Zieliński Jeźdźcy zagłady.txt

(36 KB) Pobierz
Jaros�aw Zieli�ski
      Je�d�cy zag�ady 


      Planeta Tanen 
      B�yski sinawoszarych wybuch�w wy�oni�y z mroku sylwetki dw�ch m�czyzn 
      stoj�cych w cieniu pot�nego korpusu statku. Niewiele ju� brakowa�o do 
      ustalonego planem ko�ca akcji. Ju� teraz ka�da minuta zwi�ksza�a ryzyko. 
      Marteen odwr�ci� si� do stoj�cego za nim Kilrasha. 
      - Podaj do wszystkich. Wycofujemy si�, wariant C. Pocz�tek za pi�� minut. 
      Patrzy� jeszcze chwil� na doskonale st�d widoczn� baz�. Jaka udana salwa 
      zapali�a jedn� jedn� z hal stoczni. Na tle p�on�cych budynk�w ludzie z 
      oddzia��w desantowych wygl�dali jak pionki do gry. I to w�a�nie Marteen 
      by� bliski wygranej. 
      Wszed� przez p�otwarty luk. Kr�tki korytarz zaprowadzi� go do sterowni. 
      Pilot odstawi� prawie pust� butelk� talvanu. 
      - Wiejemy? - spyta�. 
      Marteen usiad� przy jednym z tylnych stanowisk. 
      - Tak: je�eli chcesz to tak nazwa�. 
      Czekaj�c na Kilrasha pomy�la� o Boyle. Przypomnia� sobie ich ostatnie 
      spotkanie: jezioro o�wietlone t�czowym b�yskiem reflektor�w, strugi 
      talvanu w wysokich pucharkach o kolorze letniego nieba. Ostatnie przed tym 
      d�ugim rajdem. 
      Patrzy� na sto�kowat� butelk�, pust� ju� prawie butelk� talvanu. Zadr�a�a 
      lekko - w dobrze izolowanym wn�trzu statku tylko to jedno przypomina�o o 
      ci�gle trwaj�cej walce, bateriach pok�adowych daj�cych wsparcie 
      wycofuj�cym si� oddzia�om. 
      Pilot wcisn�� dwa klawisze naznaczone zielonym kolorem ��czno�ci. 
      - Limady, sko�czcie ju� z tym. Startujemy! Chc� mi�� dobr� stabilno�� - 
      powiedzia�. 
      Tamten mrukn�� co� w odpowiedzi. 
      Marteen us�ysza� szybkie kroki Kilkrasha. Tu� po zamkni�ciu si� jego 
      fotela statek podni�s� si� i niespiesznie pocz�� oddala� si� od bazy. 
      K��by dymu przys�oni�y ekrany i opad�y - musieli zapali� troch� trawy pod 
      sob�. Wznosz�c si� mogli obejrze�, po raz pierwszy w takiej oprawie, pole 
      ko�cz�cej si� bitwy. 
      Baza tworzy�a tr�jk�t: g��wny kompleks: kilka niskich budynk�w, kosmoport 
      z powstaj�c� dopiero stoczni� i centrum ��czno�ci, ca�e niemal zas�oni�te 
      pot�n� anten� ultradarow�. Otaczaj�cy j� bia�y mur przegradza�y co 
      kilkana�cie vans�w niewielkie wie�yczki w�sz�ce lufami automatycznych 
      dzia�ek. Tak by�o jeszcze kilka godzin temu. 
      A teraz... antena i budynek centrum le�a�y w gruzach, p�on�y portowe 
      magazyny. Ostatnie starcia ju� wygasa�y. Co chwil� startowa�y statki grupy 
      Marteena. Zreszt� zniszczenia by�y na pewno wi�ksze, ale z coraz wi�kszej 
      odleg�o�ci, z szybko wznosz�cego si� statku, trudniej by�o zauwa�y� 
      takie... szczeg�y. 
      Lekkie wstrz�sy zaznacza�y przybycie kutr�w desantowych. Ich dow�dcy 
      zg�aszali si�; nie zawsze byli to ci sami ludzie, co przed akcj�. 
      Cztery godziny p�niej Marteen siedzia� na wygodnych poduszkach 
      jasnobrunatnego fotela. Lecieli do�� okr�n� drog� ku ich gniazdku - 
      dzikiej, pustynnej planecie Modhar na pograniczu prowincji. Towarzyszy�a 
      im jeszcze prawie po�owa grupy Lastera, wspieraj�ca ich w tej akcji. To 
      by�a znaczna si�a. 
      Marteen nie spodziewa� si� zreszt� trafnego i zbyt szybkiego po�cigu. 
      Centrum ��czno�ci i ultradar nale�a�y do udanych cel�w ich ataku. Po��czy� 
      si� z centrum dowodzenia. Du�y, kwadratowy ekran zamieni� si� w szklan� 
      �cian� oddzielaj�c� go od kabiny dowodzenia. 
      - Clifden. Przygotowa�e� ju� raport? - spyta� Marteen. 
      Analityk podni�s� g�ow�. Wcisn�� jaki� klawisz, zape�niaj�c po�ow� ekranu 
      przekazem infkoru. 
      - Nie, ju� ko�cz�. Musia�em uzupe�ni� go o nowe dane. Stan obrony 
      przeciwinwazyjnej, wed�ug przeciwnika. 
      - Dobrze. Przedstaw najwa�niejsze wnioski. 
      - Stopie� zgodno�ci z planem 83 na 100. Bezb��dne l�dowanie oddzia��w S, H 
      i L. Dla nich zgodno�� 91 przy stratach nie przekrazczaj�cych 0,15 stanu. 
      Gdyby nie port... grupa N zgodno�� 61, straty prawie 0,5. Zniszczone cele 
      ruchome i wi�kszo�� systemu przeciwinwazyjnego. Baza jest wy��czona z 
      obiegu na jakie� p� roku. Znacz�ce straty jednostek ze sk�adu Eskadr 
      Terytorialnych. 
      - Twoja w�asna ocena? 
      - To by�a dobra akcja - zastanaowi� si� przez chwil� i powt�rzy�. - Gdyby 
      nie port. 
      Sykn�y otwieraj�ce si� drzwi. Marteen przerwa� po��czenie i obr�ci� si� w 
      ich stron�. To by� Laster - jak zwykle zacz�� od wyj�cia dw�ch puchark�w i 
      nape�nienia ich ciemnoniebieskim p�ynem, drettem zabarwionym tylko inae. 
      - Za wsp�prac�! - powiedzia� podaj�c Marteenowi jeden z nich. 
      Marteen pierwszym �ykiem opr�ni� go prawie do po�owy. Dobry, ch�odnawy 
      drett... Popatrzy� na Lastera i zada� mu to samo pytanie. 
      - Jak oceniasz t� akcj�? 
      - Tak, nie wykonali�my g��wnego zadania. Ale przecie� moi dow�dcy musieli 
      si� z tym liczy�. Takie rajdy s� zawsze ryzykowne. Zreszt� mam dla nich 
      co� specjalnego - te trzy fregaty rozbite na p�ycie startowej. Ustali�e� 
      ju�, sk�d si� tam wzi�y? 
      - To cz�� nowego zespo�u Floty Segardzkiej. Jaka� niezapowiedziana 
      wizyta. Mo�e w poszukiwaniu barg�w? 
      Roze�mieli si�. 
      - Znale�li ich! 
      - Kiedy nast�pne spotkanie, komandorze? 
      - Dla mnie zapowiada si� okres d�u�szego spokoju. Co nie oznacza, �e nie 
      znajd� czego� dla was. Bitwy przecie� rodz� bitwy - zacytowa� jedno ze 
      swoich ulubionych przys��w. 
      W kabinie rozleg�o si� wezwanie systemu ��czno�ci: "Komunikat ze stacji 
      Modhar. Komandorze Laster, do stacji wp�yn�� przekaz od dow�dztwa w Nest.” 

      - Nest? Ci�gle to samo miejsce? Nie boicie si�, �e kiedy� skoncentruj� nad 
      nim p� imperialnej floty? 
      - To tylko symbol kodowy. Nawet ja ju� nie wiem, gdzie znajduje si� nasze 
      dow�dztwo - wyja�ni� Laster. 
      Podszed� do pulpitu systemu i zada� mu kilka pyta�. 
      - Polec� kt�rym� z my�liwc�w. Ta wiadomo�� mo�e by� wa�na, a zreszt�... 
      nale�y mi si� chyba troch� odpoczynku. 
      Nie czekaj�c na jak�kolwiek odpowied� ruszy� w kierunku g��wnego hangaru. 
      Nawi�zuj�c kontakt z baz�. Marteen my�la� o tym, co w�a�ciwie ��czy�o jego 
      i Lastera. Maria� grupy barg�w z jednostk� rozpoznawcz� Avagen - od kilku 
      lat pozostaj�cego w stanie wojny z Imperium - okaza� si� zupe�nie udanym 
      przedsi�wzi�ciem. To by�a ju� szesnasta wsp�lna akcja. I dopiero trzecia 
      przegrana. 



      Prowincja Cafore Tral 
      Zanim Bantry wszed� do pokoju, Marteen zd��y� ju� zastanowi� si� nad 
      sytuacj�. Nag�a i niespodziewana propozycja rokowa�o jak�� wa�n� 
      wiadomo��. Nigdy nie bawi� si� w bohatera osobi�cie przyjmuj�c zlecenia, 
      ale tym razem pom�g� przypadek. A mo�e i nie? 
      Gdy dowiedzia� si� o tym, by� na sto�ecznej planecie Ballycot, w wielkim 
      przemys�owym o�rodku Tullamore. Ale r�wnie� dlatego musia� tu przyjecha�. 
      �w kto� stanowczo zbyt du�o o nim wiedzia�. A tego Marteen nie lubi�. 
      Nigdy nie spotka� si� z nazwiskiem tego cz�owieka. Ale gdy go zobaczy� - 
      rozpozna� natychmiast. Przysadzisty, dobrze umi�niony, a jednocze�nie 
      zwinny. Œwietny nawigator i dobrze prosperuj�cy kupiec. Spotkali si� ju�. 
      Wiedzia�, co powie Bantry, wcze�niej znany mu jako Et Nor. A raczej o czym 
      b�dzie chcia� m�wi�. I nie myli� si�. 
      - Znasz mnie, wi�c mo�emy oby� si� bez wst�p�w. Wiesz, �e jestem 
      po�rednikiem - Bantry u�miechn�� si� szeroko. - Do�� specjalnym 
      po�rednikiem... Tym razem chodzi o konw�j. Dwudziesty Pierwszy Konw�j 
      Segardzki. To ma�y, ale ca�kowicie wojskowy transport. W Korytarzu 
      Pi�tnastym. 
      - Na drodze do Avie? 
      - Tak. Trzy transportowce typu Watne, mets klasy Viger i dwa my�liwce 
      eskorty, starbargi. Razem dwadzie�cia jeden jednostek ogniowych. 
      - Czas? 
      - Za dwa dni wystartuje z Po�udniowego Kosmoportu Talv. 19 reanha znajdzie 
      si� poza stref� bronion�, a 4 tesgha wchodzi do Tr�jk�ta Avie. Masz cztery 
      dni na rozwalenie go. O ile...? 
      - Za��my, �e si� zgadzam. Cho� interesuje mnie jeszcze jeden element. 
      Marteen wsta� i podszed� do p�kolistej szyby. 
      - Chodzi o cen�? Czy 250 tysi�cy jekr�w i dwie maszyny Storbarg C s� 
      wystarczaj�c� zap�at�? 
      Nie�le jak na zwyk�y konw�j - pomy�la� Marteen. To by�o du�o, blisko 
      dwukrotnie wi�cej, ni� sam za��da�by za podobn� akcj�. Razem z tymi dwoma 
      my�liwcami... Mniejsza zreszt� o nie - za po�ow� tej sumy m�g�by kupi� 
      �redniej wielko�ci transportowiec. Ale co a� tak... 
      Opanowa� si� r�wnie b�yskawicznie. Oparty plecami o szyb� czu� przyjemne 
      ciep�o rozgrzanego s�o�cem szk�a. Patrzy� gdzie� na �cian� nad g�ow� 
      Bantry. 
      - Mam go zniszczy�? 
      - Tak. Cho� oczywi�cie za informacje p�acimy oddzielnie. 
      To znaczy, �e chodzi w�a�nie o nie. On wie, �e teraz b�d� chcia� je zdoby� 
      - cho�by po to, by si� przekona�, czy m�wi prawd�. 
      - Czterysta tysi�cy. 
      - Trzysta. To niema�o, sam przyznasz. Zgadzasz si�? - spyta� szybko 
      Bantry. 
      - Tak, za trzysta tysi�cy. Po�owa tej sumy jest p�atna teraz. My�liwce 
      mog� odebra� p�niej. O ile jeszcze b�d� �y� - doda� zgry�liwie. 
      Bantry by� wyra�nie zadowolony. Ko�cz�c spotkanie wr�czy� Marteenowi ma�y 
      upominek. Wielokana�owy komunikator ze starannie wykonan� tenboltow� 
      obudow�. Rzecz jasna opr�cz owych 150 tysi�cy jednostek kredytowych. 



      Znajdowali si� prawie idealnie na pozycji wyczekiwania, po�rodku gwiezdnej 
      trasy nr 15, zwanej Korytarzem Pi�tnastym. Za jakie� dziesi�� minut 
      powinni spotka� si� z k...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin