Agata Tuszyńska - Wiersze.pdf

(64 KB) Pobierz
(12869 \227 Notatnik)
12869
Agata Tuszyńska
Wiersze
i znowu list
i znowu list ci piszę na skrzypcowym stole smutku ogarkiem
ze słowa łódkę albo kamień
1981
dzieciństwo
wraca na biegunach w muzyce kołysania przedziwna jasność krasnoludkowa
leŜakowanie bajek wesela bucików mleczny smutek czas w kształcie laurki złotej
do pierwszego listu pisanego czerwoną kredką
1977
mój dom
tu po kątach w pajęczynach śpią gwiazdy nuty mruczą we włochatych dywanach u
sufitu drzemią anioły świtem bo we dnie grają w berka łyŜeczki srebrne kłębki
włóczki plotą głupstwa kolorowe w rondelkach gotują się wiersze tylko nocą kiedy
stosy snów układane mój dom jest bezsenny prośbą
o drugą parę rąk
1977
+++
posiwiała twoja ślubna suknia mamo skurczyła się i drŜy srebrną koronką posiniał
welon
uschły kropki z kołnierzyka i obie pończochy oślepły posiwiała
a ciągle w walcu się garbi z kusą falbanką w bucikach z chorym nosem na
potłuczonym lustrze na czarnej pajęczynie
październik 1978
mała siostra
mała siostra nad trzyliniowym zeszytem sylabizuje świat
kaŜdego dnia świeci słońce wilki mieszkają tylko w lasach tatuś zawsze będzie
kochał mamusię
mała siostra prawd z tornistra na pamięć się uczy i warkocz od nowa zaplata
nocą lalki spowiada przy świecy rozgrzesza je we śnie rano znowu smakują
cukierki
mała siostra buduje domy z klocków a kiedy rozpacz zakrywa ręką oczy
1979
bajka
złoty pantofelek pasował jak ulał na brzydką pasierbicę została księŜniczką
a Kopciuszek jak dotąd pielił cudze sny jakby nigdy nie przekroczył progu Ŝadnej
bajki
styczeń 1989
+++
siostra dotknęła nieba nie czułam bólu mówi zmieniając białą sukienkę z której
ptaki odeszły
luty 1982
masz gorączkę
matka bosa zejdzie z chmury słyszysz skrzyp furtki nienaoliwionej utoczyła
konfitur czerwonych słoik spieszy się zza łąki zamglonej
czujesz zapach jej fartucha święty widzisz oczy jej spod przymruŜonych gwiazd
Strona 1
12869
ślad jej kroków tak cichy jak dzień bez nadziei jak światła dogasająca łza
czujesz chłód gdy mozolną troską kompres czołu szykuje z niewidzialnych dłoni na
próŜno matko ucieczkę radzisz przed tym poŜarem mnie nie ochronisz
1986
+++
na górze o cudzie śpiewała ze studnią na klęczkach gadała z wiatrami czuwała ze
słońcem wstawała układała z pokorą łzy
gołębie słowem ostatnim karmiła cieniom stopy pobieliła bramy z głogu otworzyła
szeptu nauczyła las
mgłę z pól w kłębki zwijała łąki trawą wyszywała skrawek nieba uprawiała między
snami
ramiona ku ziemi wznosiła z wiatrakiem modliła się za świat
Kazimierz, kwiecień 1979
+++
w kubku juŜ długo codzienne mleko stygnie w lustrze juŜ dawno schną powszednie
łzy cisza jak niegdyś gra swoją melodię na jedną nutę ty
nikt juŜ nie mieszka w łupinie orzecha w której od nowa ścierasz kurze została
srebrna została pusta po podróŜy jak przed podróŜą
lecz nadal niebo na koperty tniesz i uczysz zaklęć rozmodlone płoty farbujesz
mgły rozdajesz sny na które nie masz juŜ ochoty
marzec 1980
II
+++
czy uratuję ćmę tłumacząc co to jest światło
1979
+++
zbladł mój cień tak za tobą włóczy się
bezwstydnie
październik 1981 r
+++
w kolebkach twego imienia Ŝyją piaskowe ziarenka najciszej tęsknią kobiety
przesypując milczenie z wczoraj odgadując milczenie jutra
lipiec 1977
+++
tylko dłoni twojej ścieŜki przeszłam wszystkie tych rozdroŜy dusze znam zadumę
korzeni bezradność krzyŜy gadatliwość stubarwnych szczelin zastygł wielki świat
po horyzont ostatniej wyspy pieszczotą uśpiony
zima 1981
+++
jadę do ciebie z wianuszkiem pokory którą winien mi jesteś
jadę z zielnikiem pełnym gwiazd które powypalały białe strony spokojnego świata
jadę z cierpkim plasterkiem snu który nie dany nam obojgu
jadę złoŜyć broń
chwila lata
słońcu pozwalam na wszystko pieją zgorszone koguty
1981
+++
kiedy tak leŜę bardzo blisko ziemi oddychającej rumiankiem kiedy tak leŜę
wysycha atrament
1982
+++
Strona 2
12869
przecieŜ sam umeblowałeś tę klatkę
zawiesiłeś tekturowe słonce uregulowałeś strumienie modlitwy
przecieŜ sam splotłeś mi włosy w węzeł
lato 1981
+++
niosę w rękach przegrany los i upieram się Ŝenie z tej loterii
wrzesień 1981
+++
nie pozwól dojrzewać łzom w nagle opustoszałym gnieździe zbyt szybko dorosną
1986
+++
tylko nieba nie będziemy dzielić nie szarp
jest twoje
jesień 1981
niedziela
niezmiennie martwa naturę niedzielna ze stołem ubranym w najlepszy obrus
płochliwą galaretką z winogron kawą gorzką jak milczenie
cierpliwy pejzaŜ pustynny z otwartym kraterem szampana piaszczystą łachą ciasta
odłamkiem księŜyca
taka trudna uczta czekania wśród śmiertelnych nieśmiertelników i chudnących
świec
wreszcie ktoś zapuka kiedy wszystko wystygło ach to znowu pomyłka litościwego
snu
1987
+++
a.
choćby to był sen tylko sen aŜ sen
jesień 1987
dorosły męŜczyzna portret zapamiętany
a.
jesteś taki blady jakbyś pisał wiersze a nie referat o bycie na uczony kongres
zmęczony jakbyś chodził po Ŝywym lesie innym niŜ ze słów
powaŜny jak po rozmowie z Kantem kiedy zabrakło koniaku
milczący jak wtedy gdy spóźniam się na ostatni tramwaj
czyŜbyś bał się burzy ?
masz kolorowe pastylki więc po co ci gwiazdy masz kanarka więc po co ci czułość
albo ja sypiasz więc marzenia jak w automatycznej pralce
tak elegancko nosisz swój dobrze skrojony los
czasem podróŜ lecz nigdy do kresu
koncert tylko wtedy gdy grasz pierwsze skrzypce zaproszenie jedynie z powrotnym
biletem
wiesz wszystko a nie potrafisz stracić głowy
zbudowałeś dom a nie masz miejsca na tęsknotę
jesteś duŜy a nie umiesz dorosnąć do tego chudego chłopca z fotografii
czyŜbyś bał się burzy ?
sierpień 1987
+++
to tylko ziemia nieba chodźmy dalej
listopad 1987
Strona 3
12869
dialog
jestem głodna
jesteś łakoma grudzień 1987
odpowiedź
„Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu” mówisz mi jak poeta który dostał Nobla
gdybym mogła być filiŜanką w codziennej niełasce twoich rąk...
październik 1987
+++
gdzie mieszkasz ?
w wynajętym spokoju
+++
tak duŜo pracujesz tyle liter tyle słów sadzisz siejesz zbierasz rosną twoje
łąki ogrody lasy a ja nie poznałabym śladu twojej ręki na papierowej ziemi nie
wiem jakbyś napisał – kochanie
zima 1987
zmierzch
dogasają ćmy śmiertelne kuzynki motyli bohaterki nierymowanych wierszy i
wzruszenia ramion
listopad 1987
III
równina
chleb smutnieje z szarości na szarość
słowa odchodzą rdzewieją liście
ptak w celi zegara odzywa się coraz ciszej
anioł twardnieje w posąg muszla w historię
sny jak grzechy pospiesznie dopisywane do rachunku obcą ręką
wiersz ciągle otwarty na pustej stronie
co dalej ?
co dalej kiedy lizaki juŜ połamane a obrączki wciąŜ zbyt duŜe setki łąk
pościelone ale Ŝadne do końca łóŜko co dalej kiedy ubrania seryjne nie pasują a
na krawca ciągle jeszcze nie starcza ksiąŜki juŜ przeczytane a zapisany jeden
16kartkowy zeszyt co dalej kiedy setki słów wyszeptane a nie wykrzyczano
Ŝadnego
gwiazdy juŜ z nieba zebrane w pęczki powiązane w piwnicach ukryte a ciągle
jeszcze patrzy się w niebo co dalej kiedy na patykach nie trzymają się sztandary
sierpień 1987
brulion
Strona 4
12869
to tylko tak na brudno Panie BoŜe daruj kleksy na powitanie niezręczne litery
dziecinne Ŝale głową tłukące o ścianę dwóje za bunt i maniery
wybacz pomyłki w rachunkach sumienia niedorzeczne tęsknoty nadgodziny lenistwa
oblany egzamin z wiary krótki wzrok krótką pamięć brak cnoty
juŜ będę pilna w radości staranna w czułości uwaŜna nawet we śnie będę trenować
dobroć na długie dystanse i jazdę figurową po niebie
zwolnij mnie z kąta juŜ się nie będę dziwić nie w porę nie wyrwę się z głupim
pytaniem przy świątecznym stole
zgódź się na wagary z rozpaczy zgódź się na poprawkę z miłości zgódź się na
zastępstwo w grzechach weź mnie znowu do szkoły pozwól przepisać Ŝycie z
brulionu pozwól powtórzyć chociaŜ jeden błąd
sierpień 1987
inaczej
i jest jak było place sprzątnięto psy uciszono bramy zamknięto za oknami rynnami
w przeszłość spływa świat
i jest jak było słowa uśpiono drzewa podcięto wody spiętrzono między łzami
drogami w przeszłość spływa świat
i jest jak było pod sztandarami pod pomnikami i nad dołami za gwiazdami nocami
w przeszłość spływa świat
1981
wieczór autorski
pani Marii Kuncewiczowej
stara pani krucha figurka w sennej aureoli wysłuŜonego czasu częstuje sobą
jest juŜ daleko dalej niŜ słowa którymi cierpliwie dzielić się pozwala
zmęczona stanem łaski usiadła na chwilę na rozstajach dróg nieme ślady losu
waŜąc
jeszcze się waha
ostatni obraz ze smugą zmęczenia łagodnym słońcem struŜką autografu
zamazuje się niknie
ona juŜ nie słyszy juŜ nie pamięta
juŜ wie
lipiec 1986 Kazimierz
aniele stróŜu mój...
jesteś zmęczony aniele stróŜu zaśnij zejdźmy z tej karuzeli patrz roztkliwiły
się nawet osty tą okruszyną nadziei
odpocznij przecieŜ to musi boleć dźwigać skrzydła tak długo zamknij oczy teraz
ja będę aniołem twoim i sługą
juŜ dosyć dni osłaniałeś swoją cierpliwą troską wytęskniłeś się ze mną po uszy
zasłuchaną w orkiestrę boską
juŜ dosyć się nanosiłeś moich smutków rozpaczy lęków chroniłeś leczyłeś czuwałeś
dalej mogę juŜ iść po ciemku
teraz tobie trzeba opieki ciepłych kapci lipowej herbaty dobrej wróŜby sytego
postoju zanim ruszysz w dalekie zaświaty
przecieŜ serce mamy wspólnie chore ziemska bajka nieuchronnie mija nie opuszczę
cię mój cieniu święty tak nieprzyzwoicie niczyja
sierpień 1987
urodziny Julii
babuniu, Ŝyj nam sto lat to tyle nie Ŝyję ? martwi się wygniatając piernikowe
ciasto poprawia czepek patrząc długo w pajęczynę kropi gors waleriana jak na bal
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin