Totalitarny spis powszechny.pdf

(55 KB) Pobierz
Totalitarny spis powszechny
Totalitarny spis powszechny
Aktualizacja: 2011-03-16 9:35 am
Spis zbliża się już wielkimi krokami, gdyż zostało nam tylko 16 dni, żeby ewentualnie ukryć się przed
wścibskim rachmistrzem. Na razie w mediach jeszcze cicho sza, nikt nic nie wie, a moi znajomi o spisie
dowiadują się ode mnie. Zadziwiająca jest reakcja ludzi, niezależna od ich sympatii politycznych,
wyznania, płci, statusu społecznego itp., a mianowicie: „A na cholerę im to?!”. No właśnie…
Prawnik ze mnie żaden, ale postanowiłam rzucić okiem na ustawę regulującą przeprowadzenie spisu,
żeby wiedzieć, czy jest się czego bać i czy wolno się już denerwować czy może lepiej nieco z tym
poczekać.
Oto informacje, jakie będzie chciał od nas wydobyć rachmistrz, które są absolutnie niezbędne z punktu
widzenia dalszego istnienia państwa; informacje, na które będziemy musieli odpowiedzieć (tzn. ci
wylosowani, jeśli dobrze rozumiem) pod groźbą nawet kary więzienia. Tzn. odpuszczone zostanie nam
wyznanie, związek nieformalny, plany prokreacyjne i liczba żywo urodzonych dzieci.
- środek transportu i czas dojazdu do pracy;
- dojazdy do miejsca nauki;
- odległość od miejsca pracy lub miejsca nauki;
- częstotliwość dojazdów do pracy;
- data zawarcia związku małżeńskiego;
- data rozwiązania związku małżeńskiego;
- data powstania aktualnego związku nieformalnego;
- ogólna liczba żywo urodzonych dzieci i plany prokreacyjne;
- charakterystyka dodatkowego miejsca pracy;
- zawód wyuczony;
- wymiar czasu pracy;
- okres poszukiwania pracy;
- okres pozostawania bez pracy;
- przyczyny bierności zawodowej;
- główne i dodatkowe źródło utrzymania osób;
- rodzaj pobieranego świadczenia społecznego;
1
- kontynuacja nauki;
- kierunek wykształcenia;
- znajomość języków obcych;
- umiejętność obsługi komputera i komunikowania się z wykorzystaniem sieci Internet;
- przyczyny migracji wewnętrznych i zagranicznych;
- kraj przebywania i rok wyjazdu z Polski;
- zawód wykonywany przed wyjazdem z Polski;
- zgodność wykonywanej pracy z wykształceniem migranta;
- łączny czas pobytu imigranta w Polsce;
- plany migracyjne;
- kraj urodzenia rodziców;
- narodowość – przynależność narodowa lub etniczna;
- język, którym posługują się osoby w kontaktach domowych, w tym posługiwanie się językiem
regionalnym;
- jezyk ojczysty;
- mniejszości narodowe i etniczne;
- wyznanie – przynależność wyznaniowa;
- samoocena niepełnosprawności;
- prawne orzeczenie o niepelnosprawności lub niezdolności do pracy;
- stopień niepełnosprawności;
- rodzaj niepełnosprawności;
- okres niezdolności do pracy;
- rodzaj głównego i dodatkowego źródła finansowania gospodarstwa domowego;
- samodzielność zamieszkiwania gospodarstwa domowego;
- kuchnia lub pomieszczenia kuchenne w mieszkaniu;
- wyposażenie mieszkania w urzadzenia i instalacje techniczno-sanitarne;
2
- liczba izb przeznaczonych do wykonywania działalności gospodarczej;
- przeznaczenie mieszkanie niezamieszkanego;
- rok i zakres budowy budynku;
- wyposażenie budynku w urządzenia kanalizacyjne;
Oprócz tego odpowiednie urzędy zobowiązane są podać nasze wszystkie dane, wszystkie nasze
numery, wszelkie daty i miejsca. Krótko mówiąc – nic się nie ukryje.
Zastanawia mnie kilka rzeczy. Po co zbierać informacje, które de facto są ogólnie dostępne
(przynajmniej dla władzy)? Polska biurokracja i inwigilacja obywateli są już na tak wysokim stadium
rozwoju, że nie jestem pewna, czy można jeszcze zakaszleć tak, żeby nikt o tym nie wiedział, że o
wyjeździe z kraju, urodzeniu dziecka czy zgonie małżonka nie wspomnę.
Kolejna rzecz – na cholerę komuś potrzebna jest informacja o tym, jak i czym dojeżdżam do
pracy/szkoły? Albo w jakie sprzęty wyposażony jest mój dom? A plany prokreacyjne? Jeśli powiem, że
nie planuję dzieci, a nagle urodzą mi się bliźniaki, to pójdę do więzienia za okłamanie rachmistrza i
zepsucie statystyk? Wiem, że przesadzam, ale nie bardzo rozumiem po co komu te wiadomości na mój
temat. A emigracje? To też bardzo łatwo prześledzić… Dlaczego mam się komuś spowiadać z tego
gdzie byłam i co robiłam, i czy uwłaczało to mojej godności (czyli czy pracowałam jako profesor na
zmywaku) czy też nie? Dlaczego mam spowiadać się z nieformalnych związków, z języków w jakich się
porozumiewam, tym bardziej w domu? Po kiego diabła, się pytam?!
Najbardziej w tym wszystkim boli mnie ten przymus i konieczność opowiadania o de facto bardzo
intymnych szczegółach mojego życia kompletnie obcej osobie, która przekaże to kolejnej obcej grupie
osób, która będzie z tym robiła nie wiadomo co.
A co jeśli te dane wyciekną? Jeśli ktoś włamie się do systemu? A co jeśli pojawi się ktoś, kto będzie
chciał wykorzystać te informacje w jakiś diaboliczny sposób?
A III Rzesza? Ooo, tam to dopiero spis spełnił swoją powinność. Głowy Żydów podano Hitlerowi na
złotej tacy…
Ale o co ja się martwię, teraz jesteśmy w demokratycznej Unii, która kazała nam ten spis
przeprowadzić. Im na pewno nie będzie to potrzebne w żadnym złym celu.
Mariquita
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin