regulamin