W listopadzie 1918 roku.docx

(15 KB) Pobierz

„W listopadzie 1918 roku” (wybrane fragmenty)

 

Było ciemno, kiedy mama wyszła z domu. chodziła co jakiś czas na wieś po mąkę
i ziemniaki. Wojna trwała już cztery lata i w mieście coraz trudniej zdobywano żywność. Ludzie głodowali. Ula wyszła na podwórze. Dzień wstawał mglisty, szary, jak to w listopadzie. Roman, brat uli jeszcze spał, kiedy przy furtce rozległo się gwizdanie.

-          Już są chłopaczyska - pomyślała Ula niechętnie. Nie lubiła kolegów Romka, skorych do psoty. Ale tym razem nie myśleli o figlach. Filip wpadł do mieszkania i wołał coś podnieconym głosem.

-          Czego wy chcecie od Romana?- spytała Ula Józka, który został przed domem.

-          Wojna się skończyła! Słyszysz? Koniec wojny!

-          Jak to? - Ula nie zrozumiała. A przecież w domu i wszędzie naokoło ludzie ciągle powtarzali: „ Jak się skończy wojna .... Kiedy już będzie po wojnie...”

-          Niemcy uciekają. Odbieramy im karabiny. Zajęliśmy pocztę i dworzec kolejowy. Teraz będziemy ich wyrzucać z innych urzędów i z fabryk.

-          Wy będziecie, chłopcy? – zdziwiła się Ula.

-          My też. Musimy pomagać, bo dorosłych mężczyzn jest mało. Dawno zabrali ich do wojska albo wywieźli na roboty.

Z domu wybiegł Filip, a za nim Roman. Nie uczesany, w rozpiętej kurtce. Wpychał do kieszeni kromkę czarnego chleba, który im  mama zostawiła na śniadanie. Ula usiadła na progu. Zaplotła warkoczyki. Od ulicy dochodził odgłos pośpiesznych kroków. Ktoś śpiewał „ Jeszcze Polska nie zginęła”. Ula zamknęła mieszkanie. Klucz wsunęła do kieszeni i wyszła na ulicę. Zaraz spotkała znajome dziewczynki.

-          Ulka, Ulka! Chodź z nami. Lekcji dziś nie będzie!

Pobiegły. Na rynku kilku młodych mężczyzn z karabinami, w biało - czerwonych przepaskach na rękawie pilnowało grupę niemieckich żołnierzy. Byli już rozbrojeni, bez karabinów, bez wojskowych pasów. Ula przystanęła. Jeden z żołnierzy, starszy już, uśmiechnął się do niej.

-          Może i on cieszy się, że wojna się skończyła? - pomyślała. - Może też ma w domu taką córeczkę jak ja ? – Więc uśmiechnęła się do żołnierza i popędziła dalej. Przed gmachem poczty tłoczyli się ludzie. Jedni spoglądali na biało - czerwony sztandar, powiewający
u wejścia, inni słuchali, co mówi jakiś mężczyzna w roboczej bluzie. Pewnie
z warsztatów kolejowych – znowu pomyślała Ula. Może powie kiedy jej tata wróci?

Ojciec Uli też był kiedyś kolejarzem. Więc przystanęła, a robotnik mówił:

-          Po blisko 150 latach niewoli będziemy mieli znowu ojczyznę wolną, niepodległą. Ale chcemy, aby była sprawiedliwa. Żeby wszystkim było w niej dobrze. Musi być w tej nowej ojczyźnie chleb dla wszystkich, nauka i praca dla wszystkich. Ula nie wszystko rozumiała, ale mogłaby słuchać i słuchać, jak ten robotnik mówił o Polsce. Ktoś jednak pociągnął ją za rękaw.

-          Ulka chodź do szkoły. Pani przyszła!

Dzieci uczyły się ostatnio w dwu pokoiczkach przy ochronce miejskiej, bo budynek szkolny Niemcy zajęli na jakieś swoje biura. Ale właśnie przed tym gmachem, szarym, jednopiętrowym, gromadzili się koledzy i koleżanki Uli. Na stopniach stała pani Agnieszka.

-          Chodźcie, chodźcie! teraz tutaj będziemy się uczyć!

-          To trzeba by, proszę pani, zawiesić jakiś szyld albo sztandar- powiedział jeden ze starszych chłopców.- Bo skąd wszystkie dzieci będą wiedziały, że to nasza szkoła,
a nie biuro?

Pani pokiwała głową:

-          Bronek ma rację. Napiszemy kartkę, bo szyldu dzisiaj nikt nam nie zrobi. Powinien być jeszcze polski orzeł.

Serce Uli zabiło gwałtownie. Orzeł. Przecież ona ma Białego Orła. W domu.
W szufladzie. Jeżeli tylko Romek gdzieś go nie wyniósł. Trzeba prędko poszukać. Przecisnęła się pomiędzy dzieci i pobiegła do domu  wyciągnęła szufladę pełną zeszytów, papieru. Musiała wszystko wyjąć, zanim dotarła do dna i uniosła spłowiałą gazetę. Jest! Leży czerwony arkusz, a na nim orzeł rozpościera szeroko, swobodnie białe skrzydła. Przyciskając go do piersi wróciła Ula przed szkołę.

-          Mamy orła, mamy orła! – zaczęły wołać dzieci.

Chłopcy zaraz przynieśli gwoździki i młotek. W kilka chwil później na drzwiach, obok kartki
z napisem: „SZKOŁA”, zawisł Biały Orzeł. Godło wolnej Polski.

 

 

Pytania do tekstu:

-          Kto i przez kogo był prześladowany za używanie języka ojczystego?

-          Jak prześladowano Polaków i jak Polacy bronili swojej mowy?

-          Gdzie miało miejsce to prześladowanie?

-          W jakim pomieszczeniu uczyły się polskie dzieci i dlaczego?

-          Gdzie zawołała polskie dzieci pani Agnieszka?

-          Co takiego zaproponowali chłopcy?

-          W jakim celu Ula wróciła się do domu?

-          Dlaczego wizerunek orła spoczywał tak głęboko w szufladzie?

-          Jak jest dzisiaj?

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin