Stanisław Bernatt - Halo Thresher.doc

(1812 KB) Pobierz

Halo „Thresher”!... Halo Thresher!...

 

Stanisław Bernatt

 

              Gdy pierwszy amerykański atomowy okręt podwodny, „Nautilus”, sposobił się w lipcu 1958 roku do odbycia rejsu pod czaszą lodową pokrywającą biegun północny, ówczesny kontradmirał Hyman George Rickover zapytał dowódcę, komandora Andersona, czy ma jakieś specjalne życzenie. W odpowiedzi komandor zdjął z nadgarstka złoty zegarek, który otrzymał ostatnio w upominku od Amerykańskiej Ligi Morskiej, i poprosił, by cenny ten przedmiot doręczony został jego żonie. Podczas samego rejsu pod lodami Arktyki lekarz okrętowy z „Nautilusa”, dr R. F. Dobbins, stwierdził u około 90% załogi objawy lęku.

              Po kilku latach, gdy amerykańska flota atomowych okrętów podwodnych uległa znacznemu powiększeniu, a same okręty zostały udoskonalone, załogi oswoiły się w pewnym stopniu z nowym rodzajem broni. Jednakże członkowie załóg atomowych okrętów podwodnych z wielką ulgą przyjmują każdorazowe szczęśliwe zakończenie rejsu.



              Gdy wieść o katastrofie i całkowitej stracie „Threshera”, prototypu nowej serii atomowych okrętów podwodnych, zelektryzowała świat, dowiedziano się w trakcie dochodzeń, że dla dowództwa amerykańskiej marynarki wojennej meldunki o różnego rodzaju awariach podwodnych okrętów atomowych nie były niczym nadzwyczajnym. Awarie te trzymano w tajemnicy przed amerykańską opinią publiczną, ale nie stanowiły one sekretu dla członków załóg podwodnych okrętów atomowych; przypuszczalnie także dla ich rodzin i osób bliskich.

 

Życiorys „Threshera”

 

              Podwodny okręt atomowy :Thresher”[1] (SSN 593), przyjęty do służby w dniu 3 sierpnia 1961 roku przez atlantycką flotę okrętów podwodnych, już w dniu 24 września tegoż roku odstawiony został do stoczni w Portsmouth w celu przeprowadzenia drobniejszych zmian, dokonania zabiegów konserwacyjnych i naprawienia usterek. Pobyt w stoczni trwał do 16 października tegoż roku. Po dokonanych próbnych rejsach przeprowadzonych na obszarze zachodniego Atlantyku (w okresie od 17 października do 28 listopada 1961 roku) „Thresher” ponownie zawitał do stoczni w Portsmouth, gdzie w czasie od 29 listopada 1961 roku do 8 lutego 1962 roku znowu przeprowadzono zmiany i usuwano usterki. Następnie pełnił on służbę do dnia 15 kwietnia 1962 roku, po czym znalazł się w stoczni „Electric Boat Division” w Groton w stanie Connecticut, gdzie w ciągu miesiąca dokonano wzmocnień kadłuba, ponieważ okręt oczekiwały próby na wytrzymałość podwodnych wybuchów. W drodze na wyznaczone miejsce przeprowadzania tych prób, w sąsiedztwie Key West na Florydzie, w pobliżu dzisiejszego Przylądka Kennedy’ego, najechał na „Threshera” holownik i wgniótł mu zewnętrzną ścianę jednego z głównych zbiorników balastowych. „Thresher” zmuszony był powrócić do stoczni w Groton, gdzie szybko dokonano naprawy. Próby na wytrzymałość kadłuba „Threshera” trwały od 17 do 29 czerwca 1962 roku, po czym podwodny okręt pełnił wyznaczoną mu służbę do dnia 15 lipca tegoż roku.

              W dniu 16 lipca „Thresher” skierowany został do stoczni w Portsmouth w celu przeprowadzenia generalnego remontu i dokonania modernizacji. Przyjmowano, że pobyt w stoczni trwać będzie pół roku i że do zrealizowania zaplanowanych celów wystarczy 35 tysięcy dniówek. W rezultacie generalny remont i modernizacja trwały prawie 9 miesięcy – do dnia 9 kwietnia 1963 roku – i wymagały ponad 100 tysięcy dniówek.



              Koszt „Threshera” podawany przez jedne źródła na 45 milionów dolarów, natomiast przez inne na 57 milionów dolarów. Przyjąć można, że różnica – kwota 12 milionów dolarów – została zużyta na remonty i modernizację. Najważniejszym unowocześnieniem, dokonanym podczas ostatniej bytności „Threshera” w stoczni w Portsmouth, było zainstalowanie – po raz pierwszy w dziejach atomowych okrętów podwodnych – nadzwyczaj czułego sonaru[2] w dziobie okrętu.

 

Pierwsza w świecie katastrofa podwodnego okrętu atomowego

 

              W dniu 9 kwietnia 1963 roku przeprowadził „Thresher” w bliskim sąsiedztwie brzegów próby z przyrządami nawigacyjnymi i łącznościowymi w położeniu nawodnym. Na dzień następny, tj. na 10 kwietnia, zostało wyznaczone spotkanie między „Thresherem” a okrętem ratowniczym „Skylark” w odległości 200 Mm na wschód od przylądka Cod na pozycji 41O46’N i 65O02’W, ponieważ w tym dniu „Thresher” miał przeprowadzić próby zanurzania, a „Skylark”, w myśl obowiązujących przepisów, przy próbach tych miał być obecny.

              W kadłubie okrętu podwodnego, dowodzonego przez komandora Johna W. Harvey’a, było 129 mężczyzn, w tym 16 oficerów, 96 podoficerów i marynarzy, 13 inżynierów ze stoczni w Portsmouth i 4 przedstawicieli przedsiębiorstw, które dostarczyły przyrządy nawigacyjne i urządzenia sonarowe.



              Okręt ratowniczy „Skylark”, długości 60 metrów, dowodzony przez kapitana Stanleya W. Heckera, był jednostką specjalnie dostosowaną do ratowania załóg z zatoniętych okrętów podwodnych. Wyposażony był w 6 kotwic i w najróżniejszego rodzaju pławy. Na jego pokładzie przebywała ekipa nurków umiejących przymocować do zatopionego okrętu podwodnego odpowiednie przewody, którymi wtłaczano powietrze, służące bądź do oddychania, bądź do wydźwignięcia na powierzchnię okrętu podwodnego. Poza tym „Skylark” rozporządzał podwodnym dzwonem ratowniczym tego typu co dzwon, który w 1939 roku uratowano 33 ludzi z załogi zatopionego okrętu podwodnego „Squalus”. Dzwon ratowniczy ze „Skylarka” działał skutecznie do głębokości 250 metrów, natomiast w miejscu, gdzie „Thresher” przeprowadzał ćwiczenia zanurzeniowe, głębokość morza była dziesięć razy większa.

              Do dnia dzisiejszego nie wiadomo, dlaczego dowódcy okrętu „Skylark” nie poinformowano o rodzaju prób, jakie miał przeprowadzić „Thresher”, oraz o możliwościach zanurzania się i prędkości tego okrętu.

              W dniu 10 kwietnia o godzinie 6:35 „Thresher” wynurzył się na głębokość peryskopową i stwierdził, że znajduje się w odległości 10 Mm od „Skylarka”. O godzinie 7:45 oba okręty dzieliła odległość 3 000 metrów. Przybliżona ówczesna pozycja „Skylarka” to 41O46’N i 65O03’W, tak jak się umówiono.

              O godzinie 9 rano, gdy „Thresher” osiągał wyznaczoną mu głębokość, na powierzchni morza obserwowano drobną martwą falę. Z północy ku wschodowi wiał łagodny wiatr o sile 3O skali Beauforta.

              W dwie minuty później – okręty porozumiewały się akustycznym telefonem podwodnym – „Thresher” poprosił o powtórne podanie kursu „Skylarka”. W 10 minut później oba okręty dokonały wzajemnej kontroli kursów.

              O godzinie 9:13 „Thresher” – według oficera nawigacyjnego „Skylarka”, porucznika Watsona – niespodziewanie zakomunikował: „Mam znaczny przechył… Usiłuję szasować”[3]. Natomiast kapitan Hecker zrozumiał tę wiadomość z „Threshera” następująco: „Napotkałem niewielkie trudności… Mam wyraźny przechył… Usiłuję szasować”. Bosman Roy S. Mowen słyszał jeszcze rzekomo dodatkowe słowa: „Będziemy was informowali”. Następnie w mikrofonie „Skylarka” rozległ się świst powietrza uchodzącego pod wielkim ciśnieniem.

              Gdy o godzinie 9:14 „Skylark” zwrócił się do „Threshera” – posiłkując się nadal akustycznym telefonem podwodnym – by podał swój kurs i namiar, nie otrzymał odpowiedzi. Dowódca „Skylarka” polecił wówczas telefoniście, by zapytał: „Czy okręt wasz panuje nad sytuacją?”. Odpowiedzi nie było. Wówczas kapitan Hecker wziął do ręki mikrofon i powtórzył pytanie trzykrotnie. Okręt podwodny nie odpowiedział. Niebawem, o godzinie 9:17, na pokładzie „Skylarka” usłyszano jakieś zniekształcone zdanie, którego kapitan Hecker nie zrozumiał. Porucznik Watson natomiast zrozumiał te słowa jako „test depth” (dopuszczalna głębokość zanurzenia). W kilka sekund później usłyszano w mikrofonie huk, który porucznikowi Watsonowi przypomniał znany mu z okresu drugiej wojny światowej odgłos przełamującego się kadłuba okrętowego bądź rozpadnięcia się wodoszczelnej komory statku.

              Kapitan Hecker niezwłocznie o godzinie 9:21 określił swoją pozycję na 41O45’N i 64O59’W i począł patrolować akwen, wzywając nieprzerwanie „Threshera”. Dopiero o godzinie 10:40 „Skylark” począł wrzucać do wody granaty, których wybuchy stanowiły dla okrętów podwodnych umowny sygnał, by wypłynęły na powierzchnię. O godzinie 10:45 kapitan Hecker polecił jednemu z oficerów, by ułożył tekst depeszy donoszącej dowództwu o straceniu łączności z „Thresherem”. Okazało się, że były jakieś przeszkody w nawiązaniu łączności ze stacją w New London, gdzie mieściło się dowództwo flotylli okrętów podwodnych, chociaż w godzinach rannych łączność radiotelegraficzna z tą stacją była bez zarzutu.

              Wreszcie o godzinie 12:45 radiostacja w New London otrzymała następującą depeszę nadaną alfabetem Morse’a:

              „NIE MAM MOŻNOŚCI POROZUMIENIA SIĘ Z THRESHEREM OD GODZINY 9:17. WZYWAŁEM CO MINUTĘ ZA POMOCĄ UQC[4] I CW QHB CW[5]. WYBUCHAJĄCE CO 10 MINUT SYGNAŁY BEZSKUTECZNE. OSTATNIA OTRZYMANA WIADOMOŚĆ BYŁA ZNIEKSZTAŁCONA. PODAWAŁA, ŻE THRESHER ZBLIŻAŁ SIĘ DO WYZNACZONEJ GŁĘBOKOŚCI. MOJA OBECNA POZYCJA 41O43’N I 64O57’W. DOKONUJĘ DALSZYCH POSZUKIWAŃ.

              Depeszę tę doręczono w New London komandorowi J. Sneed Schmidtowi, dowódcy drugiej flotylli okrętów podwodnych, o godzinie 13:02, gdy wrócił do swojego gabinetu po spożyciu lunchu. Komandor gościł wówczas u siebie dwóch oficerów z Norfolk. Przeprosił ich, że będzie zajęty i nie będzie mógł się nimi zająć, jednakże po zaznajomieniu się z depeszą ze „Skylarka” nie nasunęła mu się nawet myśl o możliwości katastrofy „Threshera”. „Zdarzało się często – zeznał później komandor Schmidt – że tracono łączność z okrętami podwodnymi. Depesze tego rodzaju otrzymywałem średnio raz na tydzień”.

              Mimo to komandor Schmidt działał szybko i sprawnie. Przed upływem godziny depesza „Skylarka” zakomunikowana została telefonicznie wiceadmirałowi Eltonowi W. Grenfellowi, dowódcy wszystkich okrętów podwodnych na Atlantyku, przebywającemu w Norfolk. Wcześniej jeszcze, bo o godzinie 13:32, z depesza „Skylarka” zapoznał się w New London zastępca dowódcy floty atlantyckiej, wiceadmirał Wallace Beakley. W ciągu pięciu minut wydał on rozkazy, by na pozycję podaną ostatnio przez „Threshera” wyruszył natychmiast atomowy okręt podwodny „Seawolf”, konwencjonalny okręt podwodny „Sea Owl”, okręt ratowniczy „Sunbird” i samolot obserwacyjny. Wkrótce potem skierowano drugi okręt ratowniczy („Recovery”) i kilka dalszych samolotów, a poza tym poproszono o pomoc kanadyjską marynarkę wojenną, jako że ostatnia pozycja „Threshera” oddalona była tylko o 100 Mm od brzegów Nowej Szkocji.

              Kanadyjczycy zwrócili się do przebywającego w Halifaxie brytyjskiego okrętu podwodnego, by wziął udział w akcji ratowniczej. Gdy dowódca zaczął wzywać na pokład załogę, Halifax zelektryzowany został wiadomością, że amerykański okręt podwodny znalazł się w trudnej sytuacji. Wiadomość tę podchwycił reporter miejscowej stacji telewizyjnej i w świat popłynęła wstrząsająca wiadomość:

              „JAK DONOSZĄ, AMERYKAŃSKI OPKRĘT PODWODNY ULEGŁ AWARII NA PEŁNYM MORZU, A MOŻE NAWET ZAGRAŻA MU ZATONIECIE.”

              Katastrofa atomowego okrętu podwodnego „Thresher” przestała być tajemnicą.

              Wiadomość okrętu ratowniczego „Skylark” o utracie łączności z „Thresherem” osiągnęła w Waszyngtonie admirała Andersona, dowódcę amerykańskich sił morskich, o godzinie 15:30. Admirał udał się niezwłocznie do ministra sił morskich Kortha, który natychmiast połączył się z komandorem Shepardem – morskim adiutantem prezydenta Kennedy’ego – rezydującym w Białym Domu. W kwadrans później komandor Shepard był w gabinecie prezydenta.

              Pierwsze pytanie prezydenta, który jak wiadomo, w czasie drugiej wojny światowej był porucznikiem marynarki wojennej, dotyczyło liczby ludzi, których miał „Thresher” na pokładzie. Shepard nie umiał jej podać dokładnie, ale oświadczył, że przeważnie załoga na tego rodzaju okrętach podwodnych liczy około 90 osób. Komandor Shepard powiedział później, że prezydent Kennedy polecił informować go na bieżąco o wyniku poszukiwań i że bardzo martwił się na samą myśl o możliwości katastrofy okrętu podwodnego.

              Tego samego dnia o godzinie 20:00 ministerstwo obrony w Waszyngtonie wydało dla prasy obszerny komunikat, zawierający oświadczenie admirała Andersona, że najbliżsi krewni członków załogi atomowego okrętu podwodnego „Thresher” (SSN 593) zostali zawiadomieni, iż okręt należy uważać przypuszczalnie za stracony. Wszczęte poszukiwania – głosił dalej komunikat – utrudniają wiatry o sile 6 do 8O skali Beauforta i fale o wysokości półtora do trzech metrów. Informacje o wynikach

poszukiwań będą ogłaszane na bieżąco przez dowództwo marynarki wojennej, a nazwiska i adresy członków załogi „Threshera” będą podane do wiadomości publicznej, gdy wszyscy najbliżsi krewni członków załogi zostaną zawiadomieni, że okręt uważać należy za stracony.

              Półtorej godziny wcześniej wiceadmirał Grenfell złożył wizytę kondolencyjną żonie kapitana Johna W. Harvey’a, dowódcy „Threshera”, i zawiadomił ją o bardzo prawdopodobnej stracie męża.

              W katastrofie „Threshera” poniosło śmierć 129 mężczyzn. Wśród oficerów było trzech, których nazwiska wskazują na polskie pochodzenie, mianowicie: porucznik John (Jan) Smarz, porucznik Frank (Franciszek) J. Malinski, porucznik Ryszard Carkoski, mechanik.

              Natomiast wśród podoficerów i marynarzy nazwiska o polskim brzmieniu nosili: Edmund J. Kaluza (konarzysta), Antoni Rushetski (elektronik), Józef T. Shimko (maszynista), Józef A. Walski (radiotelegrafista).

              W pięć dni po katastrofie, w dniu 15 kwietnia 1963 roku, na terenie stoczni marynarki wojennej w Portsmouth, gdzie przeprowadzano w ciągu 9 miesięcy generalny remont i modernizację „Threshera”, zorganizowana została bardzo uroczysta akademia żałobna, na której w obecności rodzin i przyjaciół ofiar katastrofy, pracowników stoczni, wice sekretarza marynarki Kennetha T. Belieu, wiceadmirałów W. R. Smedberga i E. W. Grenfella, gubernatora stanu New Hampshire Johna W. Kinga i innych osób przemówienia żałobne wygłosili: kardynał Spellman, biskupi anglikańscy Sherrill i Feeney, rabin Jacobson oraz kapelani marynarki wojennej Dreith i Peterson

 

Niedomówienia kapitana „Skylarka”

 

              Nie ulega wątpliwości, że dowódca „Skylarka”, kapitan Hecker, nie zakomunikował dowództwu floty wszystkich posiadanych informacji. O ostatnich słowach słyszanych z pokładu „Threshera” i o słyszanym w mikrofonie huku dowództwo marynarki dowiedziało się dopiero w dniu 12 kwietnia, gdy porucznik Watson, oficer nawigacyjny „Skylarka”, przesiadł się na okręt „Blandy” i przedstawił znajdującemu się na jego pokładzie zastępcy dowódcy sił podwodnych floty Atlantyku, wiceadmirałowi Ramage, zapis rozmów z „Thresherem”.

              W późniejszych dochodzeniach, mających na celu stwierdzenie przyczyn katastrofy, połączone komisje dochodzeniowe Komisji Energii Atomowej i Kongresu USA ustaliły, że dowódca „Skylarka”, kapitan Hecker, nie przekazał natychmiast władzom przełożonym całości koniecznych informacji o wypadku „Threshera”, co stanowiło jego bezsprzeczny obowiązek, ale z drugiej strony uznała, że postępek ten nie wpłynął na samą katastrofę.

              Na posiedzeniu komisji dochodzeniowej w dniu 27 czerwca 1963 roku minister sił morskich, Fred Korth, przyznał na pytanie senatora Hickenloopera, iż zirytował go fakt przemilczenia przez dowódcę „Skylarka” części posiadanych informacji. Na pytanie przewodniczącego komisji, senatora Pastore, czy wdrożone zostało z tej racji postępowanie dyscyplinarne przeciwko kapitanowi Heckerowi, minister Korth odpowiedział: : „Nic o tym nie wiem”.



              Sprawę tę poruszył jeszcze raz członek Izby Reprezentantów, Holifield, na posiedzeniu komisji dochodzeniowej w dniu 1 lipca 1964 roku. Dowidziano się wówczas z ust wiceadmirała Ramage, że nie tylko nie wszczęto postępowania dyscyplinarnego przeciwko dowódcy „Skylarka”, kapitanowi Heckerowi, lecz że w tym czasie awansował on na stanowisko dowódcy okrętu podwodnego. Ukarany został jedynie skierowaniem na emeryturę dowódca stoczni marynarki wojennej  w Portsmouth, kontradmirał Charles A. Palmer, ale to już sprawa technicznych usterek, które miały być przyczyną katastrofy „Threshera”.

 

Poszukiwania wraka

 

              Skierowany na miejsce katastrofy „Threshera” okręt ratowniczy „Recovery”, który przypadkowo znajdował się w pobliżu, zauważył na powierzchni morza w dniu 10 kwietnia o godzinie 17:30 plamę utworzoną z oleju. Plama ta rozpościerała się w miejscu, które było oddalone o 7 Mm w kierunku południowo – wschodnim od pozycji, na której znajdował się „Skylark” tego samego dnia o godzinie 9:21.

              Przypadek zrządził również, ze w odległości niespełna stu mil morskich od miejsca katastrofy „Threshera”, w obrębie zatoki Maine, przeprowadzał chemiczne i biologiczne obserwacje najnowocześniejszy i najdoskonalej wyposażony amerykański statek badawczy „Atlantis II”, stanowiący własność znanego w całym świecie instytutu oceanologicznego w Woods Hole. Dyrektor instytutu, dr Fye, w związku z katastrofą przekazał statek do dyspozycji dowództwu marynarki wojennej i „Atlantis II” już w dniu 11 kwietnia był na miejscu katastrofy. Przebywał tam aż do dnia 28 maja 1963 roku, tj. do czasu przybycia batyskafu „Trieste”.

              Uczestnictwo statku badawczego „Atlantis II” w poszukiwaniach „Threshera” było bardzo cenne, ponieważ statek ten posiadał najnowocześniejsze przyrządy i aparaty, a równocześnie dysponował sztabem znakomitych fachowców z dziedziny obserwacji oceanologicznych.

              Krótko po północy w dniu 12 kwietnia, czyli w 39 godzin po otrzymaniu ostatnich wiadomości z pokładu „Threshera”, na miejsce katastrofy przybył na okręcie „Blandy” wiceadmirał Ramage z podporządkowanymi mu pięcioma niszczycielami, dwoma okrętami ratowniczymi, dwoma okrętami podwodnymi, statkiem badawczym „Conrad” i kilku samolotami obserwacyjnymi.

              Ustalono, że poszukiwania należy przeprowadzić w kwadracie, którego jeden bok wynosił 10 mil morskich, czyli w akwenie o powierzchni 100 kwadratowych mil morskich. Przy głębokości około 2 500 metrów było to zamierzenie nie lada.

              Statek „Atlantis II” uruchomił swoją precyzyjną, samopiszącą echosondę, która nader wyraźnie rejestrując nawet niewielkie nierówności dna morskiego na wyznaczonych trasach usiłowała odnaleźć na dnie „Threshera”. Równocześnie czynny był na statku nadzwyczaj czuły magnetometr, reagujący na nagromadzenie stali. Tam, gdzie stwierdzono nierówności dna morskiego, opuszczono automatyczną kamerę fotograficzną Egertona, którą wraz z silnym reflektorem i echosondą bardzo powoli holowano w odległości 5 do 10 metrów od dna morskiego. Statek posuwał się wyznaczonym, zygzakowatym kursem z prędkością pół węzła albo węzła, a kamera fotograficzna dokonywała automatycznie zdjęć w odstępach co 8 sekund. Po dokonaniu 500 zdjęć aparat wydobywano na powierzchnię i zakładano nowy film. Obliczono, że w celu dokładnego zbadania dna morskiego o powierzchni kwadratowej mili morskiej potrzebne by było wykonanie 46 000 zdjęć.

              Manipulowanie kamerą fotograficzną zawieszona na kablu długości 2 500 metrów przy prądzie dennym płynącym z prędkością 3 węzłów nie było łatwe. Jeden z oceanologów porównał to fotografowanie z wrzucaniem piłeczki pingpongowej do kufla od piwa z wysokości trzeciego piętra, przy czym rzucający piłeczkę ma zawiązane oczy, a na dworze szaleje wichura.

              Podwodnych zdjęć fotograficznych dokonywał też statek badawczy „Conrad”, będący własnością obserwatorium geologicznego uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku.

              Obydwa statki badawcze pobierały również próbki dna morskiego i próbki wody z różnych głębokości w celu stwierdzenia radioaktywności, ponieważ przypuszczano, że reaktor atomowy „Threshera” wskutek olbrzymiego ciśnienia pozbawiony został osłony i stał się źródłem groźnego promieniowania.



              Światowa opinia publiczna była zaniepokojona tą ewentualnością, tym bardziej, że w dziennikach opublikowane zostały dwie najzupełniej sprzeczne opinie. Wiceadmirał Rickover zapewniał najsolenniej, iż katastrofa „Threshera” nie zagr...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin