00:00:42:Ziemia nie zdołała mnie połknšć|w swe otchłanie... 00:00:45:ani morze nie pochłonęło mnie|szalejšcymi sztormami. 00:00:48:Wymknšłem się prawu|i uciekłem z areny. 00:00:51:Nawet splamiłem ręce krwiš... 00:00:53:tylko po to, by skończyć tu, w nędzy... 00:00:55:wypędzony z ojczyzny, opuszczony! 00:00:58:A kto skazał mnie na samotnoć? 00:01:01:Kto noszšcy piętno|wszelkich możliwych występków... 00:01:03:kto powinien sam siebie|skazać na banicję. 00:01:05:Ascyltus! 00:01:07:Młodzieniec, który kupił sobie wolnoć,|i zachowuje jš, kurwišc się. 00:01:10:Który przegrał swš młodoć. 00:01:11:Który sprzedał się jako kobieta,|chod mógł się stać kim w rodzaju mężczyzny. 00:01:14:A ta dziwka Giton? 00:01:18:W dniu Męskiej Togi|ubrał się w kobiecš stolę. 00:01:22:Jego matka nauczyła go zachowywać się|jak nie-mężczyzna. 00:01:26:W więzieniu był kurwš... 00:01:29:gotowš porzucić|każdš przyjań. 00:01:32:Co za wstyd. Jaka hańba! 00:01:35:A teraz, trzymajšc się|w ramionach... 00:01:39:spędzajš razem całe noce... 00:01:44:i miejš się ze mnie. 00:01:49:Ale przysięgam, to się tak nie skończy. 00:01:55:Kochałem cię, Gitonie, i wcišż kocham. 00:01:58:Nie mogę dzielić się tobš z innymi,|bo jeste częciš mnie. 00:02:01:Jeste mnš, jeste mojš duszš. 00:02:03:Moja dusza należy do ciebie. 00:02:06:Jeste słońcem, jeste morzem,|jeste wszystkimi bogami. 00:02:10:Triumfujšcy Ascyltus|zbiegł ze swojš zdobyczš. 00:02:12:Muszę cię odnaleć choćby nie wiem co... 00:02:14:albo nie jestem już mężczyznš! 00:02:17:Ascyltusie! 00:02:34:Encolpius spoglšda na mnie.|Pragnie zemsty. 00:02:38:Odebrałem mu jego małego przyjaciela|podstępnš intrygš. 00:02:41:Zasługuje na to, by go oszukiwać... 00:02:43:typ spod ciemnej gwiazdy... 00:02:44:który, jak hiena,|gotów jest ukrać wszystko, co lnišce. 00:02:48:Gdy spał, pijany winem... 00:02:50:Wycišgnšłem Gitona wprost spod niego... 00:02:53:i spędziłem z nim|najsłodszš z nocy. 00:02:55:Przyjań przetrwa tylko,| gdy nie jest kłopotliwa. 00:02:58:Tak włanie uważam. 00:03:00:Na poczštku odmawiał mi|swojego kwiatu. 00:03:03:Może chciał spać. 00:03:05:Ale ja wycišgnšłem swój miecz i powiedziałem... 00:03:07:"Jeli jeste Lukrecjš,|znalazłe swego Tarkwiniusza". 00:03:11:Dzi sławny aktor...|"któż-o-nim-nie-słyszał"?... 00:03:14:złożył mi ofertę kupna. 00:03:16:Widzšc pienišdze,| pożegnałem się z moim małym niewolnikiem. 00:03:18:Póniej, gdy kršżyłem po miecie|starszy jegomoć... 00:03:21:zbliżył się i przyprowadził mnie|tu, do łani. 00:03:24:W ciemnym kšcie zaczšł mnie obmacywać.|Był taki natarczywy! 00:03:30:Zobaczyłem nadchodzšcego Encolpiusa,|sinego z gniewu. 00:03:32:Będę musiał się bronić, lub uciekać. 00:03:38:Szukasz mnie, Encolpiusie? 00:03:40:Oto jestem. 00:03:41:Gdzie jest Giton? 00:04:06:Gdzie jest Giton? 00:04:08:- Zabiję cię, ty dziwko.|- Sprzedałem go. 00:04:10:- Gdzie on jest?|- Sprzedałem go Vernacchio, aktorowi. 00:05:03:Aplauz, aplauz, aplauz. 00:05:58:Tym sposobem ukarałem|mojš grzesznš prawicę. 00:07:06:Któż jest szczęliwszy od nas? 00:07:08:Stawilimy się tu, by podziwiać|nowy cud naszego boskiego Cezara. 00:07:13:Pojaw się! 00:07:17:Cezar, ze swš nieogarnionš duszš... 00:07:19:i Eros, z tysišcem powabów,|zstšpili na ziemię. 00:07:31:Vernacchio... 00:07:33:Oskarżam cię wszem i wobec. 00:07:34:Musisz przerwać przedstawienie. 00:07:37:Och, my mamy pana!|Teraz i my mamy! 00:07:41:Ten chłopiec jest mój.|Musisz mi go oddać. 00:07:44:Jeste szlachcicem? Senatorem? 00:07:47:Pozwól, przystojny młodzieńcze. 00:07:48:Dom Vernacchia|jest gocinny dla wszystkich. 00:07:51:Dalej... 00:07:56:Czekaj. 00:07:57:Najpierw poznaj mojš rodzinę... 00:08:01:moich niewolników... 00:08:02:uwaga na psy! 00:08:06:Gitonie, popiesz się, chodmy. 00:08:08:Ależ on jest piękny! I te muskuły! 00:08:11:Kosztował mnie 35 denarów. 00:08:13:Ciężarna maciora tej samej wagi|kosztowałaby więcej! 00:08:17:Posłuchaj, Vernacchio... 00:08:19:Wiem, że jeste sławnym aktorem... 00:08:20:i włanie podziwiałem niektóre z twoich|licznych talentów... 00:08:23:ale powtarzam: chłopiec jest mój. 00:08:27:Łajdak, który ci go sprzedał|nie miał do tego prawa. 00:08:33:Odradzam ci skargę|do sšdu. To bezcelowe. 00:08:36:Giton będzie mieszkał ze mnš. 00:08:41:Kupię chłopaka za 40 sestercji. 00:08:44:45 ode mnie! 00:08:48:Ja dam 60. 00:08:56:Panie, on jest kim więcej niż żonš. 00:08:58:A jaki rzymski obywatel|sprzedałby żonę? 00:09:01:Jest zgrabny, bystry. 00:09:02:Zawsze jest zapalony ogień, gdy wracam do domu. 00:09:04:Szkolę go w szlachetnej|sztuce dramatycznej. 00:09:07:Zobaczycie, jak sobie będzie radził|grajšc żeńskie role... 00:09:09:Helena Trojańska,|wierna Penelopa, Kornelia. 00:09:12:Taki skarb nie ma ceny! 00:09:19:Zwrócę ci wydatek|i jeszcze dołożę! 00:09:22:Giton idzie ze mnš. 00:09:26:Nie, przenigdy! 00:09:35:Vernacchio, twoje zachowanie|jest nie do przyjęcia. 00:09:39:Już raz zostałe ukarany|za kpiny z Cezara... 00:09:43:ale dalej szukasz kłopotów! 00:09:47:Niech młody człowiek odzyska swego niewolnika... 00:09:49:albo jutro spalę twój teatr. 00:09:52:To nieprawda, że Vernacchio... 00:09:53:Uważaj, Vernacchio,|mamy już doć twojej arogancji. 00:09:57:Proszę, błagam cię, panie,| nie niszcz mojego teatru. Zaklinam cię! 00:10:01:Vernacchio jest posłuszny,|Vernacchio jest pokorny... 00:10:04:Cezar to wie! 00:10:48:Patrzcie, kto się zjawił. 00:10:51:Kalpurnio, gdzie mieszkamy? 00:10:54:Jak to gdzie?|Tu, moi liczni. 00:10:57:Oto i on. 00:11:00:Dalej, chodmy odwiedzić siostrzyczki.|Chodmy, chodmy. 00:11:06:Podejd, no! 00:11:31:To twój szczęliwy dzień. 00:11:33:Chciałe płodnš narzeczonš? 00:11:36:Czerwono-bršzowy kolor tej wštroby... 00:11:39:wskazuje, że ta kobieta jest w cišży. 00:12:20:Poczekaj, "Niebieskooki".|Słyszałe o mnie? 00:12:23:Wszędzie. Jeste doć sławny. 00:12:25:Giton... 00:17:07:Więc, mój stary przyjacielu... 00:17:10:co to znaczy? 00:17:11:Jeden namiot dla was dwóch? 00:17:14:Posłuchaj, Ascyltusie, to ciężka sprawa|- stać się na nowo przyjaciółmi. 00:17:18:Podzielmy więc|naszš wspólnš własnoć... 00:17:20:i pójdmy szukać szczęcia,| każdy w swojš stronę. 00:17:27:Wcišż się uczysz...|Tak jak i ja. 00:17:29:Stajemy się pomiewiskiem|dla całego miasta. 00:17:31:Dlaczego uciekłe,| gdy rozmawialimy z panem? 00:17:34:Co mogłem zrobić? Umierałem z głodu. 00:17:37:Nie chcę stać na drodze|waszym planom... 00:17:39:by uniknšć współzawodnictwa,|pójdę swojš drogš. 00:17:41:Dobrze więc, podzielmy nasze rzeczy. 00:17:47:To jest moje, i to także. 00:17:54:Lustro... jest moje. 00:17:59:A to moje! 00:18:01:A teraz podzielmy się chłopcem. 00:18:09:Ascyltusie, chyba żartujesz. 00:18:10:Pozwólmy jemu zdecydować. 00:18:17:Z tobš. 00:20:31:Ganimedzie... 00:20:34:Narcyzie... 00:20:36:Apollo, który zmieniłe|cień młodzieńca w kwiat. 00:20:41:Wszystkie mity mówiš nam o miłoci... 00:20:44:o niedocigłej jednoci. 00:20:47:Ale przyjšłem do swego serca okrutnego gocia. 00:20:50:Jestem poetš. 00:20:53:Spytacie, czemu jestem|tak marnie odziany? 00:20:56:W tym włanie rzecz... 00:20:59:Pasja do sztuki nikogo jeszcze nie uczyniła bogatym. 00:21:02:Nie wiem czemu, bieda zawsze jest|siostrš geniuszu. 00:21:06:Mam na imię Eumolpus. 00:21:09:Arcydzieła, które widzicie w tej galerii|sš potwierdzeniem naszej niemożnoci. 00:21:13:Dzi nikt by nie wiedział,| jak namalować co takiego. 00:21:16:I jaka jest przyczyna tego żałosnego stanu rzeczy? 00:21:20:Żšdza pienišdza! 00:21:24:Dawno temu idee ludzkie były|szlachetne, czyste i proste. 00:21:29:Dlatego kwitły sztuki wyzwolone. 00:21:31:Eudoxus przeżył życie na szczycie góry|studiujšc ruchy planet. 00:21:35:Lysippus szkicował tę samš modelkę|przez całe życie... 00:21:39:i umarł z głodu. 00:21:41:A my, pijacy i dziwkarze... 00:21:44:nawet nie zdajemy sobie sprawy|z cudów, które sš w zasięgu ręki i wzroku. 00:21:47:Co się stało z dialektykš? 00:21:49:Gdzie astronomia? 00:21:52:Dlaczego filozofia|nie wskazuje nam już drogi? 00:21:55:Nie dziwcie się więc,| że malarstwo umarło... 00:21:59:skoro więcej piękna znajdujemy|w garncu złota... 00:22:02:niż w pracach Apellesa z Phydii. 00:22:05:Ci szaleni Grecy! 00:22:10:Jego ziemia obfituje we wszystko: 00:22:12:wełna, cytryny, pieprz: 00:22:14:Szukasz ptasiego mleka? Ono tam jest: 00:22:16:A jak było wczeniej? 00:22:18:Nie znalelibycie u niego|nawet pajdy chleba: 00:22:23:Teraz jest tak bogaty, że nawet sam nie wie,| jak bardzo: 00:22:26:I myli, że jest poetš! 00:22:28:Ale w jego wersach|nie ma krzty poezji. 00:22:31:Czy wiecie, jak ten bękart|mie mnie nazywać? 00:22:34:"Kolego", "Bracie"... 00:22:36:"Bratnia duszo"- powiada. 00:22:37:Przy jego stole mam najlepsze miejsce. 00:22:40:Piję najlepsze wino,|nie takie, jakie dostajš inni gocie. 00:22:42:Ominęły cię tortury,| ponieważ jeste obywatelem rzymskim... 00:22:45:ale obijš cię|moi niewolnicy! 00:22:48:Twoje usta to dół kloaczny! 00:22:50:Wychłoszczš cię|i porachujš koci, ty psie! 00:22:53:Połamałem już grzbiet|temu synowi alfonsa. 00:22:55:Pójdziesz do więzienia! 00:22:57:Powiniene zawisnšć! 00:23:30:Nie szkodzi, nawet Wenus była zezowata. 00:24:28:Eumolpusie, jeste i ty, bracie. 00:24:31:Twoja obecnoć sprawia mi radoć... 00:24:34:bo jestemy tacy sami. 00:24:36:- Jeste zbyt uprzejmy.|- Wybitny talent. 00:24:38:My, poeci, jestemy jednš rodzinš. 00:24:41:A kim ty jeste? 00:25:25:Musisz spróbować wina...|zrób mi tę łaskę. 00:25:27:Ryba lubi pływać... 00:25:29:ale, bogom niech będš dzięki,|za nic nie muszę płacić. 00:25:32:Wszystkie te smakołyki|pochodzš z moich posiadłoci... 00:25:38:Gdziekolwiek one sš! 00:25:39:Zdaje się, że gdzie|między Terracina a Taranto. 00:25:42:Muszę przecišć Sycylię... 00:25:45:bo wybieram ...
alltyt