Patterson James - Roze sa czerwone (rtf).rtf

(1033 KB) Pobierz



JAMES PATTERSON

RÓŻE SĄ CZERWONE

Przełożył: MACIEJ PINTARA

Wydanie polskie: 2001


Prolog

Z prochu powstałeś...


I

Brianne Parker nie wyglądała na taką, która obrabia banki, ani na morderczynięjej pulchna, dziecięca buzia mogła zmylić każdego. Ale wiedziała, że tego ranka jest gotowa zabić, jeśli będzie musiała. Miała się o tym przekonać dziesięć po ósmej.

Dwudziestoczteroletnia Brianne nosiła spodnie khaki, jasnoniebieską kurtkę Uniwersytetu Maryland i białe, sportowe buty Nike. Niezauważona przez nikogo przeszła od swojej białej, poobijanej hondy acura ku gęstej kępie drzew, gdzie się ukryła.

Znalazła się przy Citibanku w Silver Spring w stanie Maryland tuż przed ósmą. Filię banku powinni otworzyć za dziewięćdziesiąt sekund. Supermózg powiedział jej, że to wolno stojący budynek przy dwóch przelotowych ulicach. Otaczają gojak to określiłwielkie, pudełkowate sklepy: Target, PETsMART, Home Depot i Circuit City.

Punkt ósma Brianne wyszła z kryjówki za drzewami pod kolorowym billboardem reklamującym śniadania McDonalda. Kasjerka, która właśnie otworzyła szklane drzwi frontowe i na moment wyszła na zewnątrz, nie mogła jej zobaczyć.

Kilka kroków od wejścia Brianne wciągnęła gumową maskę prezydenta Clintonajedną z najbardziej popularnych w Ameryce i pewnie najtrudniejszą do wytropienia. Znała nazwisko kasjerki. Wyjęła rewolwer i przystawiła jej do pleców.

Do środka, panno Jeanne Galetta. Potem odwróć się i z powrotem zamknij na klucz drzwi frontowe. Pójdziemy do twojej szefowej, pani Buccieri.

Tę krótką kwestię wygłosiła dokładnie słowo po słowie, tak jak została napisana. Supermózg powiedział, że ma to decydujące znaczenie, by cała akcja przebiegała zgodnie z określonymi ustaleniami.

Nie chcę cię zabić, Jeanne. Ale zrobię to, jeśli nie będziesz posłusznie wykonywała moich poleceń. Teraz twoja kolej, kochanie; powiedz, zrozumiałaś wszystko, co powiedziałam?

Jeanne Galetta pokiwała głową tak energicznie, że omal nie spadły jej okulary.

Zrozumiałam. Proszę nie robić mi krzywdywykrztusiła.

Miała krótkie, ciemne włosy, dobiegała trzydziestki i była dosyć atrakcyjna. Ale niebieski spodnium ze sztucznego włókna i wysokie obcasy postarzały ją.

Idziemy do szefowej. Ruszaj się, Jeanne. Jeśli nie wyjdę stąd za osiem minut, zginiecie obie: ty i pani Buccieri. Mówię poważnie. Nie myśl, że was nie zabiję, bo jestem kobietą. Zastrzelę was jak psy.

II

Brianne podobało się, że nagle ma władzę. Poprowadziła drżącą kasjerkę przez hol z bankomatami, potem przez salę. Liczyła cenne sekundy, które już zużyła. Supermózg ciągle podkreślał, że napad musi być przeprowadzony dokładnie według planu. W kółko powtarzał, że wszystko zależy od precyzji.

 

LICZĄ SIĘ MINUTY, BRIANNE

LICZĄ SIĘ SEKUNDY

LICZY SIĘ NAWET TO, ŻE WYBRALIŚMY AKURAT TEN BANK

 

Napad musiał być perfekcyjny. Rozumiała to, rozumiała... Supermózg zaplanował go według swojej skali numerycznej na 9,9999 z 10.

Brianne lewą ręką wepchnęła kasjerkę do gabinetu szefowej. Usłyszała cichy szum komputera. Potem zobaczyła Betsy Buccieri za wielkim, dyrektorskim biurkiem.

Codziennie otwieracie sejf o ósmej pięć...wrzasnęławięc teraz otwórzcie go dla mnie! Ale już!

Kierowniczka filii patrzyła na nią szeroko otwartymi oczyma.

Nie mogę otworzyć skarbcazaprotestowała.Otwiera się automatycznie na sygnał z komputera w centrali na Manhattanie. Nigdy o tej samej porze.

Brianne pokazała swoje lewe ucho. Skinęła palcem na Betsy Buccieri, żeby słuchała. Czego?

Pięć, cztery, trzy, dwa...odliczyła Brianne i sięgnęła po słuchawkę telefonu na biurku. Zadzwonił. Doskonała koordynacja.

To do ciebiepowiedziała. Gumowa maska prezydenta Clintona tłumiła trochę jej głos.Słuchaj uważnie.

Podała słuchawkę szefowej filii. Wiedziała, kto jest przy telefonie i co powie.

Supermózg nie zamierzał grozić. Wymyślił coś lepszego.

Betsy, tu Steve. W naszym domu jest jakiś mężczyzna. Trzyma mnie pod lufą. Ostrzega, że jeśli ta kobieta w twoim gabinecie nie wyjdzie z banku z pieniędzmi dokładnie o ósmej dziesięć, zastrzeli Tommy’ego, Annę i mnie.

Jest ósma cztery.

Połączenie zostało przerwane. W słuchawce zapadła cisza.

Steve? Steve!zawołała Betsy, łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Spojrzała na zamaskowaną kobietę. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.Proszę nie robić im krzywdy. Błagam. Już otwieram skarbiec.

Brianne powtórzyła wiadomość.

Ósma dziesięć. Ani sekundy później. I żadnych głupich sztuczek. Żadnych cichych alarmów. Żadnej farby na banknotach.

Oczywiście. Proszę za mną.

Betsy Buccieri przestała prawie myśleć. W głowie dźwięczały jej tylko trzy imiona: Steve, Tommy, Anna.

O ósmej pięć podeszły do skarbca Moslera.

Otwieraj, Betsy. Czas leci. Twoja rodzina może umrzeć.

Drzwi z pięknie polerowanej stali miały tłoki jak lokomotywa. Otwarcie ich zajęło Betsy Buccieri niecałe dwie minuty. Prawie na wszystkich półkach leżały paczki banknotów. Brianne w życiu nie widziała tyle forsy. Zaczęła wpychać pieniądze do dwóch brezentowych toreb sportowych. Pani Buccieri i Jeanne Galetta przyglądały się temu w milczeniu. Brianne podobał się strach i szacunek dla niej, malujący się na ich twarzach.

Ładując swój łup, zgodnie z instrukcją odliczała minuty. Ósma siedem... Ósma osiem... Wreszcie skończyła.

Zamykam was obie w skarbcu. Ani słowa, bo zostawię tu wasze trupy.

Podniosła torby.

Nie róbcie krzywdy mojemu mężowi i dzieckupowiedziała błagalnym tonem Betsy Buccieri.Przecież zrobiłyśmy, co pani...

Brianne zatrzasnęła jej przed nosem ciężkie metalowe drzwi.

Była spóźniona. Przeszła przez hol, otworzyła drzwi frontowe i wyszła. Zerwała maskę ze spoconej twarzy. Miała wielką ochotę pobiec pędem do samochodu, ale szła spokojnie, jakby nic ją nie obchodziło w ten piękny, wiosenny poranek. Z przyjemnością wyciągnęłaby spluwę i przestrzeliła tę wielką, gównianą reklamę pieprzonego McKaczora.

Przy hondzie popatrzyła na zegarek. Ósma dziesięć i pięćdziesiąt dwie sekundy. Celowe spóźnienie rosło; tak miało być. Uśmiechnęła się.

Nie zadzwoniła do domu Buccierich, gdzie Errol trzymał pod lufą Steve’a, Tommy’ego i jego opiekunkę Annę. Nie zawiadomiła, że ma pieniądze i jest bezpieczna.

Supermózg jej zabronił.

Zakładnicy mieli umrzeć.


Część pierwsza

Zabójstwa


Rozdział 1

Praca detektywa nauczyła mnie cenić mądrość starego porzekadła: „Nie myśl, że skoro woda jest spokojna, nie ma w niej krokodyli”.

Tego wieczoru woda na pewno była spokojna. Moja niesforna córka Jannie trzymała kotkę Rosie za przednie łapy i tańczyła z nią. Często tak się bawiły.

„Róże są czerwone, fiołki niebieskie”śpiewała Jannie wesołym, słodkim głosikiem. Nigdy nie zapomnę tego obrazu i tego dnia. Do naszego domu na Piątej ulicy schodzili się przyjaciele, krewni i sąsiedzi na przyjęcie z okazji chrztu mojego synka. Byłem w prawdziwie świątecznym nastroju.

Babcia przygotowała przepyszne jedzenie: marynowane krewetki, zapiekane małże, szynkę, cebulki na ostro i dynię. Pachniało kurczakiem w czosnku, żeberkami wieprzowymi i czterema rodzajami chleba domowego. Zrobiła nawet mój przysmaksernik śmietankowy z malinami.

Na lodówce wisiała jedna z jej notatek:

 

W czarnych ludziach tkwi niewiarygodna siła i magia, których nikt nie potrafi zniszczyć. Ale każdy próbuje.Toni Morrison.

 

Uśmiechnąłem się na myśl o niewiarygodnej sile i magii mojej ponad osiemdziesięcioletniej babci.

Było wspaniale. Jannie, Damon, malutki Alex i ja witaliśmy wszystkich na ganku. Trzymałem Aleksa na rękach. Był bardzo towarzyski. Uśmiechał się radośnie do każdego, nawet do mojego partnera, Johna Sampsona. Dzieci boją się go z początku, bo jest wielki i groźnie wygląda. Ma ponad dwa metry wzrostu i waży prawie sto czternaście kilo.

Mały najwyraźniej lubi balangizauważył Sampson i wyszczerzył zęby.

Alex uśmiechnął się do niego szeroko.

Sampson wziął go ode mnie. Dziecko niemal utonęło w jego łapskach. Roześmiał się i zaczął szczebiotać do malucha.

Z kuchni wyszła Christine. Przyłączyła się do nas trzech. Na razie ona i Alex junior nie mieszkali ze mną, babcią, Jannie i Damonem. Mieliśmy nadzieję, że się do nas wprowadzą i będziemy jedną dużą rodziną. Chciałem, żeby Christine była moją żoną, nie tylko kochanką. Chciałem rano budzić małego Aleksa, a wieczorem kłaść go spać.

Przejdę się po domu z Aleksem w ramionachpowiedział Sampson.Użyję go bezwstydnie do poderwania jakiejś piękności.

Po czym odszedł.

Myślisz, że on się kiedykolwiek ożeni?zapytała Christine.

Mały Alex? Nasz chłopiec? Oczywiście.

Mówię o twoim partnerze. Czy on kiedykolwiek założy rodzinę?

Nie wyglądało na to, żeby jej przeszkadzało, że my żyjemy na kocią łapę.

Kiedyśna pewno. Miał zły model rodziny. Ojciec odszedł, kiedy John miał zaledwie rok, w końcu umarł z przedawkowania. Matka też była narkomanką. Jeszcze kilka lat temu mieszkała w Southwest. Sampsona właściwie wychowywała moja ciotka Tia z pomocą mojej babci.

Patrzyliśmy, jak Sampson krąży wśród gości z Aleksem na rękach. Zaczepił bardzo ładną babkę. De Shawn Hawkins. Pracowała razem z Christine.

On naprawdę podrywa na dzieckozdumiała się Christine i zawołała do koleżanki:Uważaj, De Shawn.

Roześmiałem się.

Mówi, co zrobi i robi, co mówi.

Przyjęcie zaczęło się około drugiej po południu. O wpół do dziesiątej wieczorem trwało w najlepsze. Właśnie śpiewałem w duecie z Sampsonem Skinny Legs and All Joe Teksa. Wyliśmy jak diabli. Wszyscy się śmiali i nabijali z nas. Sampson zaczął śpiewać „Jesteś pierwsza i ostatnia, jesteś dla mnie wszystkim...”.

Wtedy przyjechał Kyle Craig z FBI. Mogłem wszystkim powiedzieć, żeby szli do domukoniec imprezy.

Rozdział 2

Kyle niósł kolorową paczkę przewiązaną wstążką, prezent dla dziecka. Miał nawet balony! Nie zmylił mnie. To dobry kumpel i świetny gliniarz, ale nie jest towarzyski i unika przyjęć jak zarazy.

Tylko nie dziś, Alexostrzegła Christine. Wyglądała na zaniepokojoną, może nawet złą.Nie daj się wrobić w jakieś kolejne koszmarne śledztwo. Proszę cię. Nie w dniu chrztu.

Wziąłem sobie to do serca. Mój dobry nastrój prysnął.

Cholerny Kyle Craig.

Podszedłem do niego i skrzyżowałem palce wskazujące.

Nie, nie i jeszcze raz niepowiedziałem.Zjeżdżaj stąd.

Ja też się cholernie cieszę, że cię widzęodparł i uśmiechnął się promiennie. Potem objął mnie mocno i szepnął:Wielokrotne zabójstwo, stary.

Przykro mi. Zadzwoń jutro albo pojutrze. Dziś mam wolne.

Wiem, ale to wyjątkowo paskudna sprawa, Alex.

Kyle wyjaśnił, że zostaje w Waszyngtonie tylko na jedną noc i bardzo potrzebuje mojej pomocy. Jest pod straszną presją. Znów odmówiłem, ale zignorował to całkowicie. Obaj wiedzieliśmy, że do moich obowiązków należy także pomaganie FBI w skomplikowanych dochodzeniach. Poza tym, byłem mu winien przysługę lub dwie. Kilka lat temu włączył mnie do śledztwa w sprawie porwania i morderstwa w Karolinie Północnej, kiedy moja siostrzenica zniknęła z Uniwersytetu Duke’a.

Kyle znał Sampsona i kilku moich kumpli detektywów. Podeszli i gadali z nim, jakby wpadł z wizytą towarzyską. Ludzie go lubili. Ja też, ale nie teraz, nie tego wieczoru. Powiedział, że musi spojrzeć na małego Aleksa, zanim przejdziemy do spraw zawodowych.

Rozdział 3

Poszedłem z nim do pokoju babci. Malec spał w łóżeczku dziecinnym wśród kolorowych misiów i piłek. Tulił do siebie swego ulubionego niedźwiadka Pinky’ego.

Biedny chłopczykszepnął Kyle.Co za straszna historia... Jest bardziej podobny do ciebie niż do Christine. A przy okazji, jak tam u was?

W porządkuskłamałem.

Po rocznej nieobecności Christine w Waszyngtonie nie układało nam się tak, jak się spodziewałem. Brakowało mi ogromnie intymności między nami. Zabijało mnie to. Ale nikomu o tym nie mówiłem, nawet Sampsonowi i babci.

Zostaw mnie dziś w spokoju, Kylepoprosiłem.

Żałuję, ale to nie może czekać, Alex. Jestem w drodze powrotnej do Quantico. Gdzie możemy pogadać?

Pokręciłem głową i poczułem, jak narasta we mnie złość. Zaprowadziłem go na oszkloną werandę. Stało tam stare pianino, które wciąż grało mniej więcej tak dobrze jak ja. Usiadłem na trzeszczącym stołku i wystukałem kilka taktów Odwołajmy to wszystko Gershwina.

Kyle rozpoznał melodię i wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Przykro mi.

Nie widać tegoodparłem.Do rzeczy.

Słyszałeś o napadzie na filię Citibanku w Silver Spring i o zabójstwach w domu szefowej banku?zapytał.O zamordowaniu jej męża, trzyletniego synka i jego opiekunki?

Spojrzałem na niego, potem odwróciłem wzrok.

Trudno, żebym nie słyszał.

Brutalne, bezsensowne morderstwa były tematem dnia we wszystkich gazetach i telewizji. Wstrząsnęły nawet waszyngtońskimi gliniarzami.

Nie rozumiem tego. Co się, u diabła, stało w domu tej kobiety? Bandyci dostali pieniądze, tak? Więc dlaczego zabili zakładników? Przyjechałeś mi to wyjaśnić, zgadza się?

Kyle przytaknął.

Byli spóźnieni. Kobieta z gangu miała wyjść z banku z forsą dokładnie o ósmej dziesięć. Alex, ona wyszła niecałą minutę później! Niecałą minutę! I dlatego zamordowali trzydziestotrzyletniego ojca, trzyletniego chłopca i opiekunkę do dziecka. Miała dwadzieścia pięć lat i była w ciąży. Potrafisz to sobie wyobrazić?

Poruszyłem ramionami i pokręciłem szyją. Czułem, jak narasta we mnie napięcie. Wyobraziłem to sobie. Jak mogli zabić tamtych ludzi bez żadnego powodu?

Ale naprawdę nie byłem w nastroju do policyjnej roboty. Mimo że chodziło o tak ponurą i pilną sprawę.

I dlatego cię tu przyniosło w dniu chrztu mojego syna?

Kyle uśmiechnął się nagle i odprężył.

Do diabła, Alex! Musiałem wpaść i zobaczyć to dobrze zapowiadające się dziecko. Niestety, ta sprawa jest naprawdę ważna. Możliwe, że są to tutejsi bandyci. A jeśli nawet są spoza Waszyngtonu, ktoś tutaj może ich znać. Musisz znaleźć tych zabójców, zanim znów kogoś zamordują. Czujemy, że to nie był pojedynczy wyskok. Swoją drogą, masz piękne dziecko.

Ty też jesteś piękny, Kyle. Słowo daję, nikt nie może się z tobą równać.

Trzyletni chłopiec, ojciec i opiekunkapowtórzył raz jeszcze Kyle, zanim wyszedł z przyjęcia. Na progu werandy odwrócił się.

Jesteś odpowiednim facetem do tej roboty, Alex. Zamordowali rodzinę.

Gdy tylko zniknął, zacząłem szukać Christine, ale już jej nie było. Serce mi zamarło. Zabrała Aleksa i wyniosła się bez słowa.

Rozdział 4

Supermózg niechętnie zaparkował na ulicy i poszedł w stronę opuszczonego osiedla położonego niedaleko rzeki Anacostia. Księżyc w pełni oświetlał bladym, upiornym blaskiem kilka niszczejących, dwupiętrowych domów z oknami bez szyb. Supermózg poczuł się nieswojo.

Dolina śmierciszepnął.

W dodatku, jak się okazało, kryjówka Parkerów znajdowała się w domu położonym najdalej ze wszystkich od ulicy. W „przytulnym gniazdku” na trzecim piętrze mieli tylko poplamiony materac i zardzewiałe krzesełko ogrodowe. Na podłodze walały się opakowania z KFC i McDonalda.

Wchodząc do pokoju, Supermózg uniósł dwa pudełka gorącej pizzy i papierową torbę.

Chianti i pizza!zawołał.Jest co świętować.

Brianne i Errol natychmiast rzucili się na jedzenie. Ledwo coś mruknęli na powitanie. Supermózg uznał to za brak szacunku. Rozlał wino do plastikowych kubków, podał je Parkerom i wzniósł toast.

Za zbrodnię doskonałą.

Errol zmarszczył brwi i pociągnął dwa solidne łyki.

Jeśli można tak nazwać to, co się stało w Silver Spring. Trzy niepotrzebne morderstwa.

Można ją tak nazwaćodparł Supermózg.Absolutna perfekcja. Przekonacie się.

Jedli i pili w milczeniu. Parkerowie mieli ponure, wręcz wrogie miny. Brianne zerkała na niego ukradkiem. Nagle Errol potarł szyję i zakaszlał kilkakrotnie. Potem zaczął gwałtownie łapać powietrze i coś wychrypiał. Paliło go w gardle i płucach. Nie mógł oddychać. Próbował wstać, ale natychmiast upadł.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin