POSTACIE: ZACHARIASZ, ELŻBIETA, MARYJA, JÓZEF, PASTERZE: JAKUB, BARTOSZ, MATEUSZ, HEROD, SŁUGA, WRÓŻKA, ARCYKAPŁAN, DIABEŁ, ARCHANIOŁ/ANIOŁ, KACPER, MELCHIOR, BALTAZAR, GŁOS ZZA SCENY, DIABEŁ
Wnętrze domu. Elżbieta pierze bieliznę. Zachariasz przechadza się po mieszkaniu
Zachariasz: Droga Elżbieto, dziś losowanie. Może i ja będę mógł złożyć Panu ofiarę?
Elżbieta: Pokładaj swą nadzieję w Panu, Zachariaszu. Wszak wszystko leży w rękach naszego Boga. Być może zechce, abyś i ty odnowił ogień i spalił wonności... Ufaj...
Zachariasz: Jestem już stary moja droga, wkrótce przyjdzie mi umrzeć...
Zachariasz siada na krzesełku zrezygnowany
Modliłem się o potomka, ale widocznie nie jestem miły Bogu. Może to kara Boża, może hańba? Dlaczego miałby mnie wysłuchać w takiej chwili?
Elżbieta: Ufaj Zachariaszu.... ufaj.... (odkłada bieliznę, zwraca się do męża) No idź już, bo spóźnisz się na losowanie... wiesz przecież, że tylko raz można stanąć w Najświętszym Miejscu... czas na ciebie Zachariaszu.
Zachariasz: Obyś miała rację droga żono... tłumy przed świątynią, wkładają losy...
(rozkłada ręce) Panie, dozwól i mnie dostąpić do Twego Najświętszego Miejsca.
Zachariasz wychodzi. Elżbieta modli się – klęka, rozkłada ręce
Elżbieta: Boże mój! Ja i mój mąż jesteśmy sprawiedliwymi wobec Ciebie i postępujemy nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Twoich. Dozwól dziś mojemu mężowi dostąpić do Najświętszego Miejsca, nie pogardzaj nami, wysłuchaj naszych modlitw jakie kornie do Ciebie zanosimy, albowiem chwalimy Cię ustami naszymi i pokładamy wszelką ufność w Tobie.
Elżbieta podnosi się z kolan, bierze miednicę i wychodzi
Śpiew: Schemma Izrael
Jedyny Pan prawdziwy Bóg
Wszystko co mam oddaję Mu
On jedynym Panem jest
Schemma Izrael, Schemma Izrael
Maryja wchodzi do wnętrza izby śpiewając, wyciąga materiał, igłę i nici i w trakcie śpiewu szyje. Gdy śpiew milknie do wnętrza wchodzi Anioł Gabriel.
Maryja gwałtownie wstaje z miejsca, rzuca tamborek i przestraszona cofa się jeden krok
Anioł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą.
Anioł rozkłada ręce na znak pozdrowienia
Nie bój się Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca.
Maryja: Jak to się może stać? Przecież nie znam męża któremu miałabym być poślubiona.
Anioł: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.
Maryja: (klęka, składa ręce na piersiach) Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa.
Maryja: (śpiewa) Wielbić Pana chcę, radosną śpiewać pieśń, wielbić Pana chcę on źródłem życia jest.
Maryja wychodzi śpiewając, chór włącza się kanonem
Józef: Jeszcze kilka kroków Maryjo, tam, na wzgórzu odpoczniemy.
Maryja: Jestem już bardzo zmęczona Józefie, ale taką drogę nam Bóg dyktuje więc przyjmę z pokorą polecenia Pana.
Józef: Spójrz Maryjo, tam w dole widać ogień. Może będą tam jacyś ludzie, którzy podpowiedzą nam gdzie szukać noclegu. Pójdźmy do nich.
Józef z Maryją podchodzą do pasterzy, którzy siedzą przy ognisku i grają na fujarkach. Dwóch pasterzy leży tyłem do Józefa i Maryi
Józef: Witajcie!
Jakub: Witajcie pielgrzymi.
Mateusz: Dokąd zmierzacie w taką ciemną noc?
Józef: Idziemy do Betlejem na spis ludności. Pochodzę z rodu Dawidowego i tam muszę się zapisać, gdzie korzenie moje. Idziemy z Nazaretu, szmat drogi za nami, a moja małżonka jest w błogosławionym stanie i odpocząć musi. Czy są tu jeszcze jakieś domostwa w pobliżu?
Bartosz: Spóźniliście się, bo wszystkie kwatery już pozajmowane, ale tam w dole jest gospoda. Może mają jeszcze wolne miejsca na spoczynek.
Jakub: Pełno dziś pielgrzymów wokoło. Cezar wydał rozporządzenie i każdy szuka choćby kąta, by szatę rozłożyć. Miejsca w mieście już brakuje. Żal mi was, bo widzę, że nie jesteście majętni. Gdybyśmy tu mieli choćby małą grotę, to miejsce by się i dla was znalazło, ale my tylko przy ognisku...
Mateusz: Prawda, mój dom jest daleko, ale sercem gorącym bym was powitał i zapłaty bym się nie spodziewał. Ugościłbym was jako najzacniejszych gości, i posłanie bym przygotował, ale to szmat drogi...
Maryja: Dziękujemy wam za dobre słowa, ale iść dalej nam trzeba. Zostańcie z Bogiem.
Józef: Z Bogiem.
Jakub: Niech Pan będzie i z wami dobrzy ludzie...
Bartosz: Jakub, Mateusz... owce nam z pastwiska uciekają, szybko, bo nie połapiemy.
Mateusz i Bartosz biegną za owcami, a Jakub podchodzi wolno do sceny
Jakub: Dziwni to pielgrzymi, tyle zmęczenia na ich twarzach a nie grymaszą, nie płaczą jako inni, a od niewiasty jakaś jasności bije, jakby łuna ... aj prości my ludzie, ale dobrego człowieka rozpoznać umiemy... szkoda ich, bo daleka przed nimi droga. Bywajcie (podnosi rękę jakby na pożegnanie)
Józef: Spocznij trochę Maryjo, bo z sił opadasz...
Maryja: Tak Józefie, jestem już bardzo zmęczona, a droga przed nami jeszcze długa...
Józef: Przysiądź sobie Maryjo na tym kamieniu, a ja pójdę zapytać o nocleg dla ciebie. Ja czuwać będę, ale ty musisz spocząć.
Józef odchodzi i puka do drzwi
Głos: Czego?
Józef: Szukam noclegu dla mojej małżonki brzemiennej.
Głos: A ile płacisz pielgrzymie?
Józef: Nie mamy wiele, ale...
Głos: A my nie mamy miejsca dla żebraków. Wynoś się stąd.
Józef: Może choć kąt jakiś maleńki, albo stajenka licha, aby tylko posłanie rozłożyć?
Głos: Powiedziałem wara!
Józef: (odwrócony do widowni) Złoto im ojcem, a Ty przychodzisz pokorny i cichy. O Betlejem czy nie wiesz że z ciebie wyjdzie ten, co panować będzie światu całemu? Pokaż żeś godne króla swego!
Śpiew Nie było miejsca dla ciebie
Nie było miejsca dla Ciebie
W Betlejem w żadnej gospodzie
Musisz narodzić się Jezu
W stajni w ubóstwie i chłodzie
Nie było miejsca choć idziesz
Ogień niebieski zapalić
Uzdrawiać wskrzeszać nauczać
Świat od zagłady ocalić
Józef: Nie ma miejsca w gospodzie, ale widziałem stajenkę, gdzie bydło trzymają, może tam spoczniemy trochę. Niegodnie to miejsce dla Pana, ale nie mogę patrzeć już na twoją strudzoną postać....
Maryja: Dobre i w stajence miejsce dla mnie i dzieciątka. Będę chwalić Pana i za ten dar. Pójdźmy tam Józefie...
Jakub: Owce rozpierzchły jakby przestraszyły się czegoś.
Bartosz: Po całym pastwisku trudno było je znaleźć. Może zwierz jakiś tu buszuje. Musimy czuwać...
Mateusz: Może nie pośniemy... na chwałę Boga zaśpiewamy, to i Najwyższy roztoczy nad nami opiekę.
Jakub: Ja pierwszy pilnować będę... a gdy mnie sen nużyć będzie, to zbudzę i was...Śpijcie bracia, bo noc długa...
Mateusz i Bartosz układają się do snu, a Jakub przez jakiś czas siedzi i dłubie patykiem w ognisku.
Słychać ciche śpiewanie. Jakub zasypia
Śpiew Bracia patrzcie jeno...
Bracia patrzcie jeno
Jak niebo goreje
Znać że coś dziwnego
W Betlejem się dzieje
Rzućmy budy, warty, stada
Niechaj nimi Pan Bóg włada
A my do Betlejem
Pasterze zrywają się
Bartosz: Ratujmy owce, pastwisko się pali...
Mateusz: Uciekajmy czym prędzej bo i my poginiemy...
Jakub: Nie to nie pastwisko, to niebo całe w płomieniach, spójrzcie...
Anioł: „Nie bójcie się. Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu. Dziś w mieście Dawida narodził się wam Mesjasz Pan. A to będzie znakiem dla was: znajdziecie niemowlę owinięte w pieluszki i złożone w żłobie”.
Paterze: (chórem) Do Betlejem złóżmy pokłon Panu, do Betlejem.
Ze śpiewem kolędy pasterze schodzą ze sceny
Komnata w zamku królewskim. Na środku stoi tron. Wchodzi Herod ubrany w pelerynę,
za nim sługa niesie koronę i berło
Herod: Idź precz... czy nie widzisz że Panu twojemu ciąży już twoja obecność? Miernota... Ja pan, powiadam idź precz, bo skrócę cię o głowę...
sługa wychodzi kłaniając się nisko
Herod siada na tronie, podpiera ręką głowę, po chwili klaszcze w dłonie. Wchodzi sługa
Herod: Nudzą mnie już wasze tańce, muzyka, śpiewy sprowadź mi wróżkę, ale szybko...
sługa wychodzi
Herod: Tępy, pusty naród... chcą abym i ja cieszył się z ich prostackich zabaw, tańców, śpiewów... dosyć już śmiechu... Herod wielki pan Judei ma wizje niczym prorok...
Ja jestem wielkim panem, wielkim wodzem, królem dla każdego człowieka, nie doczeka jutra ten, kto się sprzeciwi mojej woli... ha, ha, ha....
wchodzi wróżka
Wróżka: Witaj panie mój i władco... gdy tylko usłyszałam twój głos pospieszyłam czym prędzej, aby pocieszyć mojego króla... (kłania się)
Herod: Sny straszliwe dręczą mnie nocami, nie mogę już cieszyć się z zabaw... ten nikczemny naród... jacy oni żałośni... nie potrafią rozbawić swojego pana... (siada zrezygnowany na tronie)
Spójrz w swoją kulę i sprawdź moją przyszłość. Może sny moje są zapowiedzią wielkich rzeczy... potęga moja przerośnie wszelkie granice.... będę wielkim władcą i panem nad pany...
wróżka pociera kulę, wypowiada zaklęcia
Wróżka: Widzę... gwiazdę jaśniejącą ponad wszystkie gwiazdy... jej blask jaśnieje nad całą ziemią...
Herod: Ha, a nie mówiłem, przewyższę wszystkich swoją potęgą... ja wielki pan... kłaniać mi się będą...
Wróżka: Wielcy panowie całego świata podążają za jej promieniem.... niosą dary... gwiazda oświetla im drogę... prosty lud ciśnie się ... hołd oddaje...
Herod: Co? Prosty lud? Nie chcę mieć do czynienia z tą miernotą! Czegóż oni chcą ode nie?... hmm... hołd oddają... to dobrze, mów dalej.... ja, ja będę panem ludu mego... !!! Oby tylko nie zechcieli wyciągnąć ręki do królewskiego skarbca... mów, mów dalej...
Wróżka: Panie, wielcy wszystkich krajów idą z pokłonem... ale ... cóż to? ty także podążasz z tym tłumem... niesiesz koronę i berło w darze...
Herod: Co? Co mówisz? Ja mam oddać swoją władzę? Spójrz jeszcze raz, przetrzyj swą kulę, bo błędnie znaki odczytujesz...
Wróżka: Nie mylę się panie, twoja władza spoczywa w rękach małego dziecięcia... ukorz swą pychę przed Bogiem swym...
Herod: Milcz nędzna... ja tu jestem panem i bogiem... za chwilę stracisz głowę... twoje brednie wcale nie uspokoiły mnie – Heroda Wielkiego... a może... potomek mój będzie największym na ziemi? Nigdy, przenigdy na to nie pozwolę...!!! precz, zejdź mi z oczu...
Wróżka w pokłonach wychodzi
Herod: ...
marzena_kaszowska