Magdalena Samozwaniec - Maria i Magdalena 02.rtf

(1179 KB) Pobierz
MAGDALENA SAMOZWANIEC

MAGDALENA SAMOZWANIEC

MARIA

i

MAGDALENA

CZĘŚĆ 2

GLOB 1987


Projekt okładki i stron tytułowych WŁODZIMIERZ BAZYLI KRASULAK

Wydanie oparte na edycji Wydawnictwa Literackiego z 1960 roku

© Copyright by Wydawnictwo Literackie Kraków 1956

ISBN 83-7007-092-2

 

WYDAWNICTWO GLOB SZCZECIN 1987

Wydanie ósme. Nakład 99 650+350 egz.

Arkuszy  wyd.   13,5.   Arkuszy  druk.   15,5,  Oddano do składania

w październiku   1986 r.  Podpisano do druku i druk ukończono

w   maju    1987   r.   Papier   offsetowy   kl.   V,   70  g.   rola  61   cm

Zam. 1060/1100/86 N-4/34

ŁÓDZKA DRUKARNIA DZIEŁOWA

Cena części 1-2 zł 750,-


Rozdział I

DUCHY

Po pierwszej wojnie światowej zapanowała moda na spirytyzm. Duchy puszczało się przy okrągłym stoliku. Splecione palce uczestników seansu stanowiły łańcuch magiczny, przez który prze­biegał fluid. Duch pukał w ziemię nogą stołową (od tego czasu prawdopodobnie powstało powiedzenie: głupi jak stołowa noga) i zatrzymywał się na wygłaszanej przez uczestników literze alfabetu, co skrzętnie zapisywano.

-              Duchu, jeśli jesteś, puknij raz; jeżeli cię nie ma, dwa razy! - mówiły z namaszczeniem poważne matrony.

-              Taak, to Wacuś, to mój biedny syn... poznaję go po puka­niu, on zawsze w ten sposób. Wacusiu, dziecko drogie, jak ci TAM jest?... Puknął raz, to znaczy, że źle. Powiedz, czy mam dać na mszę?

-              Pmbrgy.

-              Zanotujcie. Po jakiemu to może być? Może po marsjańsku? Marsjanku, czy to ty?

-              Pmgrb.

-              To pewno oznacza jego nazwisko. Powiedz, kochanie, czy prędko wyjdę za mąż?

-              Proszę ducha nie zajmować osobistymi sprawami! Duchu, powiedz, czy Piłsudski zostanie dyktatorem?

-              M r r b r.

-              Ale powiedz, czy wyjdę za mąż za Stasia czy Józia? Tylko tego pragnę się dowiedzieć.

Na eksperymenty ze sławnym medium Janem Guzikiem zjeż­dżały się takie powagi naukowe, jak profesorowie Richet i Gillet. Sława Guzika została trochę przyćmiona na pewnym seansie, na którym zaświatowa zimna dłoń dotykała wszystkich uczestników po twarzy. Jakiś niedowiarek


zaświecił nagle światło i okazało się. że lodowata ręka była zimną nogą Guzika, który - skrępowany tylko od góry - mógł dowolnie manewrować dolnymi kończy­nami.

Pewna dama. która podczas całego tego seansu bardzo się dziel­nic trzymała i ani razu nie krzyknęła - ujrzawszy nogę Guzika - zemdlała. Sławne medium tłumaczyło się, że nie będąc tego dnia dysponowane, a nie chcąc zaproszonym gościom robić zawodu, musiało w ten sposób ratować swoją opinię.

Magdalena z Antonim Słonimskim wydali w tym czasie zbiór purnonsensowych humoresek Czy chcesz być dowcipny?, z któ­rych jedna nosiła tytuł Cuda z Guzikiem, czyli spotkanie podsądnego. Oto mały fragment z tego pięknego utworu:

Onegdaj po sutej wieczerzy na korzyść państwa X. powracając do domu od znajomych ze świeżo poznanym kolegą szkolnym weteranem Zamęskim, byłem świad­kiem następującego zdarzenia: Z bramy domu wypadł wystawnie ubrany przecho­dzień, potrącił mnie w bok brutalnie i rzekł:

-              Hej, ty domokrążco, nie ociągaj się po ulicy, ale idź za szóstym przykaza­niem. Ogrodowa 16! - i zniknął.

Ale już po chwili potrącił mnie, tym razem silniej, i dodał: - A - 16 A - i tyle go widziałem.

-              Samochód! - krzyknąłem na dwie przechodzące właśnie panie.

Opowiadający to wydarzenie udaje się pod wskazany adres, gdzie cztery stoliki jak czterech braci mlecznych unoszą się na jego widok do góry. Ale już na pewno nie było przywidzeniem - opowiada w dalszym ciągu - zjawienie się samego mistrza Guzika, bo jego to było mieszkanie: okrągły i oderwany stał w trzeciej pozycji posługując się wszystkimi czterema dziurkami - Od kogo to? - rzekł do mnie jedną z dziurek.

Postacią bardzo znaną i popularną w Warszawie był wielki ja­snowidz Stefan Ossowiecki; przepowiedział on nagłą śmierć kilku osobom, umiał odczytywać listy przez zamknięte koperty i widywał nad głowami poszczególnych osób świetlane aureole, niebieska oznaczała ciężką chorobę, biała - śmierć. Madzia z jego powodu przeżyła dni pełne niepokoju, ponieważ mistrz, spotkawszy ją kiedyś na ulicy Mazowieckiej, spojrzał ponad jej głowę, pytając się:

-              Jak się pani czuje, jak się pani czuje?


Wojciech Kossak żył z Ossowieckim w wielkiej przyjaźni i nieraz po klubach grywali ze sobą w brydża. Słynny jasnowidz grał bardzo słabo, za to najbezczelniej zaglądał swoim przeciwnikom w karty, co Wojciecha szalenie śmieszyło.

- Mój Stefanku - upominał go - nie zaglądaj mi w karty, przecież jako jasnowidz powinieneś wiedzieć, co ja mam w karcie! - O, nie - odparł na to Ossowiecki - to nie byłoby fair play, ja moich zdolności do takich rzeczy, jak karty, nie używam...

O ile Ossowiecki uprawiał swój poboczny zawód jasnowidza tylko jako sztuka dla sztuki, nie czerpiąc z tego żadnych zy­sków - o tyle wokoło mnożyło się coraz więcej magów, spirytystów, którzy żyli dostatnio z naiwności ludzkiej. Na wieczory słynnych hipnotyzerów ludzie biegali z taką pasją jak dzisiaj na przedstawienie Szpaka lub do Syreny.

Był więc wówczas słynny dr Radwan, który jeździł ze swoim medium po całej Polsce i zawsze miewał nabitą salę. Na scenie usypiał nieszczęsną ofiarę passami magnetycznymi, a gdy już po­padła w tak zwany sen kataleptyczny, nakłuwał ją igłami, prze­dziurawi nożem na wylot, w końcu siadał na niej jak na krześle. Niektóre ciała kobiece dla pieniędzy wszystko zniosą, więc i medium nawet nie drgnęło, co widownię wprawiało w szał entu­zjazmu.

Drugą sławą był niejaki dr Czerbak, który potrafił przy zać­mionym świetle usypiać całą widownię - co i dzisiaj umieją wyczyniać niektórzy autorzy dramatyczni, wcale tym sławy nie zyskując. Dr Czerbak grasował po całej Polsce, a w Zakopanem wplątał się w życie tamtejszego najlepszego towarzystwa, ekspe­rymentując na naiwnych damach. Uprawiał on między innymi systemami tak zwany Schrecksystem, który polegał na tym, aby opornemu, który za nic nie chciał zasnąć, ryknąć do ucha: Śpij!!

Madzia pierwsza zgłosiła się do eksperymentu, oświadczyw­szy profesorowi, że jest wypróbowanym medium. Profesor po­sadził ją naprzeciw siebie i swoje ogniste źrenice wbił w jej oczy. Ściskał jej ręce, szepcząc: - Usypiam... usypiam powoli... już nie wiem, co się ze mną dzieje... kim jestem... zapadam się coraz głębiej... coraz głębiej w sen. - Madzia znużona


przymknęła oczy. - Już śpi - rzekł profesor, gładząc z zadowoleniem długą rozwianą brodę - teraz możemy jej wmówić, że jest całkiem kimś innym... na przykład niemowlęciem w kołysce, które zaraz zacznie kwilić! - Madzia nie wytrzymała i uśmiechnęła się kącikami ust. - Jeszcze nie śpi snem hipnotycznym - zauważył po chwili z pewnym zniechęceniem - trzeba użyć ostatecznego sposobu. - Pochylił się nad nią i z całej siły ryknął jej do ucha: - ŚPIJ!! Nie przygotowana na to, zerwała się przerażona z krzesła, po czym zaczęła się śmiać jak szalona. Profesor obraził się bardzo i od tego czasu ledwo jej się. kłaniał.

Wielką sławę zyskała sobie jako wróżbitka pani Mirta Noel, która wróżyła z ręki i z kart. Kiedyś spotkała w pewnym eleganckim towarzystwie Magdalenę, która właśnie była rok po ślubie ze swoim pierwszym mężem, Starzewskim.

- Nie będzie pani z mężem szczęśliwa - rzekła, wpijając w jej dłoń wzrok czarny i przenikliwy - i do trzech lat będzie pani rozwódką. - Ta przepowiednia sprawdziła się dokładnie i Madzia odtąd głosiła wokoło, że pani Mirta jest wielką jasno­widzącą. Przepowiednie na nie są jednak niesłychanie łatwe do zrealizowania i każdy niewtajemniczony może je prawie bez ryzyka wygłaszać: Nie będzie pani z mężem szczęśliwa (bardzo prawdopodobne). Nie wygra pani na loterii państwowej (prze­powiednia, która sprawdzi się na sto dwa). Nie zazna pani w życiu nędzy - ale pieniądze nigdy nie będą się pani trzymać - taką przepowiednię można mówić każdemu i na pewno się sprawdzi. Gdy jednak sławna wróżbiarka zaryzykowała w stosunku do Magdaleny przepowiednię brzmiącą jak fragment z powieści Heleny Mniszek, a mianowicie: Widzę panią w gondoli na Canale Grande w Wenecji - obok pani piękny cudzoziemiec, który panią obsypuje różami herbacianymi i kosztownościami - straciła kompletnie u niej kredyt, ponieważ przepowiednia ta w realizacji wyglądała zupełnie inaczej: nie Canale Grande, tylko Kanał Kiloński - i nie piękny cudzcziemiec, tylko gruby, jowial­ny kapitan


Polak z British-Polish Comp., który nie obsypywał Magdaleny kosztownościami, tylko Perłą Baczewskiego, tak że w stanie zupełnego zamroczenia przyjechała do Gdyni, a kapitan w Kanale najechał na łódź rybacką, którą przepołowił na pół. Odtąd nigdy już nie wierzyła dosłownie w przepowiednie sławnych chiromantek.

Nie należy przypuszczać, aby sprawami zaświatów zajmowały się tylko płytkie umysły. Spirytyzm interesował również poważnych naukowców, profesorów o siwych i czarnych brodach, z cwikierami na oczach, którzy naukowo podchodzili do tej sprawy. Powstała obszerna literatura, w której czytało się takie słowa, jak: medium, ektoplazma. zjawy górne i dolne, lewitacja, aport, łańcuch magicz­ny etc. Do ogólnego wykształcenia dorastających panien należało wiedzieć, kto jest profesor Richet, Gillet, Schrenck-Notzig, sławne medium Eusepia Paladino, a u nas pani Domańska - medium słynnego profesora Ochorowicza, autora wielu broszurek rela­cjonujących przebiegi seansów spirytystycznych, przy której to lekturze zapadało się natychmiast w sen kataleptyczny. Spirytyz­mem zajmowały się nawet tak dobre pióra, jak Maeterlinck i Conan Doyle. Seanse spirytystyczne miały w sobie duży posmak erotycz­ny. W zaciemnionym pokoju, oświetlonym jedynie niebieskawym. światełkiem, młodzi siedzieli koło siebie ze splecionymi palcami i przyciśniętymi do siebie kolanami. Zaświatowy wiew dziwnie przypominał iskry erotyczne, które przelatywały z palców do pal­ców, z kolan do kolan. Młoda kobieta pytała ducha w myślach, czy ten, który jej te iskry wysyła, kocha ją naprawdę, czy tylko tak... na żarty. Miało to niesamowity urok, toteż obie nasze siostry paliły się do seansów spirytystycznych i coraz to organizowały je w salonie na Kossakówce ku wielkiemu niezadowoleniu Mamy: spowiednik jej stanowczo sprzeciwił się takiemu wglądaniu w bo­skie tajemnice; nazywał to nieczystymi siłami, które działają ,, na niekorzyść człowieka i mogą go nawet doprowadzić do obłędu, w czym nie był daleki od prawdy. Ale ponieważ nic w naturze nie ginie, więc te seanse na Kossakówce przyczyniły się do napisania przez Marię Pawlikowską całego tomiku prześlicznych wierszy pod tytułem Profil Białej Damy, gdzie widma białych dam” zrzucają nagle zaświatowe giezła i


rzucają się na szyję chłopcu. Albo jak w wierszu Nieudany seans:

Alfabet był mętny, zawiły...

Niecierpliwił się łańcuch uczestników...

Za to jedna z rąk, bielsza od białych gwoździków,

drgnęła nakryta ręką pełną siły.

Fluid ulatniał się niepostrzeżenie...

Stolik stanął i zamarł bez ruchu.

Z białej ręki w dłoń męską przeniknęło drżenie

i przyszła miłość zamiast duchów.

Poetka miłości zajmuje się zaświatami tylko tyle, ile jej po­trzeba, aby stworzyć nowy wiersz tętniący życiem i miłością do życia. Jej wiara w pozagrobówkę, zwaną tak przez jej dowcipną siostrę, jest dość nikła, co się wyraźnie daje - odczuć w rozdziera­jąco smutnych wierszach o płytach zmarłego tenora Carusa:

Milczenie grobu przebijam

namiętnym śpiewem zmarłego.

Jak krew kapie z mej płyty piosenka Nutilego,

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin