Jaka jest rola Boga.docx

(34 KB) Pobierz

Jaka jest rola Boga?


Mówi się, że Bóg jest surowy, że karze nas cierpieniami, wystawia na ciężkie próby i za wszelkie niepowodzenia w naszym życiu obwiniamy właśnie Boga. Powszechne jest przekonanie, że za wszystko, co nas w życiu spotyka, odpowiedzialny jest właśnie Bóg, a my wobec jego woli jesteśmy bezradni, pokornie godzimy się więc na wszelkie cierpienia, które rzekomo dla nas przygotował. Często spogląda się na Boga, jak na łaskawcę, który albo ześle na nas karę, albo dzięki naszym modłom się nad nami zlituje.

W tym wyobrażeniu za dużą odpowiedzialność przypisuje się Bogu, natomiast biorąc pod uwagę wiarę w brak reinkarnacji, trudno jest sobie wyobrazić inny obraz Boga. Bóg tworząc człowieka dał mu wolną wole i pozwolił by to on sam kreował swoją rzeczywistość. Choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, to właśnie my (nasz umysł) kreujemy sobie wszystko to, co nas w życiu spotyka.

Ludzka psychika podzielona jest na trzy jaźnie:
Świadomość - której przypisuje się cały ludzki umysł. Pozostałe dwie jaźnie przyporządkowuje się właśnie woli Boga.

Podświadomość - jest również częścią naszej jaźni, z którą najczęściej mamy bardzo słaby kontakt, mimo to, to właśnie ona jest odpowiedzialna za cały los, jaki nas spotyka. W życiu spotyka nas wszystko to, co jest wyobrażeniem o życiu, w naszej podświadomości a wszystkie te wyobrażenia, podświadomość wyrabia sobie, pilnie obserwując decyzje, myśli i poczynania naszej świadomości. Tak więc, to nasz umysł świadomy, wpływa na wyobrażenia naszej podświadomości. Natomiast często nie zdajemy sobie sprawy, w jaki sposób to się odbywa i dlatego za wszystkie nieszczęścia materializujące się w naszym życiu, obwiniamy właśnie Boga nie zdając sobie sprawy, że to jest tak naprawdę nasza własna wola.

Nadświadomość - jest jaźnią łączącą nas z Bogiem, jednakże kontakt ten odbywa się za pośrednictwem naszej podświadomości. Kontakt z Bogiem i wszystko to, co tak naprawdę przygotował dla nas Bóg, możemy mieć wówczas, gdy uwolnimy się od wszelkich wyobrażeń i programów, które przechowuje nasza podświadomość, przekonamy ją o istnieniu naszej nadświadomości (czyli naszej doskonałości) i zachęcimy do tego, aby wyobrażenia o nas i naszym życiu czerpała właśnie z niej.

Tak więc nie za wszystko, co nas w życiu spotyka należy winić Boga. W zasadzie Boga nie należy za nic winić, gdyż ma On dla nas i daje nam jedynie to, co jest dla nas dobre i tylko wtedy, kiedy jesteśmy gotowi to przyjąć.

Dlaczego więc sami kreujemy sobie tyle nieszczęść?
Zapytaj siebie, jak postrzegasz świat i swoje życie na nim i czy w ogóle dopuszczasz taką możliwość, aby mieć pełny wpływ na swoje życie i czy dopuszczasz taką możliwość by to boska wola, czyli wszystko to co dla ciebie najwspanialsze materializowało się w twoim życiu. Pomyśl czy nie ma na świecie ludzi szczęśliwych, którzy w lekki i naturalny sposób osiągają i przejawiają to, o czym ty tak bardzo marzysz a co jest ci tak trudno osiągnąć? Czym się więc od nich różnisz? Czy może jednak sam nie dopuszczasz do siebie takiej myśli, by poczuć w sobie pełne prawo do tego, czego sam chciałbyś dla siebie. By to wszystko osiągnąć wystarczy przekonać o tym swoją podświadomość. Problem jednak w tym, że ona niechętnie daje się przekonać do czegoś nowego, co jest sprzeczne z jej dotychczasowymi wyobrażeniami. Pomyśl ile energii, czasu i wysiłku wkładałeś w swoje dotychczasowe wyobrażenia i czy w takich wyobrażeniach o świecie, jakie podtrzymujesz do tej pory, mieści się twoje szczęście, czy w świecie, jaki podtrzymujesz w swojej wyobraźni da się urzeczywistnić wszystkie twoje plany i marzenia? Tak więc byś mógł je zrealizować najpierw musisz zmienić wyobrażenie o świecie w jakim "los zgotował ci życie". Potem potrzebne jest podniesienie swojej samooceny i postawienie sobie celów niekolidujących z życiem innych osób. Do tego wszystkiego możesz przekonać swoją podświadomość systematycznie praktykując i przekonując ją o pozytywnych wartościach życia i świata, o swoich ukrytych talentach i nieograniczonych zdolnościach, które możesz praktycznie zastosować w życiu, o tym, że zawsze są dobre rozwiązania każdego problemu i ty możesz je znaleźć. Na początek należy przestać narzekać i marudzić.

Wydaje się to trudne i niemożliwe?
Sprawdź!
Nie masz na co czekać.
Zacznij już teraz!!

Bezwarunkowa miłość


Kiedy szukasz swojej własnej specyficznej drogi kontaktowania się z otaczającym Cię światem, kocham Cię takim, jaki jesteś. Szanuję Twoje decyzje dotyczące sposobu, w jaki chcesz zdobywać naukę tego życia.

Wiem, że ważne jest to, abyś była dokładnie takim człowiekiem, jakim sama chcesz być. Nie takim, jakim życzyłbym sobie ja lub ktokolwiek inny. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wiem co dla Ciebie jest najlepsze, chociaż nieraz wydaje mi się, że wiem. Nie byłem przecież tam, gdzie byłaś Ty.

Ponadto nie widziałem życia z tej perspektywy, co Ty. Nie wiem jakie wybrałaś sobie zadanie do spełnienia, jak i z kim chciałabyś je rozwiązać i jaki założyłaś sobie na to przedział czasu. Nigdy nie patrzyłem Twoimi oczami, więc jak mogę wiedzieć czego potrzebujesz ?

Nie próbuję oceniać Twoich czynów ani myślą ani słowem. Idź przez życie na swój własny sposób! Rzeczy, o których mówisz lub które robisz, nie uważam za błędne lub mylne. Wiem, że jest wiele możliwości doświadczania i pojmowania różnorakich aspektów naszego świata.

W każdej dowolnej chwili potrafię zaakceptować bez zastrzeżeń każdą z Twoich decyzji. W żadnym razie nie oceniam, gdyż jeśli odmówiłbym Tobie prawa do własnego rozwoju, odmówiłbym tym samym również sobie, jak i wszystkim innym. A tym, którzy wybierają inną, aniżeli ja, drogę życiową, na której nie skupiłbym raczej swoich własnych sił i energii, nie odmówię nigdy miłości. Otrzymałem ją bowiem od Boga, abym obdarowywał nią wszelkie stworzenie. Tak jak ja kocham Ciebie, tak i ja będę kochany. To, co posieję, to też będę zbierał.

Udzielam Ci uniwersalnego prawa do wolnego wyboru do wędrowania Twoją własną ścieżką oraz do odpoczywania w zależności od tego, co jest dla Ciebie w danej chwili właściwe. Nie pozwolę sobie na żaden osąd tego, czy Twoje kroki są małe czy duże, lekkie czy ciężkie, pod górę czy z góry. Byłby to tylko mój własny punkt widzenia. A zdarzyć mogłoby się, że widząc Ciebie bezczynnym, oceniałbym to jako pozbawione jakiejkolwiek wartości. Natomiast mogłoby się okazać, że w ten sposób byłabyś dla świata balsamem błogosławionym przez Boże światło. Nie zawsze jestem w stanie dostrzec przecież wyższy Boski porządek.

Wybór własnej drogi rozwoju jest niezaprzeczalnym prawem każdego strumienia życia. Kochaj całkowicie to prawo i stanów o własnej przyszłości. Z pokorą chylę czoło przed rozpoznaniem, iż to, co dla mnie uważam za najlepsze, wcale nie musi być prawidłowym dla Ciebie.

Wiem, że jesteś tak samo prowadzona, jak i ja, oraz że idziesz przez życie z wewnętrznym napędem, który pozwala Ci rozpoznawać własną ścieżkę. Wiem, że to zróżnicowanie ras, religii, obyczajów, narodowości i systemów wierzeń w naszym świecie obdarowuje nas ogromnym bogactwem oraz pozwala nam wynosić z tej różnorodności wiele korzyści i nauki. Wiem również, iż każdy uczy się na swój własny sposób miłości i mądrości do tej złożonej całości. Wiem, że gdzieś coś może zostać zrobione tylko w jeden sposób, potrzeba tam tylko jednego człowieka.

Chcę Cię kochać nie tylko wtedy, gdy zachowujesz się zgodnie z moim wyobrażeniem i gdy wierzysz w te same rzeczy, co i ja. Pojmuję, że jesteś w rzeczywistości moją siostrą, również wtedy, gdy urodziłaś się w innym miejscu i gdy wierzysz w innego Boga niż ja.

Miłość, którą czuję, odnosi się do całego Bożego Świata. Wiem, że każda żyjąca istota jest częścią Boga. Głęboko w moim wnętrzu otaczam miłością każdego człowieka, każde zwierzę, każde drzewo, każdy kwiatek, każdego ptaka, każdą rzekę i każdy ocean, jak również wszelkie inne stworzenie tego świata. Swoje życie poświęcam służbie miłości i staram się być przy tym najlepszym „ ja”, bo takim tylko mogę być.

W pięknie BEZWARUNKOWEJ MIŁOŚCI coraz lepiej rozumiem doskonałość Boskiej prawdy i staję się tym samym coraz szczęśliwszy.

Sandy StevensonJaki to duch?



Intuicja? Podświadomość? Wpływy astralne?

Wiele osób ma trudności w ocenieniu, czy to co czują i słyszą wewnątrz siebie, jest prawdziwe, i skąd pochodzą owe odczucia i głosy.
Generalnie można powiedzieć, że są trzy źródła tego, co pojawia się w umyśle:
1. Podświadomość
2. Wyższe ja (Duch Św.) - intuicja
3. Wpływy astralne.

Odróżnianie ich może na początek okazać się dość trudne.
Wykonywanie praktyki channelingu lub kontaktu z pomocnikami duchowymi przy słabej świadomości rozróżniającej może okazać się niebezpieczne. Może doprowadzić do silnej nerwicy natręctw lub do opętania.
Świadomość rozróżniająca to świadomość źródeł informacji. Chrześcijanie nazywają ją darem rozpoznawania duchów i zaliczają do darów Ducha Św. Stąd wniosek, że nie bardzo daje się ją rozwinąć przez różne ćwiczenia. Ona przychodzi w odpowiedzi na miłość i zaufanie do Boga.

A jak jest z nastawieniem do Boga u ludzi zajmujących się channelingiem, pismem automatycznym, spirytyzmem czy mediumizmem - lepiej nie mówić!
Zaniepokoił mnie kiedyś list od mojej znajomej. Zauważyłem bowiem, że popełniła błędy, które mogłyby na dłuższą metę przynieść niekorzystne dla niej zmiany. A błędy te przez wielu ludzi są uznawane za wielkie osiągnięcia na duchowej ścieżce i z przejęciem opisywane w prasie ezoterycznej. Pamiętamy, jak wielką furorę zrobiła książka "Sai Baba mówi do Zachodu" pisana pismem automatycznym i uznana przez guru za autentyk! Podążając "za ciosem", wydano kolejne dzieła spisane w ten sam sposób, ale... nie uznane przez guru! O tym jednak nikt już nie wspominał. Wiadomo - liczy się kasa!

Wróćmy do mojej znajomej.
Pierwsza moja wątpliwość dotyczyła relacji owej osoby z Bogiem.
Otóż poinformowała mnie, że nauczyła się kontaktowania z Bogiem za pomocą wahadełka dającego odpowiedzi w formie pisanej i była z tego powodu bardzo dumna.
Ach, ilu z nas chciałoby dostawać od Boga dokładne instrukcje! Wspaniałe to, nieprawdaż?
Spójrzmy, co za instrukcje otrzymała ta pani?
Po pierwsze „Bóg” poinformował ją, że odwrócił się od niej i obraził na nią za to, że używa spiralę domaciczną jako środek antykoncepcyjny. Następnie kazał jej usunąć spiralę i urodzić dziecko boże. Konkretnie dać życie jej zmarłej niedawno wnuczce. Miała ona stać się w nowym wcieleniu Mesjaszem. Wspaniałe, nieprawdaż? Ile kobiet chciałoby stać się matką Mesjasza! Jak ważnymi stałyby się dla świata! Może nawet przyćmiłyby sławą samego Ojca Św.! A to ona - skromna nauczycielka - została wybrana!
Jakie błędy popełniła owa pani?
Co trzeźwiejsi czytelnicy zaczną podejrzewać u niej chorobę psychiczną. Ale zapewne znajdą się i takie kobiety, które chciałyby się znaleźć na jej miejscu. Żywią bowiem głębokie przekonanie, że okres pojawiania się Matek Boskich to nie sprawa historyczna, lecz jak najbardziej aktualna. Przecież ten Jezus musi jakoś zmartwychwstać przed końcem świata!
Takie urojenia wydają się szczególnie piękne i dowartościowujące dla kobiet! Wydają się nie tyle urojeniami, ile szczególnym wyróżnieniem. W swej karierze regresera odreagowałem kilka pań, które tego oczekiwały. Część z nich była przekonana, że to ja osobiście spłodzę im bożego potomka, nowego Mesjasza itp. I były zawiedzione, że nie chcę się do tego przyłożyć. Przecież tylko po to mnie odnalazły i płaciły za udział w zajęciach!
Próżne to mrzonki, bo przecież każdy z nas jest bożym dzieckiem. Nie ma bardziej i mniej wybranych.

Osoba, która ma podobne zapędy, powinna się przede wszystkim modlić o uwolnienie od presji hipnoz, misji lub innych zobowiązań z poprzednich wcieleń. Uzdrowienia wymaga przede wszystkim jej związek z osobą, dla której chce urodzić wybitnego potomka. Często też jej poczucie zależności, przywiązania, ból i żal z rozstania z tą osobą, którą chce urodzić. Powinna się również uwolnić od misji dania światu wielkiego nauczyciela czy nawet zbawiciela. Niewątpliwie pomoże jej w tym afirmowanie, że to, co daje światu (ludziom), jest wystarczająco dobre, cenne, boskie.

U wielu osób pokutuje przekonanie, że Bóg jest daleko i że potrzebujemy pośrednika, Mesjasza, Odkupicielki, Odkupiciela, i całej masy świętych, Mistrzów, Pomocników Duchowych lub nawet duchów, by się rozwijać duchowo.
Monopolu na odcinanie świadomości ludzi od ich boskiego dziedzictwa nie ma żadna religia i żaden pogląd. Zaprzeczanie swej boskości czy boskości innych, to powszechne zjawisko. Występuje zawsze i wszędzie tam, gdzie jakiś mądrala (rodzic, naukowiec, ksiądz, guru czy duch opętujący) wpycha się między człowieka a Boga jako „niezbędny” pośrednik lub jako ktoś, kto ma więcej do zaoferowania. Warto sobie uświadomić, że Bóg jest w Tobie, a nie poza Tobą, że nie ma jakiegoś odrębnego od Ciebie (Twej intuicji) Boga Ojca, Syna czy ducha.

Druga sprawa, to fakt, że Bóg nie może się od Ciebie odciąć, odwrócić, nie może na Ciebie obrazić itd. Poza tym, na pewno nie ingeruje w to, co robisz, nawet jeśli używasz środki antykoncepcyjne.
Ludzie ulegający złudzeniom o przyjmowaniu bezpośrednich instrukcji od Boga często padają ofiarą zwykłego nieporozumienia. Otóż za prawdę przyjmują te treści, które są zgodne z poglądami głoszonymi przez ich duchowe autorytety. Nie zastanawiają się przy tym nad realną wartością owych treści i nad konsekwencjami przyjęcia ich. Wystarcza im samo zapewnienie, że tak właśnie chce Bóg. UWIERZYLI BOWIEM, ŻE BÓG MOŻE NAM UCZYNIĆ WSZYSTKO, ALE RACZEJ NIC DOBREGO.
Po okresie tego typu uzależnienia od wcześniej przyjętych opinii o Bogu i Jego woli, może przejść w stan pewności, że to jest prawdziwe prowadzenie przez Boga. Wtedy przeradza się albo w nerwicę natręctw (bo taka osoba jest zachłanna na coraz więcej słów od Boga), albo w opętanie.

Dzięki sesjom regresywnym często udaje się odczytać prawdziwe, skrywane intencje przewodników duchowych, od których zostały przejęte pewne poglądy i praktyki. Kiedy uda się coś takiego ustalić, natychmiast przechodzi ochota do dalszego wykonywania praktyki lub do podtrzymywania poglądu, który dotychczas wydawał się taki święty i niepodważalny!
Wróćmy jednak do owej pani, która rozmawiała z „Bogiem” za pomocą wahadełka.
Otóż wszystkie znane mi podobne przypadki otrzymywania dokładnych instrukcji od Boga czy Mistrza Duchowego (nie koniecznie pisanych) wiązały się z wchodzeniem w świat astralny i czerpaniem z niego informacji. Czasami bywał to wyższy świat astralny, który wydawał się nieść pomoc, a ona bywała skuteczna, aż do jakiegoś momentu, kiedy taka osoba zaczęła się czuć uzależniona od niej. Odtąd zaczynała otrzymywać instrukcje o tym, co i z kim ma robić, jakie ćwiczenia stosować dla dalszego rozwoju. Okazują się one coraz głupsze, coraz bardziej nieżyciowe i wreszcie prowadzą do cierpienia. I nie ma tu znaczenia, czy instruowanej w ten sposób osobie wydaje się, że prowadzi ją Bóg, czy guru. To może być złudzenie prowadzenia telepatycznego przez Mistrza szkoły, Sai Babę, Saint Germaina, lub innych. Tym, co w takim „prowadzeniu” okazuje się wzrastać, jest narastanie cierpienia i pomieszania seksualnego. Takie przypadki nie są odosobnione, a osoby, które doświadczają czegoś podobnego, nie są w stanie uwierzyć, że „prowadzący” nie ma nic wspólnego z „prowadzeniem”. Co więcej, kiedy z jego ust słyszą zaprzeczenia, jednocześnie w swej głowie odbierają wyraźne potwierdzenie. I tylko to, co słyszą wewnątrz, traktują poważnie. To naprawdę ma pozory choroby psychicznej (nerwicę natręctw klasyfikuje się już jako chorobę psychiczną!). Tym niemniej w rzeczywistości wynika z błędnego zaprogramowania na nauczanie telepatyczne lub medialne jako na wyższe formy poznania czy przekazu wiedzy. W rzeczywistości taki stan często przechodzi w fazę nerwicy natręctw, kiedy to człowiek nie jest w stanie zapanować nad "wewnętrznymi" głosami i nie jest w stanie się im przeciwstawić, bo go interesują bardziej od tego, co rzeczywiste. Bywa, że przechodzi w fazę opętania.
Takie mechanizmy są na tyle silne, że nie da się z nimi uporać inaczej, jak tylko przez konfrontację w sesji reinkarnacyjnej lub przez modlitwę do samego Boga z wiarą i pewnością, że może On uwolnić od takiej zależności. Takie modlitwy zazwyczaj działają, chyba że podświadomość przyzwyczajona jest modlić się do tego, kto „posyła” jej przekazy. Często uwolnienie regresywne trzeba poprzedzić egzorcyzmem.

Sesje terapii reinkarnacyjnej często inspirują do podjęcia wszelkich możliwych starań, by podnieść samoocenę. Dzięki temu stajemy się świadomi, że jesteśmy ukochanymi dziećmi Boga, że mamy w sobie boską moc, miłość i mądrość i łatwiej wybaczamy wszystkim, którzy w imię WYŻSZYCH RACJI wmawiali nam, jakoby było inaczej. Zaczynamy pojmować, że to, czego szukaliśmy poza sobą, jest w nas. Uwalniamy się od pożądania zewnętrznych źródeł informacji i oparcia.

Jedna z osób, które „przyjęły moje prowadzenie”, przez kilka miesięcy tłumaczyła mi nawet, że wie lepiej ode mnie, czego naprawdę ją nauczam i że musi tego słuchać wbrew temu, że ją wzywam do opamiętania i uwolnienia. To, co słyszała w sobie, było dla niej ważniejsze od tego, o czym mówiłem fizycznie. Była wsłuchana w astral z taką determinacją, że nie mogła uwierzyć, że moje nauczanie odbywa się na planie fizycznym i że z nim wiążą się zupełnie inne treści!
Inna pani przysłała mi nawet wiersze i wspaniałą książką, które miałem jej rzekomo podyktować jako spuściznę z poprzednich wcieleń za pomocą więzi telepatycznej. Ta pani na szczęście zorientowała się w pewnym momencie, że sama to wszystko napisała. Jedynym skutkiem ubocznym tego zamieszania okazało się to, że obraziła się na mnie za swoje urojenie. Przeszło jej na jakiś czas, ale jej stan się pogarszał i zaczęła uczyć ludzi w moim imieniu. Drugi z takich listów dostałem od ich adresata z uwagą, że skoro czegoś takiego nauczam, to jestem wariat. Ciekawe, skąd mu przyszło do głowy, że ona pisze prawdę o swej misji i dlaczego jej wywody o stałym telepatycznym kontakcie ze mną uznał za rzeczywiste? Ba, jestem zdziwiony, że podobnie uważa kilka osób uznających się za bardzo rozwinięte duchowo. Jeśli więc kiedyś usłyszysz, że jestem szatanem podającym się za Zbawiciela, to masz dwa wyjścia:
1. uznać, że osoba, która to mówi, jest niespełna rozumu
2. domyślać się, że dostała o mnie informacje od innej osoby niespełna rozumu.
Podejście 2 nie wyklucza 1.

Spotkałem w moim życiu wielu ludzi, którym „odbiło” z powodu kierowania się dokładnymi instrukcjami astralnymi o tym, co mają robić w rozwoju duchowym. W związku z tym w podobnych przypadkach radzę, żeby się modlić o bezpieczne uwolnienie od wszelkich instrukcji i uzależnień astralnych.
Głos Boga odczuwamy w sercu jako miłość i intuicyjne odczucie, że robimy dobrze. Czasami równocześnie z tymi odczuciami pojawia się żal, czy ból. Tu trzeba pojąć, że żal, ból i inne negatywne odczucia mogą być reakcją na „głos” miłości - głos Boga. Wszelkiego rodzaju informacje o emocjach, które nie pozwalają w pełni żyć miłością, powinny zostać ujawnione i uzdrowione. W żaden sposób te emocje nie powinny motywować do innych działań poza uzdrowieniem ich!
Przeszłość pokazuje się nam nie po to, byśmy ją odgrywali, lecz po to, żebyśmy zauważyli, co nas obciąża i uwalniali się od tego!
Kiedyś pojmiesz, że Bóg objawia ci swą wolę nie w formie poleceń, ale jako PROPOZYCJE ROZWIĄZAŃ NAJWYŻSZEJ JAKOŚCI. Ale to zawsze TY wybierasz!

A jeśli i ty przyjmujesz dokładne instrukcje od duchów, albo masz problemy z wyborem?
Zawsze jestem zdziwiony, kiedy dowiaduję się że ludziom, którzy wydają się zupełnie normalni i zdrowi, pomaga modlitwa egzorcystyczna (czyli uwalniająca od wpływów istot astralnych).
Na wszelki więc wypadek pomódl się o uwolnienie od wszelkich przymusów, intencji, mechanizmów i wysiłków korzystania z informacji astralnych, nawet jeśli pochodzą one od wyższych duchów.
Informacje telepatyczne od duchów czy od innych ludzi odbieramy w głowie, najczęściej za pomocą wewnętrznego słuchu. Informacje od Boga - w sercu jako miłość bądź uwielbienie, gdy o czymś myślimy. Bóg nie posługuje się ani telepatią, ani dokładnymi instrukcjami. A jednak jego inspiracje mogą stać się dla nas w pełni jasne i zrozumiałe.
Duch Boży jest w Tobie (to Wyższe Ja huny lub Duch Św. chrześcijan), więc warto przyzwyczaić się do kontaktowania się z Nim poprzez miłość w sercu.

Życzę Ci jak najszybszego uporania się z obciążeniami z przeszłości. Życzę też sukcesów na bożą miarę. Jedyna boża instrukcja to bezwarunkowa miłość do wszystkiego, co istnieje. Kiedy ją odczuwasz, jesteś ufny, szczęśliwy i spokojny. Ach, jakże się ona różni od wszelkich wyobrażeń o miłości!
Cokolwiek uczynisz kierując się miłością, okaże się naprawdę dobre, choćbyś tego nie rozumiał.

zgłoś błąd · do

Jak wieść życie doskonałe?


Odpowiedź na to pytanie może przyjść do ciebie tylko poprzez praktykowanie medytacji i podnoszenie samooceny. Człowiek właściwie medytujący jest skazany na sukces. W medytacji bowiem poznaje i urzeczywistnia prostotę. Z kolei zaakceptowanie prostoty jest podstawą odnoszenia sukcesów.

Medytując uczysz się ufać Bogu i Jego prowadzeniu, a w trakcie medytacji wszystko zaczyna ci się układać w jedną mądrą całość. Jeśli ufasz Bogu i Jego prowadzeniu, wówczas masz dobry i efektywny program ugruntowany w podświadomości. Nie musisz w nic grać, ani niczego planować, a wszystko będzie funkcjonowało spontanicznie i najlepiej, jak to możliwe. Wówczas wystarczy tylko, byś określał swoje cele. Podnosząc samoocenę i korzystając z ufnością z intuicji, będziesz to rozumiał coraz lepiej, a świadomość twej prawdziwej wolności rozszerzy się poza wszystkie, najśmielsze wyobrażenia.

Teraz jednak jesteś w tym punkcie, w którym właśnie się znajdujesz. Przed tobą lepsza przyszłość, za tobą gorsza przeszłość. Może też być na odwrót, jeśli tego właśnie sobie życzysz. Zakładam jednak, że wybierasz poprawę.

Aby twoja przyszłość stała się lepsza od przeszłości, musisz zainwestować czas i pracę w przeprogramowanie swego umysłu. Musisz przekonać swą podświadomość, że może być coraz lepiej i lepiej, że dla poprawy nie ma ograniczeń, ponieważ boskie Dobro jest niczym nieograniczone.

Przeprogramowanie podświadomości może być kłopotliwe i uciążliwe dla tych, którzy mają silnie rozbudowane autodestruktywne i destruktywne programy i dla tych, którzy mają wysoki poziom lęku, lub czują się bezwolni, czy uzależnieni. Jeśli należysz do tych grup, to warto, żebyś poświęcił dla siebie więcej czasu i wysiłku i poważnie zajął się autopsychoterapią.

Właściwy dla ciebie program powinien charakteryzować się otwartością na wszystko co najlepsze, najkorzystniejsze dla ciebie i dla innych ludzi.

Jakość twoich nowych programów będzie zależała tylko od zdolności korzystania z twych intuicyjnych inspiracji i czystości twych intencji wobec siebie, ludzi, życia, świata czy rozwoju. Spróbuj patrzeć na wszystko tak, jak widziałby to Bóg z poziomu swej doskonałości i nieograniczoności. Koncentrując się na boskiej mocy, mądrości i boskich właściwościach w sobie, w swych wyborach i działaniach, dokonujesz pomnożenia, wzmocnienia boskiej mocy promieniującej w różnym stopniu z każdej czującej istoty. Przy okazji wypełniasz się świetlistą, boską mocą miłości.
Czysta miłość jest prosta. Niczego nie komplikuje, jest stanem przyjemnego samopoczucia związanego z radością doznawania świata, w którym wszystko przebiega właściwie.

Miłość to pozwolenie na przepływ energii życia przez ciało i umysł. Czysta miłość niczego nie hamuje (nie ogranicza) i nie narzuca (nie wymusza).
Kiedy pozwalasz, by życie płynęło bez twej kontroli i bez twych ocen, a wówczas odczuwasz przyjemne odczucie (delikatne pobudzenie), właśnie doświadczasz przepływu miłości. Takie doświadczenie najczęściej wiążą się z medytacyjnym stanem świadomości. Wielu odczuwa je podczas modlitwy.
W wyniku właściwie praktykowanej medytacji otwierasz się na intuicję i ufność, że cokolwiek w twoim życiu się stanie, to będzie korzystne dla ciebie i dla innych. To z kolei prowadzi do zwiększenia twojego poczucia bezpieczeństwa i łatwiejszego wyrażania siebie, twoich uczuć i potrzeb. Przyjmujesz wówczas do swojej świadomości, że każda chwila w twoim życiu jest inspiracją, by być szczęśliwym, pełnym i spokojnym.

Możesz zaobserwować, że twoje życie wewnętrzne się zmienia, ulega przekształceniu na lepsze i zgodne z twoim Najwyższym Dobrem. Oczywiście szybkość i jakość urzeczywistnienia tej zmiany zależy wyłącznie od twej otwartości, a otwartość zależy od twojego poczucia bezpieczeństwa i samooceny.

To wszystko można osiągnąć niezwykle łatwo. Podnosząc swoją samoocenę zapewniasz sobie wewnętrzny relaks, spokój umysłu i poczucie, że tak naprawdę jesteś pełny i doskonały, bo jesteś jednością z Bogiem. Przestajesz uzależniać swoje samopoczucie od opinii innych. Dzięki temu łatwiej ci medytować, a w stanie medytacyjnym doświadczasz znacznie przyjemniejszych doznań, niż ludzie wystraszeni czy poczuwający się do winy. To dopiero początek. Reszta to owoc systematycznego praktykowania medytacji.

 

 

Jeźdźcy Apokalipsy


Nie można zrozumieć polityki uprawianej przez prawicę amerykańską bez Biblii, a raczej bez jej interpretacji przez środowiska fundamentalistyczne. Wszystko jest możliwe w kraju, którego połowa obywateli wierzy, że na własne oczy wkrótce zobaczy powracającego Jezusa wśród dramatycznych wydarzeń, takich jak zagłada Babilonu (Iraku!), wielka wojna wokół Izraela i porwanie do nieba prawdziwie wierzących.

Pod rządami "narodzonego na nowo" Busha dla skrajnej, religijnej prawicy amerykańskiej nastały złote czasy. Fundamentalistom dostały się nie tylko rządowe posady (np. John Ashcroft, minister sprawiedliwości jest zielonoświątkowcem z kościoła Zbory Boże), ale także w jakimś stopniu ewangeliczna teologia znalazła swoją realizację w polityce obecnej administracji. Kiedy patrzymy na bomby spadające na Bagdad, zadajmy sobie pytanie, w co wierzą fundamentaliści i jak się to przekłada na prowadzoną politykę? Oczywiście, we wszystkich podejmowanych przez władze USA decyzjach dominują racje ekonomiczne, ale także te religijne nie są bez znaczenia. Mogą stanowić pretekst i usprawiedliwienie dla prowadzonych działań.

Apokalipsa dzisiaj

Fundamentaliści mają skłonność do dosłownego odczytywania Biblii i zawartych w niej proroctw z tendencją do doszukiwania się ich realizacji w konkretnych wydarzeniach. Prawie wszyscy ewangeliczni chrześcijanie (jedna trzecia obywateli USA!) wierzą, że żyjemy w "czasach ostatecznych", czasach dramatycznych wydarzeń poprzedzających powrót Chrystusa na ziemię. Jaki jest najpopularniejszy scenariusz wydarzeń (wg tzw. dyspensjonalistów)? Otóż, po pierwsze, wierzy się powszechnie w tzw. "Czas Wielkiego Ucisku", kiedy to władzę nad ziemią obejmie Antychryst. Będzie on prześladował prawdziwie wierzących, oraz Izrael. W końcowej fazie ucisku wrogie armie chcące zniszczyć boskiego wybrańca - państwo Izrael - zostaną unicestwione krwawo przez powracającego Chrystusa. To będzie Armagedon. Żydzi się nawrócą, a Chrystus ustanowi wszechświatowe tysiącletnie królestwo ze stolicą w Jerozolimie. Antychryst zostanie także zgładzony. Wcześniej prawdziwi wierzący (ci "narodzeni na nowo") zostaną porwani fizycznie do Nieba. Zbawca uchroni ich w ten sposób od prześladowań zgotowanych przez Antychrysta. Ten ostatni będzie władcą wszechświatowego, diabolicznego rządu. Jego ideologią ma być filozofia New Age.
Co ciekawe, zakres oddziaływania tych teorii znacznie przekracza środowiska kościołów ewangelicznych. Aż 47 proc. Amerykanów wierzy, że Antychryst już żyje na świecie, przygotowując się do swojej politycznej misji. Tyle samo osób wierzy w rychły Armagedon. To trochę tak jak w Polsce - ludzie wierzą powszechnie i intuicyjnie w "koniec świata", choć nie koniecznie przejmują się chrześcijaństwem i samą Biblią.
W Stanach jest obecnie bardzo popularna literatura oparta na motywach apokaliptycznych. "Chrześcijańska" wielotomowa powieść "Left Behind" na motywach prorockich sprzedała się w 30 mln egzemplarzy! Podobnie miliony ludzi chodzą do kina na thriller apokaliptyczny "Code Omega".
Powszechne jest przekonanie, że narzędziem Antychrysta stanie się ONZ, na którego czele on zasiądzie i z którego uczyni prawdziwy światowy rząd. Stąd m.in. niechęć amerykańskiej klasy politycznej do tej organizacji i wielka nieufność wobec wszelkich prób jej wzmocnienia.
Administracja Busha odmówiła także podpisania protokołu z Kioto. Jego ratyfikacja miała znacząco ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, za cenę ograniczenia zużycia ropy naftowej i gazu. Decyzja rządu nie tylko gwarantuje interesy koncernów naftowych, to także wyraz lekceważenia dla ludzi i środowiska. Ale po co dbać o przyrodę, skoro, jak mówi Biblia, trzeba oczekiwać "nowego nieba i nowej ziemi". I to już wkrótce!

Zagłada Babilonu

Wielkie wzięcie ma ostatnio także teoria o zagładzie Babilonu jako znaku czasów ostatecznych. Popularne jest także utożsamianie Iraku, na którego terytorium leżał właśnie Babilon ("FiM" 12/2003) z tym starożytnym państwem, wrogiem i ciemiężycielem Izraela. Bez opamiętania cytuje się z tej okazji księgę proroka Jeremiasza, a zwłaszcza jej rozdziały 50-51. Dla wyznawców tej teorii nie ma znaczenia fakt, że państwo babilońskie nie istnieje już od 2500 lat! Jego zagłada miała wg Biblii być karą za prześladowanie Izraela, ale za co karany miałby być dzisiaj Irak? Za tych kilka chybionych Scudów, które odpalił na Tel - Aviv w 1991 r.? Irak ma się więc stać "pustkowiem bez mieszkańców", "polem gruzów, siedliskiem szakali". Na Irakijczyków ma zostać "sprowadzona rzeź jak na jagnięta, jak na barany wraz z kozłami". Prawdę mówiąc nie wygląda to na "chirurgiczną operację" obalenia Saddama i "rozbrojenia Iraku" jaką zapowiadał Bush. Obecna wojna podpala religijne głowy, które gotowe są w niej widzieć wypełnienie woli boskiej. Tym bardziej, że USA wychodzą w niej na narzędzie boskich wyroków, a Bush na Cyrusa (król perski, pogromca Babilonu) naszych czasów.

Syjonizm chrześcijański

Większość fundamentalistów wierzy, że Izrael jest narodem wybranym przez Boga, a zmartwychwstanie państwa żydowskiego (1948 r.) po 2500 latach (jeżeli nie liczyć epizodu Machabeuszy i powstań) jest znakiem końca świata. Syjonizm - powrót Żydów do Ziemi Obiecanej, choć jest przedsięwzięciem świeckim, to ma znaczenie apokaliptyczne - jest wypełnieniem proroctw. Ruszyła zatem olbrzymia machina propagandowa, która wspiera Izrael w konflikcie z Arabami. Organizacja Chrześcijańska Ambasada w Jerozolimie, mająca reprezentantów w 50 krajach, bardzo aktywnie promuje Jerozolimę jako stolicę państwa żydowskiego, oraz udziela propagandowego wsparcia polityce Izraela niezależnie od tego, jaki rząd znajduje się na czele państwa i jaką politykę prowadzi. Bliskie są jej zwłaszcza pomysły prawicy izraelskiej oraz twarde stanowisko wobec Arabów. Działania Ambasady są tak bardzo bezkrytycznie proizraelskie, że niektórzy obserwatorzy dopatrują się związków tej organizacji z wywiadem izraelskim. Chrześcijańscy Przyjaciele Wspólnot Izraelskich popierają z kolei żydowskie osadnictwo na terenach okupowanych. Czynią to na płaszczyźnie politycznej, duchowej (modlitwy) oraz materialnej. Ani uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela, ani osadnictwo na Zachodnim Brzegu, nie są zgodne z prawem międzynarodowym, ale jak mówi wielebny John Hagee z Teksasu: "boskie prawo przewyższa prawo międzynarodowe". Zatem potężne amerykańskie wsparcie dla Izraela, bez którego to państwo nie istniałoby już od dawna, zasadza się nie tylko na zwykłym sojuszu i sile żydowskiego lobby w USA. Poparcie dla Izraela jest zakotwiczone w przekonaniu dziesiątek milionów Amerykanów, że powstanie i trwanie Izraela, także na terenach okupowanych, jest wyrazem boskiej woli. Fundamentaliści wierzą, że wspierając Izrael wypełniają Boże zamiary. Ma to swoje znaczenie także w czasie obecnej wojny, bo jest ona toczona także w obronie Izraela przed ewentualnym "terrorystycznym atakiem" ze strony Husajna.

Fundamentaliści wstąpili na scenę polityczną w USA w latach osiemdziesiątych i szybko stali się znaczącą siłą szczególnie jako tzw. prawica religijna republikanów. Dzisiaj są jedną z współrządzących sił za oceanem. Mają wpływ nie tylko na politykę wewnętrzną (promocja "chrześcijańskich wartości", modlitwa w szkołach, walka z oświatą seksualną i aborcją), ale ich interpretacja proroctw stymuluje także politykę zagraniczną. Trudno powiedzieć, do czego ta apokaliptyczna histeria, ślepe poparcie dla Izraela i religijna niechęć wobec islamu doprowadzi, bo poglądy Amerykanów nie są tylko ich wewnętrznym problemem. Ciążą one nad całym światem.
Opisany scenariusz końca świata funkcjonuje za oceanem z pewnymi modyfikacjami już od ponad 150 lat. W każdym pokoleniu następują wydarzenia, które zdaniem religijnych ekstremistów są z pewnością znakiem rychłego końca. Idealnym kandydatem na Antychrysta był, przypomnijmy, Hitler, największy w historii prześladowca Żydów. Jego kariera polityczna rozpalała umysły fundamentalistów na całym świecie. Hitler przegrał w końcu z kretesem, i to nie pokonany przez Chrystusa, ale... Stalina. W 1991 r. prasa ewangeliczna była pełna biblijnych spekulacji wobec pierwszej wojny amerykańsko-irackiej. Nic z tego jednak nie wyszło i także tym razem, ani panowania Antychrysta, ani Armagedonu nie było. Teraz będzie podobnie. Jest zatem nadzieja - niektórzy ludzie także za oceanem czasem myślą, więc być może nie dadzą się bez końca wodzić za nos i zastraszać handlarzom proroctw i ich politycznym reprezentantom.

 

Kalendarz trzynastu księżyców


...”roczny bieg czasu ma swoje własne życie,
a dusza ludzka, może to życie współodczuwać.
Jednak dopiero wtedy, gdy pozwoli działać
na siebie temu, co z tygodnia na tydzień
przemawia z życia roku, odnajdzie rzeczywiście samą siebie.”



Kalendarz z trzynastoma miesiącami nie jest nowym odkryciem współczesnego człowieka –znany był od dawna. Najdłużej posługiwały się nim ludy celtyckie, został jednak na dobre wyparty w roku 1582 przez wprowadzenie kalendarza gregoriańskiego. Kalendarz 12 miesięczny zawdzięczamy Babilończykom: to oni w II tysiącleciu przed naszą erą podzielili koło na 360 stopni, stopień na 60 minut a minutę na 60 sekund, dzień na 24 godziny, a godzinę na minuty i sekundy. Natomiast liczbę miesięcy w roku ustalono umownie, żeby uzgodnić rok księżycowy z rokiem zwrotnikowym. To tu ma początek podział zodiaku na 12 znaków i na 12 domów, od tego to momentu liczba 12 była uważana za szczęśliwą i świętą oraz za symbol spełnienia. Jej doskonałość rosła w naszych oczach i coraz bardziej byliśmy nią zauroczeni – symbolizuje przecież porządek kosmiczny: słońce i księżyc, dwunastu synów Jakuba, dwunastu apostołów, dwunastu rycerzy okrągłego stołu. Według mistyków dwunastka rządzi gardłem, a dla kabalistów cechą dwunastki jest uduchowienie. Ale zupełnie inaczej odbieraliśmy liczbę trzynaście. Trzynastka przecież symbolizowała dla wielu pecha, dysharmonię, katastrofę, śmierć czy przekleństwo. Jeszcze dziś wiele hoteli nie ma pokoju nr 13, wiele domów – mieszkań nr 13, we Włoszech nie używano numeru 13 w loteriach , w Paryżu omijano 13 w numeracji domów, a marynarze niechętnie wyruszają w morze 13 dnia miesiąca. Trzynastka przez okultystów nazywana była Śmiercią, a w Kabale występuje 13 złych duchów; symbolizuje ona również narodziny i śmierci. Lecz trzynastka może stać się szczęśliwa jeśli do rytualnej dwunastki dodamy osobę główną: Jakub i 12 synów, Jezus i 12 apostołów czy król Artur i 12 rycerzy okrągłego stołu.

Jeżeli od dłuższego już czasu pracujesz na rozwojem duchowym, a jednak nadal czujesz, że „kręcisz się w kółko”, może warto spróbować i tej metody? Jest ona oparta na starożytnej celtyckiej wiedzy o kalendarzowej mierze czasu ( 13 miesięcy po 28 dni), jednak nasz rok solarny liczy tych dni 365. Liczba 365 jest w istocie liczbą 364+1 (wiedza o zasadzie „...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin