leszek kolakowski - job czyli antynomie cnoty(1).txt

(14 KB) Pobierz
Leszek Ko�akowski 
"Job czyli Antynomie cnoty"

Historia pobo�nego Joba mia�a sw�j "Prolog w niebie" �udz�co podobny do "Prologu w niebie" z Fausta Goethego.Odby� si� on nast�puj�co: 
W najwy�szej sferze niebios mie�ci� si� wytworny bar, gdzie Jehowa zwyk� wys�uchiwa� sprawozda� z ziemi od swoich wys�annik�w i gdzie tak�e Szatan si� zjawia�. Bar ten nosi� figlarne miano "COCOFLI", co by�o skr�tem od szeregu nazw, oznaczaj�cych r�ne stopnie wzajemnych stosunk�w mi�dzy dwoma konkurentami: Coexistance - Cooperation - Friendship - Love - Identity. Jehowa siedzia� tam razu pewnego popijaj�c sw�j ulubiony nap�j: solank� ciechoci�sk�. Wszed� Szatan i skin�wszy lekko g�ow� poprosi� barmana o koniak. Przez chwil� pali� papierosa oparty o kontuar i niby przez nieuwag� puszcza� k��by gryz�cego dymu w twarz Jehowy, kt�ry krztusi� si�, czerwony ze z�o�ci; potem powiedzia� do barmana z udan� oboj�tno�ci�: 
- A wie pan, przechadza�em si� par� lat po ziemi i przynios�em pomy�lne wiadomo�ci. No, pomy�lne z mojego punktu widzenia - doda� niedbale. 
- Hm - mrukn�� barman, kt�ry by� neutralist�. 
- Tak - ci�gn�� Szatan - ca�kiem pomy�lne. Pewien pobo�ny kap�an zdradza swoj� �on� systematycznie i wygl�da na to, �e b�dzie naszym klientem. Jehowa poruszy� si� niespokojnie i odstawi� szklank�. 
- M�ody przewo�nik znad brzeg�w Tygru - kontynuowa� Szatan - zar�ba� ojca i matk�, po czym jad� wieprzowin� popijaj�c mlekiem. Pewna zdobycz. Jehowa waln�� pi�ci� w stolik i a� zadygota� ze z�o�ci. 
- Stara �ona rybaka - m�wi� Szatan w przestrze�, udaj�c, �e nie widzi zdenerwowania swojego rywala - blu�ni� Bogu po stracie syna i przeklina� zarz�dzenia Jehowy. J� te� w�a�ciwie mamy w kieszeni. Jehowa nie wytrzyma�. Przewr�ci� z ha�asem stolik, wsta� i posinia�y z gniewu hukn��: 
- A Joba widzia�e�? Szatan odwr�ci� si� z wyrazem grzecznego zdziwienia na twarzy. Stali przed sob� - Jehowa wielki, barczysty, z bujn� czupryn�, ubrany z ch�opska i prosto, Szatan niski, elegancki, o szczup�ej twarzy intelektualisty, b�yskaj�cy brylantem na palcu. 
- Joba? - spyta� z pob�a�liwym ugrzecznieniem. - Owszem, widzia�em. Poczciwy kmiotek, cho� niezbyt rozgarni�ty. 
- Mo�e i na niego masz chrapk� - szydzi� Jehowa - no? Kog� on znowu zamordowa�? A mo�e blu�ni�? Szatan u�miechn�� si� i sk�oni�. 
- Jest to tw�j s�uga doskona�y �w Job. Wz�r pobo�no�ci bez skazy. Trz�sie si� ze strachu przed tob�, a w naszym skromnym zak�adzie jego konto jest zupe�nie puste. Nie robi nic z�ego, bo nie ma powod�w: wiedzie mu si� znakomicie ma olbrzymi maj�tek i sp�dza dnie na ucztach absolutnie koszernych. Po c� mia�by ci blu�ni�? 
- No widzisz - triumfowa� Jehowa, dla kt�rego ironia Szatana by�a nazbyt subtelna - a che�pisz si�, jakby� ju� ca�y �wiat zawojowa�. Przez twarz szatana przemkn�� cie� niesmaku. 
- Wyja�nijmy sytuacj� - powiedzia� spokojnie - Przyznaj�, �e podzieli�e� ludzi mi�dzy siebie i mnie w spos�b wysoce dla siebie niekorzystny, a wi�c z maksimum szlachetno�ci. Odda�e� praktycznie do mojego rozporz�dzenia ca�� ludzko�� poza jednym narodem, kt�ry sobie wybra�e�, a temu narodowi kaza�e� t�pi� pozosta�e, wskutek czego cz�onkowie owych innych narod�w szybko i t�umnie przenosz� si� do lepszego... hm... lepszego �wiata i zaludniaj� moje hotele. Co wi�cej, ulepi�e� ludzk� natur� w ten spos�b, �e dobro� jest na og� skojarzona z powodzeniem, a ci�kie warunki �yciowe pchaj� do wyst�pk�w, jednocze�nie jednak stworzy�e� ludziom najgorsze w�a�nie warunki istnienia, jakie mo�na sobie pomy�le�, a wi�c praktycznie olbrzymia wi�kszo�� grz�nie po uszy w oszustwach, z�odziejstwach, zawi�ci, intrygach i �lepych ��dzach, nie m�wi�c ju� o cudzo��stwie, kt�re prawie si� nie liczy na tle reszty grzech�w. Zauwa�, �e nie oceniam tej konstrukcji �wiata i nie winikam w to, czy powsta�a ona z zamiaru, czy z nieudolno�ci - stwierdzam fakt. W tej sytuacji znikoma cz�stka ludzko�ci, kt�ra ma szanse wej�cia do twoich uroczych ogrod�w warzywnych, pachn�cych mlekiem kukurydz� i pe�nych d�wi�ku fujarek - ot� cz�stka ta sk�ada si� z tych, kt�zy s� tak zaspokojeni, �e nia maja powod�w do grzechu, oraz tych, kt�rzy ze strachu przed tob� nie maj� odwagi ryzykowa� wyst�pk�w. Poza nielicznymi wyj�tkami twoi ludzie sk�adaj� si� wi�c z tch�rzy i sytych. Job jest syty i nie w�tpi�, �e p�ki nim b�dzie, pozostanie ci wierny. Odbierz mu dobrobyt, a dodasz jedn� dusz� do moich rejestr�w. Jehowa, kt�ry s�ucha� z czujn� podejrzliwo�ci�, poj�� z ca�ej przemowy Szatana ostatni� propozycj� i natychmiast zawo�a� z udan� pewno�ci� siebie: 
- Prosz� bardzo! R�b, co chcesz z jego maj�tkiem, rodzin� i domem tylko jego samego nie ruszaj. Zobaczysz, �e nic nie zachwieje jego wierno�ci. 
- Doskonale - odpar� Szatan weso�o i wypi� czwarty kieliszek koniaku. 
- Pod warunkiem, �e ty mu nie b�dziesz pomaga�. W ten spos�b umowa zaosta�a zawarta, Jehowa wr�ci� do swojego stolika, a Szatan na ziemi�. Zabra� si� do pracy i z najwi�ksz� �atwo�ci� uczyni� w ci�gu jednego dnia rzeczy nast�puj�ce: Sprawi�, �e Sabejczycy porwali os�y i wo�y Joba, a jego niewolnik�w wyr�eneli. Sprawi�, �e Chaladejczycy porwali mu wielb��dy i wyr�neli dalsz� cz�c niewolnik�w. Spali� piorunami owce Joba i reszt� niewolnik�w. Wymordowa� wszystkie dziesi�cioro dzieci Joba. Jehowa przygl�da� si� z g�ry tym poczynaniom i u�miecha� si� chytrze. 
- Dobrze zagra�em - mrunk��. Bo te� Job po tych wydarzeniach pok�oni� si� Bogu i b�ogos�awi� jego imi�. Opowiada� te� g�o�no o mi�osierdziu Jehowy. Nazajutrz w barze "COCOFLI" odby�a si� nast�pna rozmowa. Jehowa p�cznia� od poczucia triumfu i ha�a�liwie wo�a�: 
- No prosz�! A m�wi�em! Gdzie teraz twoje g�upie teoryjki, kt�rych zreszt� i tak nikt nie rozumie? Gdzie masz swojego Joba, cha, cha? Fig� masz, nie Joba! A� mi�o spojrze�, jak m�j Job mnie b�ogos�awi. Nie, nie, m�j panie, przeliczy�e� si�! Wierno�� to wierno�� - nie ma gadania. Mo�esz p�ka� ze z�o�ci, a Job jest m�j. 
- Jak ju� zauwa�y�em - powiedzia� Szatan z wyrazem znu�enia na twarzy moje do�wiadczenie uczy, �e poza nielicznymi wyj�tkami twoi ludzie sk�adaj� si� z sytych i tch�rzy. Job by� ci wierny jako syty, teraz jest nadal; wierny jako tch�rz. Boi si� ciebie za bardzo, aby blu�ni�. Przyznaj�, �e nie doceni�em si�y jego tch�rzostwa. Ale i ta reszta cierpliwo�ci pry�nie, je�li zabierzemy si� wprost do jego sk�ry. 
- Prosz� bardzo - zawo�a� Jehowa zacieraj�c r�ce, po czym waln�� w stolik tak mocno, �e przewr�ci� kubek z solank�. - R�b z nim dalej, co chcesz, byle� go na razie nie zabija�. Szatan wr�ci� i niezw�ocznie zarazi� Joba przykr� chorob� sk�rn�, a tak�e doda� mu liczne niezno�ne dolegliwo�ci przewodu pokarmowego, nerek, serca, p�uc, staw�w i kr�gos�upa. Job le�a� na pogorzelisku w�asnego domu skr�cony z b�lu, na dnie nieszcz�cia i rozpaczy, chwal�c imi� Bo�e. �ona sta�a przy nim i wyrzuca�a mu krzykliwie bezmy�ln� pobo�no��: 
- Masz swojego Jehow� - wo�a�a. - Jeszcze go b�ogos�awisz! Zaraz umrzesz, a wiesz dobrze, �e wszytskie opowiadania o drugim �wiecie to bajka. Zreszt�, je�li drugi �wiat istnieje, to na pewno nie jest lepszy od tego. Dosy�! Nablu�nij przynajmniej Bogu do syta! 
- G�upia jeste� - j�kn�� Job, z trudem unosz�c g�ow�. - Ca�a nasza moralno�� polega na tym, �eby dzi�kowa� Bogu nie tylko za dobro, ale r�wnie� za z�o, jakie nam zsy�a. Inaczej nie mieliby�my �adnej zas�ugi: by� wdzi�cznym za dobrodziejstwa potrafi ka�dy ch�ystek. Ja - przeciwnie, szczyc� si� tym, �e chwal� Boga za to, �e jestem nieszcz�liwy. Nie b�d� blu�ni�; dotrzymam swojemu Panu wierno�ci, co do kt�rej si� zobowi�za�em. 
- Ale po co? - krzykn�a �ona. 
- Powiedzia�em ju�: aby dotrzyma� zobowi�zania. 
- A je�li Jehowa, kt�remu przysi�ga�e� wierno�c, okaza� si� z�y, to dochowuj�c mu wierno�ci, pomagasz z�u. 
- To niewa�ne - odpar� Job. - Dochowuj� wierno�ci nie po to, aby sprawia� dobro, ale po to, aby dochowa� wierno�ci. �rodek i cel s� tu identyczne. Szatan przys�uchiwa� si� tej rozmowie ze smutnym u�miechem i wr�ci� do baru, gdzie czeka� na niego Jehowa rozpromieniony i tryskaj�cy rado�ci�. 
- A widzisz, a widzisz! - pokrzykiwa�, wymachuj�c r�kami. - M�drkujesz, filozofujesz, ale prosty cz�owiek wie lepiej, co ma robi�, i nie s�ucha twojego g�upiego gadania. 
- Na poz�r przegra�em zak�ad - powiedzia� Szatan spokojnie - ale twoje zwyci�stwo jest nader w�tpliwej pr�by. Widac to z trzech okoliczno�ci: P o p i e r w s z e , nie podwa�a ono mojej doktryny, powiedzia�em bowiem, ze istniej� nieliczne wyj�tki, kt�re s� ci wierne dla samej zasady wierno�ci. Ale m�j racjonalizm ka�e mi, oczywi�cie, nie zadowoli� si� stwierdzeniem, �e istniej� wyj�tki, lecz wyt�umaczy� ich pochodzenie. Ludzie zachowuj� si� normalnie w spos�b irracjonalny; powiniene� wiedzie� o tym, skoro sam ich skonstruowa�e�. Jednak ich zachowanie podlega pewnym prawom i w wi�kszo�ci wypadk�w daje si� przewidzie�: reaguj� na wydarzenia zgodnie z po��daniami swojego cia�a. Um�wmy si�, �e takie zachowanie b�dziemy nazywali - nie�ci�le, oczywi�cie racjonalnym: my�l� - zachowanie adekwatne do sytuacji �yciowych. W tym sensie przyznaj� to ch�tnie - przeceni�em racjonalno�� ludzkiego post�powania w wypadku Joba. Okaza� si� on bardziej bezmy�lny, ni� s�dzi�em, i dzi�ki tej jego bezmy�lno�ci odnios�e� sw�j �a�osny sukces. Job uwierzy� w �elazn� moc zasady wieno�ci i postanowi� by� wierny danwemu opiekunowi r�wnie� wtedy, gdy ten zamieni� si� w kata. Moim zdaniem, jest to szczyt zachowania skrajnie irracjonalnego - ale moja znajomo�� �wiata przewiduje tak� mo�liwo��. Pope�ni�em omy�k� w stosunku do jednostkowego przypadku, nie musz� jednak zmienia� swojego obrazu rzeczywsito�ci. P o d r u g i e , skromn� satysfakcj� odnios�em z faktu, �e cho� Job pozosta� ci wierny, to jednak pozyska�em jego �on�, kt�ra, jak wiesz, obrzucia�a ci� lawin� niegodziwych blasfemii. A wi�c w ka�dym razie jedna dusza pozyskana. P o t r z e c i e wreszcie, nie dotrzyma�e� warunk�w umowy, poniwa� pomog�e� skrycie wytrwa� swojemu s�udze w cierpliwo�ci i cnocie. 
- Jak to? - krzykn�� Jehowa - ja pomaga�e...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin